Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

KASIA NOSOWSKA

Kiedyś zadano mi w mailu pytanie (może w komentarzach na blogu ? nie pamiętam), bo nie był to zarzut, dlaczego tak rzadko piszę tutaj o muzyce polskiej. Hm... niejako zgadzam się z tym faktem, bo chociaż niejako niezależnie od tego, że czasem zaproponuję tutaj jakiś polski numer lub wykonawcę (niedawno Mela Koteluk, Omen, Hak, Rezerwat) to rzeczywiście polskiej muzyki jest tutaj mało. Może dlatego,  teraz dużo rzadziej jej słucham lub aktualna nie powala mnie na kolana. Ale ok, czasem będzie polska muzyka i polscy wykonawcy. 
Dzisiaj dwie Panie. Dwie Kasie. Ogromnie cenię je obie za ich dokonania. Dzisiaj pierwsza. Kasię Nosowską nie sposób nie cenić na naszej scenie, dzisiaj to już artystka-instytucja. Ja cenię ją przede wszystko za Heya, arcy-znakomite teksty plus ich interpretacja (kiedyś  wolałem Nosowską z pierwszym Heyem z Piotrem Banachem, liderem i założycielem zespołu, teraz zdaje się w Indios Bravos, ale późniejszy Hey znacznie rozszerzył swoje horyzonty muzyczne poza mocniejszego rocka). No i ten niesamowity głos Pani Kasi. Na górnym zdjęciu oboje. Dwie pierwsze płyty zespołu to dla mnie klasyka polskiego rocka ale muszę przyznać, że generalnie lubię i Hey bez Banacha jak solowe płyty Kasi. W linkach moim zdaniem najlepsze numery bandu. Każdy zapadający w pamięć melodią, tekstem, wykonaniem. Znakomite polskie przeboje rockowe. Niechronologicznie. Pierwszy utwór to 'Muka', w którym zaśpiew 'hello' w refrenach "robi" utwór, wzorem podśpiewanek Timbalanda w utworach Nelly Furtado czy One Republic (Apologize). Wszystkie inne równie znakomite.  Nie wolno żyć samymi The Beatles, choć nie jest to łatwe. Nosowska powiedziała kiedyś, że jeśli się pozna wszystkie albumy Wspaniałej Czwórki (a zrobiła to stosunkowo późno), to wie się wszystko o muzyce rozrywkowej.

Niebawem druga Kasia.  ______________________________________________________________

*** Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***  
 *** TOP Best Songs - EVER  *** 
BLOG - MIX (FILM, SPORT, KSIĄŻKA)

THE BACKWARDS - Beatlesi ze Słowacji. 24.01.2015

Czy można się cofnąć w czasie i zobaczyć na scenie The Beatles wykonujących swoje największe przeboje? Nie tylko te z pierwszego okresu (chłopięcego) jak 'She Loves You' czy 'Love Me Do' ale i późniejsze jak 'Day Tripper', 'Yesterday' a nawet 'A Day In The Life' czy finalnie (przed bisami) całą 'Golden Slumbers Melody' ? 
Nie, nie można, ale wczoraj niejako mi się to udało. Jadąc na imprezę 15 lecia PUB-u (mimo, że tak blisko, i nawet byłem na jednej z pierwszych tam imprez -  to o tej rocznicy Przeglądu Utworów Beatlesów dowiedziałem się z internetu  na znanej beatlesowskiej stronie (www.http://beatles.kielce.com.pl), nie spodziewałem się tego co zobaczę. Bo jechałem oczywiście na koncert, czy występ słowackiej kapeli The BackWards, kapeli uznanej, solidnej, o czym przekonałem się oglądając ich stronę i filmiki. Generalnie chciałem pojechać znowu do Dzierżoniowskiego Domu Kultury, który promując tak wspaniale Beatlesów robi magiczną robotę. Sam nawet kiedyś myślałem, by zorganizować taką imprezę w moim mieście, ale skoro jest 30 km obok? 
Ok, krótko o koncercie i występie. Oglądałem mnóstwo zespołów grających piosenki Beatlesów, i polskie i zagraniczne (np. znakomita grecka kapela na wyspie Rodos) ale do The BackWards nikt się nie umywa. Niedawno oglądałem w Telly (tv )rewię na lodzie 'Tribute top The Beatles on Ice', gdzie znanym, dawnym ale i obecnym sławom jazdy figurowej na lodzie, towarzyszyli "amerykańscy Beatlesi"- The Rain, i możliwe, że oni są nie gorsi niż wczoraj zobaczeni po raz pierwsi przesympatyczni Słowacy. Zespół grał ponad dwie godziny, przy bardzo przyzwoitym nagłośnieniu i oświetleniu większość największych przebojów zespołu, przebierając się cztery razy, w garniturki lat 1962-1964, mundurki z 1965, operowe stroje z Sierżanta Peppera oraz cywilne ubrania znane z okładki 'Abbey Road'. Ponadto peruki, wąsy, 
okulary Lennona, pejsy, ba! nawet pierścionek z filmu 'Help!' na palcu perkusisty. Muszę przyznać, co zobaczycie na zdjęciach i filmikach (nie wiem czy na ich stronie), że z pewnej odległości muzyk 'odtwarzający' Johna Lennona był tak do niego podobny (z daleka oczywiście), ze chwilami oglądając go, grającego w białym garniturze 'Imagine' czy w żółtym mundurku z wąsami i drucianymi okularami śpiewającego 'Let me take you down...' - czułem się naprawdę jak na Truskawkowych Polach z moim ukochanym Idolem. Tak, ten muzyk najbardziej przypominał Johna, choć wszyscy starali się jak najbardziej upodobnić do Fab Four. Sceniczny George podczas 'Roll Over Beethoven' czy innych z wczesnego okresu, przebierał nóżkami identycznie jak prawdziwy Harrison. 
Naprawdę intrygujące było to, jak na serio zespół starał się (stara się) upodobnić maksymalnie do Beatlesów. Bo: wymienię po kolei -  każdy muzyk 'grający' swoją postać, śpiewa i gra na tych samych instrumentach co oryginał (nawet lewą ręką na gitarze basowej), każdy z nich śpiewa 'swoje' przeboje przypisane do danego Beatlesa, są naprawdę znakomitymi instrumentalistami odtwarzającymi dokładnie każde prawie detale z oryginalnego nagrania Beatlesów. Znakomity angielski w śpiewie, także w konwersacji z widzami choć później muzycy kontaktowali się z nami na widowni przy pomocy przezabawnego słowackiego, choć pewnie tak samo bawi ich nasz język, w którym jak przyznali nie są zbyt dobrzy. 
Perfekcja w naśladownictwie.Naprawdę nie zdziwiło mnie już nic w trakcie słuchania. Wiedziałem, że w 'Free As A Bird' zagrają nawet tą skomplikowaną końcówkę, w ostatniej zwrotce 'Ob-lad-Di, Ob-la-da' dojdzie finezyjna wstawka na najwyższych nutach fortepianu, w 'A Day In The Life' usłyszę całą orkiestrę, w 'Sgt. Pepperze' szum tłumu. Wykonaniu 'Yesterday' towarzyszyła wczoraj nawet słynna zapowiedź George'a Harrisona z Blackpool Out Night Show: "Paul McCartney from Liverpool, opportunity knocks...". To było wspaniałe i z ciekawością czekałem czy Słowacy pójdą dalej na maxa w dokładność odtworzenia tej sceny i po zakończeniu piosenki wyjdzie John Lennon z kwiatami i powie: Thank you Ringo, it was wonderfull...

The BackWrds (ich oficjalna - reklamowana na koncercie -  strona to http://www.thebackwards.com/) grali naprawdę znakomicie. Warunki koncertowe, a więc dobre nagłośnienie, tzw. szum koncertowy gasiły  pewne niedostatki wykonania jak choćby dużo bardziej skromniejsze warunki głosowe niż oryginały (ale tak niestety jest zawsze w przypadku KAŻDEGO zespołu naśladującego Fab4) ale generalnie muzycy nie fałszowali wokalnie. Trudno też oczekiwać by każdy zespół z serii The Beatles Revival Band miał identyczne barwy głosu co John, Paul, George i Ringo.Na filmikach, które dołączam nie jest to takie oczywiste (nagrania z telefonu), ale na żywo, tam, 20-30 metrów od nich, naprawdę brzmiało to FABULOUS.  Zresztą jak zespół gra, możecie się przekonać z ich filmików na ich oficjalnej stronie, choć zamieścili tam tylko te... łatwe utwory.
   No i jeszcze raz powiem, ich naprawdę niezła wirtuozeria instrumentalna. Naprawdę trzeba być niezłym gitarzystą by zagrać solówkę w 'While My Guitar Geently Weeps". Zresztą zwróćcie uwagę na piosenki jakie zagrali. 'Love Me Do' (sceniczny John grał także na harmonijce), 'This Boy', 'Penny Lane', 'Strawberry Fields Forever', 'Lucy In The Sky With Diamonds' (zankomicie - łącznie ze skomplikowanym, odjechanym finałem), 'Hey Jude', 'Golden Slumbers Melody' (prawie identycznie, choć bez podziału na solówki każdego "Beatlesa"), 'A Day In The Life', 'Back in the USSR', 'Here Comes The Sun', 'Taxman' (bomba!!!). Oj wiele znakomitych wykonań, w tym 'When I'm Sixty Four'. Wspomniane już 'While My Guitar...". Bardzo podobne barokowe brzmienie fortepianu w 'Imagine'. Ostatnia rzecz: cały zespół tryska humorem, znakomicie się bawi na scenie, żadnego gwiazdorstwa, pozy no i ten słowacki język (Lennon walcił za miru i laske).
Wstawiam kilka zdjęć  i nagrań (nieudanych, sorry, słaba jakość), ale pozwolą czytającym ten tekst  choć w części przenieść się do wczorajszego  koncertu w Dzierżoniowie. Na innych wczorajszych imprezach nie byłem. Niestety, zbyt późno dowiedziałem się o tej imprezie i nie było biletów. 
Końcowe podsumowanie: nie mogę opuszczać więcej imprez w Dzierżoniowskim Domu Kultury no i warto śledzić miejsca gdzie koncertują słowaccy Beatlesi. Na youtubie możecie zobaczyć filmiki z koncertów Słowaków, w tym uwaga! - w samym sercu Liverpoolu, w legendarnym klubie Cavern, gdzie zachwycenie Anglicy komplementują słowacki zespół (tutaj). 

Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

ROGER FEDERER OUT!

 

Ogromna mega - sensacja! Już od czwartej rundy w pierwszym tegorocznym turnieju Wielkiego Szlema zabraknie Szwajcara, który poległ w czterosetowym pojedynku z Włochem Andreasem Seppim, nr 46 na świecie. Janowicz w 3-ciej rundzie (pokonał Monfilsa - BRAVO!!!), podobnie Agnieszka. Po ostatnich męczarniach Nadala w 2 rundzie, bezdyskusyjnie 100% faworyt - NOVAK DJOKOVIC. Rafa? 15%, Wawrinka? 10%, Raonic ? 5% Nie dostrzegam nikogo. Berdych, Ferrer, Dymitrow ?



 Wracając do Rogera.  Włoch wygrał -4; 7-6; 4-6; 7-6 co dowodzi jak bardzo zacięty był mecz i jestem przekonany, że prócz wszystkich fanów arcymistrza z Bazylei, najbardziej żal jest organizatorom. Roger wszędzie jest magnesem, przyciąga tłumy i cała dyscyplina, nie tylko ten turniej na nim korzysta. Po raz pierwszy bodajże na trybunach oglądały "ojca w pracy" dwie pary bliźniaków i pewnie nie tak Roger to sobie wyobrażał. C'est la vie. W tym roku jeszcze 3 Szlemy.


_________________________________________________________________________________
Roger i Andreas Seppi.
Końcowa refleksja. O pozycji Rogera Federera wśród tenisowej wspólnoty niech świadczy to, że pomijając już fakt, że oczywiście każdy chce wygrać i pokonać przeciwnika (w tym Mistrza), to zawodnicy, którzy wygrywają ze Szwajcarem są zawsze - podkreślam, pomimo oczywistej sportowej radości - lekko zażenowani, zawstydzeni, że 'popsuli' Wielkiemu Mistrzowi statystyki, bicia kolejnych rekordów. Jest im przykro ale każdy, jak kiedyś powiedział przesympatyczny i wojowniczy  rosyjski tenisista Marat Safin (ten od łamania rakiet), będzie mógł powiedzieć, że grał (i w przypadku niektórych zawodników  - wygrał) z najlepszym zawodnikiem w historii dyscypliny.


 ________________________________________________________________

*** Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***  
 *** TOP Best Songs - EVER  *** 
BLOG - MIX (FILM, SPORT, KSIĄŻKA)

SNOW PATROL - "CHASING CARS"

SINGIEL, 2006
Album: Eyes Open 
 
Miałem już dużo wcześniej polecić tą piosenką jak i sam zespół. Przy omówieniu dvd Chrisa Normana okazało się, że wokalista Smokie przypomniał tą piosenkę więc dzisiaj już tylko o oryginale.
'Chasing Cars' to drugi singiel zespołu z Północnej Irlandii (chyba najpopularniejszej kapeli z tego kraju) z album 'Eyes Open' wydanego prawie 9 lat temu. Specjalnej kariery nie zrobił ale odnotował swoją obecność w 1-szej dwudziestce w Wielkiej Brytanii i 30-ce w USA. Przekładając to na pieniądze to spory sukces.  "Chasing Cars' to zdecydowanie największy przebój zespołu ale nie można nazwać ich Artystą Jednego Przeboju. Pisałem o zespole tutaj. Piosenka swego czasu obowiązkowo była u mnie na każdej składance samochodowej choć nie jest to utwór dedykowany do słuchania akurat w tym miejscu. 
Generalnie muzyka jaką tworzy Snow Patrol to bardzo subtelny, inteligentny rock, daleki od mocnej elektroniki czy takowych gitar. Każdy tekst zespołu to czysta poezja, także videoclipy dalekie są od seryjnych, masowych produkcji z milionem klatek w ciągu kilku minut. Dlaczego lubię tą piosenkę ? Bo ogólnie lubię piosenki gdzie  zamiast typowej gitarowej solówki jest bardzo finezyjna partia gitarowa, którą nazywam (nawiązując do terminu z lat 60-tych i 70-tych określającego metody produkcyjne Phila Spectora) finezyjną 'ścianą dźwięku' tym razem gitarowego. Tutaj druga część utworu to właśnie taka aranżacja, która możemy spotkać choćby w 'Tell Them Who You Are' Daniela Powtera czy niedawno opisywanej piosenki Keiry Kneightly 'Tell Me If You Wanna Go Home' (tutaj)
  Piosenka nie jest takim sobie zwykłym przebojem miłosnym, bo oczywiście tekst jest  bardzo ale to bardzo romantyczny. Piosenkę nominowano w swoim czasie do nagrody Grammy (kategoria Best Rock Song 2006), dzięki użyciu jej w serialach (np. Chirurdzy) dostawała kolejne życia ale ostatecznie największe jej wyróżnienie to zdobycie szczytu w plebiscycie jednej z radiostacji brytyjskiej na najlepszy tekst piosenki (The Words Behind The Music). Ponadto w różnorakich plebiscytach słuchacze, czytelnicy muzycznych magazynów głosowałi na nią do top 500 Najlepszych Rockowych Numerów Wszech-czasów. Przydałaby się czasem inna publiczność głosująca monotonnie w naszej trójce w kółko na tych samych Dinozaurów, umieszczając np. w setce Wszech-czasów tylko 2,3 piosenki The Beatles obok Kultu itd. 
Z przyjemnością stwierdziłem ostatnio przeglądając Top Programu 3, że piosenka Meli, 'Żurawie Origami', zgodnie z moimi przewidywaniami jest numerem 1. 








___________________________

*** Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***  
 *** TOP Best Songs - EVER  *** 
BLOG - MIX (FILM, SPORT, KSIĄŻKA)

THE JUDGE - SĘDZIA - do kina...


