Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

BLACK SABBATH - „13”

Album:2013

Kilka faktów. Dziewiętnasty kolejny album dinozaurów i prekursorów metalu, pierwszy studyjny od 1995 roku. Trzech ponownie muzyków z pierwotnego, najsłynniejszego składu, tylko bez Billa Warda, którego na bębnach zastąpił Tommy Clufetos z zespołu Ozzy'ego na aktualnej trasie ale przede wszystkim Brad Wilk w czasie nagrywania tego albumu, muzyk znany przede wszystkim z gry w innych kapelach jak Rage Against The Machine i Audioslave. Ale przede wszystkim w zespole są głos czyli Ozzy Osbourne, bas czyli Geezer Butler oraz lider czyli Tony Iommi.
Black Sabbath to kultowa kapela bez dwóch zdań, choć w USA większą karierę zrobił wokalista. Ozzy do tego stopnia był tam popularny, że MTV nakręciła swoisty program w typu Big Brothera, podglądający na co dzień życie pokręconej rodzinki „szalonego” wokalisty zespołu, który akurat w tej serii dziwnych filmików był wyciszony i oddalony, schowany w tle, moim zdaniem zawsze naćpany. Tony „obijał” się przez te wszystkie lata kontestując popularność macierzystego zespołu w różnych superbandach, ale nie jako członek line-up ale gościnnie zaproszony gość. Występował z przeróżnymi gwiazdami rocka jak choćby z Def Leppard, nieodmiennie ubrany tak samo, na czarno, złowieszczym srebrnym krzyżem na piersiach (krzyż klasyczny, nie żaden odwrócony z szatanologii). I jak zawsze pierwsze, momentalnie rozpoznawalne ciężkie riffy, dźwięki jego gitary witane były z zachwytem. Nie będę opisywał historii tego zespołu, niespecjalnie byłem ich fanem; słuchałem ich muzyki bo znajomi ściągali wtedy z zachodu tylko takie płyty, od razu polubiłem inne bandy metalowe (wtedy to hard-rocka, heavy metalu) jak Deep Purple, Zeppelini czy nawet Nazareth. Ale zawsze podobał mi się głos Osbourne'a i niektóre kawałki kapeli, zwłaszcza najlepszy moim zdaniem ich numer „National Acrobat” a tak dzisiaj zapomniany. „Paranoid” czy „Iron Man” ledwie tolerowałem ale... Tolerowałem ich muzykę zawsze, to nie była kuźnia z headbanging, ale ostra muzyka z pewnym hm... dostojeństwem, powagą, klasą. Ale nie grałem w lidze metalu.. Ale czas zmienia wszystko. Nie żebym „dojrzał” do nudnawej lekko dla mnie muzyki zespołu, po prostu nie jestem zwolennikiem ciężkiego brzmienia, lubię np. tylko wybiórczo numery AC/DC czy Metalliki i by polubić ciężki numer, muszę odnaleźć w nim ciekawą melodię. Np. znakomitą melodię ma dla mnie hałaśliwy numer wspomnianej kapeli AC/DC „For Thouse About To Rock (We Salute You)”. Ważnym jest zawsze fakt, gdy Legenda wydaje nową płytę, tutaj legenda, która zakończyła działalność u szczytu popularności, sam Iommi nie zepsuł sobie nazwiska nagrywaniem byle czego, a Ozzy to już całkowicie stał się Superstar, choć zdaje się tak naprawdę to miał tylko jeden światowy hit, oblegający swego czasu wszystkie listy przebojów na świecie. I to tylko w duecie, z Litą Ford : 'If I Close my Eyes Forever'. Ale wszystkie albumy Ozzy'ego sprzedawały się znakomicie, ja uwielbiam jego hity „I Just Want You” czy „See You On The Other Side”, tych dwóch piosenek mógłbym słuchać stale.
Butler, Wilk, Osbourne i Iommi.
Czy nowy album Black Sabbath jest hołdem sobie, swojej muzyce, fanom od rocka ? Hm... Słucham go od dwóch dni. Czytam... Rick Rubin, mój ulubieniec ale w czasach współpracy z Beastie Boys, z którymi popularyzował hip hop ale akcentując go metalowymi gitarami.Lista późniejszych artystów, z którymi Rubin pracował przyprawia o zawrót głowy: wspomniani Metallika czy Beasties ale nawet U2.Co wynikło ze współpracy genialnego producenta i ikony dawnego heavy rocka ? Jeśli Rubin chciał zmienić Black Sabbath by brzmieli dzisiaj inaczej to zdecydowanie mu się nie udało, jeśli chciał zachować ich styl, brzmienie i „podrasować” nie psując dawnego soundu to mu się udało. Nowa płyta to jakby kolejna płyta zespołu, ciężko nawet byłoby mi ją osadzić między którymiś albumami w ich bogatej dyskografii. Aż takim fanem grupy o czym wspominam drugi raz nie jestem, nie byłem i także nie będę.Nie dlatego, że płyta jest zła, po 15 minutach łomotu męczy mnie każda płyta metalowa, choć tutaj jest mniej łupaniny i pompatyczne, prawie dostojne riffy Iommiego budzą nostalgię za dawnymi czasami, zwłaszcza za czasami, że każda muzyka z Zachodu była dobra, bo ...takiej u nas nie było. Powstawały szybko zespoły naśladujące Beatlesów, Stonesów, bluesowe, ale kiedy pojawił się pierwszy zespół polski grający hard rocka ?
Black Sabbath 36 lat wcześniej, pierwsza 3 z lewej wciąż w składzie
Drugą część postu piszę parę dni po 1-szej części. Znam już album „13” i jestem nim bardzo mile zaskoczony. Osłuchałem się już z każdym utworem. To Black Sabbath. Ponownie ciężkie brzmienie, wibrujące dźwięki gitar, starannie wymyślone riff, nawet ciekawe solówki i zawsze w odpowiednim momencie – by nie zmęczyć słuchacza – wkrada się Ozzy. Nie ma tutaj jak dla mnie jakiegoś bardzo odlotowego przeboju, singlowy 'God Is Dead' wyróżnia się jak i początkowy numer albumu. Ale album ma jedną, niepodważalną dla mnie zaletę. W wielu płytach słuchasz ich czekając na swój ulubiony numer, przerzucając inne, tutaj każdą minutę płyty słucha się z taką samą ciekawością, płyta równa, pod kątem atrakcyjności melodyjnej, aranżacyjnej, średnio tekstowej. Nawet dla laika słabo znającego angielski są one zrozumiałe i takie dość hm... przeciętne. Zawsze wśród muzyki takich zespołów jak Black Sabbath, AC/DC czy Metallika słabością dla mnie były tylko jeden głos, zero wsparcia chórkowego, oczywiście przy całym założeniu, że to jednak metal i rządzą tutaj inne reguły. Podobali mi się zawsze Judas Priest z wielogłosami. Ale pewnie się czepiam.
Czy to początek końca (zespołu?,wspólnego grania?) czy też koniec początku (reaktywacji zespołu już na serio?) jak śpiewa Ozzy w otwierającym płytę numerze? Nie wiem, przypuszczalnie nawet muzycy tego nie wiedzą. Jak się przyjęła płyta na świecie. Na stronie oficjalnej Billboardu podano informację, że może to być pierwszy numer 1 zespołu na liście TOP200 amerykańskiego magazynu. Najbliższe notowanie 19 czerwca, zobaczymy.

1. End of the Beginning
2. God is Dead?
3. Loner
4. Zeitgeist
5. Age of Reason
6. Live Forever
7. Damaged Soul
8 Dear Father


 
End of the Beginning


  *** Music blog *** Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***
TOP Best Songs - ever
BEST ALBUMS - EVER, BEST SONG - EVER 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz