Zaznaczę,
że jestem fanem tenisa (gram amatorsko w niego prawie od zawsze) oraz
naszej Igi i doceniam jej wyczyny na kortach, choć lepiej wizualnie
podoba mi się gra choćby Coco Gauff czy Simony Halep. Płynniejsze ruchy
przy forhandzie, to przede wszystkim. Nie popisała się nasza liderka
rankingu ATP i naprawdę, ale to naprawdę, nie chcę w tym naszym, dobrze
znanym "polskim" stylu krytykowania i obrzydzania wszystkiego, gdy komuś
się podwinie noga pisać, ale po tegorocznym Wimbledonie mam co do gry
Igi kilka uwag. Początkowo nie podobało mi się to, że za zgodą swego
trenera Tomasza Wiktorowskiego Świątek opuściła przed najważniejszym na
świecie turniejem tenisa inne występy na trawie, bo taka jest
nawierzchnia w Londynie, ale zaakceptowałem przytaczane przez fachowców
argumenty - to zazwyczaj znajomi w środowisku tenisa, więc po co krytykować, gdy kiedyś może będzie trzeba poprosić o zaproszenie na mecz, do loży - że odpoczynek po Rolandzie, że tydzień zajęły Idze realizacja
zobowiązań sponsorów i nie było czasu na choćby Berlin. Rozczarowało
mnie w grze Idze w tegorocznym Wimbledonie kilka rzeczy. Napiszę o nich,
bo często tutaj na blogu zamieszczałem posty o tenisie, R. Lewandowskim,
mało o Idze, a przecież jej wyczyny to top więc blog powinien to odnotować . I myślę, że to ostatni lekko o niej krytyczny. A więc moje
zaskoczenia i rozczarowania. Pierwsze to takie, że po dwóch
katastrofalnych jak na nr 1 meczach Igi, choć wygranych, z zawodniczkami
nie tylko daleko w rankingu ale bardzo daleko (200, i lucky loser),
Wiktorowski nie zalecił Idze, choćby trochę zmiany swojej gry. W każdej tego typu dyscyplinie sportowej są i strategia i taktyka. Strategię można założyć przed meczem poprzez wcześniejszą analizę przeciwnika, warunków kortowych i innych rzeczy, które wpływają na grę, taktykę także ale ona może się szybciej zmieniać. Często powinna.
Iga całkowicie zapomniała, że przecież jako juniorka wygrała już Wimbledon więc trawa to nie nawierzchnia z Marsa. Ok, przy
całym nawyku do swojej gry siłowej i grania cały czas stylem "ile
fabryka dała w silniku", widać było, że to się nie sprawdza i może warto
trochę grę urozmaicać slajsami, przede wszystkim skrótami (to bardzo
pomocne zagranie na trawie, dodatkowy plus z każdego, że zapewnia
zmęczenie, przebieżkę przeciwnikowi). Iga nic nie zmieniała, mimo że,
co drugi forhand wyrzucała w aut i to dosyć spory. Przypomnę, że trawa
jest absolutnie inną nawierzchnią, najtrudniejszą do "nauczenia się
jej", ale na każdej nawierzchni czy to beton, mączka czy trawa wymiary
kortu są takie same. Jej ulubiony idol Rafa Nadal na trawie szczególnie
wkręca swoje piłki mocnymi top spinami by trafiać w kort i unika jak
ognia - no tak, taki jego styl - uderzeń płaskimi piłkami. Idze jako
mimo wszystko numerowi 1, co z tego, że tylko 21 lat, wspomniana Gauff
ma ich 18 i choć odpadła to chyba tylko przez głowę, jednak inaczej niż
Iga, w innym stylu, nie wypadało tak odpaść. W trzecim meczu, w którym
byłem pewien, że mimo najtrudniejszej przeciwniczki, a może właśnie
dlatego, Iga zagra inaczej i nie będzie grała fizycznie, siłowo, bardzo
prostacko nic się nie zmieniło. Był taki fragment w meczu gdy Iga kilka razy pod rząd
atakowała mocnymi płaskimi uderzeniami forhandowymi Alize Cornet,
spychając ją w lewą stronę coraz dalej od kortu. Polka była prawie przy
siatce i aż prosiło się o delikatny dropshot tu gdzie stała, ale nie. Uderzyła ostatni
cały czas na maksa trafiając w nadstawioną bardzo przytomnie rakietę
Francuzki i po powrocie piłki na drugą stronę kortu, daleko od Igi,
przegrywając punkt. Kolejna uwaga, to taka, że od początku sukcesów Igi
wszyscy, łącznie z zawodniczką, podkreślali ogromne znaczenie posiadania
w teamie psychologa. I co to dało w trzecim meczu? Zresztą w każdym z
trzech. O ile można było podejrzewać, że Iga, mająca być taka mocna
psychicznie dzięki non stop kontaktom z Darią Abramowicz, pogubiła się,
to ona sama przyznała na konferencji pomeczowej, że tak faktycznie było. Czyli
pomoc psychologa pomaga gdy się wygrywa mecze? Ok, może to zdanie jest
nie fair. Iga z pewnością stała się numerem 1 i niepokonaną od
trzydziestu kilku meczów (nie pamiętam w tej chwili dokładnej liczby)
dzięki swemu teamowi i zwłaszcza Darii. To nie zadziałało teraz na
trawie i trzeba się zastanowić dlaczego i co dalej. Czy są plusy
przegranej na Wimbledonie '2022 ? Tak, ja je widzę. Pycha, której Iga
raczej nie miała, mogłaby przyjść gdyby znowu łatwo przyszło jej
zdobycie kolejnego Wielkiego Szlema i pobicie kolejnych rekordów.
Porażki uczą, zwycięstwa prawie nigdy. Kiedyś gdy grała Agnieszka
Radwańska, jedna z najbardziej inteligentnie i pomysłowo grających
zawodniczek w tourze WTA, narzekałem w myśli na jej braki w sile
uderzeń. Teraz w grze Igi brakowało mi finezji, polotu, inteligencji,
zmiany stylu, pomysłowości w reagowaniu na to co się dzieje na korcie,
bo siła, która mimo wszystko jest najważniejsza w tenisie była. Ale
bardzo źle racjonowana. Trzymam kciuki za Igę w US Open, który się
rozpoczyna w ostatnich dniach września. Iga wie, że nie jest już
"nietykalna", choć to odwodniono jej tylko na trawie. Nie przekonały mnie jej tłumaczenia, że "uczy się trawy", że to inny sposób nawierzchni i inna przyczepność, że bolą jej nogi na niej, że musi drobić kroczkami... Nie przystoi Mistrzyni mówić takie słowa. Może wobec tego trzeba było zrezygnować z turnieju nie oglądając się na to, że i tak nie traci się tam punktów.
IGA MUSI POSZUKAĆ W SOBIE LUB NAUCZYĆ SIĘ TAKIEJ TENISOWEJ INTELIGENCJI I SPRYTU, JAKI MIAŁA AGNIESZKA RADWAŃSKA INACZEJ...
Panowie? Hubert w swoim, czasem dobrze znanym stylu, odpadł bardzo szybko. Frustrujące było słuchanie jego tłumaczeń, że struł się czymś wcześniej. Profesjonaliści czegoś takiego nie robią, nie zdarza się im to, w dobie dietetyków, uważania przed ważnymi meczami na to co jędzą, nie mówią tym bardziej. W finale pewnie będzie Novak Djokovic, który jeśli spotka się z Rafą Nadalem to będzie to finał marzenie. Ale Rafa na swoim kolizyjnym kursie ma niesamowitego Nicka Kyrgiosa, który jeśli pokona Hiszpana, to może wygrać cały turniej. To dziwna choć dla widzów, mediów bardzo kolorowa postać. Sam Rafa powiedział o nim, że szkoda, że tak utalentowany gracz jak Australijczyk nie szanuje tenisa. Bo dla Nicka liczy się tylko koszykówka, gra w nią namiętnie amatorsko, w tenisa trenuje niewiele, gra jeszcze mniej bo nie lubi podróżować. No i jest naprawdę nie tylko bad boyem ale i dziwakiem. Sam wiem, jak wkurzające jest w czasie gry w tenisa gdy przeciwnik bez przerwy rozmawia ze sobą, komentuje swoje nieudane nagrania, jednym słowem ględzi. To Nick robi cały czas a na takim poziomie nie wypada. Dziwaczny choć genialny jest jego tenis. Nonszalanckie wyrzut piłki przy serwisie, szybki ruch ręką, brak tego kształtu serwującego zawodnika co jest logiem dyscypliny. Backhandy jeszcze w miarę podobne do tych, którymi grają wszyscy. Zaś forhand to znowu szybkie, niestylowe złożenie się i idzie z jego rakiety bomba, dokładnie tam gdzie chciał. Każdy idąc na mecz Australijczyka wie, że będzie show, kłótnie, będzie niegrzecznie. I Nick nie zawodzi. Choć jego bezczelne zachowanie w ostatnim meczu z Tsitsipasem było naprawdę kilka dobrych powodów by wyrzucić go z turnieju, choćby te niegrzeczne prowokowanie Greka, gdy ten chciał sprawdzać piłki. Australijczyk z greckimi korzeniami doprowadził na korcie do ideału "udawania Greka" w tym najgorszym znaczeniu. Choć na wyżyny zwyczajnego chamstwa wzniósł się kiedyś podczas meczu ze Stanem Wawrinką, częstując go niewybrednym komentarzem na temat przyjaciółki Szwajcara, mieszając w to swego kolegę z Antypodów, także Kokkinakisa.
Nie zawodzi także ten niesamowity Nole, na którym już często stawia się kreskę, że może powoli nadchodzi jego zmierzch. Oj, nie. Nudny, regularny do bólu i zwycięski tenis. Serb przypuszczalnie wygra ten turniej jeśli nie przeszkodzi mu ta dwójka. Wśród innych graczy raczej nie widzę dla niego potencjalnie groźnego przeciwnika. Przecież nie Fritz, Sinner czy Norrie. Choć może jednak młody Włoch z jego "austriackiej" części kraju, Jannik Sinner? Wielkie emocje jeszcze przed nami. Wspaniały sport !
19.08.2022 - sezon wakacyjny więc nie prowadzę teraz bloga, ale dopiszę kilka zdań po ostatnich porażkach Igi. Powtórzyć się chcę znowu te zdanie z tytułu postu opuszczając tylko odnośnik do Wimbledonu. Nie wypada tak grać numerowi 1 pomimo ciągłego się zachwycania naszych komentatorów, że Polka wciąż ma bilans 50 wygranych w tym roku meczy w stosunku do kilku porażek. Czyli tak jak z piłkarzami aktualne hasło, POLACY NIC SIĘ NIE STAŁO? Boję się, że teraz Polka jest lub staje się łatwym łupem, dopisania sobie w CV zawodniczek wygraną z aktualną "jedynką". Iga gra słabo, bez taktyki strategii, że piłki dla kobiet są lżejsze na turniejach w USA, trudno. Nie tylko dla Polki. I jeśli coś się drastycznego nie wydarzy u niej samej to w US Open może maksymalnie 2, 3 runda. U niej a może nie tylko. Moze czas na zmiany w otoczeniu Świątek? Gruntowne. Może ta nasza polska myśl szkoleniowa w tenisie jest bliźniacza do tej piłkarskiej Antoniego Piechniczka. Bardzo krytykowano poprzedniego trenera Igi, a to jednak on zdobył z nią 1go Wielkiego Szlema w Paryżu. Wiktorowski i w przypadku Igi jak i kiedyś Agi Radwańskiej otrzymał w spadku już ukształtowane zawodniczki. Inny jego dorobek trenerski jest niezauważalny. Po występie Igi na Wimbledonie to nie jestem taki pewien, że wcześniejsza seria zwycięstw Igi to jego zasługa a nie po prostu wciąż spadek po Sierzputowskim. Czekam na US Open i myślę, że po tym turnieju zapadną jakieś decyzje w sprawie Pana Tomasza. Ja jestem za jakimś zagranicznym trenerem z najwyższej półki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz