Często
otrzymuję maile tutaj na blogu The Beatles dotyczące Pink Floydów. O
drugim moim ukochanym zespole pisałem dużo więcej na moim drugim blogu,
kto czyta ten o Beatlesach, pewnie zna adres drugiego. Między innymi z
powodu pytań zawartych w mailach stworzyłem post wyjaśniający dokładnie,
który muzyk tego zespołu śpiewa główny wokal w danym utworze, gdyż
zdaniem wielu różnica głosów między Rogerem Watersem i Davidem
Gilmourem, dwoma Głosami PF jest niewielka. Możliwe, choć znam wiele
osób, które nie rozróżniają także głosów w The Beatles. W stworzonej
sekcji bloga nazwanej "Klasa The Beatles" umieściłem kilka tekstów o
Pink Floyd, gdyż kilka albumów grupy absolutnie zalicza się do
najwyższej, najwybitniejszej półki muzycznych albumów, na której moim
zdaniem jest cała dyskografia Fab Four, niestety nie wszystkie Pink
Floyd. Ogólnie uważa się, że do grupy najwybitniejszych rockowych kapel
prócz tych dwóch zaliczają się jeszcze na pewno The Rolling Stones i Led
Zeppelin, zdaniