1979
Znakomity soundtrack, kolejny po "Saturday Night Fever" na moim topie.Obejrzałem go pierwszy raz na studiach w czasie chyba tzw. Konfrontacji, później jeszcze klika razy w kinie, obecnie mam na dvd i bardzo lubię ten film choć oczywiście genialna na nim jest muzyka muzyka muzyka. Autorami oryginalne wersji scenicznej musicalu (1968) są Gerome Ragni oraz James Rado, wersji oryginalnej musicalu nie słyszałem choć oglądając pierwszy raz film skonstatowałem, że niektóre motywy muzyczne są mi doskonale znane jak "Aguarius" czy "Let The Sunshine In". Film w reżyserii czeskiego reżysera Milosa Formana z Treatem Williamsem, Beverly d'Angelo (partnera życiowa chyba wciąż - Ala Pacino) czy Johnem Savage - ze swoim rozmachem, kolorami, ukazaniem kultury hippisowskiej, innym podejściem do wojny czy służby wojskowej (palenie kart powołania na filmie) w szarym, komunistycznym kraju jak Polska sprawił, że po 1-szym senasie czułem się jakbym dostał młotem. Wietnam , hippisi, swoboda obyczajowa, odwaga cywilna by występować przeciwko autorytetom czy nawet własnemu Państwu, narkotyki...No i wszystko podane poprzez genialną muzykę. To pierwszy musical jaki widziałem ale ostatni jaki lubię, nie przepadam za "Chicago" czy innymi nowszymi filmami kręconymi w stylu musicalu. Nawet kinowa wersja "Jesus Christ Superstar" nie przypadła mi do gustu, ze względu na taką sobie muzykę. Wychodząc z kina z grupa przyjaciół śmialiśmy się ze sceny, gdzie jedne z bohaterów na pytanie czy jest gejem zaprzecza ale po chwili dodaje, że Micka Jaggera by z łóżka nie wyrzucił. Polonica w tym filmie to to, że John Savage gra Amerykanina polskiego pochodzenia imieniem Charles Bukowski. By jednak Polak jak to zawsze na ekranach kina zza oceanu nie wypadł zbyt pozytywnie - z Bukowskiego robią takiego poczciwinę, niedojdę, amerykańskiego zacofanego wieśniaka... stop, farmera. Muzyki nie będę specjalnie opisywał, poza kilkoma absolutnymi hitami są tutaj krótkie piosenki ilustrujące akcję filmu (musicalu) , które słuchane razem porywają nas w świat końca lat 60-tych, tuż przed Woodstock ale dla mnie najpiękniejszą piosenką jak i sceną w filmie jest "The Flesh Failures" (przechodząca w finałową bajeczną "Let The Sunshine In").Piosenka broni się sama swoim klimatem, rytmem, melodią ale w połączeniu z dramatem akcji (przyjaciel omyłkowo idzie za przyjaciela do wojska i ginie w Wietnamie) wywołuje dreszcze na plecach.
Dysk A
1. "Aquarius"
2. "Sodomy"
3. "Donna/Hashish"
4. "Colored Spade"
5. "Manchester"
6. "Abie Baby/Fourscore"
7. "I'm Black/Ain't Got No"
8. "Air"
9. "Party Music"
10. "My Conviction"
11. "I Got Life"
12. "Frank Mills"
13. "Hair"
14. "L.B.J."
15. "Electric Blues/Old Fashioned Melody"
16. "Hare Krishna"
Dysk B
1. "Where Do I Go?"
2. "Black Boys"
3. "White Boys"
4. "Walking In Space (My Body)"
5. "Easy To Be Hard"
6. "Three-Five-Zero-Zero"
7. "Good Morning Starshine"
8. "What A Piece Of Work Is Man"
9. "Somebody To Love"
10. "Don't Put It Down"
11. "The Flesh Failures/Let The Sunshine In"
The Flesh Failures/Let The Sunshine In
Hair - filmowy trailer
Aguarius
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz