Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

GEORGE HARRISON - ALL THINGS MUST PASS (1970)

Nagrywany: maj-październik 1970
Wytwórnia: Apple (EMI Abbey Road Studia, Trident Studios)
Producent: George Harrison, Phil Spector
Inżynierowie: Ken Scott, Phil McDonald
Długość: 105:59
Fotograf: Barry Feinstein 
Apple indeks (UK, USA): STCH 639
Wydany: 30 października 1970 (UK), 27 października 1970 (USA)


Obsada:
GEORGE: wokal, chórki, gitara, slide gitara, harmonijka
Eric Clapton: chórki, gitar
Dave Mason: gitara
Pete Drake: pedal steel gitara
Pete Ham, Tom Evans, Joey Molland: akustyczne, rytmiczne gitary
Billy Preston: fortepian, pianino, organy
Gary Wright: foortepian, elektryczne pianino, klawisze, organy
Gary Brooker, Tony Ashton: fortepian
Bobby Whitlock: chórki, fortepian, organy
Klaus Voormann: gitara basowa
Carl Radle: gitara basowa
Jim Price: trąbka
Bobby Keys: saksofon
RINGO: perkusja, tamburyna
Alan White, Jim Gordon, Ginger Baker: perkusja
Phil Collins:
instrumenty perskusyjne
Mike Gibbins
: tamburyna
Mal Evans:chórki, tamburyna (humor, herbata)
Eddie Klein: chórki
Nieznany muzyk: ksylofon, harmonium
Aranżacja orkiestrowa: John Barham 


Zawartość: 
I'd Have You Anytime (Harrison & Dylan)
My Sweet Lord
Wah-Wah
Isn't It A Pity

What Is Life
If Not For You (Bob Dylan)
Behind That Locked Door
Let It Down
Run Of The Mill

Beware Of Darkness
Apple Scruffs
The Ballad Of Sir Frankie Crisp (Let It Roll)
Awaiting On You All
All Things Must Pass

I Dig Love
The Art Of Dying
Isn't It A Pity (Version 2)
Hear Me Lord

Out Of The Blue
It's Johnny's Birthday (*)
Plug Me In

I Remember Jeep
Thanks For The Pepperoni

Nieoznaczone kompozycje autorstwa w całości George Harrisona.
Wersja CD z 2001 roku w stosunku do wersji oryginalnej wzbogacona została o pięć dodatkowych utworów, zaznaczonych w nawiasach.
CD 1.
I'd Have You Anytime (George Harrison/Bob Dylan)
My Sweet Lord
Wah-Wah
Isn't It A Pity (version one)
What Is Life
If Not For You (Bob Dylan)
Behind That Locked Door
Let It Down
Run Of The Mill
I Live For You (utwór bonusowy, odrzut)
Beware of Darkness (wersja akustyczna, demo)
Let it Down (wcześniejszy miks tzw wersja alternatywna)
What is Life (nowa wersja z roku 2000)
My Sweet Lord 2000 (nowa wersja z udziałem Sam Brown i Dhaniego Harrisona)

CD 2
Beware of Darkness
Apple Scruffs
Ballad of Sir Frankie Crisp (Let it Roll)
Awaiting on You All
All Things Must Pass
I Dig Love
Art Of Dying
Isn't It a Pity (Version 2)
Hear Me Lord
It's Johnyy's Birthday
Plug Me In
I Remember Jeep
Thanks for the Pepperoni
Out of the Blue


George i Peter Drake
Jeżeli w 1968 roku The Beatles zaskoczyli swoich fanów albumem 'The Beatles', znanym jako Biały Album, to z pewnością byli jeszcze bardziej zaskoczenie gdy pod koniec roku 1970 ukazała się nowa płyta ex-Beatlesa na trzech czarnych winylowych krążkach. Pierwsze dwie płyty zawierały muzykę nową, utwory premierowe, trzecia była zapisem sesji muzycznej (jamming) ze studia Apple i stąd jej nazwa „Apple Jam”. Największe przeboje z tego albumu to oczywiście singlowe numery: „My Sweet Lord”, „Isn't A Pity”, „What Is Life” oraz tytułowy, który jak wiemy o mało nie został wcześniej wydany pod szyldem The Beatles. Album gościł na pierwszych miejscach list przebojów całego świata i uznawany jest jednoznacznie za arcydzieło muzyki rockowej. George szybko stał się pierwszym Beatlesem, który za sprawą utworu „My Sweet Lord” miał numer 1 na listach w rodzimej Brytanii oraz w Stanach Zjednoczonych.

    Jeśli wziąć pod uwagę pozycję George’a w zespole The Beatles w okresie schyłkowym zespołu (ostatnie trzy lata), to dostrzegając jego rozbudzony talent kompozytorski (trzy genialne ‘While My Guitar Gently Weeps’, ‘Here Comes The Sun’, ‘Something’) oraz niechęć obu liderów do zamieszczania na albumach piosenek kolegów (bez względu na to co mówili później), uroda i piękno materiału muzycznego na wydanym albumie nie powinna dziwić. Jak wiadomo, od lat George komponował do szuflady, przemycając czasem na sesje utwory, co do których był raczej przekonany, że pozostała trójka (dwójka) je zaakceptuje. Piosenki „Isn’t A Pity” i np. „Art. Of Dying” powstały jeszcze w 1966 a np. „Let It Down” w 1968. „Hear Me Lord” i wspomniany „Let It Down” oraz tytułowe „All Things Must Past” znalazły się na późniejszych bootlegach z serii „The Beatles ‘Get Back’ rehearsal” (Próby z sesji „Get Back”). Inne odkładał i w zależności od weny twórczej, nastroju, dopieszczał, ulepszał. W swojej wypowiedzi porównał kiedyś – chyba trafnie w jego przypadku -  proces komponowania do spowiedzi. A do spowiedzi -  swobodnie interpretując słowa Beatlesa  - każdy się przygotowuje, starannie analizuje co i jak chce przekazać, no i jest to proces samoanalizy, autorefleksji. Większość tekstów powstała w czasie rozpadania się zespołu i stąd ich tematyka zahacza o ponure problemy biznesowe, niepowodzenia w przyjaźni i tak dalej. Niektóre odnoszą się także do okresu bycia w The Beatles jak np. „Apple Scruffs”, miła piosenka napisana w hołdzie dla wiernej grupki fanek zespołu, czekających na swoich idoli pod drzwiami ich prywatnych domów ale najczęściej pod studiem na Abbey Road.



Okładka albumu (fotografia Barry Feinsteina, partnera w Wilkes' Camouflage Productions – znanego amerykańskiego fotografia, autora zdjęć do kilkuset albumów, choćby Dylana "The Times They Are A-Changin;") przedstawia George’a w swoim ogrodzie, otoczonego rozrzuconymi wokół figurkami gnomów. 
Jest ich – wydaje się – cztery i zdaniem komentatorów ma to sugerować o wreszcie odzyskanej niezależności od kolegów z The Beatles. Podobno Lennon wkurzył się tym czarnobiałym zdjęciem albumu, ale krytycy muzyczni podkreślają, że i jego (przede wszystkim jako „chorobliwego zazdrośnika” choć może  i Paula McCartney’a), mogło wkurzać to, że w owym czasie „wszystko czegokolwiek dotknął się George zamieniało się w złoto”.

BOB FEINSTEIN: Czy te ogrodowe krasnale – gnomy reprezentują Beatles? Tak, a cóżby innego? Pomyślałem, że będą niezłym symbolem. Taki miałem zamiar i dlatego dałem je na zdjęcie.  Czy powiedziałem o tym George’owi? Nie pamiętam. Ale musiałem tak o tym myśleć. Wtedy The Beatles się rozpadali, prawda?

A tytuł płyty brzmiał: Wszystko musi przeminąć. Bardzo symboliczne.

 Do albumu, wyjątkowego przecież ze względu na swoją objętość trzech winyli dodawano piękny plakat, na którym George  stał na tle pruskiego okna w ciemnym korytarzu swojej posiadłości we Friar Park. Tylko na takie proste zdjęcie zdecydował się George, choć firma Wilkes' Camouflage Productions (poprzez Feinsteina), jako zleceniobiorca projektu okładki albumu, zaprojektowała całą gamę innych projektów fotograficznych. 
Niektóre z nich zostały wykorzystane przez George na okładki dwóch przebojowych singli: „My Sweet Lord” oraz „What Is Life”.  Cały album opakowany był w staranne pudełko, dotychczas zarezerwowane tylko dla wydawnictw muzyki poważnej, najczęściej oper. Ludzie oglądając drewniane opakowanie żartowali: To podkładka pod drzwi?

Przyjaciele na zawsze: Eric i George. Jedna z piękniejszych przyjaźni w muzyce rockowej.





 Nagrywanie albumu rozpoczęło się maju 1970 roku (podobno 20 maja, dokładnie w dzień światowej premiery filmu „Let It Be”) i do studia została zaproszona istna śmietanka muzyków, przeważnie przyjaciół Beatlesa: oczywiście Eric Clapton, muzycy z Delaney & Bonnie & Friends (z którymi George koncertował: czytaj post o My Sweet Lord), wierny hamburski przyjaciel Klaus Voormann, muzycy z Badfinger, Gary Wright, Billy Preston, Gary Broker (lider Procol Harum) oraz oczywiście Ringo Starr (lista muzyków wyżej). 

 

MIKE GIBBINS (perkusista Badfinger): Spector komunikował się z nami niewiele. Nazywał mnie Mr Tambourine Man. Był dziwakiem. Spędzał większość czasu leżąc pod konsolą, słuchając. Myślałem, że przez cały czas śpi. Ale to dla mnie było olbrzymie przeżycie, dla takiego walijskiego chłopaczka jak ja. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem. Na Boga, to był Beatles. Nie wspominając o Claptonie. George był bardzo zdenerwowany całym tym zamieszaniem , grając z tyloma mistrzami i wirtuozami. Powiedział mi: “Czasem musisz być gotowy skoczyć do głębokiej wody”.
 
Gary Brooker zaprzyjaźnił się z Beatlesami w okresie ogromnej popularności swego przeboju (z kapelą Procol harum -  na zdjeciu, Gary pierwszy z prawej) "Whiter Shade Of Pale". Harrison, Clapton (także Phil Collins) spotkają się na albumie Gary'ego w 1984 "Lead Me to the Water". Gary zagrał także na koncercie "Tribute to George"

GARY BROOKER: Grałem tylko na "My Sweet Lord" i "Wah-Wah". Tak mi się przynajmniej wydaje.


Swój wkład w powstanie kolejnego albumu „z stajni The Beatles” miał Mal Evans (na zdjęciu), o którym na okładce albumu napisano, że odpowiadał także za „herbatę i sympatię”. Na wydanym po 30 latach, rocznicowym wydaniu albumu, George w podziękowaniu dla tych wszystkich, którzy nie dożyli 2000 roku, zacznie właśnie od wiernego 'roadie' (czyt. "All Things Must Pass" (2) ). Co ciekawe, pomimo faktu, że Eric brał udział bezdyskusyjnie w sesji Apple Jam czy choćby w „My Sweet Lord” jego udział przy powstaniu tego albumu był przez wiele lat nieznany. Ciekawostką jest udział w sesji młodego Phila Collinsa, choć przez wiele lat George nie był świadomy jego udziału i nazwisko perkusisty Genesis znalazło się na rocznicowej - po 30 latach od premiery - emisji albumu. Niektóre źródła sugerują udział w sesjach do albumu innych jeszcze znanych muzyków jak Peter Frampton (czytaj niżej), Maurice Gibb, Richard Wright (Pink Floyd) czy nawet samego Johna Lennona (to absolutnie wykluczone, choć przeczytajcie niżej fragment wypowiedzi Alana White'a). Maurice'a Gibba z Bee Gees wspomina Collins.
PHIL COLLINS: Miałem około 16 lat i byłem w takim nieciekawym zespoliku. Otrzymałem telefon – czy nie chciałbym przyjechać na Abbey Road i zagrać na perkusji na nowym albumie George’a Harrisona. Jasne, że tak, wyskoczyłem z domu, szybko do auta i byłem w studiu a tam byli Phil Spector, Ringo, Maurice Gibb, Badfinger, Billy Preston, George, Mal Evans  i inni ludzie, o których wiele słyszałem. Poproszono mnie o grę na jednym nagraniu choć wcześniej nigdy nie grałem na kongach. Nieważne, usłyszałem typowe dla Phila Spectora zdanie:  Ok, posłuchajmy gitary, perkusji i klawiszy w tym numerze. I za każdym razem gdy mówił: ‘Bębny’, grałem, próbując zrozumieć o co mu chodzi. Po pół godzinie miałem ręce pełne pęcherzy ale szybko o nich zapomniałem. Wtedy on znowu powiedział: Ok, posłuchajmy basu, akustycznej gitary i perkusji. I tak przesłuchiwał przeróżne kombinacje. Po ok. 2,5 godz później zawołał: Ok, teraz konga. Zagrasz teraz.  Moje ręce krwawiły ale on wcale mnie nie słuchał.
MIKE GIBBINS: Obecność Erica na albumie. George zachwycał się nim: Jest prawie na każdym utworze.Ale wtedy firmy nagraniowe niechętnie widziały nazwiska swoich ludzi na innych płytach. Jeśli spojrzysz na okładkę ostatniej płyty Cream, ujrzysz w obsadzie L'Angelo De Mysterioso lub coś w tym stylu. To byłem ja, nie wpisano mnie do żadnego rejestru (protokołu) płyty, bo nie było wolno.

1/2 Badfinger: Pete Ham i Mike Gibbins
 
W magazynie “Making of ‘All Things Must Pass’ “. Beatlefan Styczeń – Luty.2001: 13-15 Peter Frampton wspomina, że George zawołał go i jeszcze dwóch (słuchali muzyki w studiu) by dodali akustyczne gitary tu i tam. W magazynie zamieszczono zdjęcie Framptona z podpisem: "Recording 'All Things Must Pass' ."

PETER FRAMPTON: W zasadzie zagrałem na wszystkich utworach, które nie były full elektryczne. By być szczerym nie pamiętam jakie to były numery.
Nie bardzo chce mi sę w to wierzyć. George, prócz siebie miał do dyspozycji gitarzystów:" Pete Hama, Joey Mollanda, Tommy Evansa, Dave Masona - po co kolejny?
W studiu przy Abbey Road, tak dobrze znanym, gotowość do pracy zgłosili starzy „beatlesowscy” znajomi: inżynierowie Ken Scott i Phil McDonald. Więcej o muzykach w słowach samego George'a w dalszych częściach tekstu o albumie.
Jim Gordon, Carl Radle, Bobby Whitlock Eric Clapton (przyszli Derek and the Dominos)
Ciekawostką niech będzie fakt, że w czasie sesji do albumu Harrisona, Jim Gordon, Carl Radle, Bobby Whitlock oraz Eric Clapton zadecydowali o powołaniu formacji  Derek and the Dominos.
Dokładna (prawdopodobna!) muzyczna obsada (instrumentaliści):
I'd Have You Any Time - Clapton, Voorman, White
My Sweet Lord - Clapton, Preston, Voorman, Wright, Starr, Gordon, Badfinger (więcej tutaj)
Wah Wah - Clapton, Voorman, Preston, Wright, Starr, Price, Keys, Badfinger
Isn't It A Pity - Ashton, Voorman, Preston, Wright, Starr, Badfinger
What Is Life - Clapton, Whitlock, Radle, Gordon, Price, Keys, Badfinger
If Not For You - Voorman, Wright, Preston, White, Starr
Behind That Locked Door - Drake, White, Preston, Voorman, Wright
Let It Down -Clapton, Whitlock, Radle, Gordon, Price, Keys, Wright, Brooker
Run of the Mill - Whitlock, Radle, Gordon, Price, Keys, Wright
Beware of Darkness - Clapton, Mason, Whitlock, Wright, Radle, Starr
Apple Scruffs - only George
Let It Roll - Drake, Whitlock, Preston, Wright, Voorman, White
Awaiting On You All - Clapton, Radle, Voorman, Gordon, Price, Keys
All Things Must Pass - Drake, Capton, Whitlock, Voorman, Starr, Gordon
I Dig Love - Clapton, Mason, Wright, Preston, Whitlock, Voorman, Starr, Gordon
Art of Dying - Clapton, Whitlock, Wright, Preston, Radle, Gordon, Collins, Price, Keys
Isn't It A Pity 2 - Ashton, Clapton, Whitlock, Radle, Starr, Badfinger
Hear Me Lord - Clapton, Radle, Gordon, Wright, Whitlock, Preston, Price, Keys


Klaus Voormann, Alan White, Yoko, John i Eric Clapton.
ALAN WHITE: Znowu nagrywałem z Philem. Nagrywanie “All Things Must Pass” było wspaniałym czasem. Było – podobnie jak w pracy z Johnem [Lennonem – Alan był w składzie Plastic Ono Band] – duże poczucie więzi, jak w wielkiej rodzinie. George był zawsze taki sam, zawsze na miejscu, zawsze solidny, akuratny, z dbałością o wszystko, o cały ten biznes. Brałem w tym udział około trzech tygodni, w “My Sweet Lord” i innych...
Któregoś dnia pojawił się Ringo.  Wiesz, ludzie pop są zawsze gdzieś obok. Ja grałem z Johnem, bo on też tam był. I George i Ringo. Jedyną osobą, której wtedy brakowało był Paul. Graliśmy wszyscy w studiu i pomyślałem sobie: ‘No Ringo, siadaj do perkusji, wtedy to będzie jak trzy części The Beatles razem’. Ale nie chciał tego Phil [Spector]. Ringo też  odmówił: ‘Ok. Zagram sobie na tamburynie’. Więc nadal grałem na perkusji. Z Johnem, George’m i Ringo, stojącym tuż obok mnie. To było dla mnie trochę dziwne, bo jakbym wmieszał się w rodzinę i naprawdę graliśmy w bardzo rodzinnej atmosferze. To było w czasie sesji do albumu George’a. Dlaczego nie wymieniono tam Johna? Nie chciał tego, był tam tylko dla zabawy, po prostu pograć sobie.
John grał na “If Not For You”, jak sądzę. To chyba był tylko ten kawałek, na którym zagrał John. Wiem, że Ringo absolutnie zagrał na tamburynie na “My Sweet Lord”... Clapton grał na większości z numerów na płycie.
Wiele innych opinii sugeuje, że Alan White mógł pomylić sesję "ATMP" z "Imagine".
Ringo Starr i Klaus Voormann.Zdjęcie prawdopodobnie z sesji: "B.B. King in London" (1971)







______________________________________________
 
 W produkcji albumu pomagał George’owi Phil Spector, który wykorzystał w czasie nagrywania swoją technikę „Wall os Sound” (Ścianę Dźwięku), chętnie zaakceptowaną przez Beatlesa. Magazyn ‘Rolling Stone’ napisał, że płyta brzmi jak połączenie muzyki ze szczytów gór, z dalekich przestrzeni z twórczością Wagnera i Brucknera (niemiecki i austriacki kompozytor). Spector usłyszał zresztą jako pierwszy wszystkie kompozycje, jakie George przygotował na nowy album. George zaprosił go do swojej, niedawno kupionej rezydencji, Friar Park.

  Zawartość dwóch pierwszych płyt (wersja winylowa) to materiał nowy i wszystkie utwory brzmią tutaj wyjątkowo spójnie, do tego stopnia nawet, że słuchając losowo całej dyskografii post – beatlesowskiej George Harrisona, stosunkowo łatwo jest rozpoznać utwory zamieszczone na „All Things Must Pass”. Czy to jest jedyny cover na płycie, piękna, romantyczna ballada Boba Dylana „If Not For You” czy jeden z bardziej rockowych numerów na płycie „Wah-Wah”.
Wiele publikacji dotyczących albumu wspomina o fakcie, że faktyczną pracę nad albumem ‘All Things Must Pass’ George rozpoczął już pod koniec 1968 roku. Zakończyły się niemiłe dla wszystkich sesje do ‘Białego Albumu’. George odwiedziła Stanach Boba Dylana i wspólna praca z nim ukazała mu  różnice między współpraca muzyczną z Amerykaninem, a tą jaką oferowali mu John Lennon i Paul McCartney .Kontrast był olbrzymi. W tym czasie scementowała się przyjaźń Anglika i Amerykanina. Niewykluczone, że Dylan pozytywnie wpłynął na George, podnosząc go na duchu i utwierdzając w wierze, że może komponować więcej i łatwiej. Co oczywiste, Bob był zafascynowany utworem „While My Guitar Gently Weeps” i wyraźnie to akcentował.

 
Umieszczenie „I'd Have You Anytime” na początku albumu  to wyraźny ukłon w stronę Dylana (ale także złamanie pewnej formuły, by otwierać albumy mocnymi, zapadającymi w pamięć, przebojowymi numerami) Piosenkę skomponowali obaj muzycy w 1970 roku domu Boba w Bearsville, koło Woodstock (stan Nowy Jork). Delikatna ballada jest swoistym manifestem obu muzyków, zapewniających siebie o przyjaźni. W owym czasie obaj muzycy byli na rozdrożach. George z ulgą odłączył się od Beatlesów a Dylan wycofywał z czynnego życia artystycznego (po ‘New Morning’ z tego roku, jego następny album ukaże się dopiero w 1973). George odwiedził Boba wiosną 1970 w Nowym Jorku i tam zadecydował o nagraniu piosenki Dylana „If Not For You”

Jak wiemy Phil Spector jako jeden z pierwszych usłyszał zgromadzone przez lata przez George’a  własne nagrania. Były już wstępnie zmiksowane.
PHIL SPECTOR: Powiedziałem do George'a: "Powinieneś rozważyć nagranie albumu. Byłem tam ledwie 12 godzin (Friar Park), które co ledwie kupił. Mówił do mnie: "Chcę, żebyś posłuchał kilku moich piosenek. Nie miały końca. Miał dosłownie ich całą masę. Każdy lepszy od poprzedniego. Przekazał nagle tyle skumulowanych emocji. Chyba nikomu ich nie grał, może Pattie... Nagraliśmy ścianę dźwięku... Pierwszy kawałek, który nagraliśmy to było 'Wah-Wah'. W studiu brzmiało|bardzo ładnie, dobra akustyka i fortepian, żadnego echa. Graliśmy godzinami,  dopóki on nie uzyskał swojego brzmienia. Gdy przyszliśmy tego odsłuchać,  pomyślałem "Po prostu okropne." Tak,  powiedziałem "Okropne. Nie podoba mi się." A Eric na to "Wspaniałe." Więc odparłem "Więc wsadź to na swój album." Nauczyłem się go [George'a] lubić. Musiał uzyskać to,  co chciał. Dogrywał solówki do My Sweet Lord chyba przez 12 godzin. Miał dziewięć nakładających się harmonii. Pua-pua-pua...Było chyba sześć potrójnych harmonii. Był perfekcjo... Perfekcjonista to złe określenie. Każdy może być perfekcjonistą. On wyrastał ponad to. Musiał po prostu mieć wszystko,jak zaplanował, więc próbował i eksperymentował i eksperymentował z eksperymentami.
Co do niektórych utworów Spector miał sporo uwag, które przekazał George’owi w prywatnej korespondencji. Kilka przykładów:
„My Sweet Lord” Potrzebujemy tutaj chórków i poprawy początku twojego wokalu. Musimy przećwiczyć całość choć wydaje mi się, że reszta oryginalnego wokalu jest w porządku. Nie śpiesz się z kasowaniem oryginalnego wokalu dopóki brzmi dobrze i dopóki nie dołożymy do niego chórku w tle w Trident Studios.
„If Not For You”W miksie wokal zbyt głęboko schowany, wykonanie w porządku. Nagranie do ponownego remiksu w czasie remiksowania całego albumu.
„All Things Must Pass”Nie mam zdania co do wykonania utworu. Nie jestem pewien czy nie stać ciebie na coś więcej. Powinieneś skupić się tutaj na lepszym wykonaniu. Nadal jestem za rogami na intro do utworu ale ta decyzja może poczekać. Także chórki w refrenie (Eric, Bobby) brzmią zbyt płasko i w finalnym miksie powinny być niższe. Moim zdaniem ta piosenka jest tak dobra, że każde szczere, rzetelne przez Ciebie jej wykonanie będzie do zaakceptowania ale ostateczna decyzja należy do Ciebie.
„Beware the Darkness”Na ośmiośladzie, na którym jej słuchałem zauważyłem, że gitary, na których grasz kolidują ze sobą. Myślę, że lepszy efekt będzie jak dodamy więcej gitar rytmicznych.
„Isn’t A Pity (1)”Potrzebne są smyczki i rogi. Oczywiście także lepsze jej wykonanie. Musisz się bardziej na niej skoncentrować w czasie śpiewu.
„Isn’t A Pity (2)”Potrzebuje pełnej aranżacji orkiestrowej. Wykonanie ok, ale musisz wsłuchać się w końcówkę utworu.
„Wah-Wah”Brakuje mi tutaj refrenu, może sola Bobby Keysa. Także do poprawy główny wokal i chórki.
W końcowym podsumowaniu Spector  komplementuje George’a za wszystkie 18 piosenek (tyle dostał), dodając kilka uwag, że tam gdzie George uważa, warto się zastanowić nad poprawą głównej ścieżki wokalnej. Spector poleca  wykonania wszystkich nakładek wokali Studio Trident. Zdaniem producenta wiele utworów na płycie jest bardzo dobrych i po końcowym remiksie zabrzmią na płycie doskonale. Zakończenie listu dowodzi, że relacje obu panów były w owym czasie naprawdę dobre (George, dziękuję Ci za zrozumienie tego wszystkiego o czym dyskutowaliśmy, doceniam twoją troskę i mam nadzieję, że niebawem się zobaczymy. Dużo miłości. Pozdrowienia dla wszystkich. Hare Krishna. Phil Spector”). Na dodatek George  bardzo ładnie dziękuje Philowi po 30 latach na remasterowanej wersji albumu (tekst na dole).

 Trzecia płyta zatytułowana została (nowum!) „Apple Jam” i zawiera 5 piosenkę, z których tylko jedna zawiera ścieżkę wokalną.  „It's Johnny Birthday” to swobodna wariacja na temat  niedawno wydanej „Congratulations” Cliffa Richarda (1968) i jest oczywiście dedykowana Johnowi Lennonowi (z okazji jego 30-tych urodzin). Na pierwszych wydaniach pominięto w opisie utworu nazwiska autorów oryginału Cliffa, Billa Martina i Phila Coultera ale później już tego błędu nie powtarzano. Pozostałem to improwizacje instrumentalne zbudowane na minimalnej ilości akordów: Out of the Blue", "Plug Me In", "I Remember Jeep" oraz "Thanks for the Pepperoni".
GEORGE: Nie chciałem ich tak po prostu wyrzucić, wstawiać do szafy. Wtedy nie były jeszcze częścią przyszłej płyty. Nie zamierzałem ich na nią dawać. Dlatego zostały ostatecznie dodane jako specjalny bonus a nie część albumu.
W czasie sesji od maja po października nie nagrano jednak tylko te dwadzieścia dwa utwory jakie znalazły się na albumie. George zarejestrował jeszcze wiele innych piosenek, wcześniej napisanych. Do niektórych powrócił w najbliższych latach jak choćby do kolejnej kompozycji Dylana „I Don’t Want To Do It” czy już własnej „Beautiful Girl” – wydanych odpowiednio w 1976 i 1985. Kilka innych kompozycji jak „You”, „Try Some, Buy Some” i „When Every Song Is Sung” po nagraniu George ofiarował żonie Spectora, Ronnie Spector na jej solowy album. Ronnie to Veronica Yvette Bennett, członkinią ulubionej The Beatles żeńskiej grupy wokalnej The Ronettes. George znał oczywiście wszystkie dziewczyny z The Ronettes jeszcze z czasów The Beatles (zdjęcia). Ostatnią piosenkę podarował także Ringo, który umieścił ją pod innym już tytułem "I'll Still Love You" na swoim albumie ‘Ringo’s Rotogravure’ (1976).
 
Chociaż George w swoich wywiadach po latach wspominał, że nagrywanie albumu zajęło ok. 8 tygodni to jednak cały proces pracy nad albumem skończył się pod koniec października. Jednym z powodów tak długiego czasu – w stosunku do oceny George’a, były częste opuszczanie Beatlesa sesji, z powodu jego wyjazdów do Liverpoolu, do chorującej na raka jego matki (Warrington -  Londyn). Także kłopoty spowodowane współpracą ze Spectorem opóźniały prace (Spector często się upijał i George musiał pracować sam). Dodatkowo producent złamał rękę gdy prace nagraniowe przeniesiono do Trident Studios (rosnące koszty). 4 lipca George pojechał odwiedzić swoją mamę po raz. W tym samym dniu jego piosenka „Something” zdobyła nagrodę Ivora Novello. George poświęcił matce swoją piękną piosenkę „Deep Blue”, wydaną rok później na stronie B singla „Bangla Desh”. Ten okres był naprawdę bardzo burzliwy w życiu George’a. Ostatecznie w lipcu odeszła matka Louise Harrison.
W tym samym czasie rozpoczął się romans Erica Claptona z Patti, żoną George’a (wcześniej Patti odkryła, że George zdradzał ją z … Maureen, żoną Ringo).

BOBBY WHITLOCK: W pewnym momencie powiedziałem. Dlaczego nie wyjdziesz ze studia i nie zaczniesz walczyć. Wiedziałem o wszystkim. Wszyscy o tym wiedzieli. George nie miał zamiaru nic robić ale Eric o tym nie wiedział.
 Spector odsłuchał przesłane mu zmiksowane taśmy będąc na przymusowym urlopie (ręka) w Los Angeles  iż zasugerował pewne zmiany. George ponakładał kolejny raz partie wokalne oraz swoje solo na slide gitarze (zaczęto jego grę na tym typie gitary uważać za jego znak firmowy, podobnie gra na harmonijce była znakiem charakterystycznym Dylana czy Steviego Wondera).

GEORGE (o piciu i częstych niedyspozycjach Spectora w 1987): Zanim się zabierał do pracy był już po kilkunastu wiśniowych brandy. Byłem tym ogromnie zmęczony, ponieważ potrzebowałem kogoś do pomocy. Miałem z tym więcej pracy niż gdybym miał to robić wszystko zupełnie sam.

KLAUS VOORMANN: Czasami tego wszystkiego było za dużo. Cały czas chichotał [Spector], i myślę, że George miał go dosyć. Robił więc za niego [Spectora]. Ten się często upijał. Szaleniec. Nie mógł się trzymać jednej rzeczy naraz. Nagle zaczynał robić coś, co nie miało nic wspólnego z nagrywaniem.

Ostatni etap pracy nad albumem to nagranie - 9 października – wspomnianej wcześniej piosenki dedykowanej Johnowi. George zagrał na w niej na wszystkich instrumentach a wokalnie wspomagali go Mal Evans oraz Eddie Klein (asystent inżyniera w studiu). To był już koniec pracy nad albumem. George’wi  pozostało już tylko pomagać na zasadzie rewanżu wszystkim muzykom grającym na jego albumie w ich projektach muzycznych (George wyprodukował niebawem singiel Ringo Starra „It Don’t Come Easy”).


W początkowych latach 70-tych religia i duchowość stała się dla młodzieży tym czym np. twist w latach 60-tych. Stąd może nieprawdopodobna popularność albumu – niezależnie od faktu, że były to czasy wolnej miłości, swobody obyczajowej -  odwołującego się do Boga, wyższych uczuć, samorozwoju, poszukiwania spokoju ducha i miłości. Także prowokującego do głębszych rozmyślań na temat własnego życia, medytacji oraz religii. „All Things Must Pass”(Wszystko Musi Przeminąć) było numerem 1 w Zjednoczonym Królestwie przez 8 tygodni, w USA przez 7. Plus oczywiście szczyty list na całym świecie. Oczywiście nie w komunistycznej Polsce. Z innych przyczyn ale to już temat na inną dyskusję. W naszym kraju wciąż płyty  z Zachodu były oficjalnie nieosiągalne, choć pamiętam, że „My Sweet Lord” było bardzo często nadawane w Radiu.
Popularność na listach, pozycje na szczytach list wyliczane ilością sprzedanych kopii albumu – a więc najbardziej miarodajny wskaźnik – szła w parze z powszechnym zachwytem wszystkich krytyków muzycznych. Do dzisiaj nie udało mi się znaleźć surowej recenzji tego genialnego arcydzieła. Zachwytowi nad albumem towarzyszyły ogólne komentarze o geniuszu Harrisona, który wreszcie wyswobodził się z kajdanów narzuconych mu przez spółkę Lennon-McCartney w FabFour.
Poprzestanę tylko na takiej opinii. 
W 2003 album został sklasyfikowany na 437. miejscu listy 500 album wszech-czasów magazynu 'Rolling Stone'. Na tej samej liście w pierwszej dziesiątce były cztery albumu The Beatles. Generalnie się uznaje (moim zdaniem jednak niesłusznie), że „All Things Must Pass” za najlepszy solowy album któregokolwiek z Beatlesów (ja sam wyżej cenię albumy ‘Imagine’ Johna i ‘Band on the Run’ Paula). Z klasyfikacjami i różnymi zestawieniami różnie bywa i jak jest teraz musicie się o tym przekonać, przeszukując Internet. 
Sesja "All Things Must Past": George, Billy Preston, ..., Peter Drake, Phil Spector i Ringo

Poniżej zdjęcia z remasterowanej wersji płyty z tekstem George'a


Minęło trzydzieści lat od czasu nagrania "All Things Must Pass". Nadal lubię piosenki z tego albumu i wierzę, że mogą się nadal podobać takie, jakimi zostały nagrane. To było trudne podjąć się remiksowania każdej ścieżki. Po latach chciałbym wyzwolić niektóre piosenki z ciężarów wielkiej produkcji, która pewnie pasowała w tamtym czasie, ale dzisiaj wydają się już nie pasować ze swoją ścianą dźwięku.
To był ważny album dla mnie, z tymi wszystkim piosenkami, które pisałem w ostatnim okresie istnienia The Beatles. Zacząłem nagrywać zaledwie miesiąc po tym, gdy zdecydowaliśmy pójść własnymi drogami i nie mogłem się doczekać swego solowego albumu ‘z piosenkami (w przeciwieństwie do ‘Wonderwall’ i ‘Electronic Music’, które były albumami instrumentalnymi).
Miałem szczęście być we właściwym miejscu by zaangażować kilku członków z zespołu The Delaney and Bonnie. Muzyków grających na perkusji, basie i klawiszach: Jima Gordona, Carla Radle i Bobby Whitlocka, którzy wkrótce z Ericem Claptonem staną się Derek and the Dominoes. Koncertowali z Delaney & Bonnie, tak samo jak ja rok wcześniej. Nagraliśmy podczas sesji do ‘All Things Must Pass’ nawet dwa songi Dominoes, ‘Roll It Over’ and ‘Tell The Truth’,które później nagrali ponownie. Pomogli mi bardzo i to było wspaniałe uczucie mając ich wsparcie w studiu.

Jest rzeczą oczywistą, że jak zawsze czystą przyjemnością  było pracować z moim starym przyjacielem, Ringo na bębnach, choć pewnie on nie pamięta, że zagrał na około 50% lub 60% utworach z albumu z Klausem na basie, Billym Prestonem na fortepianie i  oraz z kilkoma nowymi przyjaciółmi: Gary Wrightem i Gary Brookerem.
W niektórych sesjach bardzo długo przygotowywaliśmy brzmienie i aranżacje, cztery lub pięć akustycznych gitar, dwa fortepiany, nawet dwa basy na jednej lub dwóch ścieżkach. Graliśmy te piosenki w kółko aż ustaliśmy odpowiednią aranżacje i brzmienie z kontrolką nagrań Phila Spectora. 
Wiele z tych ścieżek nagrywaliśmy na żywo.
Na sesjach pojawiało się wielu nowych ludzi, nie wiem w jaki sposób. Jednym z tych bardziej znanych był Phil Collins. Podczas jednej sesji, Phil zagrał podobno na kongach w “The Art of Dying”, i chociaż zajęło mi to trzydzieści lat, to chciałbym mu podziękować za ten udział.
Przede wszystkim, chciałbym potwierdzić  udział w sesjach mojego starego przyjaciela Erica Claptona, który zagrał na albumie wiele niezapomnianych partii gitarowych. W owym czasie kompanie fonograficzne nie pozwalały ujawniać  udziału muzyków z innych firm na albumach, więc nie był obecny na albumie przez trzydzieści lat.
  Nadal dostrzegam nazwiska kolejnych muzyków i przyjaciół, którzy pomagali mi przy powstawaniu albumu... niektórzy częściej niż inni. ‘Some are dead and some are living’, ale po trzydziestu latach doświadczeń życiowych jestem wdzięczny za trzydzieści lat przyjaźnienia się z nimi.
Pozostańcie W Pokoju (R.I.P.): Mal Evans, Carl Radle, Pete Drake, Pete Ham, Tom Evans oraz dwoje  z the O’Hara-Smith singers, Betty and Cyril.

Miałem nadzieję, że będzie trochę zabawy z opakowaniem.  Jeśli jeszcze nie zauważyliście, nasza planeta została zabetonowana w zastraszającym tempie i miejmy wspólnie nadzieję, że w ciągu następnych trzydziestu lat nie będziemy musieli dodać naszej Ziemii do R.I.P.
Dziękuję Tobie Narry Feinstein za twoją kreatywność i współprace w opracowaniu fotografii, których jakoś jest do dzisiaj niepodważalna. Także podziękowania dla Davida Costy i Wherefore Art? za nowy projekt.
  Na końcu ale przecież nie jako ostatni, niesamowity Phil Spector, który wyprodukował tyle fantastycznych płyt w latach 60-tych. Tak wiele mi pomógł w powtaniu tej płyty. W jego obecności zdałem sobie sprawę z prawdziwej wartości mantry Hare Krishna. 
Niech Cię Bóg błogosławi Phil. 
GEORGE HARRISON




 



 






Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

3 komentarze:

  1. Piękna historia, piękny wyczerpujący post. Hm, tego właściwie nawet nie można nazwać postem, to jest cały, kompletny, merytoryczny artykuł, oby tak dalej, myślę, że sprawdziłbyś się w roli edytora na wikipedii :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Tekst powtórzony z mego blogu o The Beatles, tam znajdziesz ich więcej. No i miło, że zauważasz taką muzę, bo z nicku wygląda, że jesteś ciężkim metalowcem ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujący i wnikliwy artykuł. George Harrison był w cieniu Lennona i McCartneya, jednakże jego wkład w twórczość The Beatles jest niebagatelna. Trzeci album solowy - All Thing Muss Pass to dzieło wybitne.

    OdpowiedzUsuń