Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

Federer, Pitt ... MIX-blog oraz : Gerard Way - Drugstore Perfume

Album: Hesitant Alien
' 2014
Nowy album Gerarda Waya wzbudził u mnie ogromne zaciekawienie. Wcześniej przeczytałem wywiad z artystą (magazyn 'Rock'), i to co tam sympatyczny i charyzmatyczny wokalista i lider My Chemical Romance (jestem sympatykiem zespołu) powiedział tylko wzbudziło we mnie jeszcze większy apetyt. A więc nowy album wg. Waya to nawiązanie do britpopu, do twórczości Bowiego, Popa, odcięcie się w sposób zdecydowany od MCR (Gerard wspomina w wywiadzie, że 'Black Parade' powinien być ostatnim albumem zespołu), to próba osiągnięcia 'brudnego brzmienia' jak tylko możliwe. Odsyłam do tego wywiadu. Moje wrażenia ? Hm... Proponowana dzisiaj piosenka to zdecydowanie najlepszy dla mnie kawałek na płycie. Co poza tym ? Niespecjalnie odnalazłem na płycie to wszystko o czym Way mówi prócz może rzeczywiście 'brudnego soundu', co akurat mnie się specjalnie nie podoba. Wydaje mi się, że album wymaga jeszcze gruntowniejszego przesłuchania ale nie powalił mnie jak dotąd. Cieszę się jednak, że Way nie zaszył się gdzieś i tworzy – jak zapowiadał – komiksów a wrócił (zresztą to też zapowiadał gwoli prawdy) do muzyki. Artysta poszukuje to pewne.
 Ma to zawsze miejsce, gdy ktoś odchodzi od swojej macierzystej kapeli, z którą odniósł sukces i próbuje wykreować muzykę (swój wizerunek – patrz okładka i zdjęcie) inną od poprzedniej, odcinając się niejako od porównań z przeszłością. Wokalista i lider MCR co prawda nie jest, nie był (jak i jego kapela) jakimś zjawiskiem pomnikowym w rocku więc powinno mu się to udać. Nowy album jest jakimś tam krokiem do przodu ale na pewno nie przełomowym. Przy okazji mała refleksja. Słuchając (np. w ciągu ostatniego roku) nowej muzyki, nowych wykonawców, nowych zespołów, nie dostrzegam niestety w niej nic nowego, widzę zawsze te same schematy, powielanie lub brak nowych pomysłów, jakichś oszałamiających przebojów (mam na myśli rocka, innej nie śledzę). Ale w tej zalewie muzyki (przypominam, że dzisiaj album można stworzyć w warunkach domowych) mimo wszystko pojawiają się wykonawcy, którzy odnoszą oszałamiający sukces – dla mnie szczerze powiem niezrozumiały. Jako przykład podam dwie kapele, które ostatnio zawojowały zupełnie przeciętnymi albumami rynek amerykański (ten najważniejszy bo najbardziej dochodowy). Mam na myśli Imagine Dragon oraz Bastille. Ich największe przeboje to 'Radioactive' oraz 'Things We Lost In Fire' – przeboiki i nic więcej. Przykład tych dwóch kapel powinien wszystkich natchnąć nadzieją, że nadal trzeba jednak wierzyć w sukces, bo może on się pojawić w niespodziewanej chwili i nigdy nie wiadomo do końca, co się spodoba a co nie.
 
Drugstore Perfume - live 
Wersja studyjna




Jeszcze krótko o tenisie: krótko bo niestety szkoda na tą informację innego postu. W finale turnieju w Londynie mieli się wczoraj spotkać Novak Djokovic oraz Roger Federer. Szwajcar w sobotę pokonał swego kolegę z reprezentacji Wawrinkę, po bardzo zażartym meczu 2:1 (ostatni set w tie-breaku 7:6 - 8 do 6) i z finału ... zrezygnował, oddając zwycięstwo Serbowi walkowerem. Jako powód podał zmęczenie późno zakończonym półfinałem i zaczynającym się w tym tygodniu finałem Pucharu Daviesa, w którym Szwajcaria się zmierzy z Francją. Do Wielkich Nagród jakich brakuje Rogerowi w swojej kolekcji brakuje właśnie Pucharu Daviesa i dlatego uznał, że nie ma sensu męczyć się w finale z Serbem, tym bardziej, że raczej zwyciężyłby będący w rewelacyjnej formie Serb. Czy to jest w duchu fair-play? Nie wiem. Wyobrażam sobie jednak rozczarowanie wszystkich kibiców zgromadzonych O2 Arena, gdy zamiast wymarzonego finału, musieli obejrzeć mecz towarzyski Djokovic - Murray, na który przecież nie kupowali biletów. Kolejny minus dla Rogera to jak się dowiedziałem (niestety nie oglądałem meczu), w czasie spotkania doszło do pewnych niemiłych zgrzytów pomiędzy dwoma Szwajcarami. Wawrinka miał już piłki meczowe, w trakcie meczu prosił sędziego o uciszanie widzów, choć tak naprawdę chodziło mu o niezbyt sympatyczne kibicowanie swemu mężowi przez Mirkę, żonę Rogera. Na korcie doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań, po meczu obaj panowie zaszyli się w swojej przebieralni i długo dyskutowali. Podobno jest już nieźle - wszak cały kraj na nich liczy, ale to rzeczywiście nieprzyjemna sytuacja i warto to obejrzeć na youtube.

 
Na koniec zdjęcia z filmu, który polecam. Cóż, nie jestem może byt oryginalny. Kocham Beatlesów, moim ulubionym sportowcem jest Roger Federer a aktorem oczywiście Brad Pitt. Jego najnowszy film jest rewelacyjny. 'Czterej Pancerni' na serio i bardzo drastycznie i bez przesadnej pompy (w filmie pięciu i bez psa):) 

Znakomite aktorstwo, znakomity film.



Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***  
 *** TOP Best Songs - EVER  *** 
BLOG - MIX (FILM, SPORT, KSIĄŻKA)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz