GENESIS - "And Then There Were Three"
1978
Zostało ich rzeczywiście trzech i chwała... Gabriel zaczął tworzyć kapitalną muzykę solo, Hackett gdzieś tam zniknął z 1 ligi a Phil, Tony i Mike byli na zakręcie. Na płycie znalazł sie ich pierwszy wielki przebój, w Trójce Tony opowiadał, że nie wie gdzie by sie znaleźli gdyby nie ten udany singiel, grany na koncertach do dzisiaj, miałem się o tym okazję przekonać kilka lat temu w Chorzowie. Genesis wydali kilka niezłych płyt ale ta była ważna, pożegnanie jakby z dotychczasowym stylem teatro-rocka, rocka progresywnego gdzie pierwsze skrzypce grał Peter - tą płytą zwrócili się ku szerokiej publiczności, byłą to pierwsza płyta Genesis, którą słuchałem całą, zachwyciłem się nią bo to było wtedy dla mnie coś nowego po glam rocku, popowych hitach. Myślę, że wtedy pod koniec lat 70-tych lubiąc Pink Floyd czy Led Zeppelin nie bylem gotowy na rock-symfonie z wcześniejszych płyt. W linku przepiękne dwie ballady z tego albumu.
1. Down and Out (5:25)
2. Undertow (4:45)
3. Ballad of Big (4:43)
4. Snowbound (4:29)
5. Burning Rope (7:07)
6. Deep in the Motherlode (5:14)
7. Many too Many (3:29)
8. Scenes from a Night’s Dream (3:29)
9. Say It’s Alright Joe (4:18)
10. The Lady Lies (6:00)
11. Follow You Follow Me (3:55)
"Follow Me , Follow you" - Genesis
"Many Too Many" Genesis
za młodych lat Genesis kompletnie do mnie nie przemawiał. Lata upłynęły i kilka płyt mnie poraziło swym pięknem. Między innymi ta. Super rzecz do słuchania w skupieniu i samotności.
OdpowiedzUsuń