Album: Unu, 1982
Kompozycja: Z.Hołdys & B.Olewicz
Wytwórnia: Tonpress
Producent: Wojciech Przybylski, Jarosław Regulski, Zbigniew Hołdys, Bogdan Olewicz
Długość: 4:34
Olewicz i Hołdys - autorzy najważniejszego polskiego przeboju rockowego. |
Obsada:
Zbigniew Hołdys – gitara, śpiew
Grzegorz Markowski – śpiew
Andrzej Nowicki – gitara basowa
Piotr Szkudelski – perkusja
Andrzej Urny – gitara
Polski hymn pokolenia lat 80-tych, stanu wojennego, półek z których straszył ocet, (jak śpiewają Big Cyc w 'Naszym PRL-u'), takie nasze 'American Pie' po polsku, w dużo oczywiście uboższym wydaniu. Piosenka radiowej Trójki, wylansowana przez Listę Przebojów, w której wtedy rząd dusz dzierżył tylko i wyłącznie Marek Niedźwiecki. W owym czasie, choć może i trochę zostało tak do dzisiaj, warto było żyć dobrze z prezenterami tej radiostacji, wspomnianym Niedźwieckim, Mannem, Kaczkowski, Rogowieckim. Dlaczego? Polecam obejrzenie serialu 'Vinyl' z 2016, którego producentami są Mick Jagger i Martin Scorsese. Zresztą o serialu tym, który mam już od ponad pół roku i który oglądam od dwóch tygodni (odcinek nr 5) zamierzam niebawem napisać.
'Autobiografia' to piękna muzyka ale i przekaz. Z tekstem o wiele ważniejszym niż z podobnej półki - muzycznie, tekstowo - 'Jolka' Budki Suflera. Absolutna pozycja w kanonie polskiego rocka, polskiej muzyki rozrywkowej, arcyważna piosenka. Dla mnie bardzo. Song epoki rodzącego się prawdziwego rocka w Polsce, utwór epicki, niby ponury, pesymistyczny a jednak wzruszający, powalający, zmuszający do refleksji i zadumy (dzisiaj wspomnień). Tak jak wtedy, tak dzisiaj uważam, że można go było lepiej nagrać. Ale w zespole nie było w czasie nagrywania drugiego albumu Ryszard Sygitowicza, tryskającego pomysłami genialnego muzyka z pierwszej. Dlaczego Hołdys pozbył się tak zdolnego gitarzysty, o którym sam lubił opowiadać, że na jego jeden pomysł, otrzymuje od tamtego pięć? Pewnie z tego samego powodu, dla którego pan Zbyszek niebawem opuścił zespół. Potrzeba zmian? Nowy gitarzysta, Andrzej Urny zagrał poprawnie ale bez ... Ok, mógł lepiej. Dzisiaj trudno mi co prawda wyobrazić sobie inne solo, niż te z oryginału, ale przed finalnym, śpiewanego dramatycznie przez Markowskiego refrenem powinna narastać ściana gitar adekwatnie do narosłego już dramatyzmu piosenki.
Nic takiego się nie dzieje, ale takie czasy. Brak pieniędzy na próby, nowe, różne produkcje, miksy. Za pierwszą płytę, za jej nagranie muzycy dostali określoną stawkę, bez względu na to czy płyta sprzeda się w 1 kopii czy w 10 000 (sprzedano tzw. 'Biały Perfect' w ilości ponad 100 000, na owe czasy ilość kosmiczną). Pewnie tak samo było z albumem 'Unu'. Ale do nagrania wrócę jeszcze w dalszej części tekstu.
'Autobiografia' to piękna muzyka ale i przekaz. Z tekstem o wiele ważniejszym niż z podobnej półki - muzycznie, tekstowo - 'Jolka' Budki Suflera. Absolutna pozycja w kanonie polskiego rocka, polskiej muzyki rozrywkowej, arcyważna piosenka. Dla mnie bardzo. Song epoki rodzącego się prawdziwego rocka w Polsce, utwór epicki, niby ponury, pesymistyczny a jednak wzruszający, powalający, zmuszający do refleksji i zadumy (dzisiaj wspomnień). Tak jak wtedy, tak dzisiaj uważam, że można go było lepiej nagrać. Ale w zespole nie było w czasie nagrywania drugiego albumu Ryszard Sygitowicza, tryskającego pomysłami genialnego muzyka z pierwszej. Dlaczego Hołdys pozbył się tak zdolnego gitarzysty, o którym sam lubił opowiadać, że na jego jeden pomysł, otrzymuje od tamtego pięć? Pewnie z tego samego powodu, dla którego pan Zbyszek niebawem opuścił zespół. Potrzeba zmian? Nowy gitarzysta, Andrzej Urny zagrał poprawnie ale bez ... Ok, mógł lepiej. Dzisiaj trudno mi co prawda wyobrazić sobie inne solo, niż te z oryginału, ale przed finalnym, śpiewanego dramatycznie przez Markowskiego refrenem powinna narastać ściana gitar adekwatnie do narosłego już dramatyzmu piosenki.
Nic takiego się nie dzieje, ale takie czasy. Brak pieniędzy na próby, nowe, różne produkcje, miksy. Za pierwszą płytę, za jej nagranie muzycy dostali określoną stawkę, bez względu na to czy płyta sprzeda się w 1 kopii czy w 10 000 (sprzedano tzw. 'Biały Perfect' w ilości ponad 100 000, na owe czasy ilość kosmiczną). Pewnie tak samo było z albumem 'Unu'. Ale do nagrania wrócę jeszcze w dalszej części tekstu.
Okres studiów to oczywiście Perfect, Republika, Oddział Zamknięty, Kora i Maanam. Choć często adekwatną do tamtych czasów piosenką mogłaby być 'Ta noc do innych niepodobna' to dopiero tekst 'Autobiografii' budzi wszystkich. Utworu słucha się, tańczy się przy nim, pije w skupieniu, w ciszy, w zadumie. Słucha się tekstu, wtedy bardzo, bardzo do mnie przemawiającego. Pola Raksa to oczywiście Marusia z 'Czterech Pancernych i Psa'. Autorzy piosenki są dość sporo ode mnie starsi i kochali się w aktorce pewnie dojrzalszą choć nastolatkową miłością niż ja, dzieciak, jeszcze nie nastolatek. Just a kid.Zresztą Jan Skaradziński w Encyklopedii polskiego rocka z 1996 napisał: Utwór
ten mówił co prawda o powikłanej drodze życiowej człowieka starszego
przynajmniej o pokolenie.No pewnie. Gdzie premiera Elvisa i jego 'Blue Suede Shoes' a gdzie serial z Jankiem Kosem. Parę wyjaśnień dla dzisiejszych małolatów.
Markowski i Hołdys |
Wspomina o tym Grzegorz Markowski: Od samego początku do dzisiaj wokalista zespołu: ... Ta piosenka jest jak modlitwa.
Nigdy się nie nudzi – jeżeli śpiewasz ją szczerze i oddajesz szczerze
emocje. To tak jak oglądanie pięknych kobiet – też nigdy nie bywa nudne.
Zawsze żebym tych kobiet widział dziennie 50, 150, 350 to zawsze będzie
to zjawisko fascynujące. Piosenka opowiada o trzech przyjaciołach.
Andrzej Mogielnicki, Zbyszek Hołdys, Bogdan Olewicz tworzyli trójkę
przyjaciół mając 17, 18 lat – marzyli o karierze. Początkowo tą piosenkę
miał wykonywać Zbyszek Hołdys, ale oddał ją w końcu mnie, twierdząc, że
nie poradzi sobie z wokalem. Zatem miałem przyjemność wykonać ten utwór
i do dzisiaj śpiewam go z wielką radością, chyba tak samo jak się modlę
– to jest takie śpiewanie z duszy, z serca... Nasze oddechy były świeże, nie śmierdziały koniunkturalizmem.
Codzienne życie było spętane, trochę policji, trochę ubecji, trochę
domysłów, bimber pędzony w piwnicach. Wtedy byliśmy faktycznie kimś. Ja
bawiłem się wojskową buławą, choć wojsko lubię, jako instytucję, ale tę
buławę przystawiłem sobie jako lachę między nogi i udawałem, że się
onanizuję. Jedni patrzeli na to zgorszeni, inni zachwyceni, że drwimy z
wielkich instytucji. Myślę, że dawaliśmy poczucie wolności. Dzisiaj nie podpieramy się żadną ideologią. Wtedy Zbyszek wyraźnie
podkreślał, że jesteśmy antykomunistami. Na koncertach wydawało się, że
za chwilę nam wpierdolą pałami albo nas zamkną. Natomiast dzisiaj możemy
tylko i wyłącznie wyjść i zagrać.
Markowski miał dostać tekst na pół godziny przed wejściem do studia nagraniowego. Czy jego pomysłem był sposób śpiewu, czy podpowiedział lub nakazał Hołdys, w każdym razie stonowany, chłodny, bez emocji, zdystansowany od tekstu śpiew Markowskiego idealnie pasował do piosenki. W jednym w wywiadów Markowski wspomniał, że zasugerowano mu, żeby śpiewał tekst jakby czytał gazetę. Zresztą o tym niżej.
Trzeci obok Olewicza i Hołdysa bohater piosenki, Andrzej Mogielnicki, autor takich tekstów jak 'Kryzysowa Narzeczona' czy 'Mniej niż zero' - oba Lady Pank miał krytykować smutny i zbyt krytykancki tekst utworu: ‘PRL można było
wspominać także jako miłe, wesołe czasy. Ale tekst bardzo ładnie
wpasowuje się w muzykę’
Bogdan Olewicz: "Autobiografia" przeleżała sporo czasu, dostałem bowiem do napisania długi nudny kawałek. Nie miałem do niej serca, na komentarz polityczny było to za rozwlekłe, hitowego szlagwortu też w tym nie było, w sumie kłopot. Na dodatek miałem tylko tę „fińską” wersję Hołdysa (Lider Perfectu przyniósł Olewiczowi wersję demo, na której sam zaśpiewał do muzyki). Wiedziałem, że to ma być ballada. Hołdys
przynosił mi utwory na kasetach, z wokalem nagranym „po fińsku”. To
były szkice zaledwie, całość dopełniał opowieściami, jak to będzie
brzmiało w wersji ostatecznej. Rock wypełzał na powierzchnię polskiej
sceny, Hołdys po pobycie w Stanach nasłuchał się najnowszej muzyki,
muzycznie to, co komponował było bardzo ciekawe. Dla mnie tekściarza, to
była także szansa na odbicie się od tych wszystkich „fiołków i
aniołków”, trzeba pisać – pomyślałem – o sytuacji „za oknem”.
Pisywałem piosenki tuż po wstaniu z łóżka, nawet jeszcze przed umyciem zębów, żeby nie zakłócać błogiego po-sennego nastroju. No i któregoś dnia, siadłem w bieliźnie i betach, i przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Otóż pewna firma polonijna, która chciała mnie zatrudnić poprosiła o CV. Kilka godzin „rzeźbiłem” swój życiorys i teraz mając jeszcze głowę pełną wczorajszych myśli, pomyślałem „a może by napisać życiorys, ale w trochę innej formie?”. I tak, gdzieś do czternastej cały ten tekst „spłynął” do kajetu w kratkę, w którym zapisywałem pomysły. Mój ojciec naprawdę „martenowski stawiał piec”, dla oddania prawdy historycznej w pierwotnej wersji umieściłem „wujek Józek zmarł” (Józef Stalin – przyp. red.), ale musiałem ustąpić cenzurze i zostało „wiatr odnowy wiał”. Miałem wątpliwości, czy to będzie interesujące dla zespołu? A dla publiczności? Pewnie nie. Z drugiej strony – myślałem – taka nudna ballada to nie jest żaden materiał na przebój, ani nawet na singla. Ot taka „upchajdziura”. Na wszelki wypadek, żeby pogłaskać ego Hołdysa, umieściłem tam i jego doświadczenia „klezmer kazał mi grać takie rzeczy, że jeszcze mi wstyd” to przecież o nim. No i na koniec ten opis samotności idola. Kiedy przyniosłem tekst na próbę wielkiego entuzjazmu nie było, za to był kłopot Zbyszek nie wyobrażał sobie, że nie on to zaśpiewa. Chyba nie dałby rady, skoro podczas nagrania Grzesiek Markowski „walczył” z piosenką przez cały dzień. Coś chciał zmieniać, coś dodawać i tu determinacją wykazał się Hołdys. „Ma być monotonnie, opowiadająco” – upierał się. No, szło nam tak ciężko, że w pewnym momencie w ogóle chcieliśmy to rzucić.
Zbyszek musiał doceniać siłę tkwiącą w tej narracji, skoro z ciepłą jeszcze taśmą udał się do Piotra Kaczkowskiego. Ten, zawsze przedkładający tekst nad muzykę, promujący przede wszystkim „piosenki z tekstem” natychmiast włączył „Autobiografię” do repertuaru „Trójki”, a ta grała ją tak skutecznie, że jesienią 1982 r. trafiła na listę przebojów, by nie spadać z niej przez 18 tygodni.Rzeźbiłem swój życiorys parę godzin i następnego dnia, gdy wstałem z głową pełną wczorajszych myśli, postanowiłem napisać życiorys, ale w innej formie. Do 14:00 tekst spłynął do kajetu .
Zbyszek musiał doceniać siłę tkwiącą w tej narracji, skoro z ciepłą jeszcze taśmą udał się do Piotra Kaczkowskiego. Ten, zawsze przedkładający tekst nad muzykę, promujący przede wszystkim „piosenki z tekstem” natychmiast włączył „Autobiografię” do repertuaru „Trójki”, a ta grała ją tak skutecznie, że jesienią 1982 r. trafiła na listę przebojów, by nie spadać z niej przez 18 tygodni.Rzeźbiłem swój życiorys parę godzin i następnego dnia, gdy wstałem z głową pełną wczorajszych myśli, postanowiłem napisać życiorys, ale w innej formie. Do 14:00 tekst spłynął do kajetu .
Na zdjęciu obok legenda polskiego radia, główny kreator Listy Przebojów Programu Trzeciego (pomysłodawcą Listy był nieżyjący już Andrzej Turski, wtedy zdaje się dyrektor Trójki) - Marek Niedźwiecki. Zasługi tego dziennikarza w promocji 'Auobiografii' są nieprzecenione. Zresztą chyba całej redakcji muzycznej tej Radiostacji.
Miałem dziesięć lat
Gdy usłyszał o nim świat
W mej piwnicy był nasz klub
Kumpel radio zniósł
Usłyszałem blue suede shoes
I nie mogłem w nocy spać
Wiatr odnowy wiał (wujek Józek zmarł)
Darowano reszty kar
Znów się można było śmiać
W kawiarniany gwar
Jak tornado jazz się wdarł
I ja też chciałem grać
Ojciec, Bóg wie gdzie
Martenowski stawiał piec
Mnie paznokieć z palca zszedł
Z gryfu został wiór
Grałem milion różnych bzdur
I poznałem co to seks
Pocztówkowy szał
Każdy z nas ich pięćset miał
Zamiast nowej pary jeans
A w sobotnią noc
Był Luxembourg, chata, szkło
Jakże się chciało żyć!
Było nas trzech
W każdym z nas inna krew
Ale jeden przyświecał nam cel
Za kilka lat
Mieć u stóp cały świat
Wszystkiego w bród
Alpagi łyk
I dyskusje po świt
Niecierpliwy w nas ciskał się duch
Ktoś dostał w nos
To popłakał się ktoś
Coś działo się
Poróżniła nas
Za jej Poli Raksy twarz
Każdy by się zabić dał
W pewną letnią noc
Gdzieś na dach wyniosłem koc
I dostałem to, com chciał
Powiedziała mi
Że kłopoty mogą być
Ja jej, że egzamin mam
Odkręciła gaz
Nie zapukał nikt na czas
Znów jak pies, byłem sam
Stu różnych ról
Czym ugasić mój ból
Nauczyło mnie życie jak nikt
W wyrku na wznak
Przechrapałem swój czas
Najlepszy czas
W knajpie dla braw
Klezmer kazał mi grać
Takie rzeczy że jeszcze mi wstyd
Pewnego dnia
Zrozumiałem, że ja
Nie umiem nic
Słuchaj mnie tam!
Pokonałem się sam
Oto wyśnił się wielki mój sen
Tysięczny tłum
Spija słowa z mych ust
Kochają mnie
W hotelu fan
Mówi: "na taśmie mam
To jak w gardłach im rodzi się śpiew"
Otwieram drzwi
I nie mówię już nic
Do czterech ścian
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz