PEARL JAM - "Ten"
1991
Dla mnie najlepszy album tej grunge'owej, legendarnej kapeli z charyzmatycznym Eddie Vedderem. O jego wysokiej pozycji w amerykańskim światku muzycznym świadczy choćby fakt, zaproszenia go przez Boba Dylana do koncertu na jego cześć, gdzie wokalista wystąpił obok takich gwiazd jak wspomniany Dylan, Eric Clapton, George Harrison czy John Cougar Mellencamp. Nie będę się rozpisywał o tym albumie (sporo tego w Internecie - tam wyczytałem ,że tematem przewodnim jest śmierć i seryjni mordercy, a także wątki biograficzne Veddera), rock, w najlepszym wydaniu. "Alive" czy "Jeremy" to dzisiaj numery flagowe Pearl Jam. Kilka słów o zespole. Oczywiście poznałem go po Nirvanie. Gdy Cobain i dwójka jego kumpli odnosiła już niesamowite sukcesy , świat zainteresował się innymi kapelami nowo zdefiniowanego kierunku w rocku - grunge - w tym właśnie Pearl Jam. No i ten magiczny pierwszy album wymieniony przeze mnie na 71 poz. topu. Cały album słuchany pod rząd lekko męczy ale jeśli się da mu szansę kilka razy i słucha bardzo głośno - wciąga jak na koncercie. Tracking albumu to wersja europejska, do której dodano kilka kawałków.Miłego słuchania.
oj ta płytka zmieniła me zycie. Od tej pory rock wszedł z butami w moje zycie. Kaseta nie wyjmowana była z kasprzaka przez długie tygodnie. Zaraz po szkole "TEN", na imprezy "TEN", przed snem "TEN" Szajba totalna. Nawet pojechałem z pożyczonym CD do Poznania zeby mi z okładki zrobili nadruk na koszulce. Byłem z niej dumny. A inaczej to po prostu dla mnie płyta napewno z pierwszej dziesiątki. Pewnie trafiła w swój czas gdy chłonałem wszystko. Tak jestem pokoleniem grunge hehehehe. Oczywiście niebezkrytycznie patrze na ich dyskografię. Pierwsze 5 płyt bardzo dobre a potem coraz więcej smęcenia, brak czegoś chwytliwego wyraźnego. Moze za dużo oczekiwałem
OdpowiedzUsuńUważam tak samo jak poprzednik. Płyta jest genialna, ale następne to już inna bajka niestety.
OdpowiedzUsuń