wydany : 4 grudnia 2015
wytwórnia: Parlophone / Atlantic
Po ponad 10 dniach 'obcowania' z omawianym albumem czas na obiecaną recenzję. Siódmy studyjny album angielskiego zespołu to dla mnie znakomita płyta. Podobną oceną wystawiłem niedawno - chyba na wyrost, przyznaję to - nowemu wydawnictwu Jeffa Lynne'a i jego ELO. ale nowy Coldplay to jednak coś innego. Tam ocena była za powrót do korzeni, za sentyment, za wciąż obecność w show biznesie, za 1-szy singiel. Sentymentalizm przeważył. Inaczej jest z Coldplay, którego album zwyczajnie zasłużył na najwyższe u mnie noty tylko poprzez muzyczne kryteria. W poprzednim opisie singla zespołu mogło się wydawać, że dzisiejszy Coldplay to za dużo klawiszy, elektroniki, bajerów itd, ale cóż, zespół po prostu się rozwija i nie gra wciąż tej samej muzyki, jak niektórzy, przyspawani do swego stylu wykonawcy. "X&Y" była ostatnią płytą tzw. 'wczesnego' Coldplay'a, kolejne albumy Martina i spółki to już zawsze nowoczesne brzmienie, najlepsi realizatorzy, najnowsze trendy muzyczne w brzmieniu, aranżacji przy jednoczesnym zachowaniu swojej muzycznej tożsamości muzycznej. Podobnie jak U2 zaskoczyło kiedyś - na plus - przed laty elektronicznym brzmieniem i zmianą - ale zawsze rozwojową - swojej formuły muzycznej (albumy 'Zooropa', 'Pop', zresztą już nawet także z 'Achtung Baby'), tak Coldplay, obecnie chyba obok wspomnianych Irlandczyków najpopularniejsza grupa świata, znacznie odstąpił od swego obrazu z pierwszych płyt, przede wszystkim klasycznego rockowego zespołu gitarowego.
wytwórnia: Parlophone / Atlantic
Po ponad 10 dniach 'obcowania' z omawianym albumem czas na obiecaną recenzję. Siódmy studyjny album angielskiego zespołu to dla mnie znakomita płyta. Podobną oceną wystawiłem niedawno - chyba na wyrost, przyznaję to - nowemu wydawnictwu Jeffa Lynne'a i jego ELO. ale nowy Coldplay to jednak coś innego. Tam ocena była za powrót do korzeni, za sentyment, za wciąż obecność w show biznesie, za 1-szy singiel. Sentymentalizm przeważył. Inaczej jest z Coldplay, którego album zwyczajnie zasłużył na najwyższe u mnie noty tylko poprzez muzyczne kryteria. W poprzednim opisie singla zespołu mogło się wydawać, że dzisiejszy Coldplay to za dużo klawiszy, elektroniki, bajerów itd, ale cóż, zespół po prostu się rozwija i nie gra wciąż tej samej muzyki, jak niektórzy, przyspawani do swego stylu wykonawcy. "X&Y" była ostatnią płytą tzw. 'wczesnego' Coldplay'a, kolejne albumy Martina i spółki to już zawsze nowoczesne brzmienie, najlepsi realizatorzy, najnowsze trendy muzyczne w brzmieniu, aranżacji przy jednoczesnym zachowaniu swojej muzycznej tożsamości muzycznej. Podobnie jak U2 zaskoczyło kiedyś - na plus - przed laty elektronicznym brzmieniem i zmianą - ale zawsze rozwojową - swojej formuły muzycznej (albumy 'Zooropa', 'Pop', zresztą już nawet także z 'Achtung Baby'), tak Coldplay, obecnie chyba obok wspomnianych Irlandczyków najpopularniejsza grupa świata, znacznie odstąpił od swego obrazu z pierwszych płyt, przede wszystkim klasycznego rockowego zespołu gitarowego.
Dzisiaj przeboje 'Paradise' czy 'Princes Of China' (w zaskakującym duecie z Rihanną) z ostatniego albumu to zwyczajnie najwyższej klasy piosenki popowe grane na dyskotekach obok hitów wspomnianej Rihanny czy obecnej na nowym albumie Beyonce (wspólna z nią piosenka 'Hymn For The Weekend' będzie pewnie już niedługo następnym singlem zespołu i wielkim przebojem). Tak na marginesie to ciekawe kogo zaprosi Coldplay na następny album.
Podoba mi się w zasadzie każdy utwór zespołu. Warto tutaj zaznaczyć, że o ile Martin jako wokalista ściąga na sobie całą uwagę oraz postrzegany jest jako lider zespołu (przy zauważalnych bardzo ale to bardzo spokojnych osobowościach pozostałej trójki muzyków), to zespół tworzy zawsze razem i podpisuje wszystkie swoje piosenki jako czwórka: Martin, Jonny Buckland, Will Champion i Guy Berryman. Są przyjaciółmi i członkami jednego bandu, nikt nikogo nie zatrudnia, i trudno mi teraz nie odnieść się do jednego z moich tutaj ostatnich tekstów, gdzie napisałem jak to Jeff Lynn, pozwany przez swego dawnego kolegę z ELO, basistę Kelly Groucutta o zaległe pieniądze, powiedział: 'Był tylko pracownikiem', zanim poszedł do sądu, powinien przeczytać swój kontrakt". Członkom Coldplay to nie grozi absolutnie.
Ogromnymi wpływami z koncertów, sprzedaży płyt itd, dzielą się równo po połowie. Prasa brytyjska pisała również, że Martinowie (Chris i Gwyneth - zdjęcie) rozstali się w bardzo przyjaznej atmosferze i podział ich majątku nastąpił w ciszy, w ukryciu, bez udziału prawników. Trudno mi powiedzieć, czy jej wokal na płycie został nagrany w czasie pracy nad albumem, czy jeszcze przed rozwodem, w każdym razie para spotyka się, mają wspólne dzieci i wydaje się, ze ich relacje są b. przyjazne.
Oczywiście każde z nich wiedzie swoje prywatne życie. Martin spotyka się z gwiazdą Hollywood Jennifer Lawrence.'Head Full Of Dream' nie jest specjalnie jakimś albumem nowatorskim, innym od poprzedniego. Są na albumie utwory spokojnie mogące się znaleźć na poprzednich albumach, choć może nie na tych pierwszych. Zaskakuje pozytywnie obsada tzw. personelu pracującego przy albumie.Wspomniana diva R'N'B Beyonce w przebojowym 'Hymnie na weekend', brytyjska aktorka, znana choćby z serialu 'Peaky Blinders' Annabelle Wallis w chórkach w "Up & Up", w tym samym utworze Noel Gallagher z Oasis z solo na gitarze, wspomniana wyżej ex-żona Chrisa Martina w 'Everglow', Tove Lo, odnosząca ogromne sukcesy na całym świecie młoda Szwedka z Martinem w "Fun". Skandynawia jest
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz