Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

AUSTRALIAN OPEN 2016 - Półmetek

Różnica czasu między Europą i Antypodami sprawia, że nie śledzę prawie wcale meczy pierwszego w tym roku turnieju Wielkiego Szlema. Oczywiście w następny weekend półfinały i finały, które obejrzę ale dotychczas obejrzałem tylko dzisiejszy mecz Federera z Davidem Goffinem z Belgii (3:0). Znam oczywiście wyniki, śledzę prasę oraz wieczorne relacje Eurosportu podsumowujące kolejne dni na Australian Open (szczególnie program Matsa Wilandera). Jak dotąd brak szczególnych sensacji, faworyci przechodzą, Polaków w singlu nie ma, w deblu już też nie, została w singlu WTA Agnieszka. Co jeszcze ? Zaskakujący jest wynik dzisiejszego meczu 1/8 finału, w którym absolutny faworyt turnieju, mój także, Serb Novak Djokovic potrzebował aż 5-ciu setów żeby pokonać Gilesa Simona, gracza niezłego, ale nie tego z absolutnego topu.  Obaj gracze na zdjęciu niżej.
W turnieju Simon zagrał z numerem 15. Przed Australina Open oglądałem mecz Novaka z Nadalem w finale turnieju w Doha, w którym Serb rozniósł Hiszpana 2:0 (6:1, 6:2), i to w jakim stylu. Serb zagrał wreszcie taki tenis jaki przystoi numerowi 1, agresywny, z mnóstwem piłek kończących, niejako porzuciwszy swój tenis obrony a la "ściana tenisowa". Rafa nie gra w Australian Open. Może kontuzja, może Doha dała mu coś do zrozumienia. Nie wiem jak Serb gra w tym turnieju, ale pomijając mecz z Simonem (pewnie Francuz zagrał mecz "życia"), to Djokovic przechodzi kolejne rundy jak burza. Szkoda tylko, że już w półfinale musi trafić na Federera. 

W drugiej połówce turnieju absolutnym faworytem jest Andy Murray i musiałby się zdarzyć cud aby Szkot nie zagrał w finale z Serbem lub Szwajcarem. Zagra oczywiście z Serbem i Novak skompletuje kolejny tytuł Australian Open, już szósty. Zapowiada się ciekawie. Murray gra znakomicie, Roger wie, że okazje do uzbierania kolejnego tytułu z Wielkiego Szlema (i wyjść na pozycję nr 1 w klasyfikacji triumfatorów z uzbieranymi tytułami z Asutralian, US, French Open oraz Wimbledonu) umykają i może teraz ?  I na zakończenie na swój sposób smutna wiadomość. Przez laty gdy zacząłem grać w tenisa, interesować się nim, już po czasach Fibaka, bardzo kibicowałem na kortach niewielkiemu wzrostem, ale o ogromnym sercu, Australijczykowi Lleytonowi Hewittowi (swego czasu nr 1 rankingu ATP). Przyjaciel z Australii, który co jakiś czas przyjeżdżał do Polski odwiedzić rodzinę, z którym trochę zwiedzaliśmy i kraj i Europę bardzo nie lubił Hewitta i przekonywał mnie, że w ojczyźnie jest on specjalnie nielubiany. Irytowało mnie to, stawałem w obronie Hewitta, przypominałem mu historię tenisisty, który jeździł jako małolat po turniejach, nocując czasem w tanich motelach lub "pod mostem", by zachować swoje pieniądze na wpisowe do turnieju. Lleyton z czasem dopiął swego, stał się numerem 1, wygrał bodajże dwa turnieje Wielkiego Szlema, stworzył modną w swoim czasie tenisową parę z Kim Clijsters, numerem 1 kobiecego tenisa, wprowadził do tenisa zawodowego swe słynne "come on" i ... kilka dni temu po przegranym meczu z Davidem Ferrerem zakończył swoją tenisową karierę. Szkoda. Co prawda od kilku lat Hewitt w tenisie już prawie nic nie znaczył, kontuzje, rodzina itd, ale gdy będzie się wymieniało legendy tej dyscypliny to z pewnością mały Australijczyk się w tej liście zmieni. 
Dzięki nieprawdopodobnej waleczności i i jako pierwszy uczynieniu z loba "dzieła tenisowej sztuki". Roger ma 35 lat, rok więcej od Hewitta i nadal doskonale gra. Na pytanie dziennikarzy o powód jego tak doskonałej w tym wieku kondycji, zdrowia i nadal umiejętności, Szwajcar z uśmiechem odpowiedział: 'praca, więcej pracy'...  

 ...
Obejrzałem mecz Novaka.168 niewymuszonych błędów w jednym meczu, z których 100 to błędy Serba. Teraz wiem dlaczego mecz trwał 5 setów. Żadna "życiówka" Francuza. Szkoda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz