R.Federer - R, Nadal 7:6 2:6 6:7 4:6
W piłce nożnej mecze Barcelony z Realem nazywane są klasykami, którymi zachwyca się caly świat, zwłaszcza ostatnio w epoce Messiego.Od wielu lat w tenisie były też takie mecze nazywane klasykami: Borg - Connors, Borg - McEnroe, Sampras - Agassi ale od jakiegoś czasu takim są mecze Rogera z Rafaelem. Moi dwaj ulubieni tenisiści spotkali się dzisiaj w półfinale Australian Open i byłem dzisiaj pewny, że zwycięsko z kortów zejdzie Roger. Przemawiało za tym wiele faktów jak np. o wiele łatwiejsza droga do półfinału (ok. 4,5 godz na korcie, Rafa- ok.12), znakomita forma w całym turnieju podczas gdy Rafa przyjechał do Australii z kontuzją. Niestety o ile pierwsze trzy gemy były idealne w wykonaniu Szwajcara i nawet sądziłem, że dzisiaj może on roznieść Hiszpana to później było prawie jak zawsze w meczach wielkoszlemowych w ich wykonaniu - czyli ogromna waleczność Nadala no i coraz większa nerwowość Federera. Serce bolało jak Szwajcar tracił pewność. O ile Hiszpan czasem mylił się o 5, 10 cm, Roger wyrzucał piłki na kilkumetrowe auty a jego słynne forehandy trafiały prawie non-stop w siatkę. Nie chcę sugerować, że Rafa grał źle, ale dzisiaj bardziej przegrał ze sobą, z nerwami Federer niż z Nadalem ale Rafa pokazał ogromną solidność, serce do walki a Federer mnóstwo razy wydawał się zrezygnowany, bezradny i oszołomiony tym, że najgorsze z jego koszmarów na korcie znowu się spełniają. Ale cóż, to sport i jeśli chciałby on wrócić na pozycję lidera to musi byś bardziej opanowany, solidny, wytrwały a sadzę, że nie uda mu się to już, coraz częściej przegrywa z kimś z 1-szej czwórki a więc nie tylko z rafą ale i z Djokovicem i Murrayem. Ci dwaj grają jutro w drugim półfinale, za obydwoma specjalnie nie przepadam i szkoda, że dzisiaj to nie był finał.
Przemiły Rafael, któremu znowu przykro, że ograł Rogera |
Jedno z dawniejszych zdjęć Rogera i Rafy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz