Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

ZAGINIONY BEATLES - STUART SUTCLIFFE

 Trochę zaniedbałem ten blog, poświęcając się w wolnym czasie wciąż blogowi o The Beatles. Ponieważ mimo wszystko wciąż TEN blog jest częściej odwiedzany, bardziej popularny od tego o Beatlesach, czasem staram się przemycić tutaj jakiś post stamtąd, by zachęcić Was do zaglądania TAM.  Dzisiaj "wklejam" post o Stuarcie Sutcliffe, tzw. zaginionym Beatlesie (lost Beatle). Polecam bo jest bardzo ciekawy oraz smutny.

(ur. 23 czerwca 1940 – 10 kwietnia 1962)

Tzw. „lost Beatle” - zagubiony, zaginiony Beatles. Najbardziej tragiczna postać w historii The Beatles. Jeden z dwóch autorów (drugim był John) finalnej nazwy zespołu – znanej do dzisiaj. Ciekawa próba naszkicowania sylwetki Stu (w tym początków zespołu) przedstawia film „Backbeat”.
Krótkie oficjalne noty przedstawiają Stu jako malarza brytyjskiego oraz pierwszego basisty The Beatles. Odsyłam do sekcji 1957-1962, w której opisałem początki zespołu, okres zespołu, w którym Stuart zapisał się na stałe.
   W Szkole Artystycznej Stu był nieomal postacią kultową. Blada udręczona twarz, okulary, podobieństwo do Jamesa Deana (Cybulskiego) no i popularność ze względu na swój talent. Arthur Ballard, mający ze Stu częste seminaria (polegające na tym, że siedział w pracowni Stu, pił whiskey i podziwiał jak chłopak pracuje) wspominał: "Stu był rewolucjonistą, wszystko co robił budziło zachwyt". Od samego początku prócz standardowych prac na zaliczenie wykonywał w notesach mnóstwo szkiców, które dowodziły ogromnej biegłości w naśladowaniu najróżniejszych stylów, od Matisse'a po Michała Anioła.
  W początkach roku 1959 najbardziej obiecujący student z Hope Street nawiązał znajomość ze studentem przeciętnym i apatycznym. W studenckim pubie Ye Cracke na Rice Street, pod rycianmi Wellingtona witającego się  z marszałkiem Bluecherem pod Waterloo, Stu Stucliffe wdał się w rozmowę z Johnem Lennonem. 
Bill Harry z żoną.
  Poznał ich ze sobą Bill Harry, kędzierzawy kolega Stu, pierwszy w historii szkoły student wzornictwa przemysłowego.Johnowi właśnie Harry wydawał się inny niż reszta studentów, nie sztywny, wyniosły i nieprzystępny, ale rzeczowy, sympatyczny , wesoły i życzliwy. W przyszłości to właśnie Stu i Bill Harry zasiadający w radzie studenckiej szkoły zarządza zakup wzmacniaczy dla szkoły i możliwość z niego korzystania( plus oczywiście koncerty!) na terenie Instytutu dla zespołu Johna, paula i George'a czyli wciąż Quarry Men (czasem Johnny And The Moondogs - w  zależności jak się wtedy przyszli The Beatles nazywali).  Bill wiedział o pisarskich zainteresowaniach Johna i któregoś dnia podczas lunchu w Ye Cracke spytał, czy Lennon dałby mu coś do przeczytania. Utkwiło mu w pamięci zażenowanie, z jakim John wyjmował z kieszeni dżinsów skrawki papieru, które następnie mu wręczył. Bill Harry spodziewał się, że będzie to jakiś pastisz Ginsberga lub Corso, tymczasem zobaczył nonsensowny wierszyk o rolniku i czytając go pokładał się ze śmiechu.
  Złożone bardziej były od razu relacje Johna ze Stu. Stu w owym czasie ubierał sie zupełnie inaczej niż reszta młodzieży. W żaden sposób nie przypominał Teddy Boya, ani stałego bywalca piwnic jazzowych. Wypracował własny styl ubierania się: obcisłe dżinsy, różowa koszula z kołnierzykiem, szpiczaste wysokie buty z cholewami. Wywoływał w szkole większą dezaprobatę niż kreacje Johna, ale patrzono na to przez palce, bo był utalentowanym studentem. 
    Pasja, z jaką Stu podchodził do malowania, a także do sztuki i literatury we wszelkich nowych i żywotnych formach, przemawiała do Johna bardziej niż jakikolwiek wykład w szkole. To Stu pokazał mu francuskich impresjonistów, których bunt przeciwko powszechnie przyjętym wartościom dalece przewyższał całą buntowniczość rock and rolla. Teraz to van Gogh, a nie Elvis stał się bohaterem, względem którego John oceniał świat.
   Stu interesował się rock and rollem wyłącznie ze względów estetycznych. Pragnął  należeć do zespołu, niezależnie od namowy kolegów, bo to... pasowało do wizerunku, jaki dla siebie stworzył.
Dołączył do zespołu pozornie pod wpływem namowy trójki kolegów (John, Paul i George), którym brakowało basu. Przeznaczył na zakup gitary pieniądze uzyskane ze sprzedaży jednego ze swoich obrazów (65 funtów) na wielkim, słynnym biennale Johna Mooresa, w Walker Art gallery w Liverpoolu. Pierwszy jego obraz od razu znalazł się w słynnej europejskiej galerii.

Nigdy jednak nie nauczył się grać na tym instrumencie, stąd często na fotkach z koncertów, stoi odwrócony tyłem do publiczności, co przy jego atrakcyjnym wyglądzie bardzo podobało się publiczności, nie wyrafinowanej muzycznie na tyle by rozpoznawać czasem fałszywe lub spóźnione nuty basu. 
Beatlesi ze Stu (po lewej), za perkusją Tommy Moore.

James Dean
 Podobno Paul miał ciągle o to pretensje do niego i czasem dochodziło między nimi do bójek. John jednak obstawał, przy tym, że Stu musi zostać z kilku powodów, Dlatego, że chciał być lojalny wobec przyjaciela, dlatego, że Stu nieźle prezentował się na scenie i ogólnie ( w owym czasie nosił ciemne okulary - jak podaje Davies w biografii „John - życie” wzorując się tym bliżej nieznanym na Zachodzie polskim Jamesem Deanem, Zbigniewie Cybulskim) czasie no i dlatego, że to do niego a nie do innych miała należeć decyzja, kto ma być w zespole. Był na tyle inteligentny, że dostrzegał, że Paul i George (z którymi wtedy tak naprawdę to tylko mógł pogadać o muzyce , ewentualnie o dziewczynach) są zwyczajnie zazdrośni o jego przyjaźń ze Stu. Stu równoważył jego pociąg do muzyki ale i tęsknotę za sztuka, malarstwem.
Zbyszek Cybulski
Stuart Fergusson Victor Sutcliffe urodził się w Edynburgu, wychował w Liverpoolu. Uczęszczał do gimnazjum Prescot (Prescot Grammar School), następnie do Loverpool College Of Art, gdzie poznał Lennona.
GEORGE: „Poznaliśmy z Paulem Stu poprzez Liverpool Art College. Stuart był drobnym facetem, w okularach i drobnej brodzie a la młody Van Gogh. John cenił go jako artystę, John – wielki Teddy Boy imponował Stu całym swoim wyglądem no i tym, że gra on na gitarze. … Każdemu w owym czasie to się podobało. Wyglądał wspaniale, czuło się od niego pozytywne wibracje, był bardzo przyjacielski, grzeczny i bardzo go lubiłem. John miał w owym czasie pewien kompleks wyższości, ale Stuart nigdy wobec mnie czy Paula nie okazywał tego, że chodzi do akademii sztuki i jest kimś lepszym. Obserwował nas jak gramy i stał się naszym fanem... Daliśmy mu każdy, ja , John i Paul kilka lekcji gry na gitarze..”.
Stu i George na akustycznych gitarach!!!! John śpiewa.
Stu jak wspominają go wszyscy nie miał nawet zadatków na muzyka, pociągało go bycie w towarzystwie, w bandzie Johna więc przystał na wyjazd do Hamburga nie mając w zasadzie zbyt wielu prób w zespole. W Hamburgu czekała na niego wielka miłość, pierwsza i ostatnia: Astrid Kirrchher. Romans Stu i Astrid to jeden z piękniejszych rozdziałów znanych w szeroko pojętej muzyce rockowej (choć ani Stu ani tym bardziej Astrid nie byli muzykami). Atrakcyjna, wykształcona, nowoczesna Niemka wybrała spośród piątki Anglików właśnie Stuarta, choć była bardzo zafascynowana Johnem, zresztą i wzajemnie. Stuart czujący coraz mniejsze tolerowanie swojej osoby jako muzyka przez wszystkich (John przyznaje, że bardzo często docinali Stuartowi, ten akceptował wszystkie drwiny i docinki kolegów) otworzył się na związek z intrygującą Niemką z ulgą. Dziewczyna wybierając go dowartościowała go w oczach kolegów ale przede wszystkim umożliwiła mu powrót do sztuki, ukochanego malarstwa. 
Astrid i Stu
W 1960 (listopad)roku Stu i Astrid zaręczyli się. W grudniu zapisał się do akademii malarstwa w Hamburgu. Opuścił zespół i postanowił zamieszkać w Niemczech. Podniecała go także perspektywa bycia słuchaczem Eduardo Paolozziego, szkockiego rzeźbiarza, urodzonego jak i on w Edynburgu. W późniejszym okresie Paolozzi opisał Stuarta jako jednego ze swoich najlepszych studentów. Sztukę Sutcliffe inspirowali brytyjscy i angielscy malarze abstrakcyjni jak John Hoyland and Nicolas de Staël.
Po awanturze z pożarem w kinie Bambi Beatlesi musieli wracać do domu.
STUART: „...Następnego dnia John wrócił do domu.. Zostałem w domu Astrid aż do stycznia. W tej chwili ona pierze wszystkie moje rzeczy z całego syfu jaki się na nich zebrał w ciągu osttanich miesięcy. Boże, jak ja ją kocham”.
Jak wiemy Astrid zainspirowała Anglików do zmiany fryzury, która później zawojowała cały świat jako fryzura a la Beatle. Pierwszy włosy tak ściął Stu, wzorując się na Klausie Voormanie. Astrid wykonała też dla zespołu szereg fotografii. Efekt z jej prac widzimy na okładce drugiego albumu zespołu: „With The Beatles”. Zanim wszyscy (zawsze opierał się Joh ale ulegał, Pete Best – nie) cokolwiek naśladowali z zachowania, wyglądu, słownictwa młodych Niemców (Astrid , Klaus, Juergen) pierwszym był zawsze Stuart. Zauroczony dziewczyną pozwalał na sobie eksperymentować, zawsze z pozytywnym skutkiem dla siebie.
Pomimo odejścia Stuarta z zespołu, jego przyjaźń z Johnem nie zakończyła się. Gdy Beatlesi wrócili do Hamburga Stu okazjonalnie z nimi występował a Astrid zawsze była na widowni. Po powrocie do Anglii Stu i John często ze sobą korespondowali. Pisali sobie wspomnienia, wiersze, dowcipy, plotki. Stuart pisał często do Johna w ponurym tonie, udając Jezusa, John rewanżował mu się jako Jan Chrzciciel. Ale w owym czasie Stu już nie udawał. Cierpiał z powodu nieustannych ataków padaczki i zawrotów głowy połączonych z mocnym bólem. Pod koniec 1961 roku zemdlał w klasie w czasie zajęć, mimo że zalecano mu odpoczynek z powodu ciężkiej pracy wrócił już następnego dnia. Stuart gasł. Mimo, że rodzina Astrid zaangażowała się w pomoc narzeczonemu córki poprzez ściąganie do niego coraz to innych lekarzy, nikt nie mógł stwierdzić co jest powodem ciągłych bólów głowy.
GEORGE: „Niedługo przed swoją śmiercią, pojawił się w Liverpoolu i trzymał się z nami – jakby przeczuwając swoją śmierć, chciał jeszcze nacieszyć się naszym towarzystwem. Odwiedził mnie nawet któregoś razu w moim domu i bardzo ciepło to wspominam... Nie wiedziałem, że był chory. Starał się w owym czasie rzucić palenie. Dzielił papierosy na małe kawałki i takie palił. Znam te wszystkie historie o tym, że pobity i skopany po głowie, po jednym z koncertów w Liverpoolu – ponieważ był w zespole - ale to było dużo lat wcześniej.”
I jeszcze raz George Harrison, tylko on mógł coś takiego powiedzieć:
GEORGE: „Było coś szczególnie ciepłego w jego powrocie (do nas), i z perspektywy patrząc na tamte wydarzenie, wierzę, że on chciał coś zakończyć”.
ASTRID: „Zmarł w moich ramionach. Nie mogę powiedzieć, że to było zupełnie niespodziewane, ale ta nagłość... ta strata dla mnie była tak ogromna, dla każdego kto go znał, ponieważ był geniuszem, ze wspaniałym umysłem, oryginalnym talentem. Gdyby żył byłby znakomity”.
Autoportret Stuarta
Gdy Beatlesi powrócili do Hamburga John pomógł jej bardzo w otrząśnięciu się po śmierci Stu. Namawiał ją by przychodziła do nich na ich koncerty, „żeby zaczęła żyć, gdyż bezczynne siedzenie w domu nie przywróci jej zmarłego faceta.”
Po śmierci Stu, Astrid pisała do jego matki (Millie Sutcliffe), w listach przepraszała, za swoją chorobę, która uniemożliwiła uczestniczenie jej w pogrzebie Stu w Liverpoolu, opisywała jak bardzo ona i John tęsknią za Stu:
ASTRID: „ Oh, mamo, on jest w fatalnym nastroju. Po prostu nie może uwierzyć, że Stuart już nigdy nie wróci. Jego oczy są zawsze pełne łez... jest cudowny dla mnie, mówi, że znał tak dobrze Stuarta, że kochał go tak mocno, że jest w stanie zrozumieć mnie lepiej”.
John Lennon miał dwa obrazy Sutcliffe'a w swoim domu w Kenwood, Weybridge. Zdjęcie nieżyjącego przyjaciela znalazło się wśród grupy osób, jakie wybrał na okładkę albumu „Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band”.
Obraz Stu.
W przywołanym tutaj na początku filmie „Backbeat” Astrid Kirchherr była konsultantem w czasie produkcji filmu. Była pod sporym wrażeniem kreacji Stephena Dorffa w roli Stuarta. Paul McCartney nie był specjalnie pod wrażeniem filmu, jego krytyka dotyczyla najczęściej partii dotyczących jego postaci w filmie, podkreślając, że spore wrażenie zrobił na nim odtwórca roli Stu, amerykański aktor Stephen Dorff. Tak więc oglądając film możemy sobie wyobrazić prawdziwego Stu.
Pierwsza płyta z trzech Antologii zawiera trzy utwory, w których Stuart grał na gitarze basowej: You'll Be Mine, Cayenne oraz Hallelujach, I Love Her So. Okładka zaprojektowana przez Klausa Voormana i jego niemieckiego artysty Alfonsa Kiefera zawiera w prawym górnym rogu podobiznę Stu.
Główną część zbiorów prac Stuarta i listów posiada jego siostra Pauline. W 2001 opublikowała ona wspomnienia, w których ujawnia, że John i Stuart utrzymywali ze sobą relacje homoseksualne a sama śmierć Stuarta została spowodowana pobiciem jej brata przez zazdrosnego Lennona – na kilka miesięcy przez tragedią. Wyjaśniła też, że wstrzymywała się z publikacją tych wiadomości do czasu śmierci swojej matki, która jej tego zabroniła. Ujawniła list, w którym Stuart przyznaje się, że jego osoba przyciąga i dziewczyny i homoseksualistów.
STUART: „ Czekam na mój główny posiłek dnia. Befsztyk i tłuczone ziemniaki i szklanka mleka – za 4 marki. Tak codziennie. Właśnie śpiewałem i otrzymałem sporo oklasków. Tuz po występie ludzie patrzą na mnie z tęsknotą w oczach. Ostatnio stałem się bardzo popularny wśród dziewczyn i homoseksualistów., którzy opowiadają mi jaki jestem słodki i, że jestem najpiękniejszym chłopcem."
Wyobrażasz to sobie, ja, który miałem takie kompleksy z powodu swego wzrostu i brzydoty. Wydaje mi się, że ludzie dostrzegają we mnie podobieństwo do Jamesa Deana, co mi bardzo pochlebia...”
Astrid w galerii swoich zdjęć sprzed lat.
"Stu był miłością mego życia".
Czy Stuart rzeczywiście byłby takim znakomitym artystą i czy jego prace wywarłaby taki sam wpływ sztukę jak muzyka kolegów ?

The Beatles - Cayenne - ze Stu na basie. 
Fan w hołdzie Stu.
Stuart Sutcliffe - Cat Stevens "Very Young Boy" 



Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki. 
http://fab4-thebeatles.blogspot.com

2 komentarze:

  1. Ok, zaciekawiło mnie to w jaki sposób wszystko to opisujesz i wskakuję na blog o The Beatles !

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam nigdy o tym Stu. Ciekawe, bardzo.

    OdpowiedzUsuń