THE CURE - "The Desintegration"
1989
Pierwszy ale nie ostatni album kapeli Roberta Smitha na liście. Na albumie jest kilka moich ulubionych kawałków kapeli. Prócz słynnej kołysanki o pająku czyli "Lullaby" i miłosnego wyznania "Love Song" jest kapitalne "Pictures Of You". W innych miejscach płyta ma charakter lekko dołujący, depresyjny, mniej radosny niż np. na "Kiss Me...". Ten album kupiłem, gdy pojawiły się videoclipy na MTV, z rocznym poślizgiem i pieczołowicie przechowuję go do dzisiaj. Ah, The Cure to wspomnienia chyba każdego fana jakiegokolwiek gatunku rocka, o Smitha i wciąż zmieniających się wokół niego kolegów otarł się każdy nawet jeśli siedział głęboko w metalu czy na powierzchni popu. Po latach wielu wykonawców rocka z drugiej ligi oddało hołd kapeli nagrywając płytę w hołdzie dla Smitha i innych : A Perfect As Cats - A Tribute To The Cure
1. "Plainsong" – 5:12
2. "Pictures of You" – 7:24
3. "Closedown" – 4:16
4. "Lovesong" – 3:29
5. "Last Dance" – 4:42
6. "Lullaby" – 4:08
7. "Fascination Street" – 5:16
8. "Prayers for Rain" – 6:05
9. "The Same Deep Water as You" – 9:19
10. "Disintegration" – 8:18
11. "Homesick" – 7:06
12. "Untitled" – 6:30
"Pictures Of You"
"Disintegration"
"Love Song"
ta płyta została przeze mnie skatowana w magnetofonie. Cudo, do dzisiaj się broni w całości. Bas rządzi a to lubię. Dla szesnastkolatka taka dawka doliny była zabójcza. Aż wstyd mi opowiadać do czego mnie ta płyta doprowadzała, ale kocham ją szczerze do dzisiaj, i zły na siebie jestem że rzadko ją sobie puszczam, chociaż po twoim wpisie o nich mam ją w odtarzaczu mp3 i już kilak przesłuchań zaliczyłem w tym tygodniu. Przy okazji zapraszam na mego bloga, gdzie bardoz subiektywnie piszę o polskiej muzyce: http://gdybywszystkieslowa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCZytam twójego bloga regularnie i mam dodanego do ulubionych. Dobra robota, wiele rzeczy sobie przypomniałem a kilka miałem okazję posłuchać po raz pierwszy.