Album: "Achtung Baby"
Singiel: 24 luty 1992
Strona B: "Lady with the Spinning Head (UV1)"
Kompozycja: U2
Producent: Daniel Lanois & Brian Eno
Wytwórnia: Island
Długość: 4:36
BONO (autor tekstu): To utwór o relacjach między ludźmi... Myślę, że wtedy pisałem to w odniesieniu do moich relacji z ostatnią dziewczyną i żoną...
Trzeci singiel z albumu. Aż trudno w to uwierzyć, ale na rynku amerykańskim gorącej setki Billboardu singiel "One" dotarł tylko pod koniec pierwszej setki (#86). W Wielkiej Brytanii na miejsce numer 2. Na całym świecie utworowi szło średnio. Dzisiaj uznawany jest za jeden największych przebojów zespołu i punkt kulminacyjny każdego koncertu, w którym publiczność zawsze dołącza do zespołu. Niestety nigdy nie miałem okazji zobaczyć Irlandczyków na żywo, ale wciąż mam taką nadzieję. Między innymi dla tego utworu, który zazwyczaj odśpiewuję sobie (cały tekst!) jadąc samochodem.
Utwór napisany na Berlinie. Miasto oddychało nową wolnością po upadku muru. Łączyły się dwie części miasta. Zespół postanowił odetchnąć klimatem miasta i tam pracować nad nowym albumem "Achtung Baby". Pojawili się w Berlinie w dniu oficjalnego zjednoczenia Niemiec. Mimo poszukiwania "berlińskiej" inspiracji, zespół wspominał po latach, że akurat tam dopadła wszystkich niemoc twórcza i kolejne utwory na album rodziły się w wielkich bólach. Pojawiły się spore różnice między członkami zespołu. Blisko zaprzyjaźnieni ze sobą Bono i The Edge chcieli odkrywać nowe rejony muzyki, stąd na albumie pojawiły się takie numery jak "The Fly", odrzucone początkowo przez fanów. Obaj muzycy sugerowali nawet nagrywanie utworów z elementami hip-hopu czy muzyki klubowej. Bębniarz zespołu sprzeciwiał się wprowadzaniu do brzmienia automatów perkusyjnych, które to instrumenty zasugerowali producenci przyszłego albumu, Daniel Lanois oraz Brian Eno (albumy z Roxy Music). Adam Clayton wprost mówił, że wszyscy oni nie mają pojęcia o muzyce klubowej, tanecznej, a on jeden, brylujący z modelkami w nocnych klubach mógł wiedzieć lepiej co mówi. "One" miała być utworem, który zjednoczyła na nowo zespół.
BONO: "One" jest oczywiście także o zespole. W Sydnej Adam zniknął i musieliśmy występować bez niego. Kręciliśmy film. Ale wiedzieliśmy, że dzieje się z nim coś złego. Mieliśmy na zdobycie go tylko jedną noc... Wygląda niesamowicie w tym filmie [Live at Sydney] a jego gra jest niesamowita, jakby na przekór wszystkiemu. Nie mam pojęcia jak on sobie z tym wszystkim poradził.
THE EDGE: To była kluczowa piosenka w czasie nagrywania tego albumu. Przełomowa w niezwykle trudnych sesjach... W momencie nagrywania wiedzieliśmy, że nagrywamy coś przełomowego. Graliśmy razem w niezwykle dużej sali, ogromnej sali balowej, pełnej duchów wojny... Wszystko znakomicie się układało. To był bardzo uspokajający moment. To jest właśnie jeden z powodów, dla którego jesteś w zespole. Kiedy duch spływa z ciebie, i kiedy tworzysz coś naprawdę co mocno oddziałuje. "One" to niezwykły utwór. Uderza prosto w serce.
"One" miała się pojawić nagle i być jedynym, pełnym owocem pracy w Berlinie. W ciągu niespełna pół godziny zespół miał już główną linię melodyczną utworu. Zaczęło się bardzo niewinnie. Muzycy przebywali wtedy w studiach niemieckiej firmy Hansa. The Edge nagrywał na gitarze most (bridge) do utworu, który na końcu stał się "Ultraviolet (Light My Way)”. Improwizował najpierw na fortepianie, potem na gitarze. Gdy zaczął powtarzać akordy z fortepianu na gitarze, ale od tyłu, zaczęła się rodzić piosenka. Do gitarzysty dołączyła pozostała trójka, a Bono zaczął improwizować, żonglując zwrotami, które niedawno usłyszał od Dalai Lamy, z którym zespół miał spotkać na festiwalu ... Oneness.W notatce wysłanej przez Bono duchowemu przywódcy Tybetu miał pojawić się zwrot: “one — but not the same,” (jeden, ale nie taki sam). I ten zwrot stał się zaczynem całego tekstu utworu. Dzisiaj hymnu rockowego.
Piosenka jak i cały album zostały ukończone w rodzimej Irlandii. A na albumie pełnym ironii, sarkazmu, odniesień do seksu, depresji, samo-unicestwiania się, "One", swoją wrażliwością i delikatnością, przemawiała słuchaczom wprost do serca. Co nie przeszkadzało stawiać w niej trudne i skomplikowane pytania: Czy znalazłeś kogoś, kogo możesz obwiniać i jest ci z tym lepiej? Czy cię rozczarowałem? Czy przyszedłeś (przyszłaś) tutaj odgrywać Jezusa i prosić o wybaczenie?
W klasyczny sposób, choć bardzo zawoalowanym i jak mówił Bono, 'zakręconym" tekstem. Warto zaznaczyć, że w owym czasie i Bono i The Edge mieli spore problemy w życiu osobistym. Do kogo jednak wokalista kierował wszystkie słowa, nie wiemy. Adresaci nie mieli znaczenia, krytycy odbierali słowa songu jako nie o "jedności", ale o rezygnacji, rozstaniu, podziale. Potwierdzał to sam lider U2.
BONO: Piosenka jest nieco zakręcona. Dlatego nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego chcą by towarzyszyła im w czasie ich ślubów. Z pewnością spotkałem co najmniej setkę ludzi, którzy ją mieli w czasie swoich ceremonii zaślubin. A to piosenka o dzieleniu się, rozstawaniu się. Mówiłem im o tym. Jesteście szaleni? ...
W "One" nie chodzi o jedność. Chodzi o różnice. Nie chodzi tutaj wcale o starą hippisowską ideę: "Żyjmy teraz wszyscy razem". Chodzi bardziej o punkowy koncept, anty-romantyczny...
W owym czasie, okresie "One", zespół stawał się megagwiazdami. Czwórka bogobojnych, zafascynowanych religią i Bogiem stawała się coraz bardziej grupką czterech milionerów, którzy odnieśli gigantyczny sukces. Stali się sprytnymi rekinami music-biznesu, umiejącymi śmiać się nawet ze swoich sukcesów. Bono wtedy zaczął nosić różowe bądź pomarańczowe okulary i skórzane kurtki, stając się w pełni "rockową gwiazdą" a nie nawiedzonym kaznodzieją rocka. Pozostała trójka poszła w jego ślady. I co dziwne, bez utraty swojej wiarygodności.
Utwór napisany na Berlinie. Miasto oddychało nową wolnością po upadku muru. Łączyły się dwie części miasta. Zespół postanowił odetchnąć klimatem miasta i tam pracować nad nowym albumem "Achtung Baby". Pojawili się w Berlinie w dniu oficjalnego zjednoczenia Niemiec. Mimo poszukiwania "berlińskiej" inspiracji, zespół wspominał po latach, że akurat tam dopadła wszystkich niemoc twórcza i kolejne utwory na album rodziły się w wielkich bólach. Pojawiły się spore różnice między członkami zespołu. Blisko zaprzyjaźnieni ze sobą Bono i The Edge chcieli odkrywać nowe rejony muzyki, stąd na albumie pojawiły się takie numery jak "The Fly", odrzucone początkowo przez fanów. Obaj muzycy sugerowali nawet nagrywanie utworów z elementami hip-hopu czy muzyki klubowej. Bębniarz zespołu sprzeciwiał się wprowadzaniu do brzmienia automatów perkusyjnych, które to instrumenty zasugerowali producenci przyszłego albumu, Daniel Lanois oraz Brian Eno (albumy z Roxy Music). Adam Clayton wprost mówił, że wszyscy oni nie mają pojęcia o muzyce klubowej, tanecznej, a on jeden, brylujący z modelkami w nocnych klubach mógł wiedzieć lepiej co mówi. "One" miała być utworem, który zjednoczyła na nowo zespół.
BONO: "One" jest oczywiście także o zespole. W Sydnej Adam zniknął i musieliśmy występować bez niego. Kręciliśmy film. Ale wiedzieliśmy, że dzieje się z nim coś złego. Mieliśmy na zdobycie go tylko jedną noc... Wygląda niesamowicie w tym filmie [Live at Sydney] a jego gra jest niesamowita, jakby na przekór wszystkiemu. Nie mam pojęcia jak on sobie z tym wszystkim poradził.
THE EDGE: To była kluczowa piosenka w czasie nagrywania tego albumu. Przełomowa w niezwykle trudnych sesjach... W momencie nagrywania wiedzieliśmy, że nagrywamy coś przełomowego. Graliśmy razem w niezwykle dużej sali, ogromnej sali balowej, pełnej duchów wojny... Wszystko znakomicie się układało. To był bardzo uspokajający moment. To jest właśnie jeden z powodów, dla którego jesteś w zespole. Kiedy duch spływa z ciebie, i kiedy tworzysz coś naprawdę co mocno oddziałuje. "One" to niezwykły utwór. Uderza prosto w serce.
"One" miała się pojawić nagle i być jedynym, pełnym owocem pracy w Berlinie. W ciągu niespełna pół godziny zespół miał już główną linię melodyczną utworu. Zaczęło się bardzo niewinnie. Muzycy przebywali wtedy w studiach niemieckiej firmy Hansa. The Edge nagrywał na gitarze most (bridge) do utworu, który na końcu stał się "Ultraviolet (Light My Way)”. Improwizował najpierw na fortepianie, potem na gitarze. Gdy zaczął powtarzać akordy z fortepianu na gitarze, ale od tyłu, zaczęła się rodzić piosenka. Do gitarzysty dołączyła pozostała trójka, a Bono zaczął improwizować, żonglując zwrotami, które niedawno usłyszał od Dalai Lamy, z którym zespół miał spotkać na festiwalu ... Oneness.W notatce wysłanej przez Bono duchowemu przywódcy Tybetu miał pojawić się zwrot: “one — but not the same,” (jeden, ale nie taki sam). I ten zwrot stał się zaczynem całego tekstu utworu. Dzisiaj hymnu rockowego.
Piosenka jak i cały album zostały ukończone w rodzimej Irlandii. A na albumie pełnym ironii, sarkazmu, odniesień do seksu, depresji, samo-unicestwiania się, "One", swoją wrażliwością i delikatnością, przemawiała słuchaczom wprost do serca. Co nie przeszkadzało stawiać w niej trudne i skomplikowane pytania: Czy znalazłeś kogoś, kogo możesz obwiniać i jest ci z tym lepiej? Czy cię rozczarowałem? Czy przyszedłeś (przyszłaś) tutaj odgrywać Jezusa i prosić o wybaczenie?
W klasyczny sposób, choć bardzo zawoalowanym i jak mówił Bono, 'zakręconym" tekstem. Warto zaznaczyć, że w owym czasie i Bono i The Edge mieli spore problemy w życiu osobistym. Do kogo jednak wokalista kierował wszystkie słowa, nie wiemy. Adresaci nie mieli znaczenia, krytycy odbierali słowa songu jako nie o "jedności", ale o rezygnacji, rozstaniu, podziale. Potwierdzał to sam lider U2.
BONO: Piosenka jest nieco zakręcona. Dlatego nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego chcą by towarzyszyła im w czasie ich ślubów. Z pewnością spotkałem co najmniej setkę ludzi, którzy ją mieli w czasie swoich ceremonii zaślubin. A to piosenka o dzieleniu się, rozstawaniu się. Mówiłem im o tym. Jesteście szaleni? ...
W "One" nie chodzi o jedność. Chodzi o różnice. Nie chodzi tutaj wcale o starą hippisowską ideę: "Żyjmy teraz wszyscy razem". Chodzi bardziej o punkowy koncept, anty-romantyczny...
W owym czasie, okresie "One", zespół stawał się megagwiazdami. Czwórka bogobojnych, zafascynowanych religią i Bogiem stawała się coraz bardziej grupką czterech milionerów, którzy odnieśli gigantyczny sukces. Stali się sprytnymi rekinami music-biznesu, umiejącymi śmiać się nawet ze swoich sukcesów. Bono wtedy zaczął nosić różowe bądź pomarańczowe okulary i skórzane kurtki, stając się w pełni "rockową gwiazdą" a nie nawiedzonym kaznodzieją rocka. Pozostała trójka poszła w jego ślady. I co dziwne, bez utraty swojej wiarygodności.
U2 i Mary J. Blige
Is it getting better?
Or do you feel the same?
Will it make it easier on you, now
You got someone to blame
You say one love, one life
When it's one need, in the night
One love, we get to share it
It leaves you, baby, if you don't care for it
Did I disappoint you?
Or leave a bad taste in your mouth?
You act like you never had love
And you want me to go without
Well, it's too late, tonight
To drag the past out into the light
We're one, but we're not the same
We get to carry each other, carry each other
One...
Have you come here for forgiveness
Have you come to raise the dead
Have you come here to play Jesus
To the lepers in your head
Did I ask too much, more than a lot
You gave me nothing, now it's all I got
We're one, but we're not the same
Well, we hurt each other
Then we do it again.
You say love is a temple, love a higher law
Love is a temple, love the higher law
You ask me to enter, but then you make me crawl
And I can't be holding on, to what you got
When all you got is hurt
One love, one blood
One life, you got to do what you should
One life with each other: sisters, brothers
One life, but we're not the same
We get to carry each other, carry each other.
One (lone)
One...
Czekałam na tą piosenkę. M
OdpowiedzUsuń