REM - "The One I Love"
SUPERTRAMP - "Hide In Your Shell"
QUEEN - "Life Is Real"Piosenka jednej z ciekawszych grup amerykańskich z niezwykle charyzmatycznym wokalista – Michaelem Stipe. Omawianą piosenkę usłyszałem po raz pierwszy w Grecji pod koniec lat 80-tych. Była jeszcze żelazna kurtyna i wyjazd na Zachód był bardzo skomplikowany logistycznie, w sumie wyjechałem (ze swoja aktualna sympatią) niejako na wycieczkę orbisowską ale za namową męża mej kuzynki, Greka, do pracy przy brzoskwiniach. Maluchem, czyli fiatem 126 p z dodatkowym bakiem 20-litrowym. By nie opisywać całej wyprawy dodam, że auto kupiłem dwa miesiące przed wyjazdem a więc kierowcą – choć prawo jazdy miałem dużo dłużej, bo zrobiłem je już na studiach - byłem niedoświadczonym co zaskutkowało poważnym wypadkiem samochodowym i (w czworo w aucie) na zakręcie nie wyrobiłem i spadłem w kilkumetrowy stok. Ogromny bagażnik na dachu zamortyzował upadek, wysiadaliśmy wszyscy z auta przez wybite okna ale nic się nie stało nikomu. Mieszkaliśmy we wsi Stavros (koło Werii) , od rana praca w sadzie, niespecjalnie męcząca a popołudniami knajpa. Wioska była pełna Polaków i coraz częściej przyjeżdżających Jugosławian (każdy zastrzegał, że jest Chorwatem, Serbem lub Bośniakiem – widać było rodzący się już między nimi konflikt, który za kilka lat miał przerodzić się w wojnę – a pamiętam – dwa razy przez nią przejeżdżając - za każdym razem fiacikiem 126P – jaka piękna była Jugosławia). Wieczorami po sjeście przesiadywaliśmy w knajpach przy piwie, świetnej muzyce (MTV z telewizora) - wtedy po raz pierwszy usłyszałem „The One I Love” i ten pierwszy wyjazd kojarzy mi się z nią. „Fire!!!!!” i kapitalny riff gitarowy. Co jeszcze prócz tej piosenki? Piwo holenderskie Heineken i Henninger, sprite (spróbowany wtedy po raz pierwszy wydał mi się najlepszym napojem świata), nieznane i niewidziane do dzisiaj gatunki brzoskwiń, pazerność i brud Greków i stwierdzenie, że naród ten wypalił się w starożytności. REM leciał codziennie, widocznie był to jej okres promowania na świecie. Cudna piosenka, choć czasem wolę bardziej „Man On The Moon”, „Imitation Of Life”, „Driver” czy „Losing My Religion”.
Przepiękna kompozycja Rogera Hodgsona i jego wyjątkowy głos. Piosenkę tą poznałem po latach. Skopiowałem sobie jakiś koncert na dvd Supertrampu i wtedy zwróciłem uwagę na tą nieznana mi piosenkę, Lubię ją bardzo do dzisiaj choć piosenek kapitalnych Hodgson miał iw kapeli i w solowej karierze sporo.
“Lennon był geniuszem każdym skrawkiem swego ciała…” Tak w przybliżeniu można przetłumaczyć fragment tekstu piosenki. To hołd Artyście od Freddiego Merkurego i pozostałej trójki, choć muzykę i słowa napisał tylko wokalista. Utwór zaczyna się kilkoma uderzeniami w klawisze, nawiązującymi do początku piosenki „Starting Over” – ostatniego , wydanego za życia Lennona singla. Przyznam szczerze, że polubiłem „Life Is Real” wyłapując tą piosenkę ze środka albumu „Hot Space” ( drugą ulubioną piosenką z tego albumu to „Uunder Pressure” gdzie zespołowi towarzyszy sam David Bowie), nie wiedząc, że jest poświęcona Johnowi. W radiu podawano tylko skrócony tytuł, pełny zaczął funkcjonować trochę później i dzisiaj piosenka jest anonsowana dwoma członami tytułu, co zwiększa nasze zainteresowanie ale warto też ją posłuchać nie wnikając w przesłanie.. Urokliwa piosenka z gorzkim, refleksyjnym tekstem : „Zycie jest takie prawdziwe, życie jest takie okrutne, życie to dziwka…”
"one i love" - rem
hide in your shell" - rh
"life is real"- queen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz