Dawno nie proponowałem na blogu czegoś ciekawego do czytania. Nadrobię to teraz krótko. Książka, którą się delektuję od ok. 2 tygodni. Nie bez przerwy, nie cały czas, ale codziennie kilka, kilkanaście stron. Byłem na promocji książki, mam swój egzemplarz z odręczną dedykacją autora. Książka dla każdego, nie tylko dla fanów kultowej Republiki i charyzmatycznego jej lidera. Po umieszczeniu na moim Topie jednej piosenki zespołu (głupie jak określił w jednym z wywiadów
GC 'Telefony' - 162) otrzymałem kilkanaście maili z całego świata na temat
muzyki zespołu. Zawsze pozytywnych! Cóż, nie uważam, że mój blog ma aż
taki zasięg czy popularność, by czytali (obserwowali) go Finowie,
Szwedzi czy nawet Japończycy (pomijam już naprawdę bardzo przyzwoitą
jakość Tłumacza Google'a, który pozwala czytać nam w sieci wszelakie
strony z różnych krajów przetłumaczone na nasz język). Na moje posty, w
tym ten o Republice i 'Telefonach' z pewnością można wpaść grzebiąc w
sieci i znachodząc hasła bardzo popularnych piosenek, np. 'Purple Rain'
Prince'a lub innych wielkich światowych songów. Także poprzez link z mojego rzeczywiście bardzo popularnego
bloga o The Beatles, na którym zamieściłem także skrót do mojego
zestawienia ulubionych piosenek Wszech-czasów. Stąd pewnie ktoś
podejrzał całe zestawienie MTW i 'zerknął' na pozycję: 162. MTW: Republika - "Telefony". Wiecie jak przyjemnie czyta się mail od kogoś tam np. z Meksyku, który komplementuje to o czym napisałeś.
Nie byłem zaskoczony tym, że muzyka Republiki się spodobała (w poście wstawiłem kilka muzycznych clipów zespołu). Od zawsze panuje opinia, że gdyby Republika pochodziła z Wielkiej Brytanii lub Ameryki znałby ją cały świat. Cóż, takie czasy. Od czasów Elvisa i tzw. Brytyjskiej Inwazji Beatlesów na Amerykę. Mało znany wykonawca czy zespół z Wysp wydaje album i jest on promowany na całym świecie. Kto słucha rockowych numerów z Czech, Finlandii czy Portugalii. I przykłady światowych karier A-ha, Abby, Roxette nic tutaj nie zmienią.
Nie byłem zaskoczony tym, że muzyka Republiki się spodobała (w poście wstawiłem kilka muzycznych clipów zespołu). Od zawsze panuje opinia, że gdyby Republika pochodziła z Wielkiej Brytanii lub Ameryki znałby ją cały świat. Cóż, takie czasy. Od czasów Elvisa i tzw. Brytyjskiej Inwazji Beatlesów na Amerykę. Mało znany wykonawca czy zespół z Wysp wydaje album i jest on promowany na całym świecie. Kto słucha rockowych numerów z Czech, Finlandii czy Portugalii. I przykłady światowych karier A-ha, Abby, Roxette nic tutaj nie zmienią.
Parafrazując słynne powiedzenie JFK: Język głupcze! Czy w tym tkwi problem? I tak i nie! Nieprzypadkowo Skandynawowie uczący się angielskiego - "szekspirowskiego" - od przedszkola często mówią ładniejszą angielszczyzną niż rodowici Wyspiarze. Posłuchaj Skandynawa mówiącego po angielsku. Idealny akcent, wszystko zrozumiałe, prawie jak angielski z najwyższych brytyjskich sfer. Cóż, angielszczyzny Grzegorza na brytyjskiej wersji albumu 'Nowe Sytuacje' prawie nie da się słuchać (podobnie jak Kory czy nawet Artura Rojka na "angielskim" Myslovitz). Ale odbiegam od głównego tematu. Republika to dla mnie zwyczajnie najlepszy zespół w historii polskiego rocka, choć pewnie więcej przebojów ma Lady Pank lub Maanam.
Wiedziałem zawsze (zresztą proszony o to), że muszę napisać więcej o tym zespole, z którym wiążą mnie niesamowite wspomnienia z młodzieńczych lat, kiedy na studiach nie będąc początkowo jego fanem (wolałem kapelę Janka Borysewicza a nawet OZ) odkrywałem ten... magiczny zespół. Absolutnie magiczny, kultowy, cały, nie tylko poprzez osobę jego lidera, ale wszystkich muzyków. Z koncertu we wrocławskiej Hali Ludowej (gdzieś w 1981-82) wróciłem już całkowicie "zrepublikowany". Odsyłam wszystkich fanów lub zaciekawionych tych tekstem na oficjalną stronę zespołu oraz oczywiście jak najszybciej do księgarni po książkę Piotra Stelmacha (na marginesie absolutnie czarującego nie tylko swoim profesjonalizmem człowieka). I pewnie z czasem do mego bloga.
Wiedziałem zawsze (zresztą proszony o to), że muszę napisać więcej o tym zespole, z którym wiążą mnie niesamowite wspomnienia z młodzieńczych lat, kiedy na studiach nie będąc początkowo jego fanem (wolałem kapelę Janka Borysewicza a nawet OZ) odkrywałem ten... magiczny zespół. Absolutnie magiczny, kultowy, cały, nie tylko poprzez osobę jego lidera, ale wszystkich muzyków. Z koncertu we wrocławskiej Hali Ludowej (gdzieś w 1981-82) wróciłem już całkowicie "zrepublikowany". Odsyłam wszystkich fanów lub zaciekawionych tych tekstem na oficjalną stronę zespołu oraz oczywiście jak najszybciej do księgarni po książkę Piotra Stelmacha (na marginesie absolutnie czarującego nie tylko swoim profesjonalizmem człowieka). I pewnie z czasem do mego bloga.
___________
Jesteśmy z mężem zwyczajnie uzależnieni od Pana blogów. Lubimy Republikę. O książce wiemy ale skoro Pan tak zachęca...
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać. Piotr
OdpowiedzUsuńMam książkę, znakomity pomysł, bo trudno napisać "znakomicie napisana".
OdpowiedzUsuńSuper propozycja
OdpowiedzUsuń