Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

Victor Coy & Kino : "The Star Whose Name Is The Sun" (1)


Piosenka tytułowa z trzeciego albumu "Звезда По Имени Солнце" z 1989 - do dzisiaj mi absolutnie nie znana. Zauroczyła mnie od samego początku. Wykonawcą jest Victor Coy (Tsoi) i jego zespół. Zmarły w 1990 roku  (w wieku 28 lat) rosyjski piosenkarz, lider jednego z najbardziej popularnych w Rosji (wcześniej ZSRR) zespołów popowo-rockowych, Kino. Do tego stopnia popularnych, że pod koniec lat 80-tych w ZSRR pojawiło się nawet zjawisko Kinomanii. Muzyk zginął tragicznie w wypadku samochodowym i stał się prawie od razu postacią kultową. Ze strony ojca Victor miał korzenie koreańskie, stąd trochę  jego orientalny styl urody. Gdy wspomniano mu, że jest podobny do Bruce'a Lee, muzyk próbował się na słynnego mistrza walk stylizować. 
Ja rzeczywiście dostrzegam podobieństwo obu panów.


 

Komunistyczna gazeta "Komsomolskaja Prawda", tuba propagandy ZSRR wystawiła muzykowi piękną laurkę pisząc o nim:  
Tsoi znaczy dla młodych ludzi w naszym kraju więcej niż jakikolwiek polityk, celebrytka czy pisarz. To dlatego, że Tsoi nigdy nie kłamał i nigdy się nie wyprzedał. Był i pozostaje sobą. Nie sposób mu nie uwierzyć ... Tsoi to jedyny rockman, który nie ma różnicy między swoim wizerunkiem a swoim prawdziwym życiem, żył tak, jak śpiewał ... Tsoi to ostatni bohater rocka.


 

"Więcej muzyki i informacji o nim i jego zespole znajdziecie w sieci. Polecam ten piękny song na ostatnie dni 2020 roku.

 

Około dwóch godzin po publikacji postu przyjrzałem się muzyce Victora i jego zespołu. I wsiąkłem!

 Russian>English] Can someone translate the text in this mural honoring rock  musician Viktor Tsoi ? : translator

 Russian moviemaker kicks off filming biopic on Soviet rock star Viktor Tsoi  - Society & Culture - TASS

The mysterious appearance of graffiti on the wall of Tsoi has caused a stir  | KXan 36 Daily News

Jeszcze raz AC/DC - "You Shock Me All Night Long"

Singiel: 22.08.1980
Strona B: 'Have A Drink On Me' Album: Back in Black
Kompozycja: Angus Young, Malcolm Young, Brian Johnson
Wydany: sierpień 1980
Długość: 3:32
Producent: Robert John "Mutt" Lange
Wytwórnia: Atlantic

 

Mój nr 191 mojego prywatnego topu Wszech-czasów, choć przypuszczalnie dzisiaj (koniec 2020) top ten wyglądałby inaczej, a piosenka australijskich klasyków hard-rocka dużo wyżej w zestawieniu. Nie chcę specjalnie rozpisywać się na nowo o piosence, bądź poszerzać zamieszczony już o niej tekst, powodem jego przypomnienia jest pewna refleksja, która ostatnio, w czasach "zamknięcia domowego" bardzo często mnie nachodzi. Blog jest zabawą, choć zamieszczam ostatnio posty bardzo na serio, więc naprawdę zakręcony teraz na punkcie tego utworu post pozornie powtórzony. Przebój AC/DC (na marginesie to z pięknym znakiem w swoim logo pomiędzy literami, który naszym rządzącym kojarzy się z faszystowskim SS) to dla mnie chyba najbardziej energetyczna, magnetyzująca swoim pociągiem do pląsania, radosnego śpiewania, tańczenia (oczywiście w stylu rockowego head-bangin), sięgania po pilota by potencjometry głośności sprzętu, na którym jej słucham (czy to audio, czy video, czy połączenie tego czyli kina domowego) przesunąć na maxa. Jest takie dobre określenie angielskie - choć jest też stosowane i u nas - i ono idealnie określa stan, w jaki wprawia mnie ten song, "gets me high" (może nawet higher and higger). Dzięki muzyce kapitalny odlot. Jeśli w pobliżu jest dobry drink, tym lepiej, choć nie jest to konieczne. Arcydzieło ciężkiego rocka, jedyne jak dla mnie spośród szybkich numerów, które może się równać np. z najlepszymi balladami Metalliki czy Gunsów.

 






  •  SŁUCHAJ  I  OGLĄDAJ  GŁOŚNO 

 

 oficjalne video utworu

arcy-mega wykonanie songu  na słynnym stadionie River Plate w Buenos Aires (grudzień 2009)

...i na koniec pierwsza  perełka: obaj autorzy piosenki (bez zmarłego dwa lata temu Malcolma Younga)  na żywo w radiu (show Howarda Sterna, 1997)

i ostatnia, zespół uhonorowany nagrodą Grammy 2015. Wśród widzów w 1 rzędzie Sir Paul McCartney, wśród reszty sama śmietanka show-biznesu."Rocj the Bust" oraz słynna "Autostrada do piekła".

Niedawno AC/DC wydali nową płytę, a wydawało się, że po śmierci brata lidera, Malcolma, kłopotów z głosem wokalisty, bardzo poważnych kłopotów z prawem bębniarza zespołu, Angus -mózg i serce kapeli odpuści  wreszcie lub znowu zacznie grać z przypadkowymi muzykami (przykład Axl'a Rose'a). Nie, zespół nadal z głosem Johnsona w starym, dobrym stylu, którego logo są charakterystyczne, przerywane riffy gitarowe Angusa. Taaa, to także magia. Włączamy prąd i słuchamy nowych nagrań kapeli, które spokojnie mogłyby się znaleźć tuż obok "You Shock Me All Night Long" na "Back in Black".



BEATLES and the STONES - vol. 3

 

 

 


Pod koniec lat 90-tych w całej Brytanii przeprowadzono ankietę wśród osób pamiętających lata 60-te z pytaniem, z jaką muzykę kojarzy się im ten okres. 
Ponad 90% respondentów odpowiedziało, że oczywiście z The Beatles oraz "rywalizacją" Beatlesów i Stonesów. Zwrot "Beatles and the Stones" stał się niejako pewnym synonimem odniesienia się do tego okresu, jako coś wspaniałego, godnego zapamiętania. Zazwyczaj z młodości badanych. "To był piękne czasy Beatlesów i Stonesów".

PAUL: Czwórka nas...  czyli The Beatles była naprawdę niezwykła. Rozmawiałem o tym niedawno z Keithem Richardsem.... no cóż, to było kilka lat temu i on mi tak powiedział: Człowieku, byliście szczęściarzami, mieliście aż czterech wokalistów. No tak, Rolling Stonesi mieli tylko jednego. Ja potrafiłem śpiewać, John, George a także Ringo miał swoje numery, w których śpiewał. To nie był zespół z frontmanem i resztą muzyków w tyle. Byliśmy jakby jednym bytem. Mick zwykł mawiać o nas, że jesteśmy cztero-głowym Potworem.



 
MICK JAGGER: Tak, to byliśmy my, drugi najlepszy zespół na świecie. W latach 60-tych The Beatles pokonali nas. Byli lepsi.

KEITH RICHARDS: Stonesi zawdzięczali swój sukces Beatlesom... The Beatlesi mieli wspaniałe brzmienie i genialne piosenki. Ale na żywo nigdy nie udało im się wypaść zbyt dobrze [hałas Keith!!!] 






W książce The Beatles Vs Rolling Stone z 2013 roku autorstwa Johna McMilliana Mick Jagger przyznaje, że gdy przybyli do Stanów był przerażony ogromem szaleństwa na punkcie The Beatles. Mówił wtedy, że zwyczajnie nie zazdrości im tej całej popularności oraz wrzawy wokół nich, która co prawda dosięgła w Ameryce i Stonesów, ale nigdy nie przybrała nawet w przybliżeniu rozmiarów Beatlemanii. Jagger zwierzał się, że podczas gdy Beatlesi narażeni byli na wszelkie niewygody, niebezpieczeństwa czy skandale  związane z całkowitym szaleństwem na ich punkcie, The Rolling Stones cieszyli się dużo większym poziomem swobody w czasie swoich tras po Ameryce. Przyzwyczaili się wtedy do bycia w cieniu The Beatles. Gdy Fab Four zagrali swój słynny koncert w 1965 roku na stadionie Shea (Flushing, Queens), wśród widowni siedział i obserwował swoich rodaków Mick Jagger. Oczywiście jak wszyscy inni nic nie słyszał z tego co grali Beatlesi. Wtedy po raz pierwszy miał sobie uświadomić, że boi się osiągnięcia takiej samej popularności jak mieli jego koledzy z Fab Four.
Mick przyznawał, że w latach 60-tych, gdy oba zespoły niejako rywalizowały ze sobą, mimo przyjaźni lub co najmniej przyjaznego koleżeństwa łączącego wszystkich muzyków, mówił Keithowi i reszcie: Musimy być lepsi, ponieważ jesteśmy tylko numerem 2.
W 1995 roku Micka spytano o rywalizację z The Beatles. Muzyk odpowiedział tym razem bardzo szczerze: Było między nami w porządku. Oczywiście było trochę rywalizacji, ale The Beatles byli zawsze bardziej popularni od nas i mieli nad nami przewagę. Byli bardzo zgranym, solidnym zespołem i jak dotąd nie było większego zespołu niż oni. Ale bardzo dobrze się ze sobą dogadywaliśmy i byli dla nas bardzo pomocni. Podarowali nam piosenkę, która była naszym pierwszym numerem, który w Anglii wszedł do pierwszej dziesiątki. Między nami było bardzo fajnie a nie byli dla wszystkich tacy mili. 
CHARLIE WATTS: Nigdy nie byłem wielkim fanem The Beatles. Zawsze  nienawidziłem Elvisa. Był ostatnim, który mógłby być dla mnie przewodnikiem w muzyce. Miles Davis, Fats Domino tak, Elvis nie.



20 stycznia 1988 roku Mick wprowadzał The Beatles do Galerii Sław Rock And Rolla w Cleveland w Ohio. Zaczął słowami: Kiedy spotkałem tu dziś rano George'a powiedział mi: Chyba nie zamierzasz powiedzieć czegoś złego o mnie?  
Więcej o mowie Micka znajdziecie tutaj, ja pozwolę sobie zacytować tylko kilka zdań wypowiedzianych przez wokalistę i lidera The Rolling Stones, pomijając jego wstęp o suszy na brytyjskim (angielskim) rynku muzycznym, który Amerykanom mógł zaproponować tylko przeboje Acker Bilka.

Usłyszeliśmy wtedy, że jest taka grupa w Liverpoolu... Mieli długie włosy, niechlujne ubrania i kontrakt na płytę oraz numer na listach przebojów z bluesową partią harmonijki. Nazywał się "Love Me Do".  Kiedy usłyszałem o połączeniu tych wszystkich rzeczy, byłem prawie chory.  I trochę później graliśmy w małym klubie w Richmond, w Londynie, śpiewałem piosenkę i nagle ich zobaczyłem - stali tam wszyscy przede mną -  The Fab Four - John, Paul, George i Ringo - cztero-głowy potwór. W owym czasie zawsze wszędzie chodzili w czwórkę. 
Mieli na sobie te piękne, długie skórzane trencze. Naprawdę, dałbym się za taki ciuch zabić - i pomyślałem sobie wtedy, że muszę mieć to, nawet jeśli będę musiał nauczyć się pisać piosenki. Potem podarowali nam  napisany przez siebie nasz pierwszy przebój w Anglii - "I Wanna Be Your Man". Byliśmy im za to, bo to oznaczało dla nas zwrot w Anglii - ale jednocześni pokazali nam jak w oryginalny sposób można pisać piosenki. Potem ich sukces w Ameryce otworzył dla nas wiele drzwi i to pomogło także wszystkim innym z Anglii. Bardzo jestem im za to wdzięczny i bardzo im za to dziękuję. Jedyną rzeczą, której wagi wtedy nie doceniałem, jeszcze we wczesnych latach było to, że za każdym razem, kiedy przyjeżdżałem do Nowego Jorku, ludzie się mnie pytali : „Hej, czy jesteś Beatle, czy jesteś głupcem?” Ale wiecie, nauczyłem się z tym żyć. Cóż, przeszliśmy razem przez te trochę dziwne czasy. Było pomiędzy nami we wczesnych latach coś na kształt rywalizacji, może trochę tarcia, ale zawsze byliśmy przyjaciółmi. I lubię myśleć, że nadal nimi  jesteśmy, ponieważ były to jedne z najlepszych dni w naszym życiu, a ja jestem naprawdę dumny z tego, że mogę wprowadzić ich do Rock and Roll Hall of Fame .

Sala w Cleveland Hall Of Fame, do którego wprowadzał wcześniej cytowany Jagger, poświęcona Wielkiej Czwórce.

The Rolling Stonesi znaleźli się w tym samym Rock And Rollowym Muzeum rok później. Wprowadzającym ich tam byłlider The Who, Pete Townsend.



Czytaj:
Beatles and the Stones - cz. 1
Beatles and the Stones - cz. 2
Mój top 25 Stonesów
  • Anegdotka w światku muzycznym o Keith Richardsie: Jeśli palisz, to diabeł zabiera ci jeden dzień z twego życia. I... daje go Keithowi!

 

40 lat temu

ŚMIERĆ JOHNA LENNONA. (1)





Na blogu jeszcze sporo pracy. Dokończenie HISTORII zespołu, kilkadziesiąt (20-30) piosenek, cały 69 i 70 rok. To podstawowa część - zadanie mojego bloga. Przede wszystkim opisanie całej historii zespołu i jego twórczości. 
Cel oczywisty. Ogromna frajda dla mnie, mój prywatny azyl. Ale są oczywiście inne powody. The Beatles mają wciąż setki milionów fanów na świecie, ale wciąż pojawiają się nowi, nie zawsze znający to wszystko co jest powiązane  z tzw. całą 'otoczką' Wielkiej czy Wspaniałej Czwórki (Fabulous Four), czyli jak powstawała ich legenda. I dlaczego. Nie każdy ma dostęp do mnóstwa 'beatlesowskich' źródeł, niektórzy po prostu nie chcą. Wolą może poznawać ich tak skrótowo, w dobie komputerów, internetu, smartfonów. Jak już napisałem, tworzenie bloga, research materiałów, dodawanie kolejnych postów sprawia mi przyjemność. Wielką. Fantastyczną! :) Z czasem chciałbym jak najszybciej zakończyć mój drugi blogi i ewentualnie skupić się na tylko na tym, o The Beatles. Wiem już teraz, że podjąłem się ogromnego zadania. Tak naprawdę to ten blog można tworzyć bez końca. Mam przygotowane co najmniej kilkadziesiąt tekstów, wywiadów, które chciałbym tutaj zamieścić. Kolejnych kilkadziesiąt czeka na swoje tłumaczenie. Wszystkie teksty coś nam powiedzą, uzupełnią, nakreślą, rozbawią czy rozczulą. To wciąż pomaga na inne, głębsze spojrzenie na całą historię i fenomen zespołu. Chciałbym może z czasem poprawić wcześniejsze teksty, ale tylko te z Historii zespołu do 1965 roku oraz z tamtego okresu piosenki. Na obszerniejsze, bardziej dokładne, może więcej ilustrowane clipami (nieoficjalnie zdradzę, że czekam na sygnał od moich przyjaciół z angielskich portali i fan-clubów o The beatles, że przekażą info o moim blogu dwóm żyjącym Beatlesom, choć w to wątpię; blogów, portali o Fab4 są tysiące, jeśli nie więcej). Wracając do dzisiejszego tematu, to  chciałbym by ktoś, kto wejdzie na mój blog. mógł także dowiedzieć się  więcej na temat najtragiczniejszej daty związanej z The Beatles. 

Przy opracowaniu tekstu o ostatnich dniach Johna Lennona (we wspomnieniach Johna), przejrzałem teksty o tym wydarzeniu na blogu. Jest niewiele, bo początkowo zakładałem, że opiszę to zdarzenie w zakładce Historii 1970-1980, ale zdecydowałem ostatnio, że zrobię to wcześniej. Tak więc kilka następnych tekstów związanych będzie z tragedią. Dodam tylko, że starannie będę omijał opisywanie historii, biografii Chapmana. Także motywów kierujących zabójcą. Po 1980 roku światowe media zorganizowały kampanię,w której sugerowano, by nie nagłaśniać nazwiska ani niczego związanego z zabójcą, gdyż to przede wszystkim było jego motywem. Ocieplenie się w blasku zamordowanego. Z czasem oczywiście to się zmieniło. Powstały filmy nie tylko o samym wydarzeniu, ale całe historie życia psychopaty. Tego nie znajdziecie tutaj. Niebawem pierwszy tekst, a ilustracją dzisiejszego oraz głównego postu o śmierci (ostatnich dniach) Johna piękna "God". Clip zmontowany z wstawionym na początku komunikatem spikera,który w trakcie transmisji meczu NFL przerywa swój komentarz by poinformować wszystkich o zabójstwie muzyka.Na końcu słyszymy wzruszające słowa Johna. Innego znaczenia nabierają słowa Johna, "żyjąc w pożyczonym czasie..."( drugi clip)



Czytaj także:
__________________________________

Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki
HISTORY of THE BEATLES