I znowu SPOJRZENIA WSTECZ:
Pierwsze tournee po Ameryce (USA i Kanda) opisywałem tutaj: 09. TRASA PO USA - sierpień' 64.
_____________________
Więcej, pełniej. W tej serii uzupełnienie (w poprzednim tekście - patrz link wyżej - potraktowałem to wydarzenie bardzo zdawkowo - po prostu kalendarzowo), więcej zdjęć i wypowiedzi samych Beatlesów. Ponieważ pierwsza trasa Fab4 za oceanem to kilkanaście koncertów, podzieliłem ten odcinek na kilka części. Dzisiaj pierwszy.
Trasa po Ameryce rozpoczęła się tym razem od Wschodniego Wybrzeża.
Niżej - powitanie zespołu na lotnisku w San Francisco.
Pierwsze tournee po Ameryce (USA i Kanda) opisywałem tutaj: 09. TRASA PO USA - sierpień' 64.
_____________________
Więcej, pełniej. W tej serii uzupełnienie (w poprzednim tekście - patrz link wyżej - potraktowałem to wydarzenie bardzo zdawkowo - po prostu kalendarzowo), więcej zdjęć i wypowiedzi samych Beatlesów. Ponieważ pierwsza trasa Fab4 za oceanem to kilkanaście koncertów, podzieliłem ten odcinek na kilka części. Dzisiaj pierwszy.
Trasa po Ameryce rozpoczęła się tym razem od Wschodniego Wybrzeża.
Niżej - powitanie zespołu na lotnisku w San Francisco.
GEORGE:
Tego roku trasa była szalona. Wszystko było szalone. Nic związane z
zespołem. Zespół był w porządku, reszta świata zwariowała. Wszyscy
wariowali gdziekolwiek się pojawiliśmy. Stąd wszędzie wokół nas widoczna
była policja. Fajnym pomysłem byłoby zrobienie filmu, jak każdy
idiociał gdy tylko The Beatles pojawiali się w mieście. Policja
kierowała ruchem, wszędzie była na początku kawalkady, jakby jechał
Prezydent. Tak było wszędzie, nawet wcześniej w Szwecji.
Konferencja prasowa w San Francisco, 18 sierpnia, Hotel Hilton.To jest John, Ringo....
NEIL ASPINALL: Gdy wrócili w sierpniu na trasę po Ameryce,
zarówno film ‘A Hard Day’s Night’, jak i płyta były już hitami. Ameryka już
dobrze wiedziała kim są Beatlesi no i zaczęło się szaleństwo. Masę ludzi
chciało ich poznać, dotknąć. Gdziekolwiek byli, miejscowi dygnitarze chcieli
ich poznać, przyprowadzali ze sobą swoje dzieci. Czasem chłopcy nie mieli na to
czasu. Panowała też znacznie mniejsza dyscyplina niż w Anglii, bo tu wszystko
było dużo większe. Jeśli grali na stadionie, garderoba była w szatni dla
drużyny. Nie było to zaplecze sali Hammersmith Odeon, gdzie mogli się jakoś
odizolować. Szatnia mogła pomieścić jakieś 200 osób. Tak więc w szatni było nas
pięciu czy sześciu ludzi, ludzie z GAC (agencji koncertowej), ochrona,
miejscowy promotor, ludzie przynoszący i wynoszący jedzenie oraz zespoły, które
chciały powiedzieć ‘cześć’ - The Loovin
Spoonful, The Grateful Dead i inne grupy.
Support #1: The Bill Black Combo (plus Fab4) |
Poza The Beatles występowali: The Bill Black Combo, The Exciters (na dole po prawej), The Righteous Brothers (na górze z George'm i Johnem) oraz Jackie DeShannon (niżej, gra w Monopol z George'm i na koncercie w Las Vegas)
______________________________________________________
NEW YORK HERALD TRIBUNE:
The Beatles to niskie, drobne dzieciaki z Liverpoolu, które noszą
płaszcze na cztery guziki, spodnie-rurki, czarne buty do kostek z kubańskimi
obcasami. Weszli do małego pokoju na konferencję prasową, podczas gdy niektóre
dziewczęta próbowały przeskoczyć przez odgradzającą jej ściankę. Beatlesi
widzieli masę takiego szaleństwa wcześniej. Nie zrobiło to na nich żadnego
wrażenia.
NEW YORK TIMES: „Ta rock and rollowa grupa, która może stać się
najlepszym brytyjskim towarem eksportowym od czasu wynalezienia gry w kręgle,
przybyła na międzynarodowe lotnisko w San Francisco, a ponad trzy tysiące
nastolatków stało w czterech szeregach na dachu budynku przylotów, żeby tylko
ją powitać. To disc-jockeye, którzy mają zysk z płyt Beatlesów, namówili
młodzież na powitanie. Kwartet sprzedał 6 000 000 płyt i zarabia 10 000 dolarów
tygodniowo na występach. Pięć organizacji, reprezentowanych przynajmniej przez
siedemnastu agentów prasowych, będzie miało udział w amerykańskim łupie The
Beatles. Kim oni są ? Pomnóż Elvisa Presley’a przez cztery, odejmij sześć lat
od jego wieku, dodaj brytyjski kacent i ostre poczucie humoru. Wtedy otrzymasz
odpowiedź: To właśnie The Beatles -
yeah - yeah – yeah
19 sierpnia Cow Palace, San Francisco
W
kontrakcie podpisanym przed koncertem przez zespół (zresztą warunki te
dotyczyły wszystkich koncertów w czasie tej trasy), na jego życzenie
dodano informacje: The Beatles nie wystąpią przed widownią gdzie jest
segregacja rasowa, zespół wymaga co najmniej 150 policjantów ochrony
oraz, że na perkusję Ringo ma być podstawiana specjalna platforma.
Wymagania dotyczące samego zakwaterowania były zwyczajne: dostęp do
energii elektrycznej i wody, we wszystkich garderobach (przebieralniach)
mają być cztery łóżka, lustra, lodówki, telewizory oraz ... czyste
ręczniki.
PAUL: To ogólne szaleństwo trochę i nam się udzieliło.
JOHN: Wszystko stopniowo narastało – im stawaliśmy się
sławniejsi, tym więcej po nas oczekiwano i tym częściej zdarzały się absurdalne
sytuacje. Dochodziło do tego, że żona jakiegoś burmistrza się na nas obrażała,
„Jak oni śmią?!”, gdy nie podaliśmy jej ręki. Derek opowiada taką historię. Po skończonej
sesji, śpimy w jakimś hotelu w Ameryce. Przychodzi żona burmistrza i mówi:
„Podnieście ich, chce ich poznać!”. Derek na to, że wcale nie ma zamiaru nas
budzić. Ona na to wrzeszczy: „Podnieś ich bo zaraz powiem o tym prasie!”.
Zawsze tak było. Zawsze straszyli nas, czego to nie powiedzą na nasz temat
prasie, żeby nas oczernić, jeśli się nie spotkamy z ich cholerną córką, która
jeszcze nosi aparat na zęby. Zawsze chodziło o córkę jakiegoś szefa policji,
burmistrza, czyli o najbardziej bezczelne dzieci bezczelnych rodziców. Rzucano
tych ludzi na nas i żądano by się z nimi spotykać. To były najbardziej
upodlające doświadczenia.
Dzień
przed koncertem John Ringo, Derek Taylor, sekretarka Epsteina, Diana
Vero oraz Billy Preston, organista Little Richarda (poznany przez
Beatlesów w 1962 roku) udają się do The Rickshaw, klubu w Chinatown,
gdzie wszyscy spotykają się z popularnym w owym czasie aktorem Dale'm
Robinsonem.
Hotel Hilton, San Francisco. |
JOHN: Nigdzie
nie mogliśmy się wydostać - prywatnie. Ale na robienie zakupów w
sklepach mieliśmy wcześniej 17 lat. Czasami jednemu z nas udawało się
wyrwać gdzieś na własną rękę. Nie był rozpoznawany, bo wszyscy myśleli,
że wszędzie chodzimy w czwórkę. Ludzie, gdy widzą któregoś z nas osobno,
nie rozpoznają nas. Ludzie uważają, że sława i pieniądze niosą wolność,
ale to nieprawda. Jesteśmy teraz bardziej niż wcześniej świadomi
ograniczeń jakie nałożono na nas. Jemy ciągle te same rzeczy, mamy
ciągle tych samych przyjaciół... Nie możemy nawet wydawać zarabianych
pieniędzy, bo co możesz wydać w hotelowym pokoju ?
Kiedy
jesteśmy w trasie to tak jakbyśmy zawiesili się w czasie. Pętla, jesz,
pracujesz, śpisz, jesz, pracujesz. Wydaje nam się jakby to było zawsze,
jakbyśmy tkwili w tym biznesie od lat...
Fani wdrapujący się po drabince ppoż. w Hiltonie - wszystko by zobaczyć Beatlesów. |
The Beatles powrócili do San Francisco 31 sierpnia 1965.
Cow Palace '64 - Live
RINGO: Szaleństwo związane z prasą było podniecające.
Uwielbiałem to. Uwielbiałem puste, podstawiane samochody by po kryjomu gdzieś
nas dowieźć na koncert lub w inne miejsca. To była doskonała zabawa.
Spotykaliśmy wielu wspaniałych ludzi, muzyków, aktorów, muzyków a także
trafialiśmy do świetnych barów. Nadal mogliśmy jeszcze swobodnie wychodzić. To
było niesamowite, że nie byliśmy uwięzieni. Dużo wychodziliśmy, to znaczy ja
dużo wychodziłem...
RINGO: Raz była świetna sytuacja w San Francisco. Poszliśmy
do baru, gdzie akurat był Dale Robertson. No wiecie, ten Dale... Uwielbiałem
Burta Lancastera... gdy byliśmy po raz
pierwszy w Los Angeles, wynajęliśmy wielki dom i stałem się kowbojem. Miałem
poncho i dwa rewolwery, zabawki, tak ubrany podszedłem do Burta. Zrobiłem numer
typu: „uważaj Burt, to miasto jest za małe dla nas dwóch”. A Burt na to: „Co ty
tam masz? Zabawki?” Potem przysłał mi dwa prawdziwe rewolwery i prawdziwy pas z
kaburami. Ja się bawiłem doskonale, chciałem być kowbojem, ale jemu nie
podobało się to, że miałem tylko zabawki.
Burt miał
niesamowity dom, basen była na zewnątrz, ale można było nim wpłynąć do środka
domu, do jadalni...
JOHN: Coś, mówi Ringo w stylu ‘Burt Lancaster jest prawdziwy’ brzmi jak
banał ludzi show-biznesu, lub gwiazd filmowych, ale wcale tak nie jest. Jeśli
spotykamy ludzi i nie uważamy ich za prawdziwych, to albo się z nimi nie
spotykamy, albo nie wspominamy o nich w wywiadach, albo mówimy wprost, że są
beznadziejni.
_________________________________________
20 sierpnia Convention Hall, Las Vegas
GEORGE: Zanim udaliśmy się do Los Angeles, polecieliśmy do Las Vegas, gdzie odwiedził nas Liberace.
Wydaje mi się, że pierwszy rząd na widowni wypełnił Pat Boone ze swoimi córkami. Wyglądało jakby miał ich setki.
Masę dziewczyn chciało dostać się do naszych pokoi, wyrwać coś na pamiątkę. Niektórzy chcieli nas pozwać.
Zawsze zdarzyła się na to jakaś okazja. Nigdy nie słyszałem o tym, by ktoś kogoś pozywał, dopóki nie pojechałem do Ameryki.
W Hotelu Sahara. |
The
Beatles zagrali w Las Vegas dwa koncerty: o 16 oraz drugi o 21. Przed
wieczornym koncertem Policja otrzymała ostrzeżenie o podłożonej bombie,
ale zdecydowała się nie rezygnować z koncertu widząc fanów i bojąc się
ich reakcji, po otrzymaniu informacji o odwołaniu występu. Na każdym z
koncertów Beatlesów oglądało ok. 8 000 fanów.
Koncert w Las Vegas został 'wzbogacony' o piosenkę 'Till There Was You'.
Koncert w Las Vegas został 'wzbogacony' o piosenkę 'Till There Was You'.
_______________________________________
21 sierpnia Coliseum, Seattle
The Beatles przybywają do Seattle.
BEATLEMANIA
w stanie apogeum. John po raz pierwszy -0 stosunkowo szybko - powie po
koncercie, że czegoś takiego to ma sie dosyć. W tym wszędzie obecnych -
to dobrze wg. niego - wszędzie przeszkadzających - to źle -
policjantów.
W Seattles Center Coliseum zespół oglądało 14 300 rozszalałych fanów. Przed samym koncertem ceny biletów z 5$ u koników doszły do poziomu 30$ i wyżej.
W czasie koncertu zespołu, z powodu niesłychanego wrzasku - NIE SŁYCHAĆ BYŁO DOSŁOWNIE NIC!!! "Nie do wiary" - powiedział jeden z policjantów.
Koncert rozpoczęli Bill Black Combo, Exciters, Righteous Brothers ("You've Lost That Lovin' Feeling"), oraz Jackie de Shannon ("What the World Needs Now Is Love Sweet Love"). Około 21.25 DJ Pat O'Day z lokalnego Radia KJR, grającego tylko Rock and Roll zapowiedział the Beatles. Tłum oszalał.
W czasie koncertu tłumowi nastolatek udało się wedrzeć na scenę, kilkadziesiąt dziewczyn wyniesiono na noszach, ale nie wskutek żadnych urazów fizycznych, młode fanki po prostu mdlały. Po koncercie ekipy sprzątające stwierdziły, że po raz pierwszy zauważyły tyle 'mokrych' miejsc na widowni. John żartobliwie skomentował to później: The Beatles był pierwszym zespołem, za którym sikały - dosłownie - młode laski.
Po koncercie zespół czekał ukryty ponad godzinę w garderobach, nim ukryty w ambulansie pojechał do hotelu.
Podczas konferencji w Seattle (Coliseum) reporterzy amerykańscy "uczyli" się dopiero zespołu i poznawali poczucie humoru sławnych gości:
- Mówi się, że w czasie koncertów we Frisco i Las Vegas specjalnie się nie przykładaliście, przypuszczalnie z powodu okropnego hałasu. Czy to ma jakiś wpływ na Wasze przyszłe koncerty ?
PAUL:Wiesz, tak się już dzieje od kilku lat...
- A jak sądzicie, jak długo to jeszcze może tak potrwać ?
JOHN: Ne wiemy, ale nie przyjmujemy na to zakładów...
- Ale musicie mieć o tym jakieś zdanie. Ile? Dwa, trzy, cztery lata ?
GEORGE: Dopóki śmierć nas nie rozłączy...
- Czy czasem jesteście zmęczeni trasami i chcielibyście po prostu odciąć się od 'tour' i odpocząć ?
PAUL i GEORGE (równocześnie): Nie.
PAUL: Wiesz, widzicie nas na trasie ale przecież nie zawsze jesteśmy w trasie...
GEORGE: Nie ?
PAUL: Nie George....
- Ringo, jak się czujesz ?
RINGO: U mnie wszystko w porządku.
- Wszystko w porządku ???
RINGO: Tak, a jak u Ciebie ?
PAUL: Czytałem, że byłeś bardzo chory... (śmiech)
- Jak Twoja żona Johna reaguje na te całe zamieszanie wokół ciebie i oblegające cie dziewczyny?
JOHN: Uwielbia to.
- Czy już dzisiaj łowiliście ryby? Słyszeliśmy, że macie cztery wędki.
BEATLESI: Nie!
- Nie złapaliście niczego dzisiaj ?
BEATLESI: Nie! A Ty ?
RINGO: Ktoś z drugiego brzegu cały czas krzyczał i wołał do nas. Płoszył ryby.
PAUL: Dwa dni temu złowił 51-kg łososia!
GEORGE: Z kanapką!
- Paul, skąd bierzesz inspiracje do pisania piosenek ?
PAUL: Skądkolwiek. To trudno wytłumaczyć. To nie jest tak, że bierzesz... z powietrza. Spojrzysz do góry i już masz.
GEORGE: Nie ???
PAUL: Nie George!
Zapytano także Paula, co będą robili gdy już przestaną grać w zespole:
PAUL: Później? Nie wiemy dokładnie, prawdopodobnie z Johnem będziemy pisali piosenki.
JOHN (żartobliwie): Ja z tobą ? W żadnym wypadku...
PAUL (śmiejąc się): O NIE!
W Seattles Center Coliseum zespół oglądało 14 300 rozszalałych fanów. Przed samym koncertem ceny biletów z 5$ u koników doszły do poziomu 30$ i wyżej.
W czasie koncertu zespołu, z powodu niesłychanego wrzasku - NIE SŁYCHAĆ BYŁO DOSŁOWNIE NIC!!! "Nie do wiary" - powiedział jeden z policjantów.
Koncert rozpoczęli Bill Black Combo, Exciters, Righteous Brothers ("You've Lost That Lovin' Feeling"), oraz Jackie de Shannon ("What the World Needs Now Is Love Sweet Love"). Około 21.25 DJ Pat O'Day z lokalnego Radia KJR, grającego tylko Rock and Roll zapowiedział the Beatles. Tłum oszalał.
W czasie koncertu tłumowi nastolatek udało się wedrzeć na scenę, kilkadziesiąt dziewczyn wyniesiono na noszach, ale nie wskutek żadnych urazów fizycznych, młode fanki po prostu mdlały. Po koncercie ekipy sprzątające stwierdziły, że po raz pierwszy zauważyły tyle 'mokrych' miejsc na widowni. John żartobliwie skomentował to później: The Beatles był pierwszym zespołem, za którym sikały - dosłownie - młode laski.
Po koncercie zespół czekał ukryty ponad godzinę w garderobach, nim ukryty w ambulansie pojechał do hotelu.
Podczas konferencji w Seattle (Coliseum) reporterzy amerykańscy "uczyli" się dopiero zespołu i poznawali poczucie humoru sławnych gości:
- Mówi się, że w czasie koncertów we Frisco i Las Vegas specjalnie się nie przykładaliście, przypuszczalnie z powodu okropnego hałasu. Czy to ma jakiś wpływ na Wasze przyszłe koncerty ?
PAUL:Wiesz, tak się już dzieje od kilku lat...
- A jak sądzicie, jak długo to jeszcze może tak potrwać ?
JOHN: Ne wiemy, ale nie przyjmujemy na to zakładów...
- Ale musicie mieć o tym jakieś zdanie. Ile? Dwa, trzy, cztery lata ?
GEORGE: Dopóki śmierć nas nie rozłączy...
- Czy czasem jesteście zmęczeni trasami i chcielibyście po prostu odciąć się od 'tour' i odpocząć ?
PAUL i GEORGE (równocześnie): Nie.
PAUL: Wiesz, widzicie nas na trasie ale przecież nie zawsze jesteśmy w trasie...
GEORGE: Nie ?
PAUL: Nie George....
- Ringo, jak się czujesz ?
RINGO: U mnie wszystko w porządku.
- Wszystko w porządku ???
RINGO: Tak, a jak u Ciebie ?
PAUL: Czytałem, że byłeś bardzo chory... (śmiech)
- Jak Twoja żona Johna reaguje na te całe zamieszanie wokół ciebie i oblegające cie dziewczyny?
JOHN: Uwielbia to.
- Czy już dzisiaj łowiliście ryby? Słyszeliśmy, że macie cztery wędki.
BEATLESI: Nie!
- Nie złapaliście niczego dzisiaj ?
BEATLESI: Nie! A Ty ?
RINGO: Ktoś z drugiego brzegu cały czas krzyczał i wołał do nas. Płoszył ryby.
PAUL: Dwa dni temu złowił 51-kg łososia!
GEORGE: Z kanapką!
- Paul, skąd bierzesz inspiracje do pisania piosenek ?
PAUL: Skądkolwiek. To trudno wytłumaczyć. To nie jest tak, że bierzesz... z powietrza. Spojrzysz do góry i już masz.
GEORGE: Nie ???
PAUL: Nie George!
Zapytano także Paula, co będą robili gdy już przestaną grać w zespole:
PAUL: Później? Nie wiemy dokładnie, prawdopodobnie z Johnem będziemy pisali piosenki.
JOHN (żartobliwie): Ja z tobą ? W żadnym wypadku...
PAUL (śmiejąc się): O NIE!
The Beatles w mieście!!! Gazety w Seatlle prawie większość artykułów poświęcały angielskiemu zespołowi. Pisano o 'psotnym' humorze czterech muzyków, w którym Ameryka rozkocha się już niebawem. |
Beatlesi
mieszkali w hotelu Edgewater, w którym na czas ich pobytu wzmocniono
ochronę. Hotel otoczono 350 metrowym płotem z drutem kolczastym na samej
górze. Władze miasta i hotelu porozumiały się ze Straż Wodną, by
udaremniali fanom, dostanie się do hotelu od strony rzeki (zatoka
Elliota) na łodziach.
Na wiele dni wcześniej przed przybyciem zespołu w miejscowym Woolworth's
Department Store sprzedawano dziesiątki gadżetów związanych z zespołem:
kubki, breloczki, koszulki, długopisy, nalepki. Sklep reklamował
produkty a la The Beatles hasłem: "It's a mad fad, dad!"(To szalona moda
tato!)
Teraz
fani (wielu z nich nosiło zakupione w Woolworcie beatlesowskie peruki)
zgromadzeni przed hotelem, błagali zespół o autografy.
Pani
Marty Murphy była w owym czasie dyrektorem hotelu Edgewater od spraw
PR. W nocy ok. 2.30 nad ranem - wspomina - zadzwonił do niej ktoś, że
The Beatles chcą z nią rozmawiać. Idąc na spotkanie była przekonana, że
ktoś s fanów dostał się do ich apartamentów, lub że muzykom przeszkadza
hotelowy hałas. Gdy przybyła na miejsce, opowiada: “John był w swoim 274, siedział w łóżku
i czytał, George spał w 270, Ringo i Paul byli w 272. Siedzieli przy barze
koktajlowym i byli we wspaniałych humorach. Pokój śmierdział dymem papierosowym
a oni mieli ochotę zabawić się, coś zrobić, nawet iść na basen. Zażartowałam, że
mogliby skoczyć przez okno do zatoki i tam popływać, na co zareagowali
śmiechem”. Ostatecznie Murphy zadzwoniła do ochrony Wieży Obserwacyjnej Space
Needle i zorganizowała dla nich szybką wizytę. “Byli zachwyceni!”. Do samochodu
Marty, Chevy’57 wymknęli się ukradkiem, obaj Beatlesi przykucnęli w
samochodzie, tak by nikt ich z zewnątrz nie zauważył. W czasie drogi do Space
Needle (na zdjęciu) cały czas chichotali. Na wieży za zachwytem oglądali panoramę miasta, po
czym wrócili wszyscy do hotelu. Następnego dnia Marty otrzymał od Mala Evansa
album zespołu “A Hard Day’s Night” z autografami muzyków. Nigdy nie pozbyła się tej pamiątki.
Na pytanie jak odbierała Beatlesów, wspomina: John
przypominał swoim zachowaniem biznesmana, George był milczący, Ringo
prawie cały czas się śmiał, Paul z lekko złośliwym błyskiem w oku, jakby
coś ukrywający.
Miłość (?) fanów Fab4 w nie zna granic! Oto zdjęcie z kolekcji Ann Wright,żony managera Edgewater Hotel
Dona Wrighta z kawałkiem dywanu sprzedawanego fanom.
Czy dywan z pokoju The Beatles rzeczywiście został sprzedany po ich
wyjeździe ? Murphy odpowiada: “Tak, dom handlowy MacDougall's Department kupił
go i pociął na kawałki. Ale problem, że sprzedażą tych kawałeczków ‘pamiątki’ po
The Beatles, wynikł, gdy Służba Zdrowia zażądała wyczyszczenia go przed sprzedaż
z brudów jakie mieli na nim zostawić Beatlesi. Słyszałam plotkę, że Beatlesi,
gdy się o tym dowiedzieli bardzo się wściekli. Mieli rację. To był fałsz. Nie
zostawili na nim nic. Byłam jedną z pierwszych osób, jakie oglądały ich pokoje
po ich wyjeździe. Wszystko było czyste”.
Do dzisiaj w ofercie hotelowej jest oferta : NOCUJ U NAS JAK BEATLESI, ZJEDZ TO SAMO CO THE BEATLES W 1964 itd itp
Pokój nr 272, z okna tego pokoju Beatlesi łowili ryby, dzisiaj dostępny dla zwiedzających. Poniżej jeden z pokojów gdzie spali Beatlesi, udekorowany ich zdjęciami z Białego Albumu. |
Za koncert w Seattle The Beatles zainkasowało honorarium w wysokości $34,569 Następnego dnia wylecieli do Vancouver, British Columbia
Obejrzyjcie to zdjęcie dokładnie. Fanki w LA, przed koncertem zespołu w Hollywood Bowl w sierpniu 1964. BEATLEMANIA jako zjawisko, którego nie było nigdy wcześniej i nigdy później. Do dzisiaj!!! |
Pierwsze tournee po Ameryce (USA i Kanada) opisywałem tutaj: 09. TRASA PO USA - sierpień' 64.
oraz Pierwsza trasa po Ameryce - vol. 1
_____________________
W tej serii uzupełnienie (w poprzednim tekście - patrz link potraktowałem to wydarzenie bardzo zdawkowo - po prostu kalendarzowo), więcej zdjęć i wypowiedzi samych Beatlesów. Ponieważ pierwsza trasa Fab4 za oceanem to kilkanaście koncertów, podzieliłem ten odcinek na kilka części. Wcześniejszy o koncertach w San Franscisco, Las Vegas i Seattle tutaj : Dzisiaj część druga.
P.Ames
Carlin : PAUL (czytamy):
Przez miesiąc tamtego lata w Ameryce, podczas dwudziestu
pięciu koncertów, Beatlesi przeszli przez Stany jak huragan, głośny i
histeryczny, ZJAWISKO NA SKRAJU DESTRUKCJI. Była to zapowiedź przyszłości, ale
wtedy nikt o tym jeszcze nie wiedział. Z
perspektywy wyglądało to dziwnie i głupio: tłumy biegnących i
skandujących fanów, sala koncertowa jak Mekka, młode wielbicielki tłoczące się
wszędzie z okrzykami równymi sile tysiącom silników odrzutowych. Straszny
hałas, szalone pochlebstwa, dziwne ruchy ze strony miejscowych władz, które
konkurowały z kolegami z innych miast, by zapewnić wizytującym ich książątkom
najlepszą, najściślejszą ochronę. Mieli przecież wszystko. Świat u swych stóp.
A jednak dzielił ich od wszystkiego dystans. Dwadzieścia pięć oszklonych
pancernym szkłem okien hotelowych, podróże opancerzonymi furgonetkami (albo z
furgonetkami z pralni, bo mniej rzucały się w oczy), mocne światła i co noc ściana
krzyku podczas koncertu w wielkiej hali. Seattle, Phoenix, Kansas City, Nowy
Jork... wszystko wyglądało tak samo. Mogli sobie patrzeć, ale nigdy nie
wychodzili na zewnątrz, nie mówiąc już o zwiedzaniu na własną rękę.
Wszystko i nic. Szkocka z colą, czysta whiskey, telewizja,
płyty, niezliczone paczki papierosów, jeden odpalany od drugiego. Czasami
promotorzy dostarczali im chętne kobiety, niektóre z nich były
profesjonalistkami. Wszędzie natarczywe fanki, protoplastki późniejszych
groupies, wszystkie z otwartymi oczami, wilgotnymi ustami, z szaloną chęcią by
się im przypodobać w jakikolwiek
możliwy i niemożliwy sposób.”Pomyśl o muzykach, którzy się znaleźli w
‘Satyriconie’ narzekał później John (1970), odnosząc się do starożytnej sztuki
Petroniusza o sexie, sfilmowanej przez Felliniego. Może przesadzał, może nie...
Paul szalał – wspomina w ‘New
Musical Express’ Chris Hutchins, który również
imprezował w tym samym czasie na trasie z Beatlesami – i oczywiście o
nich pisał. „Tęsknił za Jane, nosiło go w czasie całej trasy. Nie przeszkadzało
mu oczywiście w miłosnych podbojach”. Dopiero po latach McCartney przyznał, że
trasy koncertowe Beatlesów zmieniały się w „poszukiwania seksu, tylko to nas
interesowało”. Tak zresztą jak innych 20-, 23-latków w tym czasie. Tylko, że ta
czwórka młodzieńców była najbardziej pożądanymi mężczyznami na świecie, więc
podryw szedł im jak z płatka. Zabawa się zaczęła podczas ich pierwszego pobytu
w San Francisco, ale kiedy Hutchins przez głupotę wspomniał swemu wydawcy i ta
informacja znalazła się na plotkarskich stronach („McCartney zostawił swoją
dziwkę w San Francisco...”), muzycy zareagowali ze złością, zauważając, że
najbardziej dotknie to ich bliskich w w Londynie.
______________________________________
22 sierpnia Empire Stadium, Vancouver
22 sierpnia Empire Stadium, Vancouver
Pierwszy koncert zespołu na terenie
Kanady. Powyżej na zdjęciu Beatlesi schodzą z samolotu. Na Empire Stadium w Vancouver przyszło zobaczyć Beatlesów
ponad 20 tys fanów. Zespół zagrał standardowo dwa koncerty,
pierwszy o 20.15, drugi 21.25. Podobnie jak wcześniej w USA zespół
supportowali ci sami artyści, kolejno: The Bill Black Combo, the
Exciters, The Righteous Brothers oraz piękna Jackie DeShannon, która
wtedy pisywała dla amerykańskich gazet (swoisty blog) o swoich
wrażeniach z trasy i poznawania Beatlesów. Oczywiście odbyła się także konferencja prasowa.
The Beatles - Vancouver '1964 |
Koncert był także transmitowany na
żywo przez lokalną stację radiową CKNW. W czasie koncertu na scenę
wkroczył Red Robinson, disc-jockey z Northwest Vanocuver i próbował
uciszyć szalejący tłum nastolatków. Wkurzył tym bardzo Johna, który po
prostu kazał mu spierdalać ze sceny (możliwe, ze to ta sytuacja na
zdjęciu po lewej, na pewno na tym niżej). Beatlesi wykonali już sześć
piosenek, gdy na scenę wkroczył Robinson.
Jak
zwykle słowa Johna i całe to wydarzenie stało się bardzo sławne i
szeroko komentowane. Krytycy muzyczni z kolei byli bardzo rozczarowani
samy koncertem, którym Beatlesi niczym się nie wyróżniali od innych
wykonawców rock and rolla. Podkreślali jednak szczerze, że rzeczywiście
na innych koncertach lepiej było słychać artystów. W czasie występu The
Beatles panował huk i wrzask.
Koncert był jak zawsze bardzo krótki, rutynowe 29 minut grania,
rozpoczęte 'Twist And Shout'. Nigdy też nie powrócili już do Vancouver.
Dopiero 25.11.2012 - wtedy powrócił do tego miasta na swój pamiątkowy koncert sam Paul McCartney.
01 - Intro
02 - Twist and Shout
03 - You Can't Do That
04 - All My Loving
05 - She Loves You
06 - Things We Said Today
07 - Roll Over Beethoven
08 - Can't Buy Me Love
09 - If I Fell
10 - Boys
11 - A Hard Day's Night
12 - Long Tall Sally
02 - Twist and Shout
03 - You Can't Do That
04 - All My Loving
05 - She Loves You
06 - Things We Said Today
07 - Roll Over Beethoven
08 - Can't Buy Me Love
09 - If I Fell
10 - Boys
11 - A Hard Day's Night
12 - Long Tall Sally
JOHN:
Można nas było usłyszeć w takich miejscach jak
Hollywood Bowl,
choć tłum szalał, ale byłą tam dobra akustyka. Nie chcemy jednak
by publiczność siedziała cicho. Nie ma sensu koncert dla spokojnie
siedzącej publiczności. Tak mogą sobie słuchać płytę. lubimy drakę.
Po koncertach zespół
udał się do stojących pod sceną limuzyn, którymi pojechał
wprost na lotnisko, skąd wyleciał na Wschodnie Wybrzeże, do Miasta
Aniołów, Los Angeles.
_____________________________________________________________________ |
- Słyszeliśmy doniesienia, że Wasz lot się opóźnia i być może nie dolecicie do Kanady. Dlaczego ?
(śmiech). Zespół dowcipnie jeszcze odpowiada, że opóźnienie wynikło, z powodu braku jakichś stempli w dokumentacji lotniczej.
- Na podstawie już waszych doświadczeń zdobytych w Ameryce, co odróżnia ją od Brytanii ?
PAUL: Pieniądze, forsa.
JOHN: Nie mamy bladego pojęcia...
- Chodzą plotki, że macie swój bank w kraju...
JOHN: Nie. po prostu od czasu do czasu pożyczamy... (śmiech).
- Czy macie jakieś plany związane z nowym filmem?
PAUL: Właśnie zrobiliśmy niedawno nowy... Nie mamy żadnych planów.
GEORGE: Nie mam tytułu, nie ma scenariusza...
RINGO: Nie ma scenariusza, nie ma aktorów...
- Kiedy przejdziecie na emeryturę?
RINGO: Za około 10 minut.
- Wasi ulubieni artysci ?
JOHN: Uh, Little Richard
RINGO: Marvin Gaye, Mary Wells, The Exciters.
GEORGE: Jackie DeShannon.
PAUL: The Miracles.
GEORGE: (żartobliwie) Derek Taylor.
RINGO: Chuck Jackson.
JOHN: Hm...sądzę, że modsi uważają, że jesteśmy rockersami i na odwrót.
- Ilu z waszej czwórki są oryginalntmi Beatlesami ?
JOHN: Trzech z nas.
PAUL: Ringo...
- Kim był ten przed...
PAUL: Koleś nazywał się Pete Best.
RINGO: Jestem tym, który umarł...
Empire Stadium Vancouver, John i Paul, 22.08.1964 |
W drodze z Vanocuver do LA, Paul. |
Bilety wyprzedane!
25 sierpnia, The Beatles pozują na terenie posiadłości, w której mieszkali.
Także tego samego dnia firma Capitol wysłała do 'domu' Beatlesów Jacka Warnera z myślą o nagraniu filmowych materiałów promocyjnych o zespole. Wagner nagrał na taśmę pławiących się w basenie Ringo i George'a, Paul i John udzielili wywiadu, w czasie którego zareklamowali najnowsze single Cilli Black oraz duetu Peter and Gordon
Dream is over... Beatlesi, wracajcie! !!
BEATLESI BYLI JUŻ W DENVER...
JOHN:
No jasne, lubiłem być sławny. Lubiłem władzę i koncerty przy pełnej
sali. Podbój Ameryki był najlepszy. Rozumiesz - chcieliśmy być więksi
niż Elvis Presley - to było dla nas najważniejsze. Wydawało nam się, że
wszystko pójdzie gładko, bo było nas czterech. Nikt nie osiągnąłby tego
sam. Paul był za mało wystarczająco silny, ja za mało podobałem się
dziewczynom, George był za cichy, a Ringo był ... perkusistą. Wydawało
nam się, że każdy może polubić któregoś z nas i tak było. Cholernie
wielkie skurwysyny - tacy byli Beatlesi. Musisz być skurwysynem aby tego
dokonać. A my byliśmy największymi skurwysynami na świecie. każdy chce
utrzymać swój image. Ty sam go chcesz utrzymać. Prasa także, bo lubią
darmowe drinki, kurwy i cały ten kram. Każdy chciał się wtedy załapać na
ten pociąg. Byliśmy niczym Cezarowie' kto mógł się nam sprzeciwić jeśli
do zarobienia był milion funtów ? Te wszystkie podarunki, łapówki,
policja, całe to pierdolone nieszczęście. Każdy chciał się wtedy na to
załapać, dlatego wołała: Nie zabierajcie nam Rzymu, nie zabierajcie nam
naszego przenośnego Rzymu, w którym mamy swoje domy, samochody,
kochanki, sekretarki, drinki, narkotyki i kurwy - nie zabierajcie nam
tego, czyście oszaleli. John! Oszalałeś, niemądry John chciał nam
wszystko zabrać!
W
czasie pobytu w LA zespół udzielał nieskończonych wywiadów, brał udział
w sesjach fotograficznych, akcjach charytatywnych. Poznawał i był
poznawany, spotykał się i spotykano się z nim. Wszędzie w glorii
Wielkich Beatlesów, w których cała Ameryka była zakochana. W dniu 23
sierpnia dużego wywiadu dla prasy z Los Angeles udzielili Ringo i John.
Jak to w Ameryce, większość pytań była skierowana do ... Ringo. John
odniósł się w jednej ze swoich wypowiedzi do ogromu plotek jakie się
pisze w amerykańskiej prasie na ich temat. Ringo po raz kolejny
odpowiadał, że Maureen Cox nie jest jego żoną (amerykańscy dziennikarze
'odrobili' lekcje, wielu z nich kontaktowało się ze swoim angielskimi
kolegami w Londynie - każdy news o The Beatles był na 1-zej stronie).
Wywiad był o tyle istotny i ważny, że tym razem zadawano muzykom już
bardziej dojrzałe i konkretne pytania na temat ostatniego filmu, ich
rodzin, odbioru Ameryki, koniecznych kontaktach z głupimi czasami i
złośliwymi dziennikarzami, plotkach o romansach muzyków, planów na
przyszłość. John powściągnął w czasie tego wywiadu swój złośliwy język i
odpowiadał najszczerzej i na serio jak tylko potrafił. W czasie wywiadu
Ringo i John wspominali także swój pobyt w Miami oraz 'najlepszego
gliniarza pod słońcem' Buddy Dresslera. W końcowym podsumowaniu John
smutnie wytyka amerykańskiej prasie, że pisze tu nawet o tym jakiego
wyznania religijnego jest jego Cynthia, że wszyscy Beatlesi są tutaj pod
lupą 24 godziny na dobę.
RINGO: Zagraliśmy w Hollywood Bowl. Ta przestrzeń wokół sceny była świetna. To był TEN Hollywood Bowl, takie miejsca robią na mnie wrażenie. Zaraz potem zakochałem się w Hollywood, a raczej w Beverly Hills, w Hollywood w stanie Kalifronia. Są tam palmy - w Liverpoolu nie ma zbyt wielu palm (hahaha). Było ciepło a styl życia tam był bardzo bardzo cool.
RINGO: Zagraliśmy w Hollywood Bowl. Ta przestrzeń wokół sceny była świetna. To był TEN Hollywood Bowl, takie miejsca robią na mnie wrażenie. Zaraz potem zakochałem się w Hollywood, a raczej w Beverly Hills, w Hollywood w stanie Kalifronia. Są tam palmy - w Liverpoolu nie ma zbyt wielu palm (hahaha). Było ciepło a styl życia tam był bardzo bardzo cool.
JOHN: Występ w Hollywood Bowl był cudowny. To jeden z tych, który sprawił
nam najwięcej radości, choć może nie była tam największa widownia, przed jaką
wystąpiliśmy. Graliśmy na naprawdę fajnej, dużej scenie. Mogliśmy być tam dobrze
słyszani, pomimo szalejącego tłumu: dobra akustyka.
Koncert
w Hollywood Bowl miał być nagrywany (w Los Angeles był już George
Martin) i Capitol planował wydanie koncertowej płyty, która okazała się
dopiero po latach, choć wcześniej wydali ją piraci na bootlegach. Płyta
ukazał się w 1977 i zawierała nagrania zespołu z Hollywood Bowl z 1964 i
1965 roku.
Początkowo koncert live miał być nagrany w nowojorskiej Carnegie Hall (ładniej miało to wyglądać w tytule: THE BEATLES NA ŻYWO W RENOMOWANEJ CARNEGIE HALL!!!) ale nie uzyskał wtedy zgody na dokonanie nagrania z Amerykańskiej Federacji Muzyków (American Federation of Musicians).
MARTIN: "Nagrywaliśmy
na trzyścieżkowym magnetofonie, co było standardem w Stanach. Można
było nagrać zespół w stereo na dwóch kanałach i oddzielić wokale na
trzecim, by mieć później wolne pole do miksowania. Ale w Hollywood Bowl
oni użyli tego sprzętu zupełnie inaczej, bardzo dziwnie. Nie mogłem zbyt
dużo temu zaradzić, byłem cudzoziemcem ale oni zrobili z tego dziwaczny
mix.W 1977 roku gdy poproszono mnie bym zrobił z tych taśm album,
znalazłem gitary i głosy pomieszane ze sobą na tej samej ścieżce a same
nagranie skupiało się na nagraniu wrzeszczących ok. 18.700
nastolatków..."
Poniżej pamiatki z nagrania (taśmy, zapis zbioru pracy w studiu )
- cenione dzisiaj pamiątki w Capitolu.
Wszystkie
18.700 biletów zostało wyprzedany na wiele miesięcy wcześniej. Zespół
zaczął grać o 21.30 i wykonał 12 piosenek, kolejno: Twist And Shout, You
Can’t Do That, All My Loving, She Loves You, Things We Said Today, Roll
Over Beethoven, Can’t Buy Me Love, If I Fell, I Want To Hold Your Hand,
Boys, A Hard Day’s Night i na zakończenie: Long Tall Sally.
W
czasie drugiej już konferencji w Los Angeles w dniu 23 sierpnia padały
m.in takie pytania i odpowiedzi (pierwsza była 18.08 przed odlotem do
San Francisco na koncert do Cow Palace):
- Psychiatrzy z Seattle ocenili was jako zagrożenie dla nastolatków, z których wydobywacie najgorsze instynkty i zachowania.
GEORGE: Psychiatrzy są takim samym zagrożeniem.
- Planujecie odwiedzić kraje za Żelazną Kurtyną?
JOHN: My nic nie planujemy, nasz menadżer tak. Spytajcie jego.
- Jakiego aktora chcielibyście poznać w Hollywood ?
RINGO: Paula Newman
- Aktorkę ?
PAUL: Jane Maynsfield (dojdzie do tego, poniżej na zdjęciu gwiazda Hollywood z Lennonem - RK).
- Paul, czy planujecie umawiać sie tutaj na randki ?
PAUL: Jasne, spotkajmy się o 9 wieczorem...
- Czy uprawiacie jakieś sporty ?
RINGO: Nie.
GEORGE: Lubimy pływać...
- Co sądzicie o Elvisie?
JOHN: Mamy wszystkie jego wczesne płyty.
PAUL: To prawda, żadna ściema.
RINGO:
Na naszych koncertach w Ameryce panował chaos ale uwielbiałem to. (Cały Ringo, wszędzie i zawsze zachwycony). Nie mogłem nic robić oprócz sporadycznych uderzeń. Czytałem z
ich ust, co akurat grają, albo domyślałem się z ich ruchów,
gdzie do diabła akurat jesteśmy. Jeśli chciałem coś zagrać na
półkotłach, to tonęło wszystko w hałasie. Nigdy jednak nie
czułem się zawiedziony, bo trasy w latach 60-tych służyły
sprzedawaniu płyt, których fani mogli słuchać w domu a my
dostawaliśmy pensa od każdej z nich.
Ringo cowboy'em. Tutaj z zabawakmi, bo pistolety nie wyglądają na te sprezentowane mu przez Burta Lancastera. |
Dwa
następne dni po koncercie w Hollywood Bowl, zespół odpoczywał w
rezydencji przy 356 St Pierre Road in Brown Canyon, Bel Air.
Na zdjęciu Fanki zespołu dowiedziały się, w której willi w Bel-Air
mieszkają Beatlesi i "atakują" posiadłość. Właścicielem rezydencji był
brytyjski aktor Reginald Owen.
Dwa
dni 'luzu' nie oznaczało oczywiście totalnego nierobienia, czasu dla
siebie lub tylko swawolnych zabaw w posiadłości (zdjęcie poniżej). Co
prawda Johnowi udało się wyrwać 'na miasto' w towarzystwie Mala i
Dereka, ale musiał szybko wracać, gdy fani rozpoznali go na ulicy.
Beatlesi
w pierwszy dzień wzięli m.in udział w imprezie zorganizowanej przez
Hemophilia Foundation of Southern California (zdjęcie poniżej).
Przyjęcie
w Brentwood - na zdjęciach niżej - zorganizowane przez Nancy Olson -
żonę szefa Capitolu Alana Livingstone'a (jak tu odmówić ???) zostało
sfilmowane przez lokalną KCBS-TV (telewizja ta także nagrała i
wyemitowała nagrany w posiadłości Bel-Air wywiad z Derekiem Taylorem).
Beatlesi na spotkaniu byli czarujący, zabawiali wszystkich obecnych i
wydawało sie, że udział w takich imprezach znoszą bardzo dobrze, choć
smutna mina Ringo na zdjęciu po prawej nie jest tego najlepszym
przykładem. Wejście na party ze swoimi dziećmi - no i zobaczenie
Beatlesa - kosztowało każdego 25 dolarów. Prócz muzyków, z "ważnych
gości" na imprezie byli aktorzy Edward G. Robinson, John
Forsythe. Niektóre źródła podają, na tym samym party mogli być także
Rock Hudson oraz Groucho Marx. Na pewno była tam córka Deana Martina,
którego wszyscy Beatlesi bardzo lubili. Czy pomyśleli oglądając kilka
lat temu nakręcony klasyk westernu 'Rio Bravo', że kiedyś będą tak samo
popularni jak gwiazdorzy Hollywood ?
24.08.1964, Brentwood, nancy Olson, Fab4. Z tyłu za zespołem panowie w czarnych okularach: Brian Epstein i Neil Aspinall. Na zdjęciu poniżej jest już widoczny za zespołem także Mal Evans. |
Także tego samego dnia firma Capitol wysłała do 'domu' Beatlesów Jacka Warnera z myślą o nagraniu filmowych materiałów promocyjnych o zespole. Wagner nagrał na taśmę pławiących się w basenie Ringo i George'a, Paul i John udzielili wywiadu, w czasie którego zareklamowali najnowsze single Cilli Black oraz duetu Peter and Gordon
PAUL:
Pytano nas czy te wszystkie dziewczyny nie doprowadzają nas do szału.
Nam to nie przeszkadzało, bo czasem to przykrywało wszystkie nasze
grzechy jak choćby fałszowanie. Nikomu to nie przeszkadzało, nikt
tego nie słyszał, ani my ani nikt inny.
25
sierpnia The Beatles poznali w klubie Whiskey-A-Go-Go Jane Mansfield
(zdjęcie wyżej). Wcześniej odwiedzili Burta Lancastera (na zdjęciu po
lewej) w jego willi, gdzie obejrzeli film z Peterem Sellersem 'Shot in
the Dark'. Beatlesi byli zachwyceni pobytem u znanego gwiazdora, który
mógł już teraz jeszcze bardziej imponować gościom swoim domem. "Wiesz,
byli u mnie ci przesympatyczni chłopcy z Anglii. Jak oni się nazywali...
Beatlesi ?"
GEORGE: Pojechaliśmy do los Angeles, gdzie mieszkaliśmy w dużym ocienionym
domu w Bel Air. Któregoś dnia ktoś wyciągnął nas do klubu Whiskey
A Go Go. Wyglądało na to, że przejście od drzwi do stolika
zajęło nam dobre 20 minut i zlecieli się wszyscy paparazzi z
Hollywood. To był numer zaplanowany przez Jayne Mansfield, która
chciała mieć z nami zdjęcia. John i ja siedzieliśmy po obu jej
stronach, a ona trzymała ręce na naszych udach w okolicach krocza. Na
pewno jej ręka była na moim. Siedzieliśmy tam godzinami, czekając na
drinka w szklankach mieliśmy rozpuszczony lód. Jeden z dziennikarzy był
bardzo namolny. Robił tam ciągle zdjęcia błyskając w oczy fleszem, co
było niezmiernie wkurzające.
Wylałem na niego szklankę wody. W samolocie
widziałem zdjęcie z tego wydarzenia, w jakiejś gazecie. Nic im nie
umykało.
BEATLESI BYLI JUŻ W DENVER...
Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz