Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

OSTATNI WYWIAD (I WYSTĘP) GEORGE'A HARRISONA

 

 

 

14 maja 1997 roku George Harrison udzielił swojego, jak się później okazało ostatniego swojego wywiadu. Rozmowa miała dotyczyć jego nowego projektu muzycznego. Rozmawiał z nim John Fugelsang ze stacji VH1 (na zdjęciu z Harrisonem). W czasie wywiadu George zaśpiewał i zagrał na gitarze - to także był ostatni występ publiczny sławnego "cichego" Beatlesa. Przypomnę, że zmarł on 29 listopada w 2001. W czasie wywiadu obecny był Ravi Shankar ze swoją małżonką. Program nazywał się "George Harrison & Ravi Shankar: Yin & Yang". Data emisji programu: 24 lipca 1997
W 2013 John Fugelsang wspominał tamto wydarzenie: To było dla mnie naprawdę bardzo ważne. Miałem jechać do Londynu, aby przeprowadzić wywiad z McCartneyem w ramach specjalnego programu na żywo, i poprosili mnie, abym został w Nowym Jorku dodatkowy dzień. Powiedzieli: „Przyjeżdżają George Harrison i Ravi Shankar ". George właśnie wyprodukował "Chants of India". Byłem największym fanem George'a Harrisona na świecie. Urodził się jako katolik, moi rodzice byli katolikami  więc także wychowałem się jako katolik. Podziwiałem sposób, w jaki wykorzystywał swoją wiarę. Wielu katolików, których znałem, porzuciło wiarę i zostało ateistami. George wykorzystał to jako trampolinę do głębszego i szerszego zbadania swojej wiary. Więc chciałem porozmawiać o Bogu i medytacji, i o tym, co się dzieje, kiedy umierasz, i o duszy. I przez cały czas producent mówi mi do ucha: „Namów go, żeby mówił o Johnie Lennonie!” Wiesz, George, wcześniej tak naprawdę nie lubił rozmawiać o Beatlesach, a skończyło się na tym, że był to jego ostatni publiczny występ. Więc rozmawialiśmy o tych wszystkich rzeczach, które frustrowały moich producentów, ale w końcu wziął gitarę do ręki i zagrał cztery piosenki, których nigdy wcześniej nie grał na żywo, i ostatecznie był to ostatni raz, kiedy grał publicznie.  Później, kiedy zachorował, byłem w Montrealu na Festiwalu Komedii. VH1 poprosiło mnie, abym przyleciał, aby pomóc ponownie przeprowadzić wywiad jako specjalny. A kiedy umarł, wyemitowali go ponownie i przywrócili wszystkie religijne treści, które zostały wycięte. Teraz wiem, byłem okropnym dziennikarzem. Byłem bardzo młody, spotykałem się z moim idolem, robiłem nieodpowiednie żarty, przerywałem mu, jąkałem się, nie mogłem się zamknąć. On  dobrze znosił mnie. Myślę, że to mój brak polerowania sprawiał, że podobało mu się to doświadczenie. I fakt, że interesowałem się rzeczami, o których on lubił mówić. Wstydziłem się za to, że w końcu spotkałem mojego idola i byłem durniem, i dopiero wiele lat później, kiedy program został wyemitowany, wrzucili z powrotem cały materiał. Więc w dniu śmierci George'a, VH1 nadawało przez cały dzień wywiad  jakiegoś 25 latka z George'em, który opowiada o Bogu i duszy oraz o tym, co się dzieje po śmierci.
Kiedy zaczęliśmy to nagrywać, w studiu nie było nikogo. Skończyło się na tym, że George został na cztery godziny, co wszystkich zszokowało. Nikt nie wiedział, dlaczego tak długo tu został, a kiedy skończyliśmy, Rick Rubin był tam, także Timothy White z Billboard Magazine, byli tam niektórzy dyrektorzy wytwórni płytowych. byli w studiu. Kiedy wywiad się zaczynał, byłem tylko ja, George, Ravi i żona Raviego. Czy wszystko zostało umieszczone w wywiadzie ? Hm...  W pewnym momencie powiedziałem: „Wiesz, George, przeczytałem w Beatle Fan Magazine, że jak byłeś w klubie w Monte Carlo, podszedłeś do pianina i oznajmiłeś: "To jest mój nowy singiel” i zagrałeś piosenkę. Czy zamierzasz wkrótce wydać album?" Bo minęło dziesięć lat od jego ostatniego solowego albumu. A on po prostu powiedział: "Och, prawdopodobnie byłem wtedy pijany". Wywiad ... czekałem, bo wiesz, sprawy między nim a Paulem były napięte, więc zadałem kilka ostatnich pytań. Jedno z ostatnich pytań, które rzuciłem, brzmiało: "Co myślisz o Jeffie Lynne?", który wyprodukował Wilburys i który wyprodukował płyty George'a. Powiedziałem: „Co myślisz o Jeffie Lynne, który wyprodukował kilka utworów dla Paula McCartneya?”, a George zaczął się śmiać i po prostu powiedział: „Kto? Co? Kto? Kto?" Wszyscy w pomieszczeniu eksplodowali śmiechem. 
Dwa dni później rozmawiałem o tym z menadżerem McCartney'a i opowiedziałem mu o tym. Powiedział: "No tak, z tobą spędził ponad cztery godziny, ale z nami nie będzie pracował". To był wtedy takie trochę dziwne. Uważam jednak, że się kochali, ale George miał swoje urazy, jeśli widziałeś na DVD kopie "Let It Be", ale myślę, że można zrozumieć, dlaczego Paul starał się bardzo mocno kontrolować zespół a także dlaczego George był oburzony przejęciem tej kontroli przez Paula... Nie rozmawiałem z George'm o piosenkach Johna z "Anthology" nagranych ponownie. George chciał wydać własną antologię, a Olvia zaczyna to robić teraz z nowym albumem  zatytułowanym "Early Takes: Volume 1". Yoko dała Paulowi trzy piosenki, które były demo Johna. Ukazały się dwa z nich: „Real Love” i „Free as a Bird". Oba są moim zdaniem wspaniałymi nagraniami. Uważam, że „Free as a Bird" jest po prostu piękne i zasługuje na miano prawdziwej Piosenki The Beatles i pod wieloma względami jest. Myślę, że poradziła sobie mimo upływu czasu. Trzecia piosenka się nie ukazała, ponieważ George ją zablokował...
    Różnice między Paulem i George'm, które zauważyłem podczas moich z spotkań z nimi? Och, Paul jest po prostu zupełnie innym typem osobowości. Miałem przyjemność pracować z nim kilka razy. Nie sądzę, żeby kamery telewizyjne uchwyciły jedną dziesiątą tego, jak bardzo jest interesujący w Nigdy nie widziałem wywiadu, który choć trochę pokazywałby, jak bardzo jest wyrafinowany, bystry, czytelny i kompetentny.

  Moje tłumaczenie, więc jak zawsze, proszę o wyrozumiałość.





GEORGE: To może zabrzmieć jak zbyt wzniosła rzecz do powiedzenia tego akurat na antenie VH1, ale tak w zasadzie,  to wiesz, co robimy na tej planecie? Uważam, że dzięki doświadczeniu jakie zdobyliśmy będąc The Beatles, rozwinęliśmy sie o wiele lat naprzód w bardzo krótkim czasie. Doświadczyłem tak wielu rzeczy i spotkałem tak wielu ludzi, aż zdałem sobie sprawę, że nie ma już nic, co by robiło już na mnie wrażenie, podniecało mnie. Chciałem czegoś lepszego. Pamiętam, jak pomyślałem: „Chciałbym poznać kogoś, kto naprawdę zrobi na mnie wrażenie”. Nie mam na myśli kogoś takiego jak ty czy Burta Lancastera, ponieważ był ze świata kina. To znaczy, poznałem Burta Lancastera i zaimponował mi na pewnym poziomie, ale myślałem wtedy o kimś, kto naprawdę mógłby mi zaimponować. I wtedy poznałem Raviego, co było zabawne, bo to taki mały człowieczek z niejasnym z naszego punktu widzenia instrumentem, a jednak to on zaprowadził mnie w takie głębiny. I to jest najważniejsze, wciąż jest dla mnie. Wiesz, jestem zdezorientowany, kiedy rozglądam się po świecie i widzę, że wszyscy żyją w takim pośpiechu. Wiesz, to powiedział Bob Dylan: „Ten, kto nie jest zajęty narodzinami, jest zajęty umieraniem”, a jednak nikt nie próbuje dowiedzieć się, jaka jest przyczyna śmierci i co się dzieje, gdy umierasz. To znaczy, dla mnie to jedyna rzecz, która naprawdę ma jakiekolwiek znaczenie, reszta jest drugorzędna.
JF: Czy uważasz, że muzycy popowi boją się zajmować tak poważnymi tematami, czy po prostu nie przychodzi im to do głowy, czy też myślą sobie: „Och, to nie jest wystarczająco komercyjne, kto chce rozmawiać o życiu jako takim?
GEORGE: Nie wiem, co myślą inni i wiesz, w miarę upływu lat zdałem sobie sprawę, że coraz bardziej odpuszczam rozmowy na ten temat. To znaczy, nawet moi bliscy przyjaciele, wiesz, może nie chcą o tym rozmawiać, bo tego nie rozumieją. Ale wierzyłem w to, co czytałem lata temu, co, jak sądzę, było w Biblii: „Pukajcie, a drzwi zostaną otwarte”. I to prawda, jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć w tym życiu, po prostu musisz zapukać drzwi, czy to fizycznie do drzwi kogoś innego i zadać im pytanie, czy też, co miałem szczęście znaleźć, poprzez medytację, no wiesz, to wszystko jest w środku. Bo jeśli się nad tym zastanowić, nie ma nic, to znaczy w stworzeniu, w całym stworzeniu, co byłoby doskonałe, wiesz, nie ma nic złego w naturze, tylko to, co robi człowiek, wtedy idzie sprawy idą źle. Ale my jesteśmy zbudowani z tej rzeczy, z tej doskonałej wiedzy, z tej doskonałej świadomości, z tej doskonałej wiedzy, z tej doskonałej świadomości, zbudowana jest sama esencja naszego istnienia, każdego atomu w naszym ciele. Ale nakładają się na to, przenikają, jeśli mogę użyć tego słowa, fala bzdur, która przetacza się przez świat.
JF:
Można to nazwać kablówką...

GEORGE: Taaa, to jak ... no wiesz, jesteśmy zasypywani śmieciami, bzdurami. Ale nie tylko to, sposób, w jaki zbudowany jest świat lub sposób, w jaki zorganizowane wykreowany,  mamy tutaj dwoistość, która mówi: „Tak, nie, dobre, złe, stracone, zdobyte, narodziny, śmierć.” I to jest ten krąg, w którym zostajesz uwięziony, to jest jak „Memphis Blues Again” i to jest najtrudniejsza rzecz do zrozumienia, co powoduje obie te rzeczy, dobre i złe, to wszystko jest przyczyną i taki mamy efekt. Więc uważam, że, stajemy się tutaj naprawdę transcendentalni, ale powiedzieć, że nasza fizyczna istota jest naprawdę na bardzo, bardzo subtelnym poziomie, to tak, jakby sok w drzewie był sokiem i biegnie przez wszystkie części drzewa. Teraz jest tak, że nasze ciała manifestują się w ciałach fizycznych, ale przyczyną, sokiem, jest czysta świadomość, czysta świadomość, i to jest prawdziwie doskonała wiedza. Ale musimy badać to, aby to zrozumieć, i właśnie dlatego ta płyta jest dla mnie ważna, ponieważ jest kolejnym małym kluczem do otwarcia wnętrza dla każdej osoby, aby mogła to zobaczyć i wyłączyć swój umysł, zrelaksować się i popłynąć w dół rzeki.
JF: Ravi, kiedyś, kilka lat temu podczas wywiadu powiedziałeś  piękną rzecz.  Zapytali cię, jak to jest zostać wielką gwiazdą rocka, cytuję z pamięci, wielką gwiazdą popu i pamiętam, jak powiedziałeś, że to było dla ciebie łatwiejsze, ponieważ byłeś wtedy starszy, w przeciwieństwie do kogoś takiego jak George, który miał dwadzieścia kilka lat, kiedy mu się to przytrafiło.  Myślisz, że to skłoniło cię do poszukiwania w życiu czegoś głębszego, i jak myślisz, dlaczego skłoniło cię to do tego, poszukiwania czegoś głębszego w życiu? Mam na myśli przyjęcie przez ciebie filozofii Wschodu, myślę o tym jak Dylan narodził się na nowo i o poszukiwaniu przez ciebie czegoś głębszego a byłeś wielbiony przez miliony w przeciwieństwie do kogoś takiego jak Elvis, któremu trudno było sobie z tym poradzić.
GEORGE:  Ah, Elvis,  myślę, że też szukał czegoś głębszego, ponieważ wiem, że w różnych okresach życia angażował się w różne organizacje. I uważam, że to smutne w jego przypadku, porównuję go do The Beatles, że on tego wszystkiego doświadczał w pojedynkę. Zawsze wiedziałem, że to był jego problem. Trzeba więcej ludzi, aby dzielić się takimi doświadczeniami. Jak u hippisów. My we czwórkę doświadczaliśmy tego samego, nabieralismy razem siły i zawsze się wspieraliśmy w tym całym zamieszaniu. Bo wiesz, myślę, że sława jest dobrą rzeczą, jeśli chodzi o zapewnienie ci zwiększonego doświadczenia lub przynajmniej większego doświadczenia. Ale z drugiej strony chodzi o to, co z tym zrobisz lub co ona dla ciebie odkryje. W moim przypadku wiem, zdaję sobie z tego sprawę, po prostu chcę więcej. To nie to, to nie to, wiesz. Sława nie jest celem, pieniądze, chociaż miło jest mieć pieniądze, mogą kupić ci trochę wolności, wiesz, możesz lecieć na Bahamy, kiedy chcesz, ale nie w tym rzecz, to nie jest odpowiedź, a odpowiedzią jest, jak osiągnąć spokój umysłu i jak być szczęśliwym, bo po to tutaj jesteśmy. Wszyscy przechodzimy przez nasze życie i przez nasze dni i nie doświadczamy błogości, a doświadczanie tego jest bardzo subtelną rzeczą i wiedza, jak to zrobić, to coś, o co się nie potkniesz po drugiej stronie, musisz go poszukać.

JF: Odczuwałeś na scenie lub w studiu jakiś rodzaj rozkoszy ?
GEORGE:  Cóż, czasami mieliśmy takie szczęście, ale wiesz, nie ten rodzaj błogości czy rozkoszy,  który mam na myśli, kiedy po prostu wiesz, każdy atom twojego ciała po prostu wibruje. Ponieważ to dzieje się poza umysłem, kiedy w to nie jest zaangażowany twój umysł, twoje myśli. Mam na myśli, że to dość trudne do osiągnięcia,  dostać się do tego etapu, ponieważ oznacza to kontrolowanie umysłu i bycie zdolnym do przekroczenia względnych stanów świadomości: odczuwania, rozbudzania się, spania, śnienia, czyli wszystkiego, co naprawdę znamy. To kolejny stan, który wykracza poza to wszystko i w tym stanie, wiesz, dostępna jest także  błogość i wiedza.
JF:  Kiedy myślisz o wszystkich talentach, które zgromadziłeś i wszystkich pieniądzach, które zarobiłeś z płyt, to ten koncert na rzecz Bangla Desh był bardzo kontrowersyjnym projektem.  rzecz w Bangla Desh, John Lennon cały czas miał kłopoty z powodu swojego aktywizmu. Czy czy ktoś ci powiedział, wiesz , słuchaj, jest trochę gorąco, nie Nie wchodź w to. Czy ludzie cię do tego zniechęcali w jakiś sposób? 
GEORGE: Nie, naprawdę nie. Sądzę, że jedną z rzeczy, którą rozwinąłem będąc w The Beatles była odwaga. I myślę, że John miał wiele z tym wspólnego, bo wiesz, John Lennon jeśli był mocno do czegoś przekonany, po prostu to robił.  I wiesz, wiele z tego przejąłem od niego, będąc przyjacielem Johna, po prostu jego postawę "cóż, po prostu wchodź w to, po prostu to zrób".  Jak wtedy, gdy Ravi poprosił mnie,  chciał, żebym ja i Peter Sellers przyszli i zapowiadali jego show, dzięki czemu mógłby zarobić 25 000 $. Pomyślałem sobie wtedy o  Johnie i wziąłem od niego jego pomysły, który polegał na sfilmowaniu  tego show,  nagraniu go i wiesz, na zasadzie "zaróbmy przy okazji na tym milion dolarów". Ta śmiałość polegała na tym, że nauczyłem się tego w The Beatles, wiesz, że masz trochę większy wpływ, jeśli jesteś dobrze znany.
JF: Porozmawiajmy o koncercie, ponieważ jest po prostu wspaniały, i jest uznawany za taki pierwszy charytatywny koncert z udziałem gwiazd, prekursor Live-Aid i innych tego typu koncertów w latach 80-tych. Jak udało ci się namówić do udziału w nim tyle gwiazd?  Eric Clapton, Ringo, Bob, Billy Preston.
GEORGE: Właśnie byłem w Los Angeles i rozmawiałem przez telefon., Był tam jeden facet, hinduski astrolog, którego poznałem w L.A., i powiedziałem do niego: "Hey, jest jakiś dobry dzień na zorganizowanie tego koncertu?" A on odparł, sierpień, w sierpniu, 1-go lub 2-go sierpnia. No więc pomyślałem sobie, że Nowy Jork jest do tego najlepszym miejscem, ponieważ wszystkie te media, leży pomiędzy Europą i L.A.  I sprawdziłem czy Madison Square Garden jest wolne w tych dniach.  1-go czy też 2-go.
JF: 1-go
GEORGE: Zacząłem wydzwaniać, zacząłem od ludzi pewnych, takich, na których mogę liczyć, naprawdę mogłem na nich polegać  i to byli Ringo i Kletner, którzy byli perkusistami.
JF: Badfinger.
GEORGE: Mieliśmy Badfinger aby mieć gitarzystów akustycznych. Dużo kontaktowałem się z Leonem Russelem, który powiedział, że przywiezie Billy'ego Prestona. Zresztą Leon dużo pomógł przy piosence "Bangla Desh." W zasadzie to ja napisałem piosenkę, ale on zasugerował mi 
dołożenie tego intro, które w sumie ustawia cały tekst.
JF:
"My friend came to me"...
GEORGE: Taaa, więc Leon zagrał na singlu, staraliśmy się go szybko wydać, jeszcze przed koncertem.
JF: Jak szybko to zrobiliście?
GEORGE: Sądzę, że zrobiliśmy go w ciągu jednej nocy.
JF:  Napisanie i nagranie razem? 
 
George, Klaus Voormann, Jesse Ed Davis i Eric Clapton

GEORGE: Ja napisałem piosenkę, w ciągu jednego dnia, i kilka dnin później zebrałem ludzi, żeby w niej zagrali. Byłem w tym czasie cały czas w kontakcie z Ericem. On miał wtedy zły czas, jakieś problemy z alkoholem czy coś w tym stylu, ale udało mu się pozbierać Dlatego kończyliśmy numer z Jesse Ed, ponieważ był w pobliżu i na wypadek, gdyby z Erikiem nie wypaliło. Dlatego mamy dwie wersje, z Erickiem i z Jesse'm, ponieważ nie mogliśmy  wyrzucić wersji z Jesse'm.
JF: Takich trzech gitarzystów na scenie razem, wspaniałe! 
GEORGE: Taaa. świetny jak zawsze Billy Preson. Głównym gitarzystą był w zasadzie Leon,. No i Bob...   
JF: Opowiedz proszę teraz dokładniej, jak udało ci się pozyskać do tego koncertu Boba Dylana, wyrwać go z jego odosobnienia w Nowym Jorku ?
GEORGE:
Zwyczajnie go o to poprosiłem, i nie wiem, moja relacje z Bobem, no nie wiem, zawsze starałem się być wobec niego i szczery ponieważ został otoczała go zawsze taka sterta bzdur. Tak więc starałem się wobec niego być szczery i on na to odpowiedział.  Noc przed koncertem była jednak trochę skomplikowana, ponieważ poszliśmy na Madison Square, gdzie to wszystko było przygotowywane, stanęliśmy na scenie i nagle zaczął realizować się przerażający scenariusz. Bob zwrócił się do mnie i powiedział: "Hej, stary, nie sądzę, żebym mógł to zrobić. Mam wiele rzeczy do zrobienia w New Jersey" czy coś w tym rodzaju. A byłem wtedy ogromnie zestresowany, ponieważ właściwie cały czas rozmawiałem przez telefon, myślę, że to były trzy tygodnie, około trzech tygodni ustawiania całej sprawy. Rozmawiałem przez telefon około dwunastu godzin dziennie. I w tym momencie powiedziałem: "Słuchaj, nawet nie mów mi o tym. Zawsze bywałeś sam na scenie, to wszystko zawsze zrobiłeś. a ja zawsze byłem w zespole, nigdy nie wyróżniałem się zespołu,  i nie robiłem tego..."  
 
 
JF: Nigdy wcześniej nie robiłeś trasy.
GEORGE: "... i nie chcę nic na ten temat słyszeć".  I dopóki nie pojawił się na scenie nie byłem pewien czy będzie.
JF: Kiedy show się rozpoczął nie wiedziałeś nic o tym?  
GEORGE: Taaa, miałem do gitary przypiętą kartkę i przy Bobie miałem napisany znak zapytania. Jeśli popatrzysz na film to zobaczysz, jak obracam się gdy on nadchodzi, widać jak bardzo jest zdenerwowany, wszedł na scenę zanim zdążyłem go zapowiedzieć. 
JF: Miał wtedy długą przerwę. 
GEORGE: No tak, i tak naprawdę wiesz, on nadał rangę temu koncertowi, wiesz, ja, Ravi to jedno, ale Bob dodał temu koncertowi coś ekstra.


JF:
To był wspaniały rok dla fanów muzyki. 
W ubiegłym roku ukazał się cztero-płytowy zestaw Raviego Shankara „In Celebration”, a ten rok przyniósł nam wydanie nowego albumu „Chants Of India”, wyprodukowanego przez George'a Harrisona. To dla mnie wielkie przeżycie być tutaj dzisiaj z dwoma największymi żyjącymi artystami muzycznymi, ze wschodu i zachodu, Ravim Shankarem i George'em Harrisonem. Dziękujemy wam obojgu za dołączenie do nas.
GEORGE i Ravi: Dzięki
JF: George, w jaki sposób poznałeś Raviego i odkryłeś tą muzykę? 

GEORGE: W czasie tych dni kiedy trwało to szaleństwo, Beatlemania, zacząłem kupować dużo płyt i kupiłem tak kilka płyt Raviego, słuchałem ich, ale tak naprawdę wtedy mój intelekt nie wiedział co się w tej muzyce dzieje. Nie wiedziałem zbyt wiele o tej muzyce, ale brzmiała znakomicie i po prostu bardzo mi się spodobała. Uderzyła mnie jednak głęboko, zacząłem się w niej rozpoznawać.   Miałem wtedy przeczucie, że się z nim poznam.  To była jedna z tych rzeczy a wtedy grałem na sitarze dla The Beatles, zresztą bardzo źle, a Ravi wtedy przybył do Londynu. Wielu dziennikarzy chciało zorganizować takie spotkanie, ale chciałem tego uniknąć. Nie chciałem, żeby to znalazło się na pierwszych stronach gazet jako ważny news, bo to znaczyło dla mnie coś więcej. Pomyślałem więc sobie, cóż, poczekam i spotkam się z nim w swoim czasie. I tak się stało, przy okazji, wizyty w  stowarzyszeniu o nazwie Asian Music Circle, a facet, który to nim kierował, a którego poznałem, powiedział, że Ravi przyjdzie, był w Londynie, miał przyjść do nich na lunch, i tak się poznaliśmy. Potem Ravi odwiedził mnie w domu i nauczył mnie trzymać sitar i dał kilka podstawowych lekcji gry na sitarze.
JF:  Ravi, zawsze chciałem cię o to zapytać, co czułeś, kiedy usłyszałeś po raz pierwszy "Norwegian Wood”? Tak szczerze, co naprawdę pomyślałeś o grze George'a na sitar? 
Ravi: Kiedy moja siostrzenica i siostrzeńcy kazali mi tego wysłuchać, a było to po tym, jak spotkałem  już George'a, wcześniej tego nie znałem, to nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Ale widziałem wpływ [piosenki] na młodych ludzi, nie mogłem w to uwierzyć, nawet w Indiach. Bo to się działo  nie tylko na zachodzie, wydawało się, że po prostu to wchłaniali jak to się mówi. Tak bardzo to kochali. 
JF:  Jaka była reakcja pozostałych trzech Beatlesów, kiedy zacząłeś ... kiedy pojawiłeś się z tym instrumentem w studio ?

GEORGE:  Cóż, w tamtych dniach, wiesz, rozwijaliśmy się bardzo szybko, bardzo wiele rzeczy inspirowało nas, wpływało. Myślę, że to była najlepsza rzecz w naszym zespole. Mieliśmy bardzo otwarte umysły na wszystko i słuchaliśmy wszystkich rodzajów muzyki, które znasz. Jak muzyki awangardowej, która później stała się wyznacznikiem i bardzo wielu różnych jeszcze rzeczy.  Więc wiesz, oni po prostu dobrze zareagowali, uznali że to dobrze, podobało im się to brzmienie, a "Norwegian Wood” to była po prostu jedna z tych piosenek, które potrzebowały tylko tego małego dodatku, a sitar, który kupiłem bardzo tanie w sklepie o nazwie India Craft w Londynie... i chociaż brzmiało to kiepsko, nadal pasowało do piosenki i dodało jej trochę więcej, więc byli z tego całkiem zadowoleni. Pojechałem do Indii, żeby być z Ravim, zobaczyć Indie, nauczyć się trochę muzyki i po prostu doświadczyć Indii, ale chciałem też wiedzieć coś o Himalajach.  To jest to, co zawsze mnie fascynowało, mam na myśli... wiem, ze to zabrzmi trochę wzniośle jak na VH1 , co my robimy na tej planecie. Myślę, że przez te całe doświadczenie z The Beatles rozwinęliśmy się bardzo, i to w bardzo krótkim okresie czasu.    Doświadczyłem tak wielu rzeczy i spotkałem tak wielu ludzi, ale zdałem sobie sprawę, że nie ma już nic, co by mnie podniecało, co robiłoby na mnie wrażenie. Chciałem czegoś lepszego, pamiętam, że pomyślałem, że chciałbym poznać kogoś, kto naprawdę zrobi na mnie wrażenie, i wtedy poznałem Raviego. Co jest zabawne, bo to taki mały koleś, z tym mało znanym z naszego punktu widzenia instrumentem, a jednak doprowadził mnie do takich głębin. I myślę, że to jest najważniejsze, nadal dla mnie jest.   Wiesz, że jestem zdezorientowany, kiedy rozglądam się po świecie i widzę, że wszyscy biegają w kółko i wiesz, jak napisał Bob Dylan, "on nie jest zajęty narodzinami, jest zajęty umieraniem", a jednak nikt nie próbuje dowiedzieć się, co jest przyczyną śmierci i co się stanie, gdy umrzesz. Mam na myśli to, że dla mnie jest to jedyna rzecz, która ma jakiekolwiek znaczenie. Cała reszta jest drugorzędna. Wierzę w to, co przeczytałem wiele lat temu, co chyba było w Biblii: „Zapukaj, a drzwi się otworzą” i to jest prawda. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o tym życiu, wystarczy, że zapukasz do drzwi. Niezależnie od tego, czy zrobisz to fizycznie do czyichś drzwi  i zadasz tam  pytania, czy też, co miałem szczęście znaleźć, jest medytacją, że wiesz, że to wszystko jest w środku, w tobie.  I właśnie dlatego ta płyta jest dla mnie ważna, ponieważ jest kolejnym małym kluczem do otwarcia wnętrza. Aby każdy mógł usiąść i odwrócić się, um……wyłącz swój umysł, zrelaksuj się i popłyń w dół ["turn off your mind relax and float downstream" - cytat z "Tomorrow Never Knows" The Beatles] i posłuchaj czegoś, co ma swoje korzenie w transcendencji, ponieważ tak naprawdę nawet wszystkie słowa tych piosenek niosą ze sobą bardzo subtelną duchową wibrację. I to naprawdę wykracza poza intelekt. Więc jeśli pozwolisz sobie na to, by miało to na ciebie wpływ, może to mieć wpływ, pozytywny wpływ.   
 
 
JF: Ravi, jak to było z tobą, kiedy spotkałeś po raz pierwszy George'a? Jaki był twój stosunek do Beatlemanii?
Ravi: 
Wstyd mi przyznać to, ale nic co tym nie wiedziałem, kiedy ich pierwszy raz spotkałem, oprócz tego, że są bardzo popularni.
Spotykając ich na przyjęciach, byłem pod wielkim wrażeniem George'a, który wyglądał o wiele młodziej i był taki dociekliwy. Pytał o tak wiele różnych rzeczy. Przede wszystkim o muzykę, sitar i oczywiście o wszystko z tą pewną duchowością… i jest jedna rzecz...   Czułem, że jego entuzjazm był tak prawdziwy, widzisz, i chciałem oczywiście dać z siebie jak najwięcej przez mój sitar, bo to jedyna rzecz, na której się znam. Reszty nie jestem w stanie wyrazić. On [George] mówi tak pięknie. Jest przyzwyczajony do słów.  Pisze wiersze. Pisze piosenki. Czasami robię to głupio, ale nie aż tak bardzo… Wyrażam się poprzez nuty, nuty, więc jest to inny sposób... w każdym razie tak uważam. Tak jak powiedziałeś, kiedy go poznałem i po kilku dniach od razu zaczęliśmy, tak jak powiedział wcześniej, jak prawidłowo siedzieć, jak trzymać sitar i wiesz, jak radzić sobie z pozycją palców i tak dalej, podstawowe rzeczy. Był bardzo zainteresowany i tak szybko się uczył, a potem natychmiast ustaliliśmy, że przyjedzie do Indii i przyjechał. Poprawialiśmy wszystko  przez sześć tygodni, ale niestety do końca się nie udało, bo ludzie rozpoznali go po jakimś tygodniu, w Bombaju było takie zamieszanie, że musieliśmy uciekać do Cashmere i mieszkać w barce i tak dalej. Ale niestety musiał wyjechać... 
GEORGE: Wtedy zdaje się zaczynał Sergeant Pepper lub coś w tym stylu...
Ravi: Wtedy pomyślałem sobie, dobry Boże, nie mogę uwierzyć, że czterech ludzi potrafi wywołać taką burzę na całym świecie.
GEORGE: The Spice Boys.

Ravi: I nie chodziło o to, że byłem dla ludzi nieznany, anonimowy, no wiesz. Grywałem przecież koncerty w Carnegie Hall i innych miejscach, ale jako klasyczny indyjski muzyk, ale moment, w którym dowiedziałem się, że został moim uczniem, był jak pożar. Stałem się nagle tak popularny wśród młodych ludzi i zostałem odkryty na nowo, jak to mówią, a potem dzięki niemu przez wiele lat czułem się statusem supergwiazdy. 
  Ale wiesz, że to wszystko szło trochę nie po mojej myśli z powodu włączenia się w to wszystko narkotyków i tym podobnych rzeczy. Więc naprawdę miałem także bardzo trudny czas przez kilka następnych lat, umieszczając moją muzykę we właściwym kierunku lub we właściwym miejscu, ale ponieważ udało mi się to jestem tutaj dzisiaj. Siedząc z tobą. Inaczej by mnie tu nie było. Ludzie naprawdę zrozumieli głębię i powagę naszej muzyki wraz z całą, no wiesz, zabawną jej częścią, częścią rozrywkową, która jest tam, ale także jej prawdziwe korzenie, których projekcje są na tej konkretnej płycie. 
JF: Chciałbym porozmawiać teraz o wczesnych latach 70-tych, Koncercie dla Bangladesh, jak do niego doszło. Czy to ty Ravi byłeś jego  pomysłodawcą ?
Ravi: Tak. To był okres kiedy Wschodni Pakistan chciał się odłączyć od kraju i chciano by się nazywał Banglades.  Chodziło głównie o kwestie językowe. Taki był początek, od tego się zaczęło, a potem to stało się wielką sprawą polityczną. Ale martwiliśmy się… martwiłem się, bo było tam wielu moich krewnych. Przyjeżdżali jako uchodźcy, dużo dzieci. Wszystko to było dla mnie bardzo bolesne i planowałem wtedy dać program charytatywny i może zebrać 20 000… 25 000… 30 000 dolarów i wysłać je, wiesz jako… a George był w tym czasie w Los Angeles i on zobaczył, jaki jestem nieszczęśliwy gdy mu o wszystkim opowiedziałem. Zareagował: "To nic, zróbmy  lepiej coś wielkiego" i natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zadzwonił, zarezerwował Madison Square Garden i wszystkich jego przyjaciół, Erica Claptona, Boba Dylana, i to była naprawdę magia. I napisał tę piosenkę także „Bangladesh”. Więc z dnia na dzień ta nazwa stała się znana na całym świecie.   
  
 

GEORGE: Ameryka faktycznie wysyłała broń do Pakistanu, która, wiesz, po prostu masakrowała wszystkich, a im więcej o tym czytałem i rozumiałem, co się dzieje, myślałem, że musimy coś zrobić i to musi być szybkie. A tak naprawdę to tylko zwróciliśmy na to wydarzenie uwagę. To właśnie to czułem. 
Ravi: To było coś unikalnego. Cały piękny duch tego wydarzenia, koncertu Bangladesh.
GEORGE: To była czysta adrenalina i szczęśliwie wszystko się udało, ponieważ nie wszyscy muzycy byli na próbach. Ćwiczyliśmy trochę różne kawałki ale nigdy w tym samym czasie nie było wszystkich aż do samego występu. Mieliśmy szczęście, że wszystko razem ostatecznie zagrało.
[George brzdąka delikatnie na gitarze akustycznej]
JF: Chcę spróbować  jedną z piosenek The Beatles? Może spróbujesz "Something"? Piosenkę Boba? Carla Perkinsa? Wezmę George piosenkę Ricka Astley'a s, składankę Spice Girls.
GEORGE: Zagram jedną swoją jeśli jakaś mi przyjdzie na myśl.
Ktoś spoza kamery krzyczy: All Things Must Pass
GEORGE: Naprawdę? [śpiewa dwa pierwsze wersy z  “All Things Must Pass” zamieniając słowo "gray" na "way"]
JF: Chciałbym prozmawiać teraz o albumie „Chants of India”, ponieważ  to jest naprawdę piękna płyta, płyta, jakkolwiek to nazwiemy w dzisiejszych czasach. Myślisz, że amerykańska publiczność będzie w stanie utożsamić się z muzyką na tej płycie?

GEORGE: Myślę, że tak. Po pierwsze to nie jest naprawdę muzyka sitarowa, wiem, Ravi tiutaj siedzi z sitarem, każdy zna go z jego gry na sitarze i takiej muzyki, ale tam nie jest sitarowa muzyka. Tam jest zasadniczo duchowa muzyka, duchowe pieśni, starzytne mantry, cytaty z ksiąg Vedy, które są najstarszymi księgami na ziemi. I tak oto te starożytne pieśni, które w całości są muzyką duchową, ale próbują umieścić ją w kontekście, w którym nie zmienia jej to, czym jest zasadniczo, ale jednocześnie jest instrumentacja, która sprawia, że jest ona przyjemna nie tylko dla mieszkańców Zachodu, ale także dla wszystkich.
 

 

Ravi: Cóż, zawsze miałem to na uwadze, żeby zbytnio nie utrudniać muzyki dla ludzi nie przyzywczajonych do naszej muzyki. Ale oczywiście oprócz słów, które są bardzo stare i wszystkie znaczą prawie to samo, wiecie, pokój, miłość, równość, drzewa, natura, ludzie, ciało, dusza, wszystko. Około 30, 40 lat temu nie było ich absolutnie słychać.   Nie wolno było nawet… mogłeś tylko swoim uczniom i to także prywatnie do ucha, nie głośno. Ale teraz wszystkie te książki są drukowane. Wszystko jest dostępne, nawet w sieci. Więc jeśli chodzi o słowa, to są teraz otwarte, ale melodia, którą musiałem dodać, lub lekką orkiestrację w tle, była właśnie z tą myślą, aby pasowała do tego starego sentymentu całego duchowego kontekstu, któryon zawiera w sobie. Jednocześnie nie może być zbyt wiele ani nie brzmieć zbyt rytualnie, fundamentalistycznie lub cokolwiek w tym stylu. To główna rzecz, którą próbowałem zrealizować.
[powraca brzdąkanie na gitarze]
JF:  No cóż, jako dzieciak z Long Island nigdy nie pomyślałem, że mogę  wypowiedzieć te słowa w telewizji. Zapraszam do obejrzenia "Prabhujee" z "Chants of India",  z udziałem żony Ravi'ego Shnakara oraz jego samego i George'a Harrisona.


 

Pamiątkowe zdjęcie po programie: George Harrison, John Fugelsang i jego żona Charmaine

 

 

George Harrison -  metamorfoza muzyka : 1957 - 2001

 


 
Zaglądnij tam po więcej o The Beatles:

Historia The Beatles
History of  THE BEATLES

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz