Strona B: "Edge of Morality"
Album: "Elvis live"
Nagrana: czerwiec 1968
Twórcy: Walter Earl Brown
Producent: Mac Davis
Wytwórnia: RCA
Długość: 3:08
Ta piosenka to moje odkrycie po dwóch seansach z "Elvisem".Ale o niej za chwilę. Film kapitalny, pisałem o tym w poprzednim poście. Tak jeszcze przy okazji kolejnego delektowania się nim to zwróciłem uwagę, że twórcy filmu pominęli lub słabo zaakcentowali kilka innych rzeczy związanych z Królem, wartych moim zdaniem ich poznania. Artysta słynął wprost nie tylko z ogromnej rozrzutności ale też - to rzeczy powiązane - ale nie niesłychanej hojności. Nie tylko członkowie jego paczki przyjaciół, tzw. Mafii z Memphis obdarowywani byli nowymi cadillakami, złotą biżuterią, opłacaniem ich i ich rodzin codziennych wydatków i wieloma innymi darami, to Elvis nie stronił od brania udziału w wielu aukcjach charytatywnych, nie odmawiałem nigdy pomocy, gdy go o to poproszono, bądź sam się o czymś takim dowiedział. I jedna mała rzecz. Uważny fan, który znajdzie zdjęcia młodego Elvisa zauważy, że muzyk był szatynem, nawet niespecjalnie ciemnym. Z czasem Elvis popadł w manię, bo trudno to inaczej nazwać, farbowania swojej czupryny na kolor czarny. Na tak mocno czarny, że czasami włosy odbijały się ciemną niebieską barwą - jak wspominali o tym w swoich biografiach Kinga jego ochroniarze. Wracam do piosenki, głównego tematu postu. Pisałem kilka razy na blogu, że nie jestem specjalnym fanem Elvisa. Zastanawiam się teraz czy jest to już czas przeszły... Mam kilkanaście płyt Kinga w swojej kolekcji, słucham czasem jedynie jego składanek największych przebojów, oryginalnych wydawnictw bądź zrobionych przeze mnie. Ukochaną piosenką mojej zmarłej niedawno Mamy, wielkiej fanki Elvisa, była naprawdę udana piosenka "Moody Blue". Uwielbiam "Can't Help Falling In Love" czy "Always on My Mind" i wiele innych, w większości zaprezentowanych w najnowszym filmie o nim. W czasie pierwszego seansu moją uwagę zwróciła jednak tylko jedna, ukazana w filmie w krótkim fragmencie, ale to wystarczyło. "If I Can Dream", nagrana przez Kinga dwa miesiące po śmierci Martina Luthera Kinga, którą piosenkarz, mocno związany z kulturą kolorowych, bardzo kochający muzykę gospel, rythm and bluesa, rock and rolla bardzo przeżył, zresztą jak prawie cała nierasistowska Ameryka. Show "Elvis Special" znany jako "Elvis Is Back", program telewizyjny miał przypomnieć artystę całemu krajowi jak i światu, po okresie gdy kariera muzyka znalazła się "w kiblu" (cytat z filmu), po latach grania w filmowych gniotach i nagrywaniu takich samych piosenek.
Elvis zapowiedział, że już nigdy nie nagra piosenki, której nie będzie chciał jak i podobne stanowisko ujawnił w sprawie występów w filmach, programach tv itd. To był wielki negatywny zwrot w relacjach muzyka ze swoim menadżerem, Tomem Parkerem (na zdjęciu). Brown napisał piękny utwór, nawiązujący tytułem (I had a dream - słynne słowa pastora) jak i zawartymi w niej zwrotami do słów znanych z przemówień lidera kolorowej mniejszości Ameryki.
Elvisowi utwór się bardzo spodobał, zaśpiewał go w show w dwóch odsłonach, pokazane w clipie, ubrany w skórzany strój oraz biały garnitur. I króciutki fragment tego drugiego show ukazany na filmie po prostu mnie rozwalił. W czasie drugiego seansu bardzo szybko w czasie jego trwania włączyłem aplikację Shazam by rozpoznać utwór. W tej scenie w filmie śpiewał oryginalnie Elvis, nie Austin. To wszystko. Film podobno bardzo popularny w Ameryce (trzeci clip), może znany i u nas, może każdy fan Króla go zna, jak poznałem go dzięki filmowi i ta piosenka zostanie już zawsze w moim sercu. Fakt jej poznania skłania mnie do pewnej refleksji. W zasadzie dwóch. Może warto dokładniej się wgłębić w dyskografię Elvisa, może jest w niej jeszcze co najmniej kilka perełek, których nie znam. Druga to Elvis na żywo. Znamy wszyscy skalę wokalu Freddiego Mercurego, mistrzostwo wykonywania piosenek na żywo przez wielu wykonawców (lista byłaby długa), ale gdybym dzisiaj miał wybrać mój numer 1 wokalisty wszech czasów Elvis byłby zdecydowanie numerem 1.
Pewnie jeszcze wrócę do tego ciekawego wątku, bo warto to może dokładniej uzasadnić.
Ostatni clip to po prostu ciekawostka, pokaz technologii i jak można dzisiaj komputerowo wkleić czyjś hologram na żywo w czasie jakiegoś koncertu tuż obok prawdziwej postaci. W 2007 roku w programie "American Idol" na scenę "wyszli" Elvis Presley i Celine Dion. Wykonali piosenkę z 1968 roku, tego roku, w którym urodziła się piosenkarka. Magia techniki.
Got to be birds flying higher in a sky more blue
If I can dream of a better land
Where all my brothers walk hand in hand
Tell me why, oh why, oh why can't my dream come true
Oh why
Strong winds of promise that will blow away the doubt and fear
If I can dream of a warmer sun
Where hope keeps shining on everyone
Tell me why, oh why, oh why won't that sun appear
With too much rain
We're trapped in a world
That's troubled with pain
But as long as a man
Has the strength to dream
He can redeem his soul and fly
Deep in my heart there's a trembling question
Still I am sure that the answers, answers gonna come somehow
Out there in the dark, there's a beckoning candle, yeah
And while I can think, while I can talk
While I can stand, while I can walk
While I can dream
Oh, please let my dream
Come true
Right now
Let it come true right now
Oh yeah
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz