W
piosence "Afraid" z albumu "Heathen" z 2002 roku David Bowie śpiewa:
Wierzę w Beatlesów (“I believe in Beatle") i ten wers jest jednym z
wielu wyznań wiary i obaw artysty, bliskiego przyjaciela Lennona, tak pięknie ujętych w tym utworze. W swojej
książce "The Love You Make" Peter Brown, jeden z najbliższych
współpracowników Beatlesów wspomina, że Bowie w przytoczonym utworze
niejako przywraca na nowo z "God" Johna Lennona jego znamienne, finalne słowa, ale już w odwrotnym znaczeniu: I believe zamiast I don't believe:
in Beatles. John w zamykającym song fragmencie śpiewa, że wierzy tylko w
siebie i
Yoko i to jest rzeczywistość. No cóż, 50 prawie lat po napisaniu
piosenki przez Johna jesteśmy skłonni zgodzić się bardziej z Davidem niż
liderem Fab Four. The Beatles wciąż są bardzo realni w naszym życiu,
wciąż nam ze swoją filozofią przekazywaną poprzez piękną muzykę i poezję
potrzebni i warto w nich
wierzyć.
RINGO: Yoko dostało się masę gówna, podobnie było z Lindą, ale rozpad nie był ich winą. Okazało się nagle, że wszyscy mamy po 30 lat i jesteśmy innymi ludźmi. Nie mogliśmy już dłużej prowadzić takiego życia.
JOHN: Byłem żonaty już wtedy, zanim Liverpool opuścili Liverpool,
małżeństwo nie stanowiło większej różnicy. Cyn nie miała takiej kariery
jak Yoko, ale Pattie miała swoją karierę i to w niczym nie
przeszkadzało. Maureen jest sama w sobie fantastyczną artystką, nie
licząc wychowywania plemienia Ringa. Ona także jest artystką i to nie ma
nic wspólnego z kwestią żon.
Po
śmierci Briana zaczął się powoli
proces dezintegracji The Beatles. To była powolna śmierć i tak było.
To widać na "Let It Be", bo wtedy doszły do głosu Yoko i Linda, ale nie
od nich to się zaczęło. Widać to było już w Indiach, gdy George i ja
zostaliśmy, a Paul i Ringo wrócili. Widać to było podczas nagrywania
albumu "White". To coś naturalnego. To nie jest żaden kataklizm. Ludzie
mówią o tym, jakby to był koniec świata.
- John, czy Yoko miała coś wspólnego z rozpadem The Beatles?
JOHN: Być
może była ostatnią kostką domina, która przewróciła wszystko. Spotkanie
Yoko było w pewnym sensie jak wcześniejsze w młodości poznanie Paula. spotkanie
z kimś o takich samych zainteresowaniach, z błyskotliwym umysłem, który
miał ten sam rodzaj wizji, co ja. Ale po 10 latach było już niczym. Kiedy
Yoko pojawiło się w moim życiu, nic innego nie wydawało się ważne. Ale
ona nie powiedziała do mnie „Dlaczego nie opuścisz tych szaleńców”. Z
przyjemnością dołączyła. Przychodziła na sesje i podobnie jak reszta,
pracowała z nami. Ale nikt wcześniej nie robił tego z The Beatles, nikt.
Paul zawsze chciał utrzymać Beatlesów w izolacji od innych, podczas
gdy George i ja chcieliśmy rozwoju The Beatles. McCartney chciał być
Beatlesem już na zawsze. George i ja przez długi czas próbowaliśmy to
zmienić. W końcu stało się oczywiste, że jedynym sposobem na zmianę tego
był rozpad. Paul przyszedł rok później i powiedział: „Rozumiem, co
przeszliście we dwoje przez nas trzech. Teraz rozmawiam o tym z Lindą. I
rozumiem, że to, co próbowaliście zrobić, to po prostu byś sobą,
indywidualnościami. Próbuję teraz zrobić to samo". To była jedyna
wskazówka, jaką miałem od niego do tej nocy, kiedy ogłosił, że opuszcza
The Beatles.
Jestem pod bardzo dużym wrażeniem tego blogu. Ten blog jest bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńJestem ich idolem!
OdpowiedzUsuńDzięki za wpis
Z tego blogu jestem niesamouckie zadowolony. Na pewno ten blog polecę kumplowi.
OdpowiedzUsuńTych komentarzy na pewno mogło by być więcej. Takie jest moje zdanie.
OdpowiedzUsuńKilka dni temu kumpel powiedział mi o tym blogu. Na pewno na ten blog będę wracał.
OdpowiedzUsuń