Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

PIERWSZY POBYT W USA


W dzisiejszym tekście przyjrzymy się dokładniej pierwszemu pobytowi zespołu w Stanach czyli BRYTYJSKIEJ INWAZJI, o której już sporo tutaj pisałem ale w tym tekście przybliżę Wam cały pobyt 'chłopców' na amerykańskiej ziemi.



W czasie pobytu w Paryżu na początku 1964 roku, Briana Epsteina odwiedził Norman Weiss, agent teatralny z Nowego Jorku, pracujący dla General Artists Corporation. Weiss przebywał w Paryżu jako menadżer Trini Lopeza i wcześniej przed spotkaniem widział The Beatles w czasie ich koncertów w paryskiej Olympii. Wcześniej niezależny promotor własnej firmy Theatre Three Productions, współpracownik Weissa, Sid Bernstein zaproponował koncerty dla The Beatles w nowojorskiej Carnegie Hall w dniu 12 lutego. Epstein uznał wtedy, że jeszcze nie czas. Gdy wiadomość o sukcesie singla 'I Want To Hold Your Hand' dotarła do zespołu i Briana, wszyscy uznali, że czas na podbój Ameryki (czyt. tutaj). W imieniu Bernsteina Weiss zawarł porozumienie w sprawie dwóch koncertów The Beatles za kwotę 700 000 dolarów w ramach GAC (General Artists Corporation). Dodatkowo Weiss podpisał umowę na występ zespołu w Waszyngtonie 11 lutego. Tak więc 3 lutego, krótko przed końcem swego blisko 3-tygodniowego koncertowania w Olimpii, Beatlesi odwiedzili amerykańską ambasadę w Paryżu w celu odebrania amerykańskich wiz i zezwoleń. Dwa dni później wrócili do kraju by przygotować się do swej jak dotąd podróży życia!
 
USA - przybycie. 
7 luty – wylot do USA (lot Pan American Boeing 707, PA 101) początek pobytu w USA, tzw. Brytyjskiej Inwazji.
JOHN: W samolocie myślałem: „Nie uda się nam”. A może powiedziałem to w filmie czy gdzie indziej? Wiedzieliśmy wszyscy, że możemy zawładnąć Amerykanami, gdybyśmy tylko chcieli ich zadziwić. BO  BYLIŚMY NOWI. I kiedy tam wreszcie dotarliśmy, to co zobaczyliśmy ? Amerykanie chodzili po ulicach w pieprzonych bermudach  z nazwą drużyny Bostonu na koszulkach i ustami zapchanymi żarciem! Dziewczyny wyglądały jak zmęczone stare chabety. Nie było w tym żadnego pomysłu ubioru i wyglądu. Myśleliśmy tylko: „Co za wstrętne typy”. Bo dla nas wyglądali wszyscy wstrętnie. Myśleliśmy jak duża mieliśmy nad nimi przewagę, choć oczywiście nie mieliśmy jej wcale”.



New York Herald Tribune (8.02.1964 – reporter Tom Wolfe): Wczoraj o 6.30 rano połowa dzieciaków od South Orange, Nowy Jork po Seaford, Long Island była już na nogach ze swymi tranzystorami podłączonymi do czaszki. To było jak sieć Obrony Cywilnej albo coś w tym rodzaju. Mogłeś wybrać jakąkolwiek stację na skali radiowej, aby usłyszeć komunikat: „Nadszedł B-Day! Dzie B! Szósta trzydziesci rano! The Beatles opuścili Londyn pół godziny temu! Od trzydziestu minut są nad Oceanem Atlantyckim! Kierują się w stronę Nowego Jorku!” Do trzynastej około 4000 dzieciaków wymknęło się ze szkoły i podskakując i wrzeszcząc przyszło pod budynek odpraw międzynarodowych lotniska Kennedy’ego. Potrzeba było 110 policjantów aby nad nimi zapanować. O 13.20 odrzutowiec Beatlesów wylądował.
RINGO: To było dla mnie takie ekscytujące, będąc w samolocie, który podchodził do lądowania. Czułem jakby ogromna ośmiornica złapała samolot swoimi mackami i zawlokła go do Nowego Jorku. Ameryka była najlepsza. Dla takich jak my z Liverpoolu, to było jak sen. Coś cudownego. radio było ekstra i grało jak trzeba, mieliśmy telewizję i chodziliśmy do klubów. Ponadto Ringo był tam kochany. Dlatego to dla mnie było takie wspaniałe. Kiedy przylecieliśmy do Ameryki, nie było jak zwykle: JOHN, PAUL, GEORGE i Ringo, tylko bardzo często: RINGO, PAUL, JOHN I GEORGE lub jakoś tam. Nagle się 'wyrównało'.


Tu fragment z książki RossaBensona  "McCartney. Poza mitem":
Do czego jesteśmy im potrzebni - dumał Paul. Przecież oni mają wszystko. Ale Ameryka potrzebowała ich. Jak wirus komputerowy - Beatlemania rozprzestrzeniała się w tempie błyskawicznym za pośrednictwem sieci telekomunikacyjnych jednoczącej świat w 'globalną wioskę' McLuhana, a teraz zaraziwszy ten najbogatszy, a tym samym najbardziej uzależniony od massmediów naród - rozrastała się do rozmiarów epidemii. Choć trzeba przyznać, że był krótki moment, gdy wydawało się, że obawy McCartney'a były słuszne. Samolot wylądował w Nowym Jorku o 1:35. Beatlesi (wcześniej informowani przez pilota, że w Ameryce czeka na nich tłumek - RK) pierwsi zeszli na płytę lotniska. Powitała ich ... kompletna cisza. Fotograf Harry Benson był piątą osobą, która opuściła pokład samolotu. Wspominał to tak: Był tam tłum osób oczekujących na spotkanie z nimi, ale nie taki tłum, jakiego się spodziewali. Byli tam fotoreporterzy, przedstawiciele linii lotniczych, policjanci, ale , o ile można było się w tym rozeznać, to wszystko. Beatlesi oczekiwali, że będą tam tysiące  rozwrzeszczanych fanów - i nie zobaczyli ich. Na prośbę Bensona Beatlesi pozwolili mu sfotografować, jak schodzą z pokładu samolotu na amerykańską ziemię... W tym momencie mimo uśmiechów skierowanych w stronę obiektywu, nie byli tacy pewni siebie... Ale ich wątpliwości nie trwały długo. Okazało się, że policja nowojorska w trosce o ich bezpieczeństwo, także fanów i lotniska - zgromadziła cały tłum, który przybył na ich powitanie, wewnątrz gmachu dworca lotniczego. 

Gdy tylko Beatlesi weszli do terminalu, ogarnął ich taki harmider, jakiego jeszcze wcześniej nie słyszeli. Co najmniej dziesięć tysięcy osób, młodych osób,ogarniętych zbiorową histerią, wrzeszczało, wiwatowało i skandowało ich nazwę i imiona.

Wyszli z samolotu i skierowali się do odprawy celnej, a wszyscy mogli po raz pierwszy na żywo zobaczyć ich fryzury robiące wrażenie szczotki do mycia podłogi, której frędzle pokrywają czoło, trochę uszu i prawie całą szyje z tyłu. Aby mieć lepszy widok, dzieciaki zaczęły zlatywać z tarasu widokowego, a niektóre z nich miały już wyciągnięte grzebienie, zgarniając w biegu włosy na czoło.

JOHN ( w opublikowanym w postaci książki wywiadzie dla J.S.Wennera): Jak tu przyjechaliśmy, pomyśleliśmy: ‘Co za brzydki naród’. Wyglądało po prostu wszystko obrzydliwie. No więc zachwycaliśmy się jacy to my (Anglicy) jesteśmy na czasie, ale oczywiście wcale nie byliśmy. Było nas tylko pięciu – my i Mick – i my naprawdę byliśmy do przodu, ale cała reszta Anglii była jak zawsze. Jednak w takich sytuacjach ludzie zaczynają być nacjonalistami. Naprawdę nabijaliśmy się z Ameryki, ze wszystkiego, oprócz jej muzyki. To muzyka czarnych tak nas zafascynowała. Tutaj nawet czarni śmiali się z takich wykonawców jak Chuck Berry czy wokalistów śpiewających bluesa. Uważali, że to takie niestylowe słuchać naprawdę funkowej, czarnej muzyki. Z kolei biali słuchali tylko Jana i Deana i tego rodzaju muzyki. Czulismy się tak, jakbyśmy byli...mieli... przesłanie było takie: ‘Posłuchajcie tej muzyki’. Tak samo było w Liverpoolu.

 Tam czuliśmy się niesamowicie wyjątkowi i awangardowi słuchając Ritchie’go Valensa, Barreta Stronga i wszystkich tych starych nagrań, których nikt nigdzie nie słuchał  poza Eric’em Burdonem (The Animals) w Newcastle i Jaggerem w Londynie. Byliśmy w tym tacy osamotnieni – to było fantastyczne. No i przyjechaliśmy tutaj a tu było identycznie. Nikt w Ameryce nie słuchał rock and rolla i muzyki czarnych. A my czuliśmy się tak jakbyśmy ... myśleliśmy, że przyjeżdżamy do kraju, w którym tam muzyka się narodziła. Tylko, że nikt nie chciał o tym wiedzieć.
Reporter ‘The New York Times’ relacjonował przylot zespołu: The Beatles, którzy spopularyzowali rock-and-roll w Wielkiej Brytanii, dodali do tej muzyki nowe pomysły: obcisłe spodnie, wysokie buty oraz włosy,  które zdawałoby się – nigdy nie były obcinane. Młoda nastolatka z Brooklynu wzdychała cały czas: Ach, och! Oni są inni, oni są po prostu tacy inni, to znaczy te ich włosy. Na lotnisku były tylko dziewczyny, jeszcze raz dziewczyny i jeszcze raz dziewczyny. Gwiżdżące, krzyczące, śpiewające dziewczyny. Trzymały transparenty z napisami:  ‘Beatlesi, kochamy was’, ‘Witajcie’. Gdy samolot wylądował, dziewczyny zaintonowały: ‘Chcemy Beatlesów!’. Pewien urzędnik w porcie lotniczym potrząsnął głową i powiedział: „Nigdy przedtem nie widzieliśmy czegoś takiego. Nigdy! Nawet w stosunku do królów i królowych’”.
Konferencja prasowa na lotnisku Kennedy'ego, tuż pod odprawie celnej.
RINGO:  Wtedy uwielbiałem Nowy Jork. Pojechaliśmy do Central parku dorożką. Mieliśmy w  hotelu Plaza ogromny apartament złożony z kilku pokoi, z telewizorem w każdym z nich, radia ze słuchawkami. To było dla mnie fascynujące. Zbyt duży odlot dla kogoś z Anglii, kto miał w domu telewizor dopiero od kilku lat...
Plaza Hotel w Nowym Jorku. Tu mieszkali Beatlesi - na zewnątrz Beatlemania.



8 luty – The Beatles przeprowadzają próby do programu Eda Sullivana.
Szczegóły:  8 luty (13.30), w czasie prób zespół wykonuje: All My Loving, Till There Was You, She Loves You, I Saw Her Standing There, I Want to Hold Your Hand , 9 luty (9.15.) - kolejna próba, zespół wykonuje: All My Loving, Till There Was You, She Loves You, I Saw Her Standing There, I Want to Hold Your Hand, tego samego dnia o 14.30 tzw. druga próba (już w strojach do show - dress rehearsal - piosenki jw.

W środku Neil Aspinall.
NEIL ASPINALL: George miał zapalenie migdałków (niebawem to samo będzie miał Ringo, dzięki czemu Jimmy Nicol zasmakuje 'bycia Beatlesem – RK) i nie pojawił się na próbie do 'The Ed Sullivan Show'. Zastąpiłem go, by wszyscy dokładnie zapamiętali gdzie stoją, miałem także zawieszoną gitarę. Nie była podłączona – nikt zresztą tam nie grał – i to było zdumiewające, przeczytać w głównych amerykańskich magazynach kilka dni później, że 'grałem na gitarze prowadzącej'.

 Legendarny show jest w całości dostępny w sieci, na dvd, wiemy o nim wszystko. Ed Sullivan wspominał, jak doszło do niego. 31 października Ed z żoną byli akurat na londyńskim lotnisku Heathrow. W tym samym dniu na lotnisku dużo się działo: miał wylatywać z lotniska premier, ponadto przylatywało (pewnie i odlatywało) wiele osób związanych z Wyborami Miss Świata (pojawiały się na lotnisku piękne 'zawodniczki').Sullivan zauważył jednak grupę ok. 1500 młodych ludzi, oczekujących na balkonach Queen's Building. Spytał się ludzi wokół, na kogo czeka ten tłumek. 

 

Paul i Mitzi
Uzyskał odpowiedź, że młodzi ludzie czekają na The Beatles powracających z trasy po Szwecji. "Kim do diabła są Beatlesi?" - zareagował Amerykanin. Odpowiedziano mu, że to bardzo popularna w kraju rock-popowa grupa muzyczna i Ed wspominał, że od razu wpadł na pomysł angaży młodych Anglików do swego programu. Było jednak trochę inaczej, spróbujcie poznać inną, bardziej oficjalną i wg. mnie prawdziwszą - niż Sullivana - wersję:
Łowca talentów –  czyli po prostu potencjalnych wykonawców – do programu Eda Sullivana (pamiętajmy, że był to ogromnie popularny i gustotwórczy program w całej Ameryce) spędzał swoje wakacje w Europie, przy okazji szukając 'przyszłych' gwiazd. Wspomagał go w tym zadaniu europejski koordynator 'do spraw znachodzenia wykonawców do Show Sullivana', Peter Prichard, londyński agent teatralny. 

Prichard był także bliskim przyjacielem Eda i Babba. Znał także Briana Epsteina, który czasami zasięgał u niego porady.Latem 1963 roku Prichard zabrał Babba by zobaczył nową brytyjską gwiazdę, zespół The Beatles. Zespół choć miał już na swoim koncie sukcesy dwóch bardzo przebojowych singli i albumu, to jeszcze nie stał się (tak to później ładnie określano) częścią brytyjskiej świadomości narodowej. Ponieważ jednak do tej pory żaden brytyjski artysta nie odniósł sukcesu w USA, ani Prichard ani Babb nie rozważali wtedy zaangażowania The Beatles do najpopularniejszego amerykańskiego show.Beatlesi zwrócili uwagę całej ale to dosłownie całej opinii publicznej po swoim słynnym występie w brytyjskim odpowiedniku 'The Ed Sullivan Show' – 'Val Parnell's Sunday Night at The Palladium' (czytaj tutaj), po którym jak wiemy, pojawił się w ogólnym przekazie i pozostał termin BEATLEMANIA.
Triumfalny powrót ze Szwecji na lotnisku zaobserwował rzeczywiście Ed Sullivan i z pewnością to go zaciekawiło. Do USA doszły też informacje o fakcie, że zespół wystąpił przed Królową 4 listopada w Royal Variety Show i był tam o wiele większą atrakcją niż cała śmietanka towarzyska Wielkiej Brytanii, nie wyłączając Głowy Państwa. Już następnego dnia po wspomnianym show, Brian Epstein w towarzystwie Billy J. Kramera udał się do Nowego Jorku. Głównym ale nie jedynym podróży celem było wtedy promowanie Kramera. Zespół a przede wszystkim John Lennon zawsze powtarzał, że mogą pojechać do Ameryki ale tylko pod warunkiem, że będą tam mieli przebojowego singla. Innej opcji nie było. Także dlatego Epstein chciał wysondować rynek amerykański i wybadać go czy jest on gotowy na coś takiego jak The Beatles.

Przed samym więc odlotem do Ameryki, Ed skontaktował się z Prichardem, który zasugerował mu, że The Beatles powinni wystąpić w amerykańskiej telewizji. Prichard zaoferował swoją pomoc w negocjacjach z zespołem, z racji znajomości z jego menadżerem. Brian jednak chciał sam negocjować z Sullivanem i Prichard umówił obu mężczyzn już w Nowym Jorku, gdzie akurat Brian przebywał. Wcześniej już w czasie lotu Epsteina do NYC, Prichard urabiał Sullivana, opowiadając mu o niezwykłym koncercie Beatlesów przed Królową. Sullivan pamiętał wciąż lotnisko i chmarę dzieciaków oczekujących na czterech Anglików ale wiedział, że potrzebuje by Beatlesi przed występem w jego programie byli już bardziej rozreklamowani w Ameryce. Prichard wspomniał, że The Beatles byli pierwszymi "długowłosymi chłopcami", którzy dostąpili zaszczytu występu przed Królową Zjednoczonego Królestwa. To ostatecznie przekonało Eda Sullivana, postanowił zaryzykować.



11 listopada 1963 nastąpiło spotkanie tylko samych: Eda Sullivana i Briana Epsteina, w apartamencie tego pierwszego w Delmonico Hotel. Druga tuta rozmów była już następnego dnia. Brał w niej udział także Bob Precht (na zdjęciu po prawej), producent programu, także zięć Sullivana. Tym razem panowie już zaprzyjaźnieni spotkali się w restauracji hotelowej. Wstępnie ustalono, że pierwszy raz The Beatles wystąpią 9 lutego następnego roku na żywo z Nowego Jorku oraz w następnym tygodniu w transmisji z  Deauville Hotel w Miami Beach. W czasie przedstawiania sobie Briana i swego zięcia, Ed Sullivan powiedział prorocze słowa, że Anglik jest menadżerem zespołu czterech młodych ludzi, którzy rzeczywiście mogą stać się 'really big' (naprawdę wielkimi). Ustalono honorarium 10 000 $ oraz po 3 500 $ za każdy koncert.
 Dodatkowo strona amerykańska finansowała cały pobyt (przelot, zakwaterowanie itd). Sullivan zgodził się także na warunek Epsteina, że w jego show The Beatles będą głównymi gwiazdami, dodatkowo zgodził się wspierać akcję promocyjną zespołu przed czekającym ich dopiero za 3 miesiące występem (co prawda w show w Miami, Mitzi Gaynor wymieniana była jako główna gwiazda). Po zakończeniu spotkania, już w prywatnym apartamencie teścia, Precht miał wątpliwości, co do angażu nieznanej brytyjskiej gwiazdy w takim przedsięwzięciu jednakże Ed Sullivan uciął dyskusję, mówiąc, że ich występ jest przesądzony i że 'to' naprawdę jest warte inwestycji. Później Ed mówił w wywiadzie dla 'New York Timesa', że podjął taką decyzję, gdyż przypominało mu to wszystko szaleństwo na punkcie Elvisa ( "I made up my mind that this was the same sort of mass hit hysteria that had characterized the Elvis Presley days.")
 
28 października 1956 - Elvis Presley w Ed Sullivan Show.
 Przez następny miesiąc Sullivan niewiele zrobił dla The Beatles, o ile w ogóle myślał o nich. Ale to zmieniło się już 10 grudnia 1963, kiedy zobaczył w programie "CBS Evening News With Walter Cronkite, krótki, czterominutowy filmik o The Beatles. Tuż po zakończeniu programu, Sullivab zadzwonił do Cronkite z pytaniem, co ten "wie na temat tych "bugs" czy jak oni się tam nazywają. Jego niezdolność do zapamiętywania nazw grup była szeroko znana i dla niego typowa. 'Ci "bugs" byli wciąż nieznani w Ameryce i Sullivan rozmyślał o tym, jak to zmienić. Trzy dni później CBS opublikowała komunikat, że "The Beatles, szalenie popularny angielski kwartet przybędzie do Stanów  7 lutego, by wystąpić w programie 'Eda Sullivana' 9 i 16 lutego". Kości zostały rzucone!
Przyjaciele. Po latach: Paul i Sid Bernstein
 News z CBS sprowokował Sida Bernsteina do kontaktu z Epsteinem i zaproponowanie The Beatles występu w nowojorskiej, szalenie prestiżowej  Carnegie Hall. Niektóre źródła podają, że Bernstein kontaktował się już z Epsteinem w sprawie sprowadzenia The Beatles do USA już kilka miesięcy wcześniej, przed Sullivanem, to wydaje się to nieprawdą. Iluż do dzisiaj jest chętnych do przyznawania się w karierze The Beatles. Napiszę o ym oddzielny tekst. W 1964 roku w wywiadzie Sid stwierdził: "I kept reading about The Beatles [in the British papers] and then when Sullivan had signed them I got Epstein's number and called him up." (Ciągle czytałem o The Beatles (w brytyjskiej prasie) i kiedy Sullivan podpisał z nimi umowę, zdobyłem numer Epsteina i zadzwoniłem do niego".
W kampanię reklamowanie The Beatles włączył się na całego Walter Cronkite, nadając w CBS program o dotychczasowej historii zespołu (1o grudnia 1963). To był strzał w 10-tkę. Beatlemania niespodziewanie wybuchła w Stanach, około trzech tygodni przed ich pojawieniem się na amerykańskiej ziemi. Tego wieczoru odczytano w CBS list 15 letniej Marshy Albert z Silver Spring (Maryland) do swojej ulubionej stacji WWDC, która widziała w newsie stacji clip z The Beatles, z wykonującymi „She Loves You”, z pytaniem: 'Dlaczego nie możemy mieć takiej muzyki w Ameryce?'. DJ Carroll James, który również usłyszał tą piosenkę, szybko zdobył (dzięki znajomym w liniach lotniczych BOAC – tych samych, o których zespół zaśpiewa w 1968 w piosence 'Back in the USSR') najnowszego singla zespołu: "I Want to Hold Your Hand" .

Carroll James z WWDC z The Beatles ( a może 'bugs' ?)
19 grudnia, dokładnie tydzień po emisji wspomnianego programu w CBS, Marsha Albert została zaproszona do swego radia WWDC przez Jamesa by zapowiedziała na falach stacji emisję nowej piosenki. Gdy piosenka się skończyła, DJ poprosił słuchaczy by podzielili się z nim tym co wiedzą i myślą o The Beatles.Rozdzwoniły się telefony i natychmiast linia została zablokowana. Singiel 'I Want To Hold Your Hand' wszedł do gorącej playlisty radiostacji, co oznaczało, że był emitowany co kilkanaście minut. No i nie trzeba było długo czekać, by Capitol Records zorientowała się, że waszyngtońska stacja gra singiel, który oficjalnie miał zostać wydany dopiero 13 stycznia następnego roku. Capitol zaczął interweniować w stacji by ta ściągnęła z eteru piosenkę, ale WWDC odmówiła.
Capitol zaangażował Waltera Hofera z Nowego Jorku, który reprezentował w Stanach Epsteina i Beatlesów by ten skłonił 'prawnymi groźbami' niegrzeczną stację, by ta zdjęła z anteny singiel Beatlesów. Hofer opowiedział, że usłyszał od Jamesa: Słuchaj, nie możecie zakazać nam grania tej piosenki. Ta płyta to hit! To nasz główny przebój!
  Szfowie Capitolu zdając sobie sprawę z faktu, że nie powstrzymają już stacji WWDC (licząc także, że ta sytuacja nie rozprzestrzeni się na cały kraj) szybko zdecydowali się na emisję kilku tysięcy kopii singla tylko na rynek stolicy kraju. Nie zadziałało. James poczuł wiatr w plecach, przesłał kopię singla na taśmie swemu przyjacielowi, także prezenterowi radiowemu, w Chicago. Na święta Bożego Narodzenia piosenkę Beatlesów grano już w trzech głównych sieciach handlowych. Taśma z kopią songu krążyła po całym kraju. Capitol znalazł się pod ścianą. We wszystkich stacjach radiowych piosenka Beatlesów była najczęściej zamawianą piosenką. 

Pomimo, że tradycyjnie w okresie późno świątecznym firmy fonograficzne nie wydają płyt, Capitol zaczął zdawać sobie sprawę, że nic co tradycyjne nie ma związku z The Beatles i kampania zdecydowała się po raz pierwszy wydać singla 26 grudnia (!) 1963 roku. Zdawali sobie już sprawę, że wytłoczone 200 000 to za mało. Wydano polecenie by fabryki w Scranton i Los Angeles zaczęły pracować pełną parą tylko przy produkcji singla Beatlesów. Ponadto zlecono innym firmom (RCA i Decca) by także tłoczyły dla nich kopie singla.

Sprzedaż płyty rozpoczęła się na drugi dzień po Gwiazdce. Wszystkie największe stacje nowojorskie zgodnie zaczęły grać singla (WABC, WMCA, WINS). Podobnie stało się w całym kraju. W ciągu pierwszych trzech dni sprzedano 250 000 kopii singla, do 10 stycznia '64 sprzedano ponad 1 000 000.

Tutaj mała niespodzianka. W rzeczywistości Amerykanie mogli obejrzeć – i zrobili to, choć nie na taką skalę – The Beatles w telewizji dużo wcześniej niż odbył się ich występ w 'The Ed Sullivan Show'. 4 listopada 1963 inna wielka, amerykańska osobistość telewizyjna, Jack Paar (na zdjęciu obok) oglądała w Londynie koncert Beatlesów w Royal Variety Show. Paar zakupił film z tego koncertu od BBC i wyemitował go w swoim show w NBC ok. miesiąca przed Sullivanem. W jego programie pokazano dokładnie sceny wrzeszczących nastolatek w czasie piosenki 'She Loves You'. Epstein wściekł się z tego powodu, obawiając się reakcji Sullivana. Wszak obiecał Amerykaninowi wyłączność na amerykańskie występy jego podopiecznych w telewizjach. Zagroził BBC, że jego zespół przestanie występować u nich, jeśli dalej będą bez jego zgody sprzedawać prawa do wszelakich materiałów z Beatlesami. BBC zaczęła działać ale Paar nie zamierzał się już wycofać. Sullivan tak jak się tego spodziewano wściekł się. Zadzwonił do Pricharda i groził anulowaniem kontraktu z Beatlesami. Z takim poleceniem miał Prichard zadzwonić do Epsteina i wszystko anulować, ale ten odczekał z wykonaniem takiego telefonu kilka dni. Sullivan ochłonął i gdy zdał sobie sprawę jak gorącym towarem stają się The Beatles, zrezygnował ze spełnienia swoich gróźb.
Paar z kolei nie wyczuł tego kim lub czym są The Beatles. „Nie wiedziałem, że oni są w stanie zmienić kulturę mojego kraju. Myślałem, że są zabawni. Pokazałem ich występ jako swoisty żart”.
3 stycznia 1964 w zapowiedzi 'The Jack Paar Show' wymieniono jako specjalnie z Londynu film z sensacyjnym (!) zespołem rock and rollowym, The Beatles. Paar w czasie programu siedział na drewnianym stołku. Gdy przeszedł do Beatlesów, mówiąc wcześniej o amerykańskich nastolatkach i ich zainteresowaniach, powiedział, że zespół jest ciekawy pod kątem psychologii młodych ludzi i jest swoistym socjologicznym fenomenem (święte słowa!) Pokazano wtedy jako ilustrację jego słów szalejący dziewczyny na koncertach Anglików.
 
 W trakcie dalszej emisji filmu, Paar prowadził dalej swój komentarz, przerywany co jakiś czas wybuchami śmiechu zgromadzonej w studiu publiczności. „Rozumiem, że naukowcy pracuję teraz nad lekarstwem na to. Ci faceci mają przedziwne fryzury i gdy nimi potrząsają, dziewczyny wariują. To przeszkadza ci sądzić, że za kilka lat te dziewczyny będą głosować, rodzić dzieci i prowadzić samochody, prawda? Pokazuję wam to w przypadku gdy zamierzacie jechać do Anglii i spędzić tam miło czas. A teraz czas na The Beatles”. 

Podczas filmiku z The Beatles Paar wstrzymał się z komentarzem. Gdy skończyło się 'She Loves You” (wraz z krzyczącymi dziewczynami) publiczność w studiu grzecznie zaklaskała. Paar powiedział: 'To miło wiedzieć, że Anglia ostatecznie dorosła już do naszego poziomu kultury'. Po wybuchu śmiechu gospodarz programu powiedział, że w lutym wszyscy ujrzymy The Beatles u Eda Sullivana. Na koniec czując potrzebę uzasadnienia pokazania filmu z The Beatles w swoim programie, że zadbał o starszą publiczność, która ogląda jego programy by także dowiedziała się co się dzieje w Anglii.


Machina po nazwą 'The Beatles w USA' rozpędzała się. 'I Want To Hold Your Hand' stawał się nr 1 na listach Billboardu, Cash Box czy Record World. Dwie niezależne wytwórnie, Vee-jay i Swan, które wcześniej wydały płyty zespołu w USA, wznowiły powtórnie emisję wcześniej wydanych – i niezauważonych - płyt i oczywiście też się załapały na tort . Swan wypuściła znowu singla 'She Loves You', Vee-Jay 'Please Please Me', które szybko zaczęły gonić singla z Capitolu.
Niebawem pojawiły się na rynku – zdobywając od razu listy przebojów – dwa albumy: 'Meet The Beatles' Capitolu oraz "Introducing The Beatles" Vee-jay. Trzy single i dwa albumy zdominowały maksymalnie wszystkie radiostacje w Ameryce.


9 luty – PIERWSZY WYSTĘP W PROGRAMIE EDA SULLIVANA (czytaj także tutaj)
Wg. pomiaru firmy AC Nielsen program oglądało ok. 23 240 000 gospodarstw domowych, w sumie ok. 73 000 000 ludzi.
Lokalizacja:  Studio 50 Broadway & West 53rd Street New York, NY
Wykonawcy (prócz The Beatles): Fred Kaps, Georgia Brown & Oliver Kids, Frank Gorshin, Tessie O’ Shea, McCall & Brill, Wells & Four Fays. Ciekawostką jest fakt, że jednym z członków Oliver Kids był Davy Jones, później w The Monkees.

Szczegóły:
16.30 występ na żywo i nagrywanie (taping) na potrzeby 3-go show Eda Sullivana. Piosenki: Twist and Shout, Please Please Me and I Want To Hold Your Hand. Widownia obecna.

20.00 – historyczny występ po raz 1-szy transmitowany na całe Stany. Piosenki : All My Loving, Till There Was You, She Loves You, I Saw Her Standing There, I Want to Hold Your Hand. Widownia obecna.
The Beatles tuż po 1-szym występie u Eda Sullivana z nieznaną kobietą.




















W trakcie koncertu Ed Sullivan poinformował widzów, zgromadzonych w studio i tych przed telewizorami: 'Słuchajcie, Beatlesów spotkała bardzo miła przyjemna niespodzianka. Właśnie otrzymali telegram od Elvisa Presley'a i jego menadżera, pułkownika Toma Parkera z życzeniami samych sukcesów w naszym kraju, myślę, że to jest bardzo miłe". 
Nagłówek: Western Union Telegram, adres, cztery nazwiska, data ... 
CONGRATULATIONS ON YOUR APPEARANCE ON THE ED SULLIVAB SHOW AND YOUR VISIT TO AMERICA. WE HOPE YOUR ENGAGMENT WILL BE A SUCCESFUL ONE AND YOUR VISIT PLEASANT GIVE OUR BEST TO A SULLIVAN SINCERELY
ELVIS & THE COLONEL


W czasie transmisji, w pewnym momencie kamera przedstawiała wszystkich Beatlesów z pomocnym podpisem u dołu kadru. Na końcu pojawił się John z dopiskiem: PRZYKRO NAM DZIEWCZĘTA, ON JEST ŻONATY! 




Amerykanie zaczynali rozpoznawać Beatlesów. Uczyli się ich wszyscy. W czasie wcześniejszej sesji zdjęciowej w Central Parku  udział wzięła tylko trójka Beatlesów. George skarżący się na ból gardła, migdałki pozostał w hotelu. Zajęła się nim siostra Louise, która przyjechała z St. Louis, gdzie mieszkała i zamieszkała także w hotelu Plaza.
Paul Ringo i John pozują dla stada reporterów z tabloidów, bawiąc się doskonale wołając "Witaj Nowy Jorku". Reporterzy zwracają się do nich per: "Ty, gość z prawej..." albo "Ty ... Beatles". Niedługo każdy Amerykanin potrafi wskazać każdego Beatlesa z imienia. Ale te obrazki mają w sobie straszliwą ironię losu. Tuż przy parku stoi wykute w skale gotyckie gmaszysko Dakota Building. Pozując karnie w lodowatym chłodzie, John nawet nie podejrzewa, że pewnego dnia tam właśnie zginie...


FRANK SINATRA: Myślałem, że Beatlesi przepadną w Nowym Jorku. Byłem zaskoczony przyjęciem, jakie otrzymali. Myliłem się.


10 lutego – The Beatles udzielają się amerykańskim mediom w nowojorskiej Plaza Hotel. Wśród dziennikarzy przedstawiciele Associated Press oraz CBS News. Otrzymują z rąk Szefa Capitol Records, Alana Livingstone - na zdjęciu poniżej -  Złote Płyty za singiel 'I Want To Hold Your Hand' (1 000 000 sprzedanych kopii) oraz album 'Meet The Beatles!' (ponad 1 000 000 kopii). Wieczorem zespół bawi się w nowojorskich klubach jak Playboy'a (na zdjęciu niżej John i towarzysząca mu z podróży za ocean Cynthia). Paul spędził wieczór i wyszedł z jednym z króliczków klubu. Lennonowie i Ringo odwiedzili później klub Peppermint Lounge. W dyskotece tego klubu podobno narodził się twist.


John i Ringo w Peppermint Lounge. Cynthia nie wygląda na specjalnie zadowoloną.
Ringo, Ringo, Ringo -  Headline Club, NYC
RINGO: Byliśmy kolesiami z jajami i to ratowało nasze tyłki w wielu sytuacjach, szczególnie wtedy w pociągu do Waszyngtonu, bo faceci z prasy mieli zamiar nas wykończyć. Ci reporterzy jak przystało na nowojorczyków, krzyczeli na nas, ale my nie pozostawaliśmy im dłużni. Kiedy poznaliśmy niektórych bliżej, powiedzieli:  "Przyszliśmy Was wykończyć, ale nie mogliśmy wręcz uwierzyć, kiedy to Wy zaczęliście na nas krzyczeć".

JOHN: Nauczyliśmy się  już tej gry - kiedy przylecieliśmy, wiedzieliśmy jak traktować prasę. Angielska prasa jest najcięższa na świecie - po doświadczeniach z nią, wiedzieliśmy, że damy sobie radę z każdym... Nie mam nic przeciwko takim, którzy się nas czepiają, bo byłoby nudno, gdyby wszyscy nas kochali. Musisz mieć takich co się ciebie czepiają. Musisz mieć bodźca, gdy wszyscy padają przed tobą na twarz, mówiąc: Ale jesteście wspaniali... Nasze poczucie humoru było najważniejszym motorem  naszych poczynań, kiedy pracowaliśmy naprawdę ciężko. Potrafimy się śmiać  ze wszystkiego, także z siebie samych. Podchodzimy do wszystkiego na luzie. Do siebie mamy także podobny stosunek - NIE BIERZEMY NICZEGO NA POWAŻNIE.
 
W dniu odlotu z Nowego Jorku od rana padał gęsty śnieg. Beatlesi kategorycznie odmówili latania w "zasranej śnieżycy", byli natomiast skłonni pojechać do Waszyngtonu pociągiem. Załatwiono pospiesznie salonkę, która okazała się wspaniałym ewardiańskim wagonem z wszelkimi wygodami. Z zespołem zabrała się pokaźna ekipa dziennikarzy.

11 lutego – pierwszy koncert The Beatles w USA – Waszyngtońskie Coliseum (czyt: tutaj)  Amerykańska prasa po 1 show Eda Sullivana było często b. surowa dla zespołu. "New York Herald Tribune' napisał, że Beatlesi to 75% reklamy, 20% włosów i 5% śpiewnego zawodzenia". Były mniej pochlebne ale nikt się tym nie przejmował. Zespół czekał pierwszy koncert - taki z prawdziwego zdarzenia - na ziemi amerykańskiej.  W czasie wcześniejszej konferencyni gazety także  zauważyły, że Beatlesi między sobą nazywają Paula 'gwiazdą'.
Paul przed Washington Coliseum. Jak widać zima na całego!
NEIL ASPINALL: Koncert w Waszyngtonie był trudny, bo grali na ringu bokserskim. Publiczność siedziała dookoła i trzeba było grać dla każdej ze stron.  Każdą piosenkę grali zwrócenie w inną stronę widowni, więc ciągle musieliśmy przestawiać mikrofony. W pewnym momencie ta cholerna scena się zacięła. Ale koncert był dobry. Wracaliśmy po nim do Nowego Jorku.

 Przed The Beatles żadne zespół rockowy, który koncertował w Waszyngtonie nie dostał zaproszenia z brytyjskiej ambasady. Byli bardzo rozczarowani, że tam poszli o obiecali sobie, że będą już omijać szerokim łukiem tego typu imprezy,
JOHN:  Wyszedłem z tej hecy mniej więcej w połowie, klnąc ich w żywy  kamień.
RINGO: Braliśmy  udział w bardzo kiepskiej imprezie w Ambasadzie Brytyjskiej w Waszyngtonie. Bóg jeden wie dlaczego tam poszliśmy. Może nagle staliśmy się ambasadorami i chcieli nas zobaczyć, a Brianowi podobała się taka pompa. Staliśmy, popijaliśmy drinki i mówiliśmy: Cześć, to bardzo miłe. Nagle ktoś podszedł do mnie i uciął mi kosmyk włosów... Głupi incydent.
Kiedy incydent opisała brytyjska prasa, stał się przedmiotem interpelacji poselskiej w Parlamencie. Wszak Beatlesi byli już dobrem narodowym, znakiem handlowym, "naszymi chłopcami". Joana Quennell z Partii Konserwatywnej zażądała mianowicie od ministra spraw zagranicznych R.A.Butlera potwierdzenia bądź zaprzeczenia doniesieniom o tak obcesowym potraktowaniu Beatlesów przez personel ambasady. Wszystko rozeszło się "po kościach".
 
W brytyjskiej ambasadzie - Waszyngton '64


12 lutego – koncert w Carnegie Hall w NYC (także tutaj).

Przed występem doszło do nieprzyjemnego incydentu. Grupa młodzieży z Detroit, niezadowolona z wypowiedzi Paula w czasie konferencji prasowej, utworzyła przed budynkiem pikietę, trzymając  w rękach obraźliwe hasła pod adresem zespołu: Down With The Good Guys, Go Back To English Slums / Where You Belong czy wręcz D.D. Kills Beatles.  Dyskretnie wkroczyła policja usuwając ich sprzed gmachu. Tak The Beatles dostąpili jako pierwsi z rockowego świata zaszczytu zagrania w tej sali, zarezerwowanej dotąd dla wielkich sław muzyki klasycznej oraz jazzu.
   Po epizodzie pytano ich:
- Co sądzicie o kampanii prowadzonej w Detroit pod hasłem 'Rozdeptać Beatlesów' ? 
- Rozpoczynamy własną kampanię pod hasłem 'Rozdeptać Detroit!' - odpowiedział Paul z przemiłym uśmiechem. Wszyscy się roześmiali. Nawet gdy pytający byli - a początkowo znajdowali się tacy -  wrogo do nich nastawieni, The Beatles znajdywali odpowiedzi, które raczej zjednywały im przychylność słuchaczy i rozbawiały ich. Gwiazdy pop, filmu nigdy się tak przed nimi, nie zachowywały.


PAUL: Zagraliśmy w Carnegie Hall, bo Brianowi spodobał się ten pomysł, byśmy wystąpili w sali gdzie dotychczas występowały tylko orkiestry i grano muzykę klasyczną.

Sid Bernstein, organizator koncertu wspomina: Po drugim koncercie przeszliśmy się z Brianem do Madison Sguare Garden. Weszliśmy do starej hali. 17 000 miejsc. Widziałem, że mają tu wielką ochotę na Beatlesów. Bilety można było wydrukować w ciągu dwudziestu czterech godzin. Zaproponowałem Brianowi 25 000 dolarów i jeszcze 5 000 na Brytyjski Fundusz Walki z Rakiem. Wiedziałem, że to kusząca oferta. Ale uśmiechnął się tylko i powiedział: "Sid, zostawmy to na następny raz".













13 lutego – podróż na Florydę do Miami.  Od jutra luz - 14 lutego to pierwszy cały dzień przeznaczony dla zespołu jako wypoczynek. Ale 13 lutego ok. 7000 osób powitało zespół  na Miami International Airport i wtedy zespół jeszcze chłonął amerykańską Beatlemanię. Już następnego dnia, w Walentynki chłonął już na luzie klimat na Florydzie. Plan jednak przewidywał trochę obowiązków, przede wszystkim sesje zdjęciowe. W czasie wycieczki jachtem trochę popływali (prócz Ringa, nie umiejącego pływać)
Na lotnisku w Miami na zespół czekały ogromne tłumy młodzieży, które eskortowały ich przez całą drogę do luksusowego hotelu Deuville Beach Resort, w którym Anglicy przebywali ok. tygodnia. Pod oknami, z balkonów swych apartamentów Beatlesi mogli oglądać napisy na piasku zrobione przez swoich nowych amerykańskich fanów. Lokalne gwiazdy i vipy użyczali Beatlesom swoich jachtów, łodzi, zapraszali do swoich willi. Ringo nazwał wtedy Miami najbardziej wspaniałym miejscem jakie kiedykolwiek widział.

14 - 15 lutego – próby do programu Eda Sullivana (zdjęcia niżej). Zanim zespół wystąpił w drugim programie Sullivana, w hotelu przeprowadził próby, na które mogli przyjść wszyscy z plaży. To była jedna z ostatnich okazji podpatrzeć za darmo prawie koncert The Beatles. Drugą taką okazję będą mieli Londyńczycy w 1969 (koncert zespołu na dachu swej wytwórni).
W tym dniu Beatlesi popłynęli jachtem, zwiedzając całą Zatokę Miami. Niestety cały jacht - w komplecie załoga z kapitanem - zabrał sporą grupkę dziennikarzy



Warto doda, że w Miami dołączył do zespołu ich producent, George Martin, któremu towarzyszyła przyszła żona Judy Lockhart-Smith. Martin był także obecny przy próbie zespołu w hali balowej hotelu, gdzie Beatlesi byli bardzo swobodnie ubrani (na zdjęciu obok i niżej) - próba była zamknięta dla publiczności.









16 lutego – DRUGI WYSTĘP W PROGRAMIE EDA SULLIVANA. Odbył się w tzw. Napoleon Ballroom i ponownie był transmitowany na całe Stany. Co ciekawe, to o ile za pierwszy występ w 'Ed Sullivan Show' zespół otrzymał gażę 10 000 $, to już za drugi w Miami tylko 3 500 $. Na sali hotelowej było tym razem ok. 2 500 widzów i ponownie ok. 70 000 000 przed odbiornikami TV.
Inni artyści: Mitzi Gaynor, Myra Cohen, The Nerveless Knox's, Danny Lewis, Allen & Rossi
Szczegóły:

14 luty – poranek, próba (bez widowni). Zespół wykonuje: She Loves You, This Boy, All My Loving, I Saw Her Standing There, From Me to You and I Want to Hold Your Hand.

14 luty – 18.00, próba (bez widowni). Zespół wykonuje te same piosenki jw.

15 luty – 13.00, próba (bez widowni). Zespół wykonuje te same piosenki jw.

16 luty – 14.30, próba (dress rehearsal - w scenicznych strojach - obecna widownia). Piosenki jw.

16 luty – 20.00, II WYSTĘP W ED SULLIVAN SHOW: She Loves You, This Boy, All My Loving, I Saw Her Standing There, From Me to You and I Want to Hold Your Hand.





17 lutego – dzień odpoczynku (Miami).




 Powyżej słynne zdjęcie Johna Loengarda 'Pływających w basenie w Miami Beatlesów: Naprawdę w basenie jest zimno (świetnie)'. Fotograf tak wspomina tą sesję zdjęciową: "Czterech dzieciaków ze szkoły średniej z rozmytymi bródkami, wpadli na Florydę gdy akurat nie było zbyt ciepło.Nie mogliśmy znaleźć basenu z podgrzewaną wodą, takiego zamkniętego dla dziennikarzy, więc zdecydowaliśmy się na taki bez. Ich menadżer powiedział im, żeby wskakiwali do wody, gdyż potrzebne jest takie ich zdjęcie na okładkę magazynu 'Life'. Poprosiłem ich by śpiewali i każdy z nich to robił na swój sposób. Zaczęli sinieć więc powiedziałem, że wystarczy. Gdyby basen miał podgrzewaną wodę miałbym dłuższą historyjkę do opowiadania". Wspomniany numer magazynu ukazał się 28 lutego 1964.


Hotel Deauville i tłumy wokół hotelu, wszyscy mieli nadzieję na ujrzenie Beatlesów.
  
Wynajęta willa należała ro lokalnej rodziny Jerri Krugera Pollaka, emerytowanego śpiewaka jazzowego. (RK) Po zrobieniu fotek grupa przeniosła się na jacht Southern Trail oddany im do dyspozycji przez lokalnych mieszkańców Miami. Murray K, nowojorski DJ towarzysząc zespołowi na Florydzie wspomniał, że Paul zagrał na jachcie fragmenty przyszłego ich wielkiego przeboju: 'Can't Buy Me Love'.
Wieczorem zespół zjadł kolację w domu  oddelegowanego do ich eskortowania sierżanta Buddy'ego Dresnera z Departamentu Policji w Miami z całą jego rodziną (na zdjęciu). W czasie kolacji Beatlesom towarzyszyli ( w zasadzie obecni obok cały czas) także Neil Aspinall i dyskretnie... Cynthia (oboje także na zdjęciu).

Na zdjęciu prócz Beatlesów, Neila i Cynthii rodzina Dresnerów:  Dotti, Buddy i ich dzieciaki Jerridale, (12 lat) , Andrea (9),  Barry (6), przypuszczalnie także z tyłu Murray K
Dresner z Johnem.

Na stole pojawiły się: sałatki, pieczona wołowina, pieczone ziemniaki, zielona fasola, groszek i truskawki oraz mrożony tort na deser. Po powrocie do Deuville, Beatlesi i towarzyszący im sierżant Dresner udali się do jednego z nocnych hotelowych klubów. Oglądali występ komika Dona Ricklesa. Ten widział gości powiedział do mikrofonu: Spójrzcie, sierżant policji pilnuje czterech Zulusów, podczas gdy całe miasto walczy ze sobą by ich ujrzeć. 

   Buddy Dresner ciepło wspomina Beatlesów. Gdy przyjechał do nich do pokoju hotelowego, powiedział im, że wszystko będzie ok, jeśli będą uważali i będą czujni na to co im mówi. "Gdy byliśmy w hotelu i zwykle oglądaliśmy telewizję, najczęściej program 'The Outer Limits'. Nauczyłem ich też łowić, jak nakładać robaka na haczyk i takie rzeczy... Łowiliśmy w prywatnym domku jednego z policjantów, na wyspie Star Island. Zjedli ze mną po raz pierwszy kanapkę z grilowanym serem. Pili whiskey z ciepłą colą. Paul jadł deser przed głównym daniem. Powiedziałem, że w Ameryce  najpierw je się sałatki, mięso, ziemniaki. Fani próbowali się dostać do nich (w hotelu) różnymi sposobami i musiałem przygotować szereg pułapek i zabezpieczeń (krzesła pod klamkami). Około czterdziestu dzieciaków napierało za drzwiami. 
Paul i dzieci Buddy'ego (wyżej także)


Krzyknąłem: Stać! Jesteście aresztowani. Zatrzymajcie się i czekajcie na samochód! Wszyscy uciekali. Byłem przerażony tak samo jak Beatlesi. Ale dobrze się bawili. Zaprowadziłem ich do klubu nocnego. Miałem do ochrony ok. 23-24 policjantów. Powiedziałem do nich: Ten kto pozwoli im wyjść na zewnątrz, odpowiada przed Szefem Policji. Tak przez wiele dni. Któregoś dnia nie chciałem ze zmęczenia wracać do domu, by budzić się o 4 rano. Spytałem George'a: 'Hej, masz współlokatora? ' A on na to, że oni właśnie  cały cały czas dziwili się, że nie wprowadziłem się do nich. Tak zrobiłem... 
W ich pokojach nie było żadnych kobiet, narkotyków. Tylko szkocka i cola.Takie są fakty. To były wspaniałe, czyste dzieciaki. Przysięgam. Praca z nimi to było tak jak dbanie o młodszego brata. Przysłali mi później kilka fotek. Jakiś czas później otrzymałem od nich bilet na ich koncert w Jacksonville ale miałem sporo pracy.

The Beatles, Murray K oraz Buddy Dresner, z tyłu na fotelu Neil Aspinall.


Po śmierci Buddy'ego Dresnera wiele pamiątek z pamiętnego obiadu Beatlesów z rodziną Dresnerów zostało wystawione na aukcji i kupione przez sieć  Hard Rock Caf. Można je oglądać w różnych restauracjach tej sieci, rozrzuconych po całym świecie.
 

18 lutego – The Beatles poznają Cassiusa Clay'a. Warto tutaj zaznaczyć kolejną ważną cechę przyszłej Fab 4. Wszyscy czterej znakomicie się czuli wśród prostych ludzi jak i pośród sław, ważnych vipów, milionerów, polityków. 
Zawsze, wszędzie, w każdym towarzystwie byli sobą. Także tego dnia.






Po drugim koncercie w show Sullivana, na przyjęciu gospodarz programu przedstawił im Harolda Conrada, przestawiając go jako organizatora (promotora) przyszłej walki w boksie pomiędzy Cassiusem Clay'em i Sonny Listonem. Paul powiedział, że przypuszczalnie wygra Clay a jego koledzy przytaknęli mu. Spytano ich czy chcieliby zobaczyć trening Clay'a. |”A możemy?| - zakrzyknęli chórem. Powiedziano im, że następnego dnia o 11.30 zobaczą go ale będą musieli zachować cały czas ciszę. Ktoś powiedział, że pewnie Epstein się temu sprzeciwi, ale John odparł, że się tym zajmie.

Ali przygotowywał się do swojej pierwszej ważnej walki i Beatlesi odwiedzili go podczas treningu, który odbywał się przy 5th Street Gym (Miami Beach), w sali właściciela, trenera boksera, Angelo Dundee. Spotkanie słynnego 22-letniego  boksera i zdobywającego popularność zespołu to przede wszystkim sesja zdjęciowa.
 Clay ustawiał choreografię prawie każdej fotografii, w tym tą, na której Beatlesi leżą na ringu. W pewnym momencie doszło do zabawnej wymiany zdań. Cassius Clay - przyszły Muhammad Ali – powiedział: Wy panowie zarobicie mnóstwo pieniędzy, nie jesteście takimi głupkami na jakich wyglądacie”. John Lennon odparł: „Ale ty nim jesteś”.

  1 marca w swoim show Ed Sullivan powiedział: "Oglądałem właśnie walkę Listona i Claya (nokaut w trzeciej rundzie - RK).  To było draństwo.  Przysięgam, Beatlesi pokonaliby obydwu. Nie żartuję!"


GEORGE: Zapewne odnosiliśmy sukcesy, bo wszyscy  ludzie, choćby tacy jak Muhammad Ali. prześcigali się w tym aby nas poznać. To była duża akcja promocyjna. Wszystko to było częścią bycia Beatlesem, wrzucano nas do pokojów pełnych fotoreporterów i dziennikarzy zadających pytania. Ali był całkiem sympatyczny...
RINGO: Sparowałem się z Cassiusem Clayem, jak wtedy się nazywał, to ja nauczyłem go wszystkiego co umiał. To było przeżycie, a ja stawiałem na Listona, więc widać, że 'naprawdę' wiedziałem co się dzieje.


 
W czasie spotkania Ali powiedział - a nazajutrz setki gazet to wydrukowały, że choć może Beatlesi są 'najwięksi', to on jest najładniejszy.




PAUL: Phil Spector przedstawił nas paru osobom. Wielkim przeżyciem było poznanie The Ronettes i innych ludzi ( na zdjęciu obok The Ronettes, Phil Spector -siedzi, po prawej George), takich jak wielkim kompozytor Jackie de Shannon czy Diana Ross i reszta Supremes. Podziwialiśmy ich i  z czasem poznaliśmy tych wszystkich, którzy tak jak my dopiero robili karierę.
JOHN: Prawie nie pamiętam żadnego z nich.
PAUL:  Szaleństwa, jakie miały miejsce podczas tej podróży, nie uderzyły nam do głowy, bo cudowne w naszej karierze było to, że ciągle wspinaliśmy się wyżej. Gdyby miało nam odbić, to wydarzyłoby się to wraz z sukcesami w The Cavern. Nic takiego się nie stało, odnieśliśmy miły regionalny mały sukces. Mogło nam odbić gdy graliśmy takie koncerty jak w Peterborough Empire, ale to też przyjęliśmy po swojemu. Potem daliśmy sobie radę z występami w telewizji oraz bardzo ważnych stacjach radiowych. Ameryka byłą w sumie logicznym krokiem naprzód, tylko tyle, że była większa, lepsza niż wszystko wcześniej.
Wszyscy Amerykanie mówili z akcentem, co nam się podobało i bardzo się z nimi identyfikowaliśmy. Czuliśmy, że fonetycznie mamy ze sobą wiele wspólnego. My mówiliśmy 'bath' i 'grass' z krótkim 'a' ( a nie 'bat-th') i podobnie jest z nimi. Myślę, że mieszkańcy Luverpoolu czują pokrewieństwo z Amerykanami, z żólnierzami, wojną i tymi rzeczami. Po Liverpoolu chodzi wielu facetów w kowbojskich kapeluszach. Wygląda na to, że Liverpool i Nowy Jork to bliźniacze miasta (wypowiedź bardzo urocza 22 latka -  RK).
19-20 lutego - The Beatles wypoczywają. Beatlesi skorzystali też z gościny jednego z dyrektorów Capitol Records. Pomógł im w tym Sierżant Buddy Dresner (w końcu Paul czytał bajki jego dzieciom, ilu ludzi może się tym pochwalić ?).  Z hotelu Deauville Beatlesi wymknęli się - jak podaje Philip Norman w 'Szale' - w ciężarowce, która przywoziła mięso, podczas gdy inni policjanci od frontu wynosili pudła na gitary (fani sądzili, że zespół wyjdzie z hotelu i pojedzie gdzieś grać). 

 Do wypoczywających Beatlesów dołączyli Martin z żoną, Briana Epstein z Endy Hanson, asystentką, którą ściągnięto do Stanów do pomocy.
'Właściciel rezydencji był nieobecny, ale w jego imieniu gośćmi opiekował się uzbrojony ochroniarz.  
Z papierosem w ustach i wyraźnie widoczną kaburą pod pachą przyrządzał im steki na grillu. George Martin wspomina: Brian żalił się na wydawców pirackich płyt. Nagle ten osiłek, który nam grillował, pochylił się do przodu i spytał: Chce pan, żebyśmy się nimi zajęli, panie Espstein? Zabrzmiało to bardzo złowieszczo. 

PAUL: Powiedzieliśmy Brianowi, że chcemy basen, a miał go ktoś z wytwórni płytowej. Patrząc na to teraz, jak na warunki w Miami był to skromny basen. Nic szczególnego. Chodziliśmy tam po południu i nikt nam nie przeszkadzał. Z magazyny 'Life' zrobili nam zdjęcie.
   Mam wrażenie, że wtedy byliśmy w towarzystwie mafiozów. Jakiś krytyk znęcał się nad nami a prasie. George Martin rozmawiał o tym z Brianem Epsteinem, kiedy pojawił się taki byk i spytał: Panie Epstein, czy chce pan byśmy załatwili tego faceta? Nie, nie, wszystko jest Ok. W takim byliśmy światku. Dla nas był to miły facet z jachtem i basenem. Przyznaję, że bardziej wtedy interesował nas ten jacht niż sam facet.
RINGO:  Moja rodzina zupełnie się nie przejmowała tym, że odnieśliśmy sukces w Ameryce. Byliśmy wielcy w Liverpoolu i to było dla nich OK. Reszta to przedłużenie tamtego. Nic ich więcej nie obchodziło. Występ w Palladium ustawił nas w oczach mojej rodziny. Dla nich liczyło się tylko to.


JOHN: Wypożyczyliśmy kilka domów od milionerów (przesada John - RK)


GEORGE: Odbywał się regaty łodzi motorowych i popłynęliśmy jedną z tych najlepszych.
 












NEIL ASPINALL : Ringo za późno zdał sobie sprawę, że łódki nie mają hamulców i przywaliliśmy w nabrzeże.
GEORGE: Podczas podroży po Ameryce nie wybiegałem myślami naprzód. Nie zdawałem sobie sprawy ze zmiany jakości naszej sławy. Myślałem: 'Cieszmy się z tego co jest i róbmy swoje. 
Na początku była zabawa. Początkowo się tym cieszyliśmy, ale potem zrobiło się to uciążliwe. Kiedy pojechaliśmy pierwszy raz do Ameryki, to było 'novum'. Wróciliśmy tego samego roku na trasę, a kolejną zrobiliśmy rok później i wtedy już mieliśmy dość. NIGDZIE NIE MOGLIŚMY SIĘ RUSZYĆ.







 Te mocne wrażenie, jakie Beatlesi wywarli - i zostawili - na Ameryce przez dwa zimne tygodnie lutego, dało im nową radość. To była ich siła. Entuzjazm z jakim spotykały się ich piosenki, melodyjne rock and roll, ich radosny i beztroski dowcip, szalone kudłate głowy i błyszczące, aksamitne lamówki na ich identycznych marynarkach. Była między nimi jakaś naturalna harmonia, a John i Paul śpiewając 'This Boy' na drugim występie u Sullivana uśmiechali się do siebie znad mikrofonów. John skomentował ich bliską  więź śpiewając falsetem 'wheeee' tuż przed zakończeniem piosenki, aż Paul z nerwowym śmiechem cofnął się od mikrofonu. Nieważne gdzie, nieważnie kiedy, zawsze zdawali się świetnie bawić. Nawet jeśli było inaczej - np. podczas spotkania w brytyjskiej ambasadzie w stolicy USA, gdy pijani brytyjscy socjaliści wpadli w szał - Beatlesi zawsze się wspierali, zjednoczeni w jednym celu, zachwyceni swymi dokonaniami, emanujący miłością.

   Beatlesi reprezentowali siłę życia, która na pewien czas została zachwiana przez publiczne morderstwo na Kennedy', w listopadzie 1963 roku. Oczywiście prezydent i zespół rockowy to dwa różne twory. Jednak uczucia, które uosabiali - młodość, wigor, oderwanie od trudnej przeszłości, nieskończone możliwości jakie daje przyszłość - były podobne.  Więc tam, gdzie kiedyś królował młody, niemal magiczny prezydent, pojawiła się młoda, niemal magiczna czwórka. 

A teraz podsumowanie finansowe INWAZJI BRYTYJSKIEJ. Hm... Finanse nigdy nie były najmocniejszą stroną Briana Epsteina. Choć w ogólnym podsumowaniu, wyjazd do USA był potrzebny i korzystny, popatrzmy na detale:Gdy przyszło do rozliczeń, okazało się, że wystąpili prawie za darmo. Ed Sullivan zobowiązał się co prawda, że weźmie na siebie sprawę przelotu do USA i z powrotem, ale tak naprawdę nic go to nie kosztowało - linie Pan Am zgodziły się przewieźć ich za darmo w ramach akcji 'promocyjnej' (zwróćcie uwagę na fotki z lotniska i wszędzie w tle logo linii). Gaża zespołu wyniosła ich 3 500 dolarów na głowę za oba występy - plus 3 000 dolarów za nagranie występu. Zięć Sullivana, Precht mówił: "Nawet zupełnie nieznanemu zespołowi nie moglibyśmy zapłacić mniej".  Koncerty zorganizowane przez Epsteina (dwa) przyniosły im kolejne 7 000 dolarów, ale koszta całej wyprawy do Ameryki sięgnęły 50 000 dolarów. W sumie więc stracili na tej imprezie pod kątem finansowym po 30 000 dolarów, suma wtedy niemała, dla grupy która jeszcze niedawno zarabiała po 30 funtów w ciągu wieczoru. Brian jednak wypromował zespół w Ameryce, połączenie jego przedsięwzięć oraz geniuszu kompozytorskiego McCartney'a i Lennona - stworzyło wciąż żyjący do dzisiaj fenomen The Beatles.
   
W czasie tej podróży do USA Brian zorientował się jak fatalną umowę zawarł z firm Nicky'ego Byrne'a Seltaeb (słowo: Beatles pisane odwrotnie), która miała zagwarantowane aż 90% zysków ze sprzedaży wszelakich gadżetów związanych z zespołem, począwszy od koszulek po kubki i długopisy. Gdy Brian przyjechał do Nowego Jorku ten wręczył mu czek na kwotę 9 700 dolarów, gdyż takie były przychody  - czyli 10% - ze sprzedaży 'pamiątek Beatlesów'

21 lutego – podróż z Miami do Nowego Jorku i wylot do Londynu.

22 lutego - The Beatles w Londynie na lotnisku Heathrow.
- Witajcie chłopcy w domu. Jak się czujecie wobec tak Wielkiego Obywatelskiego Powitania , jak tutaj (na Heathrow witały zespół tłumy). 
GEORGE: Bardzo miło.
- Czy kiedykolwiek wyobrażaliście sobie, że nadejdzie taki dzień ?
PAUL: Nigdy taki jak ten. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że wrócimy tutaj jako monarchowie.
- Cóż, teraz wszyscy zbiliście fortunę. Czy macie jakieś nadzieje na przyszłość?
JOHN: Przy sobie nie mam żadnych.
- Jak sądzisz, dlaczego dostajesz więcej listów od wielbicieli niż ktokolwiek inny w zespole ?
RINGO: Nie wiem. Pewnie dlatego, że więcej ludzi do mnie pisze.



Jak ich nie kochać ?



 ________________________

23 lutego – zero odpoczynku po pobycie w USA. The Beatles w programie telewizyjnym Big Night Out.




*Muzyczny blog  Historia The Beatles  Music Blog*
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz