Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

Albumy: nr 25

U2 - "Unforegtabble Fire"

1984

 Jeden z największych albumów w historii muzyki rozrywkowej dla Autora tego blogu. Jak podaje się w biografiach grupy od albumu tego zaczęła się fascynacja zespołu Stanami Zjednoczonymi ale i przez ten kraj odwzajemniona. Tytuł pochodzi od nazwy serii zdjęć przedstawiających naloty nuklearne na miasta japońskie w czasie 2 wojny światowej. Podobno w czasie oglądania tej wystawy  oraz sąsiedniej (poświęconej zabitemu Martinowi Lutherowi Kingowi) powstał pomysł by napisać o zabitym przywódcy murzyńskim piosenki ("Pride" oraz "MLK"). Tytułowy utwór to już bogata aranżacja wykraczająca poza brzmienie gitarowe jakie dotąd prezentował zespół ale oczywiście są tutaj dwa przepiękne kawałki w których gitara  (The Edge) jest tak unikalna jak to tylko możliwe i do dzisiaj jest znakiem firmowym muzyki U2 (to oczywiście "Pride" oraz "Bad"). Dwie ostatnie piosenki zespołu rozpoczęły globalną popularność zespołu, "Pride (In The Name Of Love)" została wielkim światowym hitem (bylem w wojsku przez rok), koncertowe wykonanie "Bad" w czasie koncertu "Live Aid"  ukazało całemu światu, że rodzi się wielki, charyzmatyczny zespół i jego lider. Gdybym miał wskazać moment od kiedy zaczęła się legenda i U2-mania (trwająca zresztą do dziś) to własnie wymieniłbym koncert Live Aid w 1985 roku. Po prostu obejrzyjcie ten kawałek w ostatnim linku. Album dla mnie wybitny ze względu na klilka tych właśnie piosenek i cały brzmi znakomicie. Dla mnie to także wspomnienia 1985 roku, szalonego, pełnego niezapomnianych wspomnień. Ale to już moja tajemnica.

 "A Sort of Homecoming" – 5:28
 "Pride (In the Name of Love)" – 3:48
 "Wire" – 4:19
 "The Unforgettable Fire" – 4:55
 "Promenade" – 2:35
 "4th of July" – 2:12
 "Bad" – 6:09
 "Indian Summer Sky" – 4:17
 "Elvis Presley and America" – 6:23
 "MLK" – 2:31

Bad
Unforgetabble Fire
Pride

Bad - Live Aid 1985 - live

2 komentarze:

  1. Lubię stare płyty U2. Zdecydowanie bardziej niż te ostatnie. Może to kwestia brzmienia, a może po prostu kapela nagrywała lepsze piosenki? Nie mnie oceniać. Był w tym jakiś ulotny klimat, niepokój, a zarazem dużo przestrzeni (unikalny sposób gry Edge'a) i patosu (za sprawą tego co śpiewał, a także jak śpiewał Bono).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to zwykła płyta ale po obejrzeniu koncertowego "Bad" zacząłem słuchać na nowo tej płyty, masz rację, nie dawałem jej wcześniej szansę Rysiu, to znakomita płyta i oczywiście jesteś WIELKI w swoim muzycznym guście. A

    OdpowiedzUsuń