Reżyseria: David Dobkin
Data premiery: 2014 
Gatunek: dramat,
Obsada: Robert Downey Jr, Robert Duvall, Vera Farmiga, Vincent D'Onofrio, Billy Bob Thornton
________________________
Film do bólu znakomity pod każdym względem. Oczywiście nie jest to arcydzieło, które zapisze się w kronikach filmowych, zapewne nie zdobędzie żadnych prestiżowych nagród ale to po prostu znakomite rzemiosło kinowe, do którego trudno mi się doczepić. Wcześniej napisałem o kategoriach fana kinowego (przy filmie 'Jersey Boys'). Tak, dla Duvalla i Downey'a warto oglądać każdy film z ich udziałem, choć te, które uczyniły z Roberta ostatnio najlepiej zarabiającego aktora ostatnich lat do moich faworytów nie należą (w sumie chyba żadnego dokładnie nie obejrzałem). Mam na myśli serie 'Iron Mana', dzięki którym wspomniany Robert Downey Jr zarobił prawdziwe setki (nie dziesiątki) milionów dolarów. 
______________________________________________________________________________
___________________________________
Pewnie słusznie, choć Robert Downey Jr to od zawsze aktor znakomity, przykuwający swego czasu uwagę opinii amerykańskiej (jak i światowej) jak nikt inny. Ale o uzależnieniach narkotykowych tego aktora możecie przeczytać w sieci. Gdy aktor ciągle był łapany, będąc na haju, po kolejnych odwykach, nawet największe autorytety moralne Ameryki zaczęły się głośno zastanawiać, czy po prostu temu aktorowi nie dać spokoju, gdy jako uzależniony narkoman chował się w podrzędnych hotelikach i 'odlatywał'. Panowała wtedy opinia, że aktor zmierza ku samozniszczeniu i na kolejnych salach sądowych zapadały dla niego wyroki jak najmniej mu dokuczliwe, wyrozumiałe jak kilkukrotne skazywanie aktora na prace społeczne, bezpłatne serie wykładów w szkołach aktorskich itd. Ale kłopoty te Robert ma już za sobą, od kilku lat jego pozycja w Hollywood jest niepodważalna i dzięki temu możemy go oglądać wreszcie w roli na serio a nie w komiksach. W 'The Judge' drugą główną rolę gra znakomity Robert Duvall, każda zresztą rola drugoplanowa obsadzona jest znakomicie: moi ulubieńcy jak Billy (ex-mąż Angeliny Jolie, ostatnio znakomity w serialu 'Fargo' z '2014- polecam!!!) czy Vincent D'Onofrio, tutaj w swojej chyba najlepszej roli. Podoba mi się także Vera Farmiga, na którą zwróciłem uwagę w filmie 'Up in the Air' , gdzie daje kosza :) George Clooney'owi. Na dolnym zdjęciu obsada filmu w czasie premiery filmu. No i na koniec o filmie. Wyrazu znakomity użyłem już tutaj zbyt dużo razy. 
Film to dość popularny za oceanem tzw. dramat z sali sądowej (wszak prawnicy w USA to ponad 50% wszystkich prawników na całej kuli ziemskiej) oraz dramat rodzinny, tutaj ukazujący dość skomplikowany układ ojciec-syn. Film dobrze zagrany, wzruszający, zmuszający do myślenia. Pomijając wszystkie inne zalety filmu, mnie po raz któryś, zmusił do melancholijnej, niekoniecznie wesołej (choć jak zawsze odbieranej z uśmiechem) refleksji, gdy tutaj jak w wielu amerykańskich filmach pada krytyka zaściankowości życia w jakimś małym miasteczku,na amerykańskim zadupiu, w większości dla nas w Polsce wszystkich będącym marzeniem.Tu co prawda końcowa scena pokazuje, że być może bohater nie zgadza się z wcześniej przekazaną swojej małej córeczce radą ale to musicie zobaczyć sami w filmie. Polecam.
Ciekawostka na koniec: znakomita wersja piosenki Coldplay 'Scientist' w wykonaniu ... Willy'ego Nelsona.
______________________________________________________________________________





The Judge - WIlly Nelson - "Scientist"

Muzyczny blog *** Mój Top Wszech-czasów ***  
 *** TOP Best Songs - EVER  *** 
BLOG - MIX (FILM, SPORT, KSIĄŻKA)

JERSEY BOYS - Historia Four Seasons

Reżyseria: Clint Eastwood
Data premiery: 2014 
Gatunek: biograficzny, dramat, musical
Obsada: John Llloyd Young, Michael Lomenda, Victor Piazza, Christopher Walken,  John Llloyd Young, Erich Bergen
________________________
Czasami, przyznam, że staram się niezbyt często pisać tutaj o filmach. X muza to także obok muzyki moja pasja i świeży post w 2015 roku postanowiłem poświęcić znowu filmowi. . Kiedyś przeczytałem o tym, że są trzy rodzaje fana kina (młodzież nazwałaby je poziomami lub levelami). Trzy kategorie fana oglądającego ulubione filmy, nie biorąc pod uwagę każdego co ogląda co popadnie lub kto mu co poleci, lub co mu akurat leci w telewizji lub sąsiad pożyczył na dvd. Nieważne. Kategoria dotyczy jakichś tam koneserów filmowych, którzy oglądają wybrane świadomie przez siebie filmy. Pierwsza, najniższa to fan określonego gatunku filmów jak np. westernów, kryminałów, romansów itd. Jak wiadomo, jest ich chyba najwięcej. 
Druga, stopień wyżej, to kategoria fanów określonych aktorów, aktorek, do których ja się chyba także zaliczam - z ambicją na skok w kategorię wyżej (oglądam wszystko gdzie gra Robert De Niro, Al Pacino, choć krąg aktorów, dla których oglądam każdy ich film, jest oczywiście większy: Pitt, Clooney, Reeves, Damon, Ford, Redford i inni). 

Trzecia, najwyższa kategoria, a więc prawdziwych znawców i koneserów kina to ci, którzy wybierają filmy danego reżysera. 
Mam kolegę co kocha wszystkie filmy braci Coen czy Jima Jarmuscha. Rozumiem go. Film 'Jersey Boys' to film w reżyserii Clinta Eastwooda i rzeczywiście dla niego jednego mógłbym zaliczyć się już  do tej trzeciej. Cokolwiek ten genialny aktor nie wyreżyseruje jest Kinem spod dużej litery K, od westernów jak choćby 'Bez Przebaczenia', wojennych ('Sztandar chwały'), romansów ('Co się wydarzyło w Madison County'), thrillerów ('Rzeka Tajemnic'), dramatów  ('Gran Torino'), po muzyczno-biograficzne jak omawiani dzisiaj 'Jersey Boys'. Facet Napiszę herezję ale chyba wolę Clinta jako reżysera niż aktora, choć ten aktor jest już klasykiem nie tylko westernów (czy to amerykańskich czy spaghetti-westernów, w których zaczynał karierę) ale i filmów kryminalnych czy dzisiaj nazwalibyśmy kina akcji: seria filmów z Brudnym Harry'm. 
Facet jest Pomnikiem Kina, genialnym reżyserem choć aktorsko uważano go za lekko drewnianego. Wystarczyło by był na ekranie. Zresztą wcześniej taki status był gwiazd kina, mieli być na ekranie sobą. Clark Gable grał w każdym filmie w sumie tą samą postać, czy to w westernach czy w 'Przeminęło z wiatrem'. Pojawienie się Marlona Brando wszystko zmieniało, aktor przeistaczał się na ekranie czy scenie w graną postać (to metoda Stanisławskiego, opanowała na lata całe Hollywood).
Przykłady: np. De Niro, który do roli boksera przytył kilkadziesiąt kg. I dzisiaj tak już gra każdy. Ok, odskoczyłem trochę od tematu postu. 'JERSEY BOYS' to fascynujący film Eastwooda przedstawiający biografię bardzo popularnego w USA na początku lat 60-tych zespołu Four Seasons i jego głównego głosu, Frankiego Valli (na zdjęciu), nakręcony na podstawie ogromnie popularnego za oceanem musicalu "Jersey Boys'. Nie ma sensu opisywać fabuły, jest naprawdę fascynująca nie tylko dla każdego fana dobrego kina i muzyki. Four Seasons śpiewali łatwy i słodki pop rock and rollowy, gdy - jak powiedział Lennon, Elvis poszedł do wojska gdzie obcięli mu jaja - następował po eksplozji rock and rolla, powrót do słodkawych i mdłych wykonawców w rodzaju Neila Sedaki. 
Na szczęście niebawem pojawili się w Ameryce The Beatles i jak się dzisiaj mówi: nic już później nie było takie same. W Ameryce wydano zresztą składankę 'Four Seasons vs The Beatles', ale to były próby odkurzenia popularności Four Seasons. Film ukazuje -nie wiem na ile prawdziwie - karierę zespołu i Frankiego, jej  załamanie z powodu kłopotów finansowych powstałych w wyniku machinacji finansowych jednego z członków zespołu i zadłużenia się u mafii. Niedawno na święta oglądaliśmy filmy 'Home Alone', w którym rolę tego starszego bandziora próbującego wykiwać Kevina grał Joe Pesci. W filmie 'Jersey Boys' dowiemy się, że dzięki Joe Pesciemu spotkali się wszyscy członkowie zespołu. Oj, nie zdradzam już więcej. 
Filmowi "Four Seasons (Jersey Boys)" ze swoim reżyserem:Michael Lomenda, Victor Piazza, Clint Eastwood,  John Llloyd Young, Erich Bergen
FOUR SEASONS
Piosenki Four Season zna każdy kto choć trochę słucha muzyki rozrywkowej, niektóre są przepiękne (jak i głos Valli'ego) jak chociażby 'My Eyes Adoreded You' - jedna z piękniejszych miłosnych ballad w muzyce rozrywkowej, inne jak 'Sherry', 'Big Girls Don't Cry'. Jest jeszcze jedna piosenka, na którą warto zwrócić uwagę, nie tylko w filmie. To utwór "Can't Take My Eyes Off You", którą Frankie Valli nagrał z oporami niedługo po śmierci swojej córki. Piosenka jak na owe czasy niesłychanie nowatorska, poprzez zmianę rytmu, klimatu w środkowej części. Z łzawej jak się początkowo wydaje ballady miłosnej, utwór eksploduje w stronę Big Bandowego Wielkiego Przeboju. 
Prawdziwi Four Season w czasie premiery musicalu Jersey Boys: od lewej:  Bob Crewe (producent, wokalista), Bob Gaudio (kompozytor większości przebojów), Tommy De Vito (pracujący aktualnie dla aktora Joe Pesciego) oraz Frankie Valli.
 
Oglądaj tutaj. Na koniec dodam, że drugie życie estradowe Frankie Valli  otrzymał w 1978 za sprawą filmu 'Grease', w którym zaśpiewał numer tytułowy podarowany mu przez braci Gibb czyli Bee Gees.
Ostatnia uwaga: w filmie znakomita rola stosunkowo mało znanego jeszcze (na zdjęciu) aktora Victora Piazzy, którego Clint pewnie zaangażował oglądając go w serialu 'Broadwalk Empire'(Zakazane Imperium). Piazza dominuje na ekranie w każdej scenie. Wróżę temu aktorowi dużą karierę. Perełkę aktorską dołożył do filmu Christopher Walken. Clintowi się nie odmawia. Ciekawa jest także zastosowana w filmie formuła, znana choćby ze znakomitego serialu 'House Of Cards' (z Kevinem Spacey),polegająca na tym, że bohater na ekranie, w niektórych momentach, zwraca się wprost do Widza wyjaśniając lub nakreślając całe tło odgrywanej na ekranie sceny.
Jak zwykle przepraszam za lekko chaotyczny wpis, którego dokonuję robiąc mnóstwo innych rzeczy naraz.

W linkach największe przeboje Four Seasons - tych prawdziwych. Oraz przy okazji trzy inne, w ostatnim na dole wśród tłumu gwiazd z 'Grease' zobaczycie też Frankiego Valli.


Frankie Valli - My Eyes Adored You 
Four Seasons - Big Girls Don't Cry
Frankie Valli - Can't Take My Eyes Off You
Four Season - Mix
FRANKIE VALLI - "GREASE"
Grease - F.Valli - clip
Olivia i John (z filmu 'Grease' - live)
Summer Nights

Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***  
 *** TOP Best Songs - EVER  *** 
BLOG - MIX (FILM, SPORT, KSIĄŻKA)

Mela Koteluk. To powinien być wielki przebój...

MELA KOTELUK "ŻURAWIE ORIGAMI"

 

Na początek 2015 roku bardzo ciekawa propozycja muzyczna. Tak jak w tytule, prognozuję tej piosence stanie się dużym przebojem. A w głosie Meli można się zakochać prawda? Może nie tylko w głosie ? W linku wersja piosenki z koncertu ale polecam oczywiście studyjną.



Żurawie Origami - live
LIVE - akustycznie
Studio





Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***  
 *** TOP Best Songs - EVER  *** 
BLOG - MIX (FILM, SPORT, KSIĄŻKA)