Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

59. MTW: ARAGON - "The Craddle"


Album: 'Don't Bring The Rain', 1988
Kompozycja: Aragon
Producent: Adrian Hannan
Wytwórnia: Ugum Production , EMI
Długość: 5:38

Obsada:
Tom Behrsing - klawisze, programowanie basu
Les Dougan - wokal; 
Rob Bacon - gitara basowa
Tony Italia - perkusja; 
John Poloyannis - gitary,mandolina, programowana perkusja


Jeśli ktoś lubi Marillion, wczesne Genesis, rock progresywny, rock symfoniczny to powinien poznać ten niezwykle ciekawy australijski band, założony w Melbourne. Rock progresywny oczywiście z lat 80-tych, ale nie ten nudny jeszcze z 70-tych w stylu Yes, Emerson Lake and Palmer itd. Marillion lat 80-tych jest najbliższy Aragonowi. Pod wieloma względami. Styl śpiewania wokalisty z Antypodów to styl Fisha. Innych podobieństw jest mnóstwo, choć w twórczości Australijczyków a zwłaszcza na ich najlepszym albumie, 'Don't Bring Me Rain' brakuje mi melodyjnych solówek gitarowych Steve'a Rothery'ego. 'The Craddle' ma, jak  zresztą ma to miejsce w przypadku wszystkich piosenek z mojego topu, miejsce szczególne w moim światku muzycznych fascynacji, wspomnień, skojarzeń. Jednocześnie wiem, że to naprawdę malutkie arcydzieło rockowe, ze szkodą dla siebie, że nieznane szerszej publiczności.
 The Craddle - wersja live, 1989

 Piosenkę polubiłem  i poznałem dzięki kumplowi, który zakochany był w latach 80-tych w rocku progresywnym. To on zwrócił moją uwagę na Camnel, na Aragon, dzięki niemu polubiłem Pendragon, szczególnie za piękną balladę, 'Am I Really Losing You' z albumu 'The Window Of Life', która niestety w tym topie znalazła się za pierwszą dwu- setką zestawienia, choć we wcześniejszym załapała się do aż do top100. Ponieważ tak naprawdę  nie jestem pewien czy sporządzę kiedyś zestawienie dalszych pozycji spoza Top200, na samym dole jako bonus właśnie Pendragon i wspomniany utwór. Pasujący klimatem do Aragonu. Słuchając 'Am I Really Losing You' zawsze dochodzę do wniosku, że ten piękny utwór muzycy z Pendragona mogli 'ulepszyć' rozbudowując końcową, identyczną gitarową codę. Zbudowana na pięknym melodyjnym motywie gitarowym, ale zdecydowanie zbyt monotonna. Może warto było wrócić na koniec znowu z ciekawym refrenem. A może właśnie o to chodziło?

                                                                 

Lost again beyond the boundaries of my fears
Solitude my only friend
Shadows run and hide
There is no room for strangers here
I feel the stormclouds gather round
Oh, don't bring the rain
Ghosts within the heart
Remain when time turns over
From inside lies reprieve the cage
Chameleons turn in me to hide these bitter photographs
Celluloid has such an empty face
Oh, just for a touch

The thorn cuts deep and so I cry
The pain inside
Bites hard beneath my inner walls
And so one question : why do others cry ?
Is it so hard to even try ?
Well can't you hear us call ?
The drumsticks fall
On distance sounds the early warning
And there's no room at all
Against the wall
We stand alone within the crowd
Voices here are dying in the wind
Cold the tears still fall
Beyond the reach of many
Angry moments fire the soul
Where are you mother Earth ?
Please gently rock the cradle
Warm beneath a soft and soothing hand
Oh, why do I cry

Empty words surround decisions of a nation
Silence hears the piper's tune
So here I am again a prisoner of my memories
Changes in the story make no change
Oh, leave me alone
The thorn cuts deep and so I cry
The pain inside
Bites hard beneath my inner walls
And so one question : why do others cry ?
Is it so hard to even try ?
Well can't you hear us call ?
The drumsticks fall
On distance sounds the early warning
And there's no room at all
Against the wall
We stand alone within the crowd
Voices here are dying in the wind

 

HAPPY CHRISTMAS FOR ALL BEATLE-FANS AND NOT ONLY




Wszystkim Czytelnikom mego bloga (także drugiego: HISTORIA THE BEATLES) życzę radosnych, rodzinnych, spokojnych i 'beatlesowskich' Świąt Bożego Narodzenia. 
Treści z poniższego zdjęcia nie należy traktować dosłownie, choć nie ukrywam, że jak dla mnie coś w tym jest, prawda? Autor Bloga R




Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.
HISTORY THE BEATLES

60. MTW: U2 - "Pride (In The Name Of Love)"


Singiel, 1984
Strona B: Boomerang II
Album: The Unforgettable Fire
Kompozycja: U2
Producent: Brian Eno, Daniel Lanois
Wytwórnia: Island
Długość: 3:48





Obsada:
Bono: wokal
The Edge: gitary, chórki
Adam Clayton: gitara basowa
Larry Mullen: perkusja

Chryssie Hynde: chórki (w czasie nagrywania płyty wokalistka i liderka zespołu Pretenders była żoną Jima Kerra, lidera i wokalisty Simple Minds, dlatego wymieniona jest na płycie jako Christine Kerr)



Ameryka zwariowała całkowicie na punkcie zespołu za sprawą albumu 'Joshua Tree' i uduchowionych  przebojów singlowych z tego albumu"With Or Without You", "I Still Haven't Found What I'm Looking For". Ale grunt pod U2-manię na kontynencie amerykańskim zrobił trzy lata wcześniej wydany album 'Unforgettable Fire" i przede wszystkim opisywana tutaj piosenka: "Pride (In The Name Of Love)" czyli: "Duma (W imię Miłości)"
Słowa do piosenki (muzyka całego zespołu) to dzieło wokalisty zespołu, Bono czyli Paula Davida Hewsona. To obok 'One' moja ulubiona kompozycja zespołu. Absolutne rockowe arcydzieło, szalenie ważne nagranie w muzyce rockowej. O tym niżej. Bono starał się w piosence (tekst długo ewoluował, zbyt ostre i zbyt klarowne wywody temperowali The Edge oraz obaj producenci albumu, Brian Eno i Daniel Laonois, sugerując, że nie coś co podane jest zbyt wyraźnie na tacy, działa na słuchacza dużo słabiej niż metafory, ukryte, czasem niejednoznaczne wyrażenia) opisać ludzi, którzy poświęcili swoje życie na głoszeniu idei o równości i wolności wszystkich ludzi, przy czym czynili to w sposób nieagresywny. Takim przykładem mógł być oczywiście Gandhi, ale Bono uznał, że silniejszy przekaz będzie miał mocne zaznaczenie w piosence sylwetki Martina Luthera Kinga, czarnoskórego pastora, przede wszystkim pokojowego anty-rasistowskiego działacza, zamordowanego 4 kwietnia 1968 roku. Ale w piosence odczytujemy aluzje także do samego Chrystusa (one man come and go). W sieci jest mnóstwo artykułów (np. tutaj) tłumaczących pierwszą zwrotkę jako odniesienia do Jezusa, podających dokładne cytaty z Biblii, które precyzyjne tłumaczą takie a nie inne rozumienie  użycia słów przez Bono odnośnie 'przyjścia i odejścia' czy 'usprawiedliwienia' celu przyjścia na ziemię ludzi' (justify) czy 'obalenia' (overthrow). Pomijam te rzeczy. Głównym przesłaniem piosenki jest hołd ludziom, przede wszystkim męczennikom, którzy z dumą, godnością kroczyli (kroczą) przez życie, nie chwaląc się tym, nie czerpiąc z tego korzyści. 'Mogą ci zabrać życie, ale nie mogą zabrać ci dumy'. Mocne, prawda? Najlepsze U2.





W połowie lat 80-tych Bono powiedział: To nasza najpopularniejsza piosenka pop, jaką kiedykolwiek napisaliśmy. Tworzenie piosenek to pewnego rodzaju rzemiosło. Słowo 'pop' użyte jest tutaj jak w najlepszym sensie. Dla mnie pop to łatwo zrozumiałem rzeczy, słuchasz ich i są one dla ciebie natychmiast zrozumiałe. Odbierasz je nieomal instynktownie. Wiele albumów nie jest takich niestety.
The Edge (David Howell Evans): Ponieważ sytuacja w naszym kraju była bardzo napięta, pokojowa walka była szalenie inspirującą ideą. Więc kiedy Bono powiedział mi, że chce napisać piosenkę o Kingu na początku opierałem się. Powiedziałem: 'Whoa, stop, to nie to o co nam chodzi'. Gdy jednak zaśpiewał piosenkę zagrało wszystko świetnie, była wspaniała. Gdy coś takiego się dzieje, nie masz na to argumentów. Tak było w tym przypadku.
Początkowo jednak Bono napisał tekst potępiający Ronalda Reagana, ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych za eskalację polityki zbrojeniowej. 
Bono: Ale to nie działało. Przypomniałem sobie pewnego mądrego staruszka, który powiedział mi, żebym nie próbował walczyć światłem z ciemnością, tylko próbował nim ją rozjaśnić. Poświęciłem zbyt dużo uwagi Reaganowi, ale potem pomyślałem, że King jest właściwym człowiekiem. Pozytywem.  

Pastor Martin Luthe King został zastrzelony 4 kwietnia 1968 roku, gdy przebywał akurat na motelowym balkonie w Memphis. Wokalista śpiewa 'Early morning, 4 april', choć działacz został zamordowany wieczorem. Z czasem Bono zaczął prostować tą pomyłkę w czasie koncertów i śpiewa "early evening, April 4." Gdy piosenka ukazała się na rynku (na albumie 'The Unforgettable Fire' znalazła się jeszcze jedna piosenka poświęcona Kingowi, zatytułowana 'MLK') wdowa po pastorze, Coretta Scott King (na zdjęciu) zaprosiła zespół do Luther King Center w Atlancie. Zespół uczynił to w czasie swojej amerykańskiej trasy w 1984 roku.
Bono:  Słowa w niej są ... głupie. Stracona okazja na... aaah... To znaczy, nawet popełniłem pomyłkę  w podaniu daty zabójstwa doktora Kinga. Mówię o wczesnym poranku, ale to był wczesny wieczór. Ale to nie jego opis, bardziej jako próba opisania uczucia, które on otworzył we mnie.




Trasa 'The Joshua Tree Tour' po Ameryce zespół rozpoczął do koncertu w Tempe w Arizonie, w której gubernator sprzeciwiał się uczynieniem w tym stanie Dnia Martina Luthera Kinga jako święta federalnego. Nim trasa dobiegała końca zespół zaczął otrzymywać pogróżki związane z wykonywaniem piosenki 'Pride' jako wspieranie tej inicjatywy (dzień wolny od pracy). Trasa trwająca od 2 kwietnia 1987 (koncert w Tempe na San Deuvil Stadium) kończyła się znowu w tym samym mieście 20 grudnia 1987. Sytuacja była już na tyle groźna, że FBI poinformowało zespół, że ktoś odgrażał się, że zastrzeli Bono jeśli wykona na scenie piosenkę poświęconą Kingowi.
Bono: Którejś nocy FBI powiedziało mi: Wiesz, facet ma bilet i jest uzbrojony, napisał, że jeśli zaśpiewasz 'Pride', to cię zastrzeli. To wygląda na coś na serio. Więc zagraliśmy koncert, wszędzie było dookoła FBI. Było trochę nerwowo. Nie wiedzieliśmy czy rzeczywiście gdzieś się nie krył na terenie obiektu. Na dachu? W budynku? Podczas 'Pride' gdy śpiewałem trzeci wers: 'Early morning April 4, a shot rings out in a Memphis sky' zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem Adam stał przede mną.


Ciekawostka dla nie-fanów U2. Zespół, jak pewnie wiecie z mojego bloga wydał niedawno nowy album, 'The Songs Of Experience'. Album zwyczajnie nie rzuca na kolana. Posłuchajcie dokładnie 'Pride' i gry Ehe Edge'a. Jego gra na gitarze to po prostu co najmniej 50% wartości utworu. Każda zwrotka, wers ozdobiony jest innym stylem gry, riffy gitarowe się nie powtarzają, choć pozostaje nam w pamięci po zakończeniu piosenki przede wszystkim riff początkowy. Wersje koncertowe są udane, ale nie gitarzysta już nie jest w stanie oddać klimatu - co zrozumiałe - ze studia. Podobnie jak riffy gitarowe Gilmoura w 'Another Brick Of The Wall - Part 2' wyjątkowo brzmią tylko na płycie.




One man come in the name of love
One man come and go
One man come, he to justify
One man to overthrow

In the name of love
What more in the name of love
In the name of love
What more in the name of love

One man caught on a barbed wire fence
One man he resist
One man washed on an empty beach.
One man betrayed with a kiss

In the name of love
What more in the name of love
In the name of love
What more in the name of love

(nobody like you...)

Early morning, April 4
Shot rings out in the Memphis sky
Free at last, they took your life
They could not take your pride

In the name of love
What more in the name of love
In the name of love
What more in the name of love
In the name of love
What more in the name of love...


U2 - Songs of Experience '2017

Zwyczajnie słaby album. Od ilu to już lat U2 niczym mnie zachwycili? Nie pamiętam. Nowy album irlandzkiej kapeli wydany w gorącym okresie gwiazdkowym (dobre rozwiązanie pr-owskie) bardzo mnie rozczarował. Piosenki, które zapowiadały album (wciąż nazywane singlami) były pewnym 'przedsmakiem' co czeka mnie na albumie. 'You're The Best Thing About Me' jest tak przelukrowane, że wydaje mi się to najgorszym singlem zespołu od... 2006, kiedy wydali swój mega-hit czyli 'One'. Gdy wysłuchałem  pierwszy raz koszmarnego 'Every Breaking Wave' chciałem przecierać uszy ze zdumienia. To U2? No tak, głos Bono taki sam. 

Słuchając od kilku dni albumu niejako z musu, gdyż bardzo czekałem na te wydawnictwo, zastanawiam się czy U2 wykrzesa z siebie jeszcze coś interesującego. Kapela Bono wydaje co jakiś czas albumy bo wypada, by wyruszyć w trasę, na której w czasie koncertów i tak wszyscy czekają na dawne, dobre, stare U2.  Wracając do nowego albumu to mimo natłoku producentów trudno rozróżnić lepsze od gorszych produkcji. Oczywiście krytykując U2 muszę się przyznać, że po prostu do tej kapeli przykładam inną miarę. Generalnie każde nagranie jest przyzwoite, są w każdym ciekawe linie melodyczne, rozwiązania na piosenkę, ale gdy gra jedna czeka się już na następną. I gdy nic nie wchodzi do pamięci od razu z rozczarowaniem stwierdza się (stwierdzam), że to już koniec albumu.  No dobra, może coś przeoczyłem. Słuchamy dalej. On and on and on... I nic. Piosenki mdłe, nudne, monotonne. Guma do żucia. Chciałbym nawet napisać, że wolę album poprzedni, 'Songs of Innocence'  od 'Songs of Experience', ale też tak nie jest. I tamten i ten to słabiutkie albumy, szczególnie jak na U2. No cóż, Bono, Teh Edge, Adam i Larry przetrwają. Ruszą w trasę, w czasie której materiał muzyczny z tego albumu pewnie będzie przeważał. Potem, za rok, dwa numery z zostaną z niego w playliście. Dla przyzwoitości. Wszyscy i tak będą się świetnie bawić. Bo to jednak U2 no i fani i tak zawsze czekają na 'Pride' czy 'One'. I usłyszą je rzecz jasna.
W skali 1-10 daję albumowi słabiutką trójkę. Choć wahałem się na 2+. Czekam na dawne U2.


62. MTW: ZZ TOP - "Rough Boy"

Singiel, 1985
Strona B:
Album: Afterburner
Kompozycja: Billy Gibbons, Dusty Hill, Frank Beard
Producent: Bill Ham
Wytwórnia: Warner Bros.
Długość: 3:32



Piękna ballada kapeli z Teksasu. Zamiast grać country trójka przyjaciół zaistniała na scenie rockowej do tego stopnia, że w 2004 roku wprowadzono ich do Rock And Rollowej Galerii Sław (Rock and Roll Hall Of Fame). Trudno mi powiedzieć czy dzisiaj ZZ Top są popularni wśród czytelników mego bloga, ale w połowie lat 80-tych zespół wymiatał. I nie tylko dzięki swemu niesamowitemu image'owi. Dwóch brodaczy, gitarzysta i wokalista Billy Gibbons, basista Dusty Hill za perkusistę w swoim zespole mieli, jak już wspomniałem swego druha od najmłodszych lat i nazywającego się ...Frank Beard (Broda). Czy nazwisko kumpla było inspiracją ich scenicznego image'u nie wiem, ale nie zdziwiłbym się gdyby tak było. Ale szaloną popularność zespołowi przyniosła nie tylko muzyka, ale fantastyczne videoclipy a jak wiemy dzięki przebojowi The Buggles: 'video killed the radio star'. I powiem, że podobnie jak np. z Królem clipów czyli Michaelem Jacksonem, tak ZZ Top oferowali coś więcej niż tylko ciekawe filmiki promujące ich muzykę. Dzięki przede wszystkim swojemu charakterystycznemu boogie-rockowi, groove'owi - a nikt tak wtedy nie grał, a może nawet i nie gra do dzisiaj - plus wspaniałym videoclipom ZZ Top są dzisiaj tam gdzie są. Legendą, choć z przykrością boję się, że w naszym kraju zupełnie zapomnianą. Zespół o ile mi wiadomo nigdy nie zawitał nad Wisłą, choć Romek Rogowiecki z Radioej trójki podobno czynił starania by ich tutaj ściągnąć.
Epoka MTV i lata 80-te - dla mnie wspaniałe - to powód tak wysokiej poz
ycji średniej pewnie ballady. Wątpię by ta piosenka znalazła się w jakimkolwiek zestawieniu najlepszych piosenek. Szukałem, nigdzie. Owszem, "Rough Boy" zdobyła szereg nagród właśnie za video do tej piosenki. Rzeczywiście bardzo atrakcyjne wizualnie jak się przekonacie.  'Rough Boy' emitowane było w okresie swojej premiery w MTV kilka razy dziennie, później zawsze jako symbol lat 80-tych, obok clipów wspomnianego Michaela czy Madonny. W drugim clipie do piosenki 'Rough Boy' (poniżej) do zespołu dołącza sam Jeff Beck, choć przyznam się, że nie oszałamia mnie tam swoją solówką. Mimo, że w tonacji, to jakby obok utworu.

"Prostaczek', 'Twardziel', 'Prosty chłopak' to piękna zalatująca zztopowym bluesem ballada, której ozdobnikiem są dwie finezyjne solówki Gibbonsa oraz mechaniczna, elektroniczna perkusja Bearda. Uwielbiam ten numer! 62 i już. No i przy okazji parę piosenek zespołu, chyba ich najlepszych.W clipach do nich zastosowano prostą receptę: prosta fabuła czyli ratowanie(pomoc dla) ciamajdy, piękne dziewczyny, plus czarodziejski samochód magików z ZZ TOP. No i ten widowiskowy image zespołu:  tanie, ciemne okulary (na koncertach zespołu obowiązkowe, Gibbons zachęcał w którymś momencie do zakładania 'cheap sunglasses', więc wierni fani nie zawodzili i  musieli je mieć ze sobą),wspomniane lekko 'zakurzone' brody, meloniko-kapelusze, oraz 'taniec' muzyków z obracającymi się  czasem wokół osi o 360 stopni gitarami). Znakomita rozrywka ale i doskonała muzyka. I oczywiście nieodzowne zawsze  znakomite sola gitarowe Gibbonsa.


What in the world's come all over me?
I ain't got a chance of one in three
Ain't got no rap, ain't got no line
But if you'll give me just a minute I'll be feeling fine
I am the one who can fade the heat
The one they all say just can't be beat
I'll shoot it to you straight and look you in the eye
So gimme just a minute and I'll tell you why
I'm a rough boy, I'm a rough boy
I don't care how you look at me
Because I'm the one and you will see
We can make it work, we can make it by
So give me one more minute and I'll tell you why
I'm a rough boy, I'm a rough boy

Legs
Sharp Dressed Man
Sleeping Bag
Gimme All Your Loving