16. QUEEN - "Bohemians Rhapsody"
ALBUM: "A NIGHT AT THE OPERA"
ALBUM: "A NIGHT AT THE OPERA"
O pierwszym utworze każdy czytający ten blog pewnie wie wszystko. Pierwsze jakby oficjalne video jak pierwowzór klasycznego videoclipu (wcześniej nagrywali clipy np. The Beatles w "Paperback Writer") ale dopiero "Rapsodia" to jakby krótki filmik z efektami wizualnymi. Wszystkie partie wokalne w części środkowej a więc tzw. "operowej" nagrywał tylko Freddie Mercury, nałożono na siebie około 100 ścieżek wokalu. Utwór, który totalnie mnie powalił już od pierwszego przesłuchania a nie było w czasach młodości to takie łatwe. Na ścianie w swoim pokoju wisiał już wielki portret czterech twarzy członków zespołu , takie typowe zdjęcie heavymetalowców, groźne miny, długie włosy, skóry no i wiedziałem tylko, że się nazywają Queen ale co i jak grają ? Poszukiwania zakończyły się sukcesem ale jakie moje było niedowierzanie gdy usłyszałem "Bohemians Rhapsody" i "Somebody to Love", że to ONI. Wprawdzie ostatnia część pierwszej piosenki ma już ostre rytmy i brzmienie to wciąż nie mogłem uwierzyć, że ci ponurzy na fotce faceci śpiewają kościelnymi (wtedy dla mnie) chórkami. Później już było lepiej , usłyszałem "Tie Your Mother Down" i wszystko wróciło "na swoje miejsce".
Marillion polubiłem po latach, gdy już odszedł z zespołu charyzmatyczny wokalista Fish. Wcześniej znałem "Kayleigh" i oczywiście "Lavender". "Cliche" zaprezentował mi nie kto inny ale mój wspomniany już wiele razy tutaj Szczepan, przyjaciel od dziecka i jak ja fan muzyki. I podobnie jak z Wishbone Ash musiałem się długo do tego utwory przekonywać, co mnie bardzo dziwi, gdyż to mój jeden z ulubionych utworów do tzw. "kontemplacji", czyli zagubienia sie w muzyce na słuchawkach i odcięcie się od świata.
"Bohemians Rhapsody" - Queen
"Cliche" - Fish
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz