Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

Albumy nr 85

PHIL COLLINS – „Face value”
1981
    Album ten chyba  nagrał mi Julo (Piotr D). Chciał mi jeszcze dąć chyba  aktualny album swego ulubionego Milesa Daviesa ale wybroniłem się. Do dzisiaj specjalnie nie znam Milesa a jazzu zwyczajnie nie lubię. Wieczory w A Propos, na które czasem chodzę są dla mnie torturą. Świetny album i ogromny sukces Phila na całym świecie, nawet po latach Eminem w swoim wielkim  przeboju „Stan” będzie się powoływał na smutny i tragiczny tekst największego przeboju Phila, nie tylko na tej płycie, ulubionej piosence mego brata „In The Air Tonight”. Tak bombowej perkusji nie ma w  żadnym utworze, no może w „Mamie”, gdzie też gra Phil. Prócz tego kawałka wtedy urzekły mnie „I Missed Again” oraz „I’m Not Moving”, do dzisiaj trzy moje ulubione kawałki Phila, który kilka dni temu oficjalnie pożegnał się z show biznesem. Na płycie jest liryczny Clapton na gitarze w „If Leaving Me…, sekcja dęta Earth Wind And Fire, która mnie nie irytuje np. w „Thunder And Lightning” , płyty się słucha fajnie nawet do dzisiaj, chyba jedynej płyty Collinsa bardzo równej, ciekawej, różnorodnej, po tej płycie Phil moim zdaniem wciąż jakby nagrywa jedną piosenkę , wolne kawałki są podobne jedne do drugiego jak nigdy, choć oczywiście będzie miał jeszcze kilka fajnych hitów jak choćby „Easy Lover”  z Philem Bealey’em ( nota bene, drugim głosem w EW& Fire).
   1. "In the Air Tonight" – 5:32 
   2. "This Must Be Love" – 3:55
   3. "Behind the Lines – 3:53
   4. "The Roof Is Leaking" – 3:16
   5. "Droned" – 2:55
   6. "Hand in Hand" – 5:12
   7. "I Missed Again" – 3:41
   8. "You Know What I Mean" – 2:33
   9. "Thunder and Lightning" – 4:12
  10. "I'm Not Moving" – 2:33
  11. "If Leaving Me Is Easy" – 4:54
  12. "Tomorrow Never Knows" – 4:46


2 komentarze:

  1. Kocham ta płytę. Jak ona pieknie brzmi, rewelacja, najsłabszym jednak na niej momentem jest numer ostatni, rzadko wytrzymam do jego końca

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, to trudny kawałek Beatlesów, Johna Lennona zbudowany na 1 akordzie gitarowym, oryginał lepszy bo tam jest głos JOHNA, lepsza produkcja (ogromne przedsięwzięcie producenckie - a o tym kiedyś), Collins specjalnie nie zepsuł ale nie wyniósł tego trudnego utworu gdzieś w pola popu.

    OdpowiedzUsuń