Wspomniałem już na blogu tutaj: tą piosenkę. Zbyt zdawkowo, wiem, że zdecydowanie warto poświęcić jej więcej miejsca i zwrócić na nią, tym samym Waszą uwagę. Jedyny hit, jedyna piosenka, dzięki której znamy tego
artystę. Muzyk tzw. jednego przeboju, mimo że w czasie swojej
kaiery otarł się o prawdziwe gwiazdy.
Snowy White był gitarzystą Thin
Lizzy u boku wielkiego Phila Lynotta (tylko w latach 1980 – 1982),
pracował w czasie sesji z muzykami z Pink Floyd oraz na trasie
zespołu po Europie i USA w 1977 jako uzupełniający gitarzysta
(tzw. backing – stojący z tyłu, grający na wszelakich gitarach, w tym na basie). Gdy drogi liderów wspomnianej
kapeli rozeszły się, White został wynajęty przez Watersa do trasy
z 'The Wall', Gilmour zaś zagrał na wydanym 1984 roku albumie
White'a 'Highway to the Sun'.
Warto zaznaczyć, że White poznał
Gilmoure'a (dzięki temu „zaistniał” w Pink Floyd) poprzez
menadżera wielkiej gwiazdy, Kate Bush, Hilary Walker, która zarekomendowała go jako
świetnego gitarzystę (w pierwszym przeboju K.Bush 'Wuthering Heights' zagrał David Gilmour) . W 1983 roku nagrał średnio udany, zaryzykuję stwierdzenie, że
tylko przeciętny album, na którym znalazła się jedna perła - tylko ten
jeden przepiękny utwór.
Okazało się, że Snowy White, uznany od dawna w środowisku muzycznym jako niezły gitarzysta i muzyk studyjny, dysponuje bardzo miłą dla ucha barwą głosu ale jednocześnie zdolnością – niestety jako epizod w karierze – do skomponowania no i zagrania przebojowego, bajecznego wprost solo na gitarze. Nie znajdziemy go niestety na żadnym zestawieniu najlepszych solo gitarowych w historii muzyki (dodam, że zazwyczaj w tego typu topach wygrywa zawsze Jimmy Page ze swoim odlotowym solo w 'Stairway To Heavem') a szkoda. Krótkie, melodyjne, znakomicie uzupełnia piosenkę. Zaryzykuję jeszcze raz i napiszę, że nawet bez tego sola na gitarze, piosenka się broni. Zgrabna, ciekawa, interesująca ballada.
Thin Lizzy. S.White, drugi z lewej, obok Lynott. |
1977, Gilmour z lewej, White na basie z prawej. |
Okazało się, że Snowy White, uznany od dawna w środowisku muzycznym jako niezły gitarzysta i muzyk studyjny, dysponuje bardzo miłą dla ucha barwą głosu ale jednocześnie zdolnością – niestety jako epizod w karierze – do skomponowania no i zagrania przebojowego, bajecznego wprost solo na gitarze. Nie znajdziemy go niestety na żadnym zestawieniu najlepszych solo gitarowych w historii muzyki (dodam, że zazwyczaj w tego typu topach wygrywa zawsze Jimmy Page ze swoim odlotowym solo w 'Stairway To Heavem') a szkoda. Krótkie, melodyjne, znakomicie uzupełnia piosenkę. Zaryzykuję jeszcze raz i napiszę, że nawet bez tego sola na gitarze, piosenka się broni. Zgrabna, ciekawa, interesująca ballada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz