1 |
2 |
To już 40 lat. Tego
dnia i jak się okazało 6 dni przed premierą swego największego przeboju
kasowego, „Enter the Dragon”(Wejście Smoka) zmarł Bruce Lee. Dzisiaj filmy z Lee
mniej ruszają, robią mniejsze wrażenie niż np. realistyczne walki w np. takim
serialu „Spartacus” . Na filmach z Bruce'em i wszystkich tego filmach z tego
okresu i ok. 20-30 lat potem walki 1 na wielu wyglądają zawsze tak samo. Gromada
napastników otaczająca naszego bohatera atakuje na zmianę, tak by nasz bohater
mógł się wyrobić, najpierw ten , potem ten, nie daj Bóg trzech czterech naraz...
Ale ok, ten post to nie czepianie się filmów z Bruce', a wprost przeciwnie.
Czytając dzisiaj notkę o zbliżającej się rocznicy śmierci tego amerykańskiego
Chińczyka (lub na odwrót) cofnąłem się w czasie... W połowie lat 70-tych dostał
się w moje ręce piękny, duży plakat (poster) Bruce'a Lee z niemieckiego „Bravo”,
tygodnika niemieckiego, wtedy marzenie każdego nastolatka w Polsce, ze względu
na przepiękne zdjęcia gwiazd muzyki (i kina). Bruce trzymał w dłoni nunchaku,
rozebrany do pasa prezentował swoją nieskazitelną muskulaturę. Nie dam głowy ale
ten plakat to fotka 1 lub 2. Ale wtedy nie wiedziałem kto to, ot fajny plakat i
nie pamiętam co z nim zrobiłem. W owym czasie wolałem plakaty Slade, Sweet, ba!
sprzedałem nawet koledze ze szkoły piękny plakat The Beatles (dojrzewałem wtedy
dość długo w swej miłości do Fab4). W czasie studiów , w stanie wojennym film
trafił do kin i pamiętam swój pierwszy raz. Nie jestem, nie byłem fanem
wschodnich sztuk walki ale wtedy wyszedłem z kina jak pijany. Bruce swoją
charyzmą, wyglądem, swoimi umiejętnościami w sztuce walki zrobił na mnie
kolosalne wrażenie. Przede wszystkim po raz pierwszy dostrzegłem w nim, w
przedstawicieli rasy żółtej przystojniaka w typowo zachodnim stylu.
Rozpoznawalny, z atrakcyjną twarzą, nie zlewającą się z każdą inną ze skośnymi
oczami.
Później jak większość
Polaków zaliczyłem ten film 5-6 razy ? Znając każdy kadr filmu na pamięć,
oglądałem to z zachwytem i to chyba jedyny film tego typu,który zrobił na mnie
takie wrażenie. Tylko ze e względu na udział w nim Lee - klasyk dzisiaj, ale
przecież tak naprawdę to film klasy B. I film dający się oglądać dzisiaj tylko
dla tego niesamowitego aktora. Do Polski wtedy przyszła z Zachodu cała Leemania,
szereg historii o jego tajemniczej śmierci itd. To już całkiem inna historia.
„Wejście Smoka” jest jedynym filmem Bruce Lee w stylu zachodnim, z amerykańskimi
gwiazdami (co prawda 2-go sortu jak John Saxon), z niewielkimi elementami
erotyki, humoru. Wszystkie jego wcześniejsze, nawet ten gdzie adwersarzem jego
jest Chuck Norris (słynny pojedynek w rzymskim Collosseum) to płytkie, byle
jakie filmidła, które się ogląda tylko ze względu dna Bruce'a, który tak
naprawdę to dobrze wypada tylko w swoim ostatnim filmie. Rok czy dwa później na
seansach video (prywatny magnetowid, akademiki, prywatne pokazy) prócz pornusów,
„Mad Maxa” królowały tylko filmy z Bruce Lee. Eh, to były czasy...
*** Music blog *** Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***
MIX BLOGOWY - POSŁUCHAJ TEGO!
BEST ALBUMS - EVER, BEST SONG - EVER
MIX BLOGOWY - POSŁUCHAJ TEGO!
BEST ALBUMS - EVER, BEST SONG - EVER
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz