ROBIN GIBB - "OH DARLING"
Album: Soundtrack "Sgt.Pepper's Lonely Hearts Club Band" '1987
Czas mija a mi wciąż w głowie kręci się Robin Gibb. W aucie bez przerwy słucham "Magnet" – najlepszego moim zdaniem albumu Wykonawcy oraz składanki z jego największymi przebojami jak np. "Anothe Night In NY" czy choćby zremiskowanych "Chłopców" (Boys). Na sprzęcie stacjonarnym od poniedziałku już wszyscy bracia ale zwracam szczególną uwagę na piosenki starsze, w których nie dominował tak bardzo Barry. Popularność nowego stylu Bee Gees czyli rytmów tanecznych i śpiewu falsetem zmieniła profil artystyczny zespołu do śpiewu tylko najstarszego z braci. Ale Robin dawniej był drugim głównym wokalistą i słucham i słucham go. Wszystko po to by nadal mieć jeszcze z nim kontakt - nim odjedzie w pewnego rodzaju zapomnienie, ja zapomnę lub kolejna tragedia przesłoni śmierć tego uroczego bliźniaka. Zawsze irytowało mnie jak w czasie śpiewu łapał się za słuchawkę odsłuchu w prawym uchu, przewijając na dvd koncert Bee Gees "One Night Only" na wokale Robina - podobało mi się to i ogarnęło mnie lekkie poczucie winy, że tak się go "czepiałem" (w myślach). W czasie koncertu "One Night Only"- tego jednego specjalnego wieczoru na Broadway'u bracia wykonali jedną piosenkę (zdaje się "Throwing It All Away") wspólnie ze śpiewającym z ekranu ich najmłodszym, nieżyjącym od wielu lat bratem Andy'm. Oglądałem to video i miałem łzy w oczach. Znowu naszły mnie refleksje na temat samotności jaką teraz odczuwa Barry. Jasne, każdy z nich miał rodziny, żony, dzieci, (pewnie też już wnuki), przyjaciół – ale więź jaka połączyła braci poprzez muzykę, gigantyczny wręcz sukces jaki wspólnie odnieśli musiała być szczególna. Gdzieś w głowie najstarszego z Bee Gees'ów musi tlić się myśl, że został sam, wszystko to co wiąże się z Bee Gees nie wróci, nie zaśpiewa już stojąc na scenie i mając przy swoim boku obu bliźniaków. Takie myśli mnie przelatują przez głowę, że to naprawdę koniec kolejnej LEGENDY, koniec fenomenalnego zespołu, milionom ludzi na całym świecie więc i na pewno jemu. Główny wokal w "Night Fever", "Fanny", "Tragedy", "Too Much Heaven" to przede wszystkim Barry ale kto wie, czy akurat obaj pozostali bracia nie namówili go, by zaśpiewał swoim wysokim głosem ? Na koncertach spiewali wspólnie i wychodziło im to znakomicie.
"This Is Where I Came In" to singlowy przebój z albumu zespołu "Still Waters". Na gitarze akustycznej - otwierając utwór – podarowanej mu przez Johna Lennona gra Maurice. Bee Gees bez wstydu przyznawali się do fascynacji Fantastyczną Czwórką. Będąc na fali ogromnej popularności, na samym szczycie nie zawahali się zagrać w – nieudanym co prawda - filmie "Orkiestra Klubu Sierżanta Peppera" , filmie którego fabuła oparta była na piosenkach Beatlesów i bez dialogów. Barry skomentował to tak, że nie mógł przepuścić takiej okazji gdy mógł zaśpiewać piosenki swoich idoli, wtedy raptem niewiele przecież starszych od niego (dzisiaj Barry ma 65, Paul 70). Zamieszczam na końcu ciekawą wersję "Oh Darling" w wykonaniu Robina. To zupełnie inne spojrzenie na tą piosenkę, bardzo osobiste i myślę, że Robin nie chciał tworzyć kolejnej kopii beatlesowkiego dzieła a odcisnąć na nim jakieś swoje piętno :)
Robin i Paul |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz