WIELKA ORKIESTRA ŚWIĄTECZNEJ POMOCY
ZNOWU ZAGRA
Po raz 33!!! Thanks God for
JUREK OWSIAK
Dzięki Bogu
za Jurka
WIELKA ORKIESTRA ŚWIĄTECZNEJ POMOCY
ZNOWU ZAGRA
JUREK OWSIAK
Dzięki Bogu
za Jurka
"Get It On"
Kiedy gwiazdą był Bolan
Kiedy Bowie stał się gwiazdą
Obaj artyści byli teraz na równi, jeśli chodzi o kariery. Bowie i Bolan mieli swoje utwory na brytyjskich listach przebojów przez resztę 1972 roku. Na początku tego roku Bowie i jego zespół rozpoczęli 18-miesięczną trasę koncertową, podczas której wydali Aladdin Sane; pod koniec trasy Bowie był już supergwiazdą. W 1973 roku zarówno Bowie, jak i Bolan mieli przeboje na trzecim miejscu brytyjskich list – „Life on Mars” Bowiego oraz „20th Century Boy” T-Rex. Ale podczas gdy dla Bowiego był to początek wielkiej kariery, dla Bolana oznaczało to początek końca. Kolejne albumy Bolana nie przyniosły hitów, a jego baza fanów malała. Problemy z narkotykami i alkoholem nasiliły się, ale Bolan miał też trudności z artystyczną ewolucją. W swojej autobiografii producent Tony Visconti wspomina, jak próbował namówić Bolana, by zaczerpnął inspirację od Bowiego i innych artystów oraz spróbował czegoś nowego – sugestia, która spotkała się z oporem Bolana: „Próbowałem zachęcić Marca, żeby zrobił sobie przerwę i zastanowił się nad wszystkim. Moja sugestia spotkała się z jednym z jego zdeterminowanych stwierdzeń: ‘Tony, musimy nagrać jeszcze jeden album dla dzieciaków.’ To dla mnie pokazało, że Marc stracił kontakt z rzeczywistością i oddalił się od swoich fanów. Te dzieciaki dorastały, wyrastały z T.Rex, a nikt ich nie zastępował.”
Ostatnie spotkanie Bowiego i Bolana
Być może zauważyłeś, że ten spór wydaje się trochę jednostronny – choć Bolan czasami czerpał przyjemność z publicznego dręczenia Bowiego, Bowie nie miał nic złego do powiedzenia o swoim starym przyjacielu. Visconti przypomniał sobie dziennikarza, który „upomniał Bolana za poniżanie swojego nastoletniego kumpla, Davida Bowiego... i zakończył prawdziwym złośliwym komentarzem w stronę Marca, mówiąc, że [obrażanie Bowiego] ‘po prostu sprawia, że wydaje się on być ozdobionym brokatem Don Kichotem głośno walczącym z wiatrakami.’”
Jednak był jeden moment w tym rywalizującym stosunku, kiedy Bowie poczuł małą satysfakcję z powodu publicznej wpadki Bolana. 7 września 1977 roku – zaledwie kilka dni przed śmiercią Bolana w wypadku samochodowym – zaprosił Bowiego do swojego programu Marc, muzycznego show dla nastolatków, który Bolan zaczął prowadzić tego roku. W ostatnim odcinku programu, Bowie wykonał utwór „Heroes”, a obaj muzycy grali razem podczas napisów końcowych. Kiedy Bowie zaczynał śpiewać, Bolan postawił krok w złym kierunku i spadł ze sceny, ciągnąc za sobą statyw mikrofonu. Ostatnia scena programu to szeroki, radosny uśmiech Bowiego.
"Ziggy Stardust"
Bowie podobno był głęboko zasmucony śmiercią Bolana 16 września 1977 roku i zapewnił finansowo syna Bolana, Rolana, aż ten osiągnął wiek, w którym mógł odziedziczyć majątek. Jednak nawet jego ostatnia hołd miała w sobie trochę ich starej dynamiki: powiedział o Bolanie, który miał 1,65 m wzrostu: „Jedynym hołdem, jaki mogę oddać Marcowi, jest to, że był największym małym gigantem na świecie.”
Mimo ich konfliktów, obu na sobie naprawdę zależało. Według publicysty Keitha Althama, który współpracował z obiema gwiazdami, „Zawsze istniała pewna rywalizacja. Ale byli bardzo blisko. Mieli to, co mieli między sobą, nie musieli tego udowadniać nikomu innemu. Tam była prawdziwa miłość. Byli bardzo podobni do siebie, na wielu poziomach. Mogliby być braćmi.”
Marc Bolan wykonuje „Deborah”, Bowie wykonuje „Heroes”, a obaj – Bowie i Bolan – wykonują wspólnie „Standing Next to You” w programie Marca Bolana zatytułowanym „Marc”, nagranym 09.09.77. Siedem dni później, 16.09.77, Marc ginie w wypadku. Program został wyemitowany 28.09.77.
Kathy Hill - obecnie |
Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away (you gave it away)
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special (special)
Once bitten and twice shy
I keep my distance
But you still catch my eye
Tell me baby
Do you recognize me?
Well
It's been a year
It doesn't surprise me
(Merry Christmas)
I wrapped it up and sent it
With a note saying "I love you"
I meant it
Now I know what a fool I've been
But if you kissed me now
I know you'd fool me again
Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away (you gave it away)
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special (special)
Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special (special)
A crowded room
Friends with tired eyes
I'm hiding from you
And your soul of ice
My God I thought you were
Someone to rely on
Me?
I guess I was a shoulder to cry on
A face on a lover with a fire in his heart
A man undercover but you tore me apart
Now I've found a real love you'll never fool me again
Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away (you gave it away)
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special (special)
Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special
A face on a lover with a fire in his heart
A man under cover but you tore him apart
Maybe next year I'll give it to someone
I'll give it to someone special.
(Special. Someone. Someone.)
I'll give it to someone...
Yeeaaa
I kilka ciekawszych, moim zdaniem, coverów tego świątecznego klasyka. Zaczyna coverowy band First To Eleven, nieodkrywczo, ale ta wersja studyjna bardzo mi się podoba. Zwłaszcza rockowy sound, gitary i nawet beztroska maniera atrakcyjnej wokalistki.
Czasem się zastanawiam, czy gdyby któryś z tych coverów był wersją oryginalną, to czy stałby się takim klasykiem jak wersja George'a. Warto pamiętać, że mimo wspaniałej melodii pierwsza wersja piosenki wykonana solo przez jego twórcę wpasowywał się w ówczesny trend muzyki syntezatorowej. W clipie na dole wersja amerykańskiego zespołu z Arizony grający alternatywnego rocka Jimmy Eat The World wydana na singlu i również "nie zepsuta" - no bo jak.
I ostatni, ze stepowaniem, lekko jazzowo, swingowo? Why not? Sister Andrews i miłe video.
Kilka tygodni temu, na swoim nowym albumie King’s Disease,
raper Nas ubolewał nad presją wywieraną na doświadczonych artystów,
podsumowując: „McCartneyowie żyją dłużej niż Lennonowie, ale to Lennon
jest najtrudniejszy do przejścia.”
Dla przykładu – choć mocno nieformalnego – kilka miesięcy temu na moim programie radiowym SiriusXM opublikowaliśmy spontaniczną ankietę na Twitterze, pytając słuchaczy, który z Beatlesów jest ich ulubionym. Paul i George byli na czołowych pozycjach, idąc łeb w łeb, podczas gdy John był wyraźnie w tyle. (Ringo Starr, wiecznie uwielbiany i niedoceniany, zdobył garstkę swoich typowych zwolenników).
Solowe nagrania Johna Lennona, choć wciąż zajmują najwyższe miejsca w katalogach solowych Beatlesów, również zanotowały dramatyczny spadek. Plastic Ono Band spadł z 23. miejsca na 85., a Imagine z 80. aż na 223. Tymczasem album George’a Harrisona All Things Must Pass awansował z 433. na 368. miejsce, podczas gdy sytuacja McCartneya była raczej stabilna: Band on the Run, który wcześniej zajmował 418. miejsce, wypadł z listy, ale został zastąpiony przez bardziej „indie-przyjazny” album Ram, który zadebiutował na 450. pozycji.
Dla słuchaczy urodzonych po śmierci Lennona najbardziej znanymi obrazami są jego rola jako „politycznego Beatlesa” oraz oddanie Yoko Ono, która wciąż pozostaje postacią budzącą podziały. To bez wątpienia szlachetne cechy, ale łatwo zauważyć, że są one mniej atrakcyjne dla millenialsów – zbyt poważne, by były zabawne, zbyt szczere, by uchodziły za „cool.” Jego kąśliwy dowcip i bezkompromisowość w wypowiedziach (tego rodzaju, które sprawiły, że popadł w kłopoty, kiedy powiedział, że Beatlesi są „popularniejsi od Jezusa”) również są odbierane inaczej w 2020 roku.
Paradoksalnie, mimo słusznej krytyki, z jaką spotyka się dziś Lennon, jego wpływ nadal jest potężną siłą w popkulturze i muzyce. Jednym z jego największych osiągnięć (obok bycia jednym z największych wokalistów rockowych – mimo że zawsze nienawidził brzmienia swojego głosu) było wejście na teren osobistego i konfesyjnego pisania tekstów. Po pierwszej fali Beatlemanii Lennon skierował się ku nowemu rodzajowi autorefleksji w swoich utworach, takich jak „Help!”, „In My Life” i „Nowhere Man.” Popowe piosenki od dawna dotykały tematu złamanego serca, ale nikt wcześniej nie pisał na płytach o izolacji, strachu i niepewności w tak bezpośredni sposób.
John Lennon uczynił swoje życie głównym tematem swojej twórczości – dosłownie, jak w „The Ballad of John and Yoko” – pisząc o wszystkim, od rzucania heroiny („Cold Turkey”) po lata spędzone jako gospodarz domowy po narodzinach Seana („Watching the Wheels”). Jego matka, która go porzuciła, jego żona, jego dzieci – wszyscy stali się bohaterami jego piosenek w sposób bezprecedensowy, który później rozwijali raperzy tacy jak Eminem, Kanye West czy Drake.
I, oczywiście, jest też aktywizm Lennona. „Revolution,” „Give Peace a Chance,” „Power to the People” oraz piosenki o zamieszkach w więzieniu Attica State czy prześladowaniu rewolucyjnych liderów, takich jak Angela Davis czy John Sinclair – nawet jeśli wydaje się już nieco banalne wychwalać protest songi dawnych pokoleń, to nikt z rockowego kanonu nie był bliżej realnych wydarzeń na ulicach, które przypominają te z naszych czasów. Warto wspomnieć, że Lennon dostrzegał nawet swój własny szowinizm, śpiewając w „Power to the People”: „Muszę zapytać was, towarzysze i bracia / Jak traktujecie swoje kobiety w domach?”
„Nikt nie lubi żyjących świętych,” powiedział kiedyś. „Lubią ich martwych. A my nie zamierzamy być martwymi świętymi. Wolimy być żyjącymi dziwakami.”