Nigdy nie byłem specjalnie fanem fanem ale i w żadnym wypadku wrogiem country. Nie żyję jednak tylko rockiem czy Beatlesami - czego dowodziłem na blogu wielokrotnie. Pamiętam, że kiedyś podobały mi się klasyczne hity gatunku jak westernowa (dla mnie) ballada "Ghost Riders in The Sky" Jonny Casha czy lekko popowa Kenny Rogersa "Ruby, Don't Take Your Love To Town". Od jakiegoś czasu jednak bardzo lubię dzisiejsze country, które zahacza mi o gatunek country-rocka. Myślę, że spokojnie kilka wolnych numerów Smokie z lat 70-tych mogłoby znachodzić swoje miejsca na listach country Billboardu. Nie będę tego wątku rozwijał, bo krótko chciałbym tylko zachęcić tych co obserwują mój blog do poznania muzyki pana nazwiskiem Jon Pardi. Ten 34-letni dżentelmen zauroczył mnie od pierwszego przesłuchania cudownym numerem, "She Ain't In It", choć wcześniej znałem jego "Dirt On My Boots" (oba w clipach). No więc spróbowałem poznać całą jego dyskografię (nie tylko przez Spotify), dokładnie 3 jak dotąd wydane albumy. No i przypadło mi do gustu (lubię barwę głosu Jona, bardzo podobną do głównego głosu duetu Florida Georgai Line) dużo więcej piosenek, do tego stopnia, że zrobiłem sobie z nich małą płytkę CD do auta. Facet bez jakiejś aparycji takiego McGraw (obaj na zdjęciu) ma fajny styl, no i odpowiada mi bardzo wspomniana już barwa głosu. Jak zdążyłem się zorientować jest także współ- kompozytorem większości swoich piosenek, choć niestety ta największe singlowe napisali dla niego inni.
Książka - przewodnik po "beatlesowskim" Liverpoolu, '2025
-
Z ogromną przyjemnością publikuję dzisiejszy post. Myślę, że wszyscy fani
zespołu szczególnie się jego zawartością zainteresują. Bo? W tym roku,
p...
1 dzień temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz