Nim Rafa wygrał tegoroczny turniej Rolanda Garrosa pokazał wyśmienitą formę na nawierzchni ziemnej w kilku wcześniejszych turniejach. Niebawem Wimbledon i ruszyły turnieje na kortach trawiastych. Jest ich, ze względu na specyfikę nawierzchni i trudnością z jej utrzymania niewiele. W zasadzie tylko w Anglii, Holandii i Niemczech. W zakończonym w niedzielę turnieju w Halle tryumfował Roger Federer i styl, w jakim rozbił w finale Niemca Alexandra Zvereva, nie byle kogo, absolutnie zawsze typowanego przez gro fachowców do obsady w przyszłości czołowych pozycji rankingu ATP (aktualnie tylko nr 12), może sugerować, że wcześniejsza wpadka Szwajcara w Stuttgarcie (zaskakująca przegrana już na początku turnieju z weteranem kortów, Tommym Haasem) była epizodem. Szwajcarskie Maestro w pięciu meczach w niemieckim Halle nie oddał seta (Sugita, M.Zverev, Mayer, Chaczanowv, A.Zverev) i wydaje się, że czasami czarował jak dawniej, choć cała pokonana piątka to nie najwyższy top w ATP. Na pewno w finale, gdy wyszedł na kort bardzo zdeterminowany i w nastroju by wziąć srogi rewanż za przegraną rok temu, także w Halle, porażkę z młodym Niemcem rosyjskiego pochodzenia. Zverev przed finałem mówił, że to finał marzenie dla publiczności, podkreślał, że wygrał już ze Szwcajcarem i cieszy się - jedyny kurtuazyjny zwrot w całej wypowiedzi - na ten mecz z tak wybitnym tenisistą. W półfinale pokonał Francuza Gasqueta i ten wyczyn zapowiadał, przynajmniej dla mnie, że w finale będzie bardziej zacięty mecz. 6:1, 6:3 dla Rogera i tyle. Za dwa tygodnie rusza kolejna, trzecia w tym roku odsłona Wielkiego Szlema ma kortach w Londynie. Trudno mi sobie wyobrazić innego faworyta niż Szwajcar.
Halle 2017, Alexander Zverev i Roger. |
______________
W tym tygodniu w Eastbourne pokaże na co go stać na trawie Novak Djokovic. Murray i Rafa trenują gdzieś poza zasięgiem fleszów. Federer zwycięstwem na trawie w Halle z pewnością zyskał potrzebną mu pewność, tym bardziej potwierdzoną wcześniej w Australii. Wie, że wciąż chce i może. Bez względu jednak na wszystko, to wciąż najbardziej magnetyczna postać w zawodowym sporcie. Coś jak hm... Brad Pitt czy George Clooney w świecie kina. Trzymam oczywiście w Londynie za nim kciuki. Federer - Murray - finał marzenie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz