PETER GABRIEL - "Mercy Street"
BRUCE SPRINGSTEEN - "The River"
Dwa małe cacka muzyczne. Album "So" - dla mnie najlepszy w karierze dawnego wokalisty Genesis - kupiłem na giełdzie we Wrocławiu, zdaje się w Pałacyku, dawnej enklawie studenckiej z moich dawnych czasów a wtedy targowisko "różności". Album zaprezentował nieodżałowany Tomasz Beksiński, wielki fan Petera i zwrócił szczególną uwagę na ten utwór a nie na lansowany "Sledgehammer". Na giełdzie - pamiętam to doskonale - wraz z moją połowicą - kupiliśmy wtedy jeszcze album A-ha (bardzo lubiłem wtedy "I've Been losing You" ) oraz "Invisible Touch" Genesis (Collins)."Rzeka" Bossa to utwór, który poznałem dużo, dużo później niż była jego premiera. Utworami tego artysty zainteresowałem się tak na serio dopiero pod koniec lat 90-tych choć oczywiście lubiłem jego cały "Born in USA" a wielką sympatią darzyłem "I'm On Fire" z elektryzującym video. Obejrzałem kiedyś koncert Bruce'a i zwróciło moją uwagę ogromne szaleństwo tłumu przy pierwszych już taktach nieznanego mi wtedy o songu. Tak poznalem "The River". Bruce (często nazywany Bossem) to wyjątkowy artysta , cieszący się szczególną estymą w Stanach, wagę popularności i znaczenia Bossa dla niektórych kręgach fanów docenili Michael Jackson i Quincy Jones, dając mu sporą partię wokalną w "We Are The World". Szacunek Bossowi i czapki z głów przed nim, że do dzisiaj - mimo swej ogromnej solowej popularności - nie zrezygnował ze swego bandu E-Street, który od kilkudziesięciu lat gra w niezmienionym składzie (dla niektórych muzyków bycie współpracownikiem Bruce'a było trampoliną do solowej kariery). Zamieszczam też link do pięknej wersji "The River" zaśpiewanej wspólnie przez Bossa i ...Stinga.
"Mercy Street" PG
"The River" - BS
The River - plus Sting
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz