Trochę dzisiaj i przez kilka następnych postów - mocniej i zaczynam z grubej rury. Klasyka. Tytułowa piosenka z kolejnego (ósmego) albumu australijskich dinozaurów mocnego rocka i dla mnie obok "You Shock Me All Night Long"to najlepszy utwór braci Young. Zazwyczaj grany na koniec koncertów przy wtórze salw armatnich i ogólnych fajerwerków - jako końcowy hołd prawdziwym wyznawcom rocka bo któż inny przyjdzie słuchać muzykę tej kapeli ? Mój brat był na ich koncercie w Warszawie i ocenił go w skali 1-10 na dychę a umie docenić wartość występu live, widzieliśmy sporo koncertów w Polsce i nie tylko więc ,,,zresztą dzisiaj w Polsce widz jest już tak samo wyrobiony jak na Zachodzie i byle czego nie przyjmie to raz, dwa - solidny , klasowy wykonawca zazwyczaj zahacza o nasz kraj w ramach jakiegoś tournee, w którym koncerty są zaprojektowane wszystkie raczej takie same czy to w Brukseli, Wiedniu czy Warszawie. Raczej tak, choć pewnie przykład koncertu Red Hot Chilli Peppers w Polsce pokazał, że nie wszyscy tak do tego podchodzą. Peppersi odstawili fuszerkę, wokalista zniknął na całą godzinę ze sceny i już się nie pokazał i u nas im to przeszło ale coś takiego np. w Londynie ?
Dwaj wokaliści zespołu, po lewej Bon Scott, po prawej obecny Brian Johnson, w środku lider Angus Young |
For Those... - live
Studio - tekst
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz