Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

PIERWSZA TRASA PO AMERYCE CZ.1-2

Może zainteresuje Was historią The Beatles tym tekstem z mego sztandarowego blogu o zespole, w którym przypominam - obok historii -  najważniejsze wydarzenia w karierze zespołu, z dużą ilością fotek.

I znowu SPOJRZENIA WSTECZ:
Pierwsze tournee po Ameryce (USA i Kanda) opisywałem tutaj: 09. TRASA PO USA - sierpień' 64. 









        _____________________

Więcej, pełniej. W tej serii uzupełnienie (w poprzednim tekście - patrz link  wyżej - potraktowałem to wydarzenie bardzo zdawkowo - po prostu kalendarzowo), więcej zdjęć i wypowiedzi samych Beatlesów. Ponieważ pierwsza trasa Fab4 za oceanem to kilkanaście koncertów, podzieliłem ten odcinek na kilka części. Dzisiaj pierwszy.
Trasa po Ameryce rozpoczęła się tym razem od Wschodniego Wybrzeża. 
Niżej - powitanie zespołu na lotnisku w San Francisco.
GEORGE: Tego roku  trasa była szalona. Wszystko było szalone. Nic związane z zespołem. Zespół był w porządku, reszta świata zwariowała. Wszyscy wariowali gdziekolwiek się pojawiliśmy. Stąd wszędzie wokół nas widoczna była policja. Fajnym pomysłem byłoby zrobienie filmu, jak każdy idiociał gdy tylko The Beatles pojawiali się w mieście. Policja kierowała ruchem, wszędzie była na początku kawalkady, jakby jechał Prezydent. Tak było wszędzie, nawet wcześniej w Szwecji.

Konferencja prasowa w San Francisco, 18 sierpnia, Hotel Hilton.To jest John, Ringo....
W czasie całej trasy po Ameryce, zespołowi towarzyszyła Diana Vero - "najszczęśliwsza sekretarka na ziemi" - jak ją określała prasa. Już w czasie pierwszego pobytu w USA, Brian zdał sobie sprawę, że potrzebna jest 'pomoc' administracyjna, tym razem 'pomoc' udała się od razu z Beatlesami w trasę.

NEIL ASPINALL: Gdy wrócili w sierpniu na trasę po Ameryce, zarówno film ‘A Hard Day’s Night’, jak i płyta były już hitami. Ameryka już dobrze wiedziała kim są Beatlesi no i zaczęło się szaleństwo. Masę ludzi chciało ich poznać, dotknąć. Gdziekolwiek byli, miejscowi dygnitarze chcieli ich poznać, przyprowadzali ze sobą swoje dzieci. Czasem chłopcy nie mieli na to czasu. Panowała też znacznie mniejsza dyscyplina niż w Anglii, bo tu wszystko było dużo większe. Jeśli grali na stadionie, garderoba była w szatni dla drużyny. Nie było to zaplecze sali Hammersmith Odeon, gdzie mogli się jakoś odizolować. Szatnia mogła pomieścić jakieś 200 osób. Tak więc w szatni było nas pięciu czy sześciu ludzi, ludzie z GAC (agencji koncertowej), ochrona, miejscowy promotor, ludzie przynoszący i wynoszący jedzenie oraz zespoły, które chciały powiedzieć ‘cześć’ -  The Loovin Spoonful, The Grateful Dead i inne grupy.
Support #1: The Bill Black Combo (plus Fab4)
Piosenki wykonywane na trasie to:  Twist And Shout, You Can’t Do That, All My Loving, She Loves You, Things We Said Today, Roll Over Beethoven, Can’t Buy Me Love, If I Fell,  I Want To Hold Your Hand, Boys, A Hard Day’s Night oraz Long Tall Sally. Czasami na początku wykonywano  I Saw Her Standing There a zamykano Twist And Shout,czasami nie wykonywano She Loves You.
  Poza The Beatles występowali: The Bill Black Combo, The Exciters (na dole po prawej), The Righteous Brothers (na górze z George'm i Johnem)  oraz Jackie DeShannon (niżej, gra w Monopol z George'm i na koncercie w Las Vegas)

  ______________________________________________________


NEW YORK HERALD TRIBUNE:  The Beatles to niskie, drobne dzieciaki z Liverpoolu, które noszą płaszcze na cztery guziki, spodnie-rurki, czarne buty do kostek z kubańskimi obcasami. Weszli do małego pokoju na konferencję prasową, podczas gdy niektóre dziewczęta próbowały przeskoczyć przez odgradzającą jej ściankę. Beatlesi widzieli masę takiego szaleństwa wcześniej. Nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia.


NEW YORK TIMES: „Ta rock and rollowa grupa, która może stać się najlepszym brytyjskim towarem eksportowym od czasu wynalezienia gry w kręgle, przybyła na międzynarodowe lotnisko w San Francisco, a ponad trzy tysiące nastolatków stało w czterech szeregach na dachu budynku przylotów, żeby tylko ją powitać. To disc-jockeye, którzy mają zysk z płyt Beatlesów, namówili młodzież na powitanie. Kwartet sprzedał 6 000 000 płyt i zarabia 10 000 dolarów tygodniowo na występach. Pięć organizacji, reprezentowanych przynajmniej przez siedemnastu agentów prasowych, będzie miało udział w amerykańskim łupie The Beatles. Kim oni są ? Pomnóż Elvisa Presley’a przez cztery, odejmij sześć lat od jego wieku, dodaj brytyjski kacent i ostre poczucie humoru. Wtedy otrzymasz odpowiedź: To właśnie The Beatles -  yeah -  yeah – yeah
19 sierpnia Cow Palace, San Francisco

W kontrakcie podpisanym przed koncertem przez zespół (zresztą warunki te dotyczyły wszystkich koncertów w czasie tej trasy), na jego życzenie dodano informacje: The Beatles nie wystąpią przed widownią gdzie jest segregacja rasowa, zespół wymaga co najmniej 150 policjantów ochrony oraz, że na perkusję Ringo ma być podstawiana specjalna platforma. Wymagania dotyczące samego zakwaterowania były zwyczajne: dostęp do energii elektrycznej i wody, we wszystkich garderobach (przebieralniach) mają być cztery łóżka, lustra, lodówki, telewizory oraz ... czyste ręczniki.





















PAUL: To ogólne szaleństwo trochę i nam się udzieliło.

JOHN: Wszystko stopniowo narastało – im stawaliśmy się sławniejsi, tym więcej po nas oczekiwano i tym częściej zdarzały się absurdalne sytuacje. Dochodziło do tego, że żona jakiegoś burmistrza się na nas obrażała, „Jak oni śmią?!”, gdy nie podaliśmy jej ręki. Derek opowiada taką historię. Po skończonej sesji, śpimy w jakimś hotelu w Ameryce. Przychodzi żona burmistrza i mówi: „Podnieście ich, chce ich poznać!”. Derek na to, że wcale nie ma zamiaru nas budzić. Ona na to wrzeszczy: „Podnieś ich bo zaraz powiem o tym prasie!”. Zawsze tak było. Zawsze straszyli nas, czego to nie powiedzą na nasz temat prasie, żeby nas oczernić, jeśli się nie spotkamy z ich cholerną córką, która jeszcze nosi aparat na zęby. Zawsze chodziło o córkę jakiegoś szefa policji, burmistrza, czyli o najbardziej bezczelne dzieci bezczelnych rodziców. Rzucano tych ludzi na nas i żądano by się z nimi spotykać. To były najbardziej upodlające doświadczenia.




Dzień przed koncertem John Ringo, Derek Taylor, sekretarka Epsteina, Diana Vero oraz Billy Preston, organista Little Richarda (poznany przez Beatlesów w 1962 roku) udają się do The Rickshaw, klubu w Chinatown, gdzie wszyscy spotykają się z popularnym w owym czasie aktorem Dale'm Robinsonem.

Hotel Hilton, San Francisco.
JOHN: Nigdzie nie mogliśmy się wydostać - prywatnie. Ale na robienie zakupów w sklepach mieliśmy wcześniej 17 lat. Czasami jednemu z nas udawało się wyrwać gdzieś na własną rękę. Nie był rozpoznawany, bo wszyscy myśleli, że wszędzie chodzimy w czwórkę. Ludzie, gdy widzą któregoś z nas osobno, nie rozpoznają nas. Ludzie uważają, że sława i pieniądze niosą wolność, ale to nieprawda. Jesteśmy teraz bardziej niż wcześniej świadomi ograniczeń jakie nałożono na nas. Jemy ciągle te same rzeczy, mamy ciągle tych samych przyjaciół... Nie możemy nawet wydawać zarabianych pieniędzy, bo co możesz wydać w hotelowym pokoju ?
Kiedy jesteśmy w trasie to tak jakbyśmy zawiesili się w czasie. Pętla, jesz, pracujesz, śpisz, jesz, pracujesz. Wydaje nam się jakby to było zawsze, jakbyśmy tkwili w tym biznesie od lat...
Fani wdrapujący się po drabince ppoż. w Hiltonie - wszystko by zobaczyć Beatlesów.
   The Beatles powrócili do San Francisco 31 sierpnia 1965.


Cow Palace '64 - Live



RINGO: Szaleństwo związane z prasą było podniecające. Uwielbiałem to. Uwielbiałem puste, podstawiane samochody by po kryjomu gdzieś nas dowieźć na koncert lub w inne miejsca. To była doskonała zabawa. Spotykaliśmy wielu wspaniałych ludzi, muzyków, aktorów, muzyków a także trafialiśmy do świetnych barów. Nadal mogliśmy jeszcze swobodnie wychodzić. To było niesamowite, że nie byliśmy uwięzieni. Dużo wychodziliśmy, to znaczy ja dużo wychodziłem...

RINGO: Raz była świetna sytuacja w San Francisco. Poszliśmy do baru, gdzie akurat był Dale Robertson. No wiecie, ten Dale... Uwielbiałem Burta Lancastera...  gdy byliśmy po raz pierwszy w Los Angeles, wynajęliśmy wielki dom i stałem się kowbojem. Miałem poncho i dwa rewolwery, zabawki, tak ubrany podszedłem do Burta. Zrobiłem numer typu: „uważaj Burt, to miasto jest za małe dla nas dwóch”. A Burt na to: „Co ty tam masz? Zabawki?” Potem przysłał mi dwa prawdziwe rewolwery i prawdziwy pas z kaburami. Ja się bawiłem doskonale, chciałem być kowbojem, ale jemu nie podobało się to, że miałem tylko zabawki.

 Burt miał niesamowity dom, basen była na zewnątrz, ale można było nim wpłynąć do środka domu, do jadalni...

JOHN: Coś, mówi Ringo w stylu ‘Burt Lancaster jest prawdziwy’ brzmi jak banał ludzi show-biznesu, lub gwiazd filmowych, ale wcale tak nie jest. Jeśli spotykamy ludzi i nie uważamy ich za prawdziwych, to albo się z nimi nie spotykamy, albo nie wspominamy o nich w wywiadach, albo mówimy wprost, że są beznadziejni.

_________________________________________

20 sierpnia Convention Hall, Las Vegas

GEORGE:  Zanim udaliśmy się do Los Angeles, polecieliśmy do Las Vegas, gdzie odwiedził nas Liberace. 
Wydaje mi się, że pierwszy rząd na widowni wypełnił Pat Boone ze swoimi córkami. Wyglądało jakby miał ich setki.
  W Stanach mieliśmy masę kłopotów. Każdy chciał nas zobaczyć.
 Masę dziewczyn chciało dostać się do naszych pokoi, wyrwać coś na pamiątkę. Niektórzy chcieli nas pozwać. 
Zawsze zdarzyła się na to jakaś okazja. Nigdy nie słyszałem o tym, by ktoś kogoś pozywał, dopóki nie pojechałem do Ameryki. 





W Hotelu Sahara.












The Beatles zagrali w Las Vegas dwa koncerty: o 16 oraz drugi o 21. Przed wieczornym koncertem Policja otrzymała ostrzeżenie o podłożonej bombie, ale zdecydowała się nie rezygnować z koncertu widząc fanów i bojąc się ich reakcji, po otrzymaniu informacji o odwołaniu występu. Na każdym z koncertów Beatlesów oglądało ok. 8 000 fanów.

Koncert w Las Vegas został 'wzbogacony' o piosenkę 'Till There Was You'.



Tylko w przypadku The Beatles, automaty z kasyna przyjechały do pokojów zespołu. Muzycy bardzo chcieli udać się do słynnych kasyn ale Policja, ze względu na tłumy fanów odradziła im ten pomysł.
Nic dodać, nic ująć...




_______________________________________


21 sierpnia Coliseum, Seattle
 The Beatles przybywają do Seattle.

BEATLEMANIA w stanie apogeum. John po raz pierwszy -0 stosunkowo szybko - powie po koncercie, że czegoś takiego to ma sie dosyć. W tym wszędzie obecnych - to dobrze wg. niego - wszędzie przeszkadzających - to źle -  policjantów.
W Seattles Center Coliseum zespół oglądało 14 300 rozszalałych fanów. Przed samym koncertem ceny biletów z 5$ u koników doszły  do poziomu 30$ i wyżej.
 W czasie koncertu zespołu, z powodu niesłychanego wrzasku - NIE SŁYCHAĆ BYŁO DOSŁOWNIE NIC!!! "Nie do wiary" - powiedział jeden z policjantów. 
 
 Koncert rozpoczęli Bill Black Combo, Exciters, Righteous Brothers ("You've Lost That Lovin'  Feeling"), oraz  Jackie de Shannon ("What the World Needs Now Is Love Sweet Love"). Około 21.25 DJ  Pat O'Day z lokalnego Radia KJR, grającego tylko  Rock and Roll zapowiedział  the Beatles. Tłum oszalał.
 W czasie koncertu tłumowi nastolatek udało się wedrzeć na scenę, kilkadziesiąt  dziewczyn wyniesiono na noszach, ale nie wskutek żadnych urazów fizycznych, młode fanki po prostu mdlały. Po koncercie ekipy sprzątające stwierdziły, że po raz pierwszy zauważyły tyle 'mokrych' miejsc na widowni.  John żartobliwie skomentował to później: The Beatles był pierwszym zespołem, za którym sikały - dosłownie -  młode laski.

 Po koncercie zespół czekał ukryty ponad godzinę w garderobach, nim ukryty w ambulansie pojechał do hotelu.
 


********************************
Podczas konferencji w Seattle (Coliseum) reporterzy amerykańscy "uczyli" się dopiero zespołu i poznawali poczucie humoru sławnych gości:
- Mówi się, że w czasie koncertów we Frisco i Las Vegas specjalnie się nie przykładaliście, przypuszczalnie z powodu okropnego hałasu. Czy to ma jakiś wpływ na Wasze przyszłe koncerty ?
PAUL:Wiesz, tak się już dzieje od kilku lat...
- A jak sądzicie, jak długo to jeszcze może tak potrwać ?
JOHN: Ne wiemy, ale nie przyjmujemy na to zakładów...
- Ale musicie mieć o tym jakieś zdanie. Ile? Dwa, trzy, cztery lata ?
GEORGE: Dopóki śmierć nas nie rozłączy...
- Czy czasem jesteście zmęczeni trasami i chcielibyście po prostu odciąć się od 'tour' i odpocząć ?
PAUL i GEORGE (równocześnie): Nie.
PAUL: Wiesz, widzicie nas na trasie ale przecież nie zawsze jesteśmy w trasie...

GEORGE: Nie ?
PAUL: Nie George....
- Ringo, jak się czujesz ?
RINGO: U mnie wszystko w porządku.
- Wszystko w porządku ???
RINGO: Tak, a jak u Ciebie ?
PAUL: Czytałem, że byłeś bardzo chory...  (śmiech)

- Jak Twoja żona Johna reaguje na te całe zamieszanie wokół ciebie i oblegające cie dziewczyny?
JOHN: Uwielbia to.  
- Czy już dzisiaj łowiliście ryby? Słyszeliśmy, że macie cztery wędki.
BEATLESI:  Nie!

- Nie złapaliście niczego dzisiaj ?
BEATLESI:  Nie! A Ty ?
RINGO: Ktoś z drugiego brzegu cały czas krzyczał i wołał do nas. Płoszył ryby.

PAUL: Dwa dni temu złowił 51-kg łososia!
GEORGE: Z kanapką!

- Paul, skąd bierzesz inspiracje do pisania piosenek ?
PAUL: Skądkolwiek. To trudno wytłumaczyć. To nie jest tak, że bierzesz... z powietrza. Spojrzysz do góry i już masz.
GEORGE: Nie ???
PAUL: Nie George!
Zapytano także Paula, co będą robili gdy już przestaną grać w zespole:
PAUL: Później? Nie wiemy dokładnie, prawdopodobnie z Johnem będziemy pisali piosenki. 
JOHN (żartobliwie): Ja z tobą ?  W żadnym wypadku... 
PAUL (śmiejąc się): O NIE!  
  



The Beatles w mieście!!! Gazety w Seatlle prawie większość artykułów poświęcały angielskiemu zespołowi. Pisano o 'psotnym' humorze czterech muzyków, w którym Ameryka rozkocha się już niebawem.

Beatlesi mieszkali w hotelu Edgewater, w którym na czas ich pobytu wzmocniono ochronę. Hotel otoczono 350 metrowym płotem z drutem kolczastym na samej górze.  Władze miasta i hotelu porozumiały się ze Straż Wodną, by udaremniali fanom, dostanie się do hotelu od strony rzeki (zatoka Elliota) na łodziach.

Na wiele dni wcześniej przed przybyciem zespołu w miejscowym Woolworth's Department Store sprzedawano dziesiątki gadżetów związanych z zespołem: kubki, breloczki, koszulki, długopisy, nalepki. Sklep reklamował produkty a la The Beatles hasłem: "It's a mad fad, dad!"(To szalona moda tato!)
Teraz fani (wielu z nich nosiło zakupione w Woolworcie beatlesowskie peruki) zgromadzeni przed hotelem, błagali zespół o autografy.

Pani Marty Murphy była w owym czasie dyrektorem hotelu Edgewater od spraw PR. W nocy ok. 2.30 nad ranem - wspomina - zadzwonił do niej ktoś, że The Beatles chcą z nią rozmawiać.  Idąc na spotkanie była przekonana, że ktoś s fanów dostał się do ich apartamentów, lub że muzykom przeszkadza hotelowy hałas.  Gdy przybyła na miejsce, opowiada: “John był w swoim 274, siedział w łóżku i czytał, George spał w 270, Ringo i Paul byli w 272. Siedzieli przy barze koktajlowym i byli we wspaniałych humorach. Pokój śmierdział dymem papierosowym a oni mieli ochotę zabawić się, coś zrobić, nawet iść na basen. Zażartowałam, że mogliby skoczyć przez okno do zatoki i tam popływać, na co zareagowali śmiechem”. Ostatecznie Murphy zadzwoniła do ochrony Wieży Obserwacyjnej Space Needle i zorganizowała dla nich szybką wizytę. “Byli zachwyceni!”. Do samochodu Marty, Chevy’57 wymknęli się ukradkiem,  obaj  Beatlesi przykucnęli  w samochodzie, tak by nikt ich z zewnątrz nie zauważył. W czasie drogi do Space Needle (na zdjęciu)  cały czas chichotali. Na wieży za zachwytem oglądali panoramę miasta, po czym wrócili wszyscy do hotelu. Następnego dnia Marty otrzymał od Mala Evansa album zespołu “A Hard Day’s Night” z autografami muzyków. Nigdy nie pozbyła się tej pamiątki.
 Na pytanie jak odbierała Beatlesów, wspomina: John przypominał swoim zachowaniem biznesmana, George był milczący, Ringo prawie cały czas się śmiał, Paul z lekko złośliwym błyskiem w oku, jakby coś ukrywający.
 Miłość (?) fanów Fab4 w nie zna granic! Oto zdjęcie z kolekcji Ann Wright,żony managera Edgewater Hotel  Dona Wrighta z kawałkiem dywanu sprzedawanego fanom.
Czy dywan z pokoju The Beatles rzeczywiście został sprzedany po ich wyjeździe ? Murphy odpowiada: “Tak, dom handlowy MacDougall's Department kupił go i pociął na kawałki. Ale problem, że sprzedażą tych kawałeczków ‘pamiątki’ po The Beatles, wynikł, gdy Służba Zdrowia zażądała wyczyszczenia go przed sprzedaż z brudów jakie mieli na nim zostawić Beatlesi. Słyszałam plotkę, że Beatlesi, gdy się o tym dowiedzieli bardzo się wściekli. Mieli rację. To był fałsz. Nie zostawili na nim nic. Byłam jedną z pierwszych osób, jakie oglądały ich pokoje po ich wyjeździe. Wszystko było czyste”.

Do dzisiaj w ofercie hotelowej jest oferta : NOCUJ U NAS JAK BEATLESI, ZJEDZ TO SAMO CO THE BEATLES W 1964 itd itp


Pokój nr 272, z okna tego pokoju Beatlesi łowili ryby, dzisiaj dostępny dla zwiedzających. Poniżej jeden z pokojów gdzie spali Beatlesi, udekorowany ich zdjęciami z Białego Albumu.


  Za koncert w Seattle The Beatles zainkasowało honorarium w wysokości $34,569 Następnego dnia wylecieli do  Vancouver, British Columbia


Obejrzyjcie to zdjęcie dokładnie. Fanki w LA, przed koncertem zespołu w Hollywood Bowl w sierpniu 1964. BEATLEMANIA jako zjawisko, którego nie było nigdy wcześniej i nigdy później. Do dzisiaj!!!
---------------------------------------------------------------------
 Pierwsze tournee po Ameryce (USA i Kanada) opisywałem tutaj: 09. TRASA PO USA - sierpień' 64. 
oraz Pierwsza trasa po Ameryce - vol. 1









        _____________________

W tej serii uzupełnienie (w poprzednim tekście - patrz link potraktowałem to wydarzenie bardzo zdawkowo - po prostu kalendarzowo), więcej zdjęć i wypowiedzi samych Beatlesów. Ponieważ pierwsza trasa Fab4 za oceanem to kilkanaście koncertów, podzieliłem ten odcinek na kilka części. Wcześniejszy o koncertach w San Franscisco, Las Vegas i Seattle tutaj :   Dzisiaj część druga. 



P.Ames Carlin : PAUL (czytamy):
Przez miesiąc tamtego lata w Ameryce, podczas dwudziestu pięciu koncertów, Beatlesi przeszli przez Stany jak huragan, głośny i histeryczny, ZJAWISKO NA SKRAJU DESTRUKCJI. Była to zapowiedź przyszłości, ale wtedy nikt o tym jeszcze nie wiedział. Z  perspektywy wyglądało to dziwnie i głupio: tłumy biegnących i skandujących fanów, sala koncertowa jak Mekka, młode wielbicielki tłoczące się wszędzie z okrzykami równymi sile tysiącom silników odrzutowych. Straszny hałas, szalone pochlebstwa, dziwne ruchy ze strony miejscowych władz, które konkurowały z kolegami z innych miast, by zapewnić wizytującym ich książątkom najlepszą, najściślejszą ochronę. Mieli przecież wszystko. Świat u swych stóp. A jednak dzielił ich od wszystkiego dystans. Dwadzieścia pięć oszklonych pancernym szkłem okien hotelowych, podróże opancerzonymi furgonetkami (albo z furgonetkami z pralni, bo mniej rzucały się w oczy), mocne światła i co noc ściana krzyku podczas koncertu w wielkiej hali. Seattle, Phoenix, Kansas City, Nowy Jork... wszystko wyglądało tak samo. Mogli sobie patrzeć, ale nigdy nie wychodzili na zewnątrz, nie mówiąc już o zwiedzaniu na własną rękę.

Wszystko i nic. Szkocka z colą, czysta whiskey, telewizja, płyty, niezliczone paczki papierosów, jeden odpalany od drugiego. Czasami promotorzy dostarczali im chętne kobiety, niektóre z nich były profesjonalistkami. Wszędzie natarczywe fanki, protoplastki późniejszych groupies, wszystkie z otwartymi oczami, wilgotnymi ustami, z szaloną chęcią by się im przypodobać  w jakikolwiek możliwy i niemożliwy sposób.”Pomyśl o muzykach, którzy się znaleźli w ‘Satyriconie’ narzekał później John (1970), odnosząc się do starożytnej sztuki Petroniusza o sexie, sfilmowanej przez Felliniego. Może przesadzał, może nie...
   Paul szalał – wspomina w ‘New Musical Express’ Chris Hutchins, który również  imprezował w tym samym czasie na trasie z Beatlesami – i oczywiście o nich pisał. „Tęsknił za Jane, nosiło go w czasie całej trasy. Nie przeszkadzało mu oczywiście w miłosnych podbojach”. Dopiero po latach McCartney przyznał, że trasy koncertowe Beatlesów zmieniały się w „poszukiwania seksu, tylko to nas interesowało”. Tak zresztą jak innych 20-, 23-latków w tym czasie. Tylko, że ta czwórka młodzieńców była najbardziej pożądanymi mężczyznami na świecie, więc podryw szedł im jak z płatka. Zabawa się zaczęła podczas ich pierwszego pobytu w San Francisco, ale kiedy Hutchins przez głupotę wspomniał swemu wydawcy i ta informacja znalazła się na plotkarskich stronach („McCartney zostawił swoją dziwkę w San Francisco...”), muzycy zareagowali ze złością, zauważając, że najbardziej dotknie to ich bliskich w w Londynie.
Kadr z 'A Hard Day's Night'.W czasie trasy po Ameryce, cały kraj już wariował na punkcie tego filmu.



P. Norman (Lennon - Życie): Objazdowe rockowe widowiska nie były niczym nowym w Ameryce. Jednak  po lutowym "stosunku przerywanym" powrót Beatlesów w sierpniu nakładał zupełnie nowe, bezprecedensowe wymagania. Ich rezultatem była pierwsza na świecie trasa koncertowa w dzisiejszym słowa tego znaczeniu, stanowiąca idealny schemat dla tysięcy tras, które nastąpiły po niej, a jednak dzięki połączeniu przepychu i niewinności jedyna w swoim rodzaju. 5 tygodni później, kiedy było już po wszystkim, nawet John nie był w stanie wykrzesać z siebie szyderstwa czy cynizmu. 



- Było wręcz fantastycznie - powiedział JOHN LENNON w wywiadzie dziennikarzowi radiowemu Larry'emu Kane'owi. - Prawdopodobnie nie uda nam się już powtórzyć takiej trasy. już nigdy nie będzie tak samo (niżej trochę inna opinie Harrisona). Na zdjęciu po lewej John i Kane w Baltimore, 13 września 1964.


Wcześniej żadne tournee - no, może poza wojażami polityków - nie obejmowało tak wielkiego obszaru. W 34 dni The Beates pojawili się w 24 miastach: od Jacksonville na Florydzie po Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej, pokonując po drodze 35900 km, co daje średnio 1000 km dziennie. W każdym mieście koncertowali w największych obiektach, włącznie ze słynną Hollywood Bowl, dla 12 do 35 tys widzów. Do lamusa odeszły słynne srebrne autobusy ze ścięta maską i przeładowane samochody kombi, w których muzycy zwykle przemierzali kontynent. Ta czwórka wraz ze swoją ekipą przemieszczała się teraz  odrzutowcem Lockheed Electra, wynajętym przez Briana Epsteina za bajońską jak na tamte czasy sumę 37 000 dolarów. Ze strony Briana było to posunięcie wykalkulowane,a  oprócz niewątpliwych względów praktycznych miało również znaczenie symboliczne - przesadzając swoich chłopców z autobusu do samolotu ustawił ich w jednym rzędzie z prezydentami i biznesmenami.



Była to Beatlemania na wielką skalę, praktycznie pod każdym względem tysiąc razy bardziej rozbuchana niż w Europie. Dziewczęta nie zadowalały się tutaj siedzeniem na krzesłach ale nacieraniem na scenę, żeby dotknąć wybranego Beatlesa, zanim po kilku sekundach zostały przygniecione przez ochronę , albo jak lemingi rzucały się z balkonów. Tu nie śledziło się żałośnie Beatlesów na piechotę, ale autami, zmieniając praktycznie każdą podróż lądowa w szaleńczy wyścig samochodowy. Dziewczęta nie zbierały się pod hotelami we wrzeszczące histerycznie tłumy, ale przekradały się wprost do środka, do kwater Beatlesów, często w sposób, którego nie powstydziłby się sam Houdini. Nawet słodycze, którymi ich bombardowano, miały nowe agresywny kształt. Zamiast jak w Anglii miękkimi, obtoczonymi w lukrze brytyjskim żelkami w kształcie ludzików, w Ameryce ciskano w nich twardymi cuksami o wyglądzie fasolek, które wystrzeliwały z widowni jak  strzały pod Azincourt i raziły jak śrut. Należało też unikać tez innych dowodów ślepego uwielbienia, takich jak : zapalniczki, całe paczki papierosów , a nawet ...buty.

GEORGE:  W mojej pamięci wszystkie trasy łączą się w jedną.

______________________________________
22 sierpnia Empire Stadium, Vancouver


Pierwszy koncert zespołu na terenie Kanady. Powyżej na zdjęciu Beatlesi schodzą z samolotu. Na Empire Stadium w Vancouver przyszło zobaczyć Beatlesów ponad 20 tys fanów. Zespół zagrał standardowo dwa koncerty, pierwszy o 20.15, drugi 21.25. Podobnie jak wcześniej w USA zespół supportowali ci sami artyści, kolejno: The Bill Black Combo, the Exciters, The Righteous Brothers oraz piękna Jackie DeShannon, która wtedy pisywała dla amerykańskich gazet (swoisty blog) o swoich wrażeniach z trasy i poznawania Beatlesów. Oczywiście odbyła się także konferencja prasowa. 

The Beatles - Vancouver '1964
Koncert był także transmitowany na żywo przez lokalną stację radiową CKNW. W czasie koncertu na scenę wkroczył Red Robinson, disc-jockey z Northwest Vanocuver i próbował uciszyć szalejący tłum nastolatków. Wkurzył tym bardzo Johna, który po prostu kazał mu spierdalać ze sceny (możliwe, ze to ta sytuacja na zdjęciu po lewej, na pewno na tym niżej).  Beatlesi wykonali już sześć piosenek, gdy na scenę wkroczył Robinson.
Jak zwykle słowa Johna i całe to wydarzenie stało się bardzo sławne i szeroko komentowane.  Krytycy muzyczni z kolei byli bardzo rozczarowani samy koncertem, którym Beatlesi niczym się nie wyróżniali  od innych wykonawców rock and rolla. Podkreślali jednak szczerze, że rzeczywiście na innych koncertach lepiej było słychać artystów. W czasie występu The Beatles panował huk i wrzask.
   Koncert był jak zawsze bardzo krótki, rutynowe 29 minut grania, rozpoczęte 'Twist And Shout'. Nigdy też nie powrócili już do Vancouver. Dopiero  25.11.2012 -  wtedy powrócił do tego miasta na swój pamiątkowy koncert  sam Paul McCartney.
Piosenki wykonane w Vancouver:
01 - Intro
02 - Twist and Shout
03 - You Can't Do That
04 - All My Loving
05 - She Loves You
06 - Things We Said Today
07 - Roll Over Beethoven
08 - Can't Buy Me Love
09 - If I Fell
10 - Boys
11 - A Hard Day's Night
12 - Long Tall Sally


JOHN: Można nas było usłyszeć w takich miejscach jak Hollywood Bowl, choć tłum szalał, ale byłą tam dobra akustyka. Nie chcemy jednak by publiczność siedziała cicho. Nie ma sensu koncert dla spokojnie siedzącej publiczności. Tak mogą sobie słuchać płytę. lubimy drakę.

Po koncertach zespół udał się do stojących pod sceną limuzyn, którymi pojechał wprost na lotnisko, skąd wyleciał na Wschodnie Wybrzeże, do Miasta Aniołów, Los Angeles.
 

_____________________________________________________________________
Kilka wypowiedzi Beatlesów w czasie ich konferencji w Vancouver. Kanadyjscy dziennikarze pilnie śledzili wywiady angielskiego zespołu i byli przygotowani na ich słynny już humor.

- Słyszeliśmy doniesienia, że Wasz lot się opóźnia i być może nie dolecicie do Kanady. Dlaczego ? 
JOHN: Z powodu włosów. Musieliśmy być poddani procesowi pozbycia się z nich wszy.
(śmiech). Zespół dowcipnie jeszcze odpowiada, że opóźnienie wynikło, z powodu braku jakichś stempli w dokumentacji lotniczej. 
- Na podstawie już waszych doświadczeń zdobytych w Ameryce, co odróżnia ją od Brytanii ?
PAUL: Pieniądze, forsa.
JOHN: Nie mamy bladego pojęcia...
- Chodzą plotki, że macie swój bank w kraju...
JOHN: Nie. po prostu od czasu do czasu pożyczamy... (śmiech).
- Czy macie jakieś plany związane z nowym filmem?
PAUL: Właśnie zrobiliśmy niedawno nowy... Nie mamy żadnych planów.
GEORGE: Nie mam tytułu, nie ma scenariusza...
RINGO: Nie ma scenariusza, nie ma aktorów...
- Kiedy przejdziecie na emeryturę?
RINGO: Za około 10 minut.
- Wasi ulubieni artysci ?
JOHN: Uh, Little Richard
RINGO: Marvin Gaye,  Mary Wells, The Exciters.
GEORGE: Jackie DeShannon.
PAUL:  The Miracles.
GEORGE: (żartobliwie) Derek Taylor.
RINGO: Chuck Jackson.
- Identyfikujecie się z modsami czy z rockersami (grupy, klany młodzieżowe w Anglii).
JOHN: Hm...sądzę, że modsi  uważają, że jesteśmy rockersami i na odwrót.
- Ilu z waszej czwórki są oryginalntmi Beatlesami ?
JOHN: Trzech z nas.
PAUL: Ringo...
- Kim był ten przed...
PAUL: Koleś nazywał się Pete Best.
RINGO: Jestem tym, który umarł...

Empire Stadium Vancouver, John i Paul, 22.08.1964
W drodze z Vanocuver do LA, Paul.







23 sierpnia Hollywood Bowl, Los Angeles
Bilety wyprzedane!

JOHN: No jasne, lubiłem być sławny. Lubiłem władzę i koncerty przy pełnej sali. Podbój Ameryki był najlepszy. Rozumiesz - chcieliśmy być więksi niż Elvis Presley - to było dla nas najważniejsze. Wydawało nam się, że wszystko pójdzie gładko, bo było nas czterech. Nikt nie osiągnąłby tego sam.  Paul był za mało wystarczająco silny, ja za mało podobałem się dziewczynom, George był za cichy, a Ringo był ... perkusistą. Wydawało nam się, że każdy może polubić któregoś z nas i tak było. Cholernie wielkie skurwysyny - tacy byli Beatlesi. Musisz być skurwysynem aby tego dokonać.  A my byliśmy największymi skurwysynami na świecie. każdy chce utrzymać swój image. Ty sam go chcesz utrzymać. Prasa także, bo lubią darmowe drinki, kurwy i cały ten kram. Każdy chciał się wtedy załapać na ten pociąg. Byliśmy niczym Cezarowie' kto mógł się nam sprzeciwić jeśli do zarobienia był milion funtów ?  Te wszystkie podarunki, łapówki, policja, całe to pierdolone nieszczęście. Każdy chciał się wtedy na to załapać, dlatego wołała: Nie zabierajcie nam Rzymu, nie zabierajcie nam naszego przenośnego Rzymu, w którym mamy swoje domy, samochody, kochanki, sekretarki, drinki, narkotyki i kurwy -  nie zabierajcie nam tego, czyście oszaleli. John! Oszalałeś, niemądry John chciał nam wszystko zabrać!
 W czasie pobytu w LA zespół udzielał nieskończonych wywiadów, brał udział w sesjach fotograficznych, akcjach charytatywnych. Poznawał i był poznawany, spotykał się i spotykano się z nim. Wszędzie w glorii Wielkich Beatlesów, w których cała Ameryka była zakochana. W dniu 23 sierpnia dużego wywiadu dla prasy z Los Angeles udzielili Ringo i John. Jak to w Ameryce, większość pytań była skierowana do ... Ringo. John odniósł się w jednej ze swoich wypowiedzi do ogromu plotek jakie się pisze w amerykańskiej prasie na ich temat. Ringo po raz kolejny odpowiadał, że Maureen Cox nie jest jego żoną (amerykańscy dziennikarze 'odrobili' lekcje, wielu z nich kontaktowało się ze swoim angielskimi kolegami w Londynie - każdy news o The Beatles był na 1-zej stronie). Wywiad był o tyle istotny i ważny, że tym razem zadawano muzykom już bardziej dojrzałe i konkretne pytania na temat ostatniego filmu, ich rodzin, odbioru Ameryki, koniecznych kontaktach z głupimi czasami i złośliwymi dziennikarzami, plotkach o romansach muzyków, planów na przyszłość. John powściągnął w czasie tego wywiadu swój złośliwy język i odpowiadał najszczerzej i na serio jak tylko potrafił. W czasie wywiadu Ringo i John wspominali także swój pobyt w Miami oraz 'najlepszego gliniarza pod słońcem' Buddy Dresslera. W końcowym podsumowaniu John  smutnie wytyka amerykańskiej prasie, że pisze tu nawet o tym jakiego wyznania religijnego jest jego Cynthia, że wszyscy Beatlesi są tutaj pod lupą 24 godziny na dobę.

RINGO: Zagraliśmy w Hollywood Bowl. Ta przestrzeń wokół sceny była świetna. To był TEN Hollywood Bowl, takie miejsca robią na mnie wrażenie. Zaraz potem zakochałem się w Hollywood, a raczej w Beverly Hills, w Hollywood w stanie Kalifronia. Są tam palmy - w Liverpoolu nie ma zbyt wielu palm (hahaha). Było ciepło a styl życia tam był bardzo bardzo cool.
JOHN:  Występ w Hollywood Bowl był cudowny. To jeden z tych, który sprawił nam najwięcej radości, choć może nie była tam największa widownia, przed jaką wystąpiliśmy. Graliśmy na naprawdę fajnej, dużej scenie. Mogliśmy być tam dobrze słyszani, pomimo szalejącego tłumu:  dobra akustyka.
Koncert w Hollywood Bowl miał być nagrywany (w Los Angeles był już George Martin) i Capitol planował wydanie koncertowej płyty, która okazała się dopiero po latach, choć wcześniej wydali ją piraci na bootlegach. Płyta ukazał się w 1977 i zawierała nagrania zespołu z Hollywood Bowl z 1964 i 1965 roku. 
Początkowo koncert live miał być nagrany w nowojorskiej Carnegie Hall (ładniej miało to wyglądać w tytule:  THE BEATLES NA ŻYWO W RENOMOWANEJ CARNEGIE HALL!!!) ale nie uzyskał wtedy zgody na dokonanie nagrania z Amerykańskiej Federacji Muzyków (American Federation of Musicians).
MARTIN: "Nagrywaliśmy na trzyścieżkowym magnetofonie, co było standardem w Stanach. Można było nagrać zespół w stereo na dwóch kanałach i oddzielić wokale na trzecim, by mieć później wolne pole do miksowania. Ale w Hollywood Bowl oni użyli tego sprzętu zupełnie inaczej, bardzo dziwnie. Nie mogłem zbyt dużo temu zaradzić, byłem cudzoziemcem ale oni zrobili z tego dziwaczny mix.W 1977 roku gdy poproszono mnie bym zrobił z tych taśm album, znalazłem gitary i głosy pomieszane ze sobą na tej samej ścieżce a same nagranie skupiało się na nagraniu wrzeszczących ok. 18.700 nastolatków..." 

 Poniżej pamiatki z nagrania (taśmy, zapis zbioru pracy w studiu )
 - cenione dzisiaj pamiątki w Capitolu.





 
Wszystkie 18.700 biletów zostało wyprzedany na wiele miesięcy wcześniej. Zespół zaczął grać o 21.30 i wykonał 12 piosenek, kolejno: Twist And Shout, You Can’t Do That, All My Loving, She Loves You, Things We Said Today, Roll Over Beethoven, Can’t Buy Me Love, If I Fell, I Want To Hold Your Hand, Boys, A Hard Day’s Night i na zakończenie: Long Tall Sally.




W czasie drugiej już konferencji w Los Angeles w dniu 23 sierpnia padały m.in takie pytania i odpowiedzi (pierwsza była 18.08  przed odlotem do San Francisco na koncert do Cow Palace):


- Psychiatrzy z Seattle ocenili was jako zagrożenie dla nastolatków, z których wydobywacie  najgorsze instynkty i zachowania.
GEORGE: Psychiatrzy są takim samym zagrożeniem.
- Planujecie odwiedzić kraje za Żelazną Kurtyną?
JOHN: My nic nie planujemy, nasz menadżer tak. Spytajcie jego.
- Jakiego aktora chcielibyście poznać w Hollywood ?
RINGO: Paula Newman
- Aktorkę ?
PAUL: Jane Maynsfield  (dojdzie do tego, poniżej na zdjęciu gwiazda Hollywood z Lennonem - RK).

- Paul, czy planujecie umawiać sie tutaj na randki ?
PAUL: Jasne, spotkajmy się o 9 wieczorem... 
 - Czy uprawiacie jakieś sporty ?
RINGO: Nie.
GEORGE:  Lubimy pływać...
- Co sądzicie o Elvisie?
JOHN: Mamy wszystkie jego wczesne płyty.
PAUL: To prawda, żadna ściema.


25 sierpnia, The Beatles pozują na terenie posiadłości, w której mieszkali.
RINGO: Na naszych koncertach w Ameryce panował chaos ale uwielbiałem to. (Cały Ringo, wszędzie i zawsze zachwycony). Nie mogłem nic robić oprócz sporadycznych uderzeń. Czytałem z ich ust, co akurat grają, albo domyślałem się z ich ruchów, gdzie do diabła akurat jesteśmy. Jeśli chciałem coś zagrać na półkotłach, to tonęło wszystko w hałasie. Nigdy jednak nie czułem się zawiedziony, bo trasy w latach 60-tych służyły sprzedawaniu płyt, których fani mogli słuchać w domu a my dostawaliśmy pensa od każdej z nich.
Ringo cowboy'em. Tutaj z zabawakmi, bo pistolety nie wyglądają na te sprezentowane mu przez Burta Lancastera.


Dwa następne dni po koncercie w Hollywood Bowl, zespół odpoczywał w rezydencji przy 356 St Pierre Road in Brown Canyon, Bel Air. Na zdjęciu Fanki zespołu dowiedziały się, w której willi w Bel-Air mieszkają Beatlesi i "atakują" posiadłość. Właścicielem rezydencji był brytyjski aktor Reginald Owen.

 Dwa dni 'luzu' nie oznaczało oczywiście totalnego nierobienia, czasu dla siebie lub tylko swawolnych zabaw w posiadłości (zdjęcie poniżej).  Co prawda Johnowi udało się wyrwać 'na miasto' w towarzystwie Mala i Dereka, ale musiał szybko wracać, gdy fani rozpoznali go na ulicy.
 Beatlesi w pierwszy dzień wzięli m.in udział w imprezie zorganizowanej przez Hemophilia Foundation of Southern California (zdjęcie poniżej). 



Przyjęcie w Brentwood - na zdjęciach niżej - zorganizowane przez Nancy Olson - żonę szefa Capitolu Alana Livingstone'a (jak tu odmówić ???) zostało sfilmowane przez lokalną KCBS-TV (telewizja ta także nagrała i wyemitowała nagrany w posiadłości Bel-Air wywiad z Derekiem Taylorem). Beatlesi na spotkaniu byli czarujący, zabawiali wszystkich obecnych i wydawało sie, że udział w takich imprezach znoszą bardzo dobrze, choć smutna mina Ringo na zdjęciu po prawej nie jest tego najlepszym przykładem. Wejście na party ze swoimi dziećmi  - no i zobaczenie Beatlesa - kosztowało każdego 25 dolarów. Prócz muzyków, z "ważnych gości" na imprezie byli aktorzy Edward G. Robinson, John Forsythe. Niektóre źródła podają, na tym samym party mogli być także Rock Hudson oraz Groucho Marx. Na pewno była tam córka Deana Martina, którego wszyscy Beatlesi bardzo lubili. Czy pomyśleli oglądając kilka lat temu nakręcony klasyk westernu 'Rio Bravo', że  kiedyś będą tak samo popularni jak gwiazdorzy Hollywood ?

24.08.1964,  Brentwood, nancy Olson, Fab4. Z tyłu za zespołem panowie w czarnych okularach: Brian Epstein i Neil Aspinall. Na zdjęciu poniżej jest już widoczny za zespołem także Mal Evans.





Także tego samego dnia firma Capitol wysłała do 'domu' Beatlesów Jacka Warnera z myślą o nagraniu filmowych materiałów promocyjnych o zespole. Wagner nagrał na taśmę pławiących się w basenie Ringo i George'a, Paul i John udzielili wywiadu, w czasie którego zareklamowali najnowsze single Cilli Black oraz duetu Peter and Gordon
Fab 4 z córką Deana Martina, Claudią.


PAUL: Pytano nas czy te wszystkie dziewczyny nie doprowadzają nas do szału. Nam to nie przeszkadzało, bo czasem to przykrywało wszystkie nasze grzechy jak choćby fałszowanie. Nikomu to nie przeszkadzało, nikt tego nie słyszał, ani my ani nikt inny.

25 sierpnia The Beatles poznali w klubie Whiskey-A-Go-Go Jane Mansfield (zdjęcie wyżej). Wcześniej odwiedzili Burta Lancastera (na zdjęciu po lewej) w jego willi, gdzie obejrzeli film z Peterem Sellersem 'Shot in the Dark'. Beatlesi byli zachwyceni pobytem u znanego gwiazdora, który mógł już teraz jeszcze bardziej imponować gościom swoim domem. "Wiesz, byli u mnie ci przesympatyczni chłopcy z Anglii. Jak oni się nazywali... Beatlesi ?" 
GEORGE Pojechaliśmy do los Angeles, gdzie mieszkaliśmy w dużym ocienionym domu w Bel Air. Któregoś dnia ktoś wyciągnął nas do klubu Whiskey A Go Go. Wyglądało na to, że przejście od drzwi do stolika zajęło nam dobre 20 minut i zlecieli się wszyscy paparazzi z Hollywood. To był numer zaplanowany przez Jayne Mansfield, która chciała mieć z nami zdjęcia. John i ja siedzieliśmy po obu jej stronach, a ona trzymała ręce na naszych udach w okolicach krocza. Na pewno jej ręka była na moim. Siedzieliśmy tam godzinami, czekając na drinka w szklankach mieliśmy rozpuszczony lód. Jeden z dziennikarzy był bardzo namolny. Robił tam ciągle zdjęcia błyskając w oczy fleszem, co było niezmiernie wkurzające. Wylałem na niego szklankę wody. W samolocie widziałem zdjęcie z tego wydarzenia, w  jakiejś gazecie. Nic im nie umykało.
Dream is over... Beatlesi, wracajcie! !!
BEATLESI BYLI JUŻ W DENVER... 



Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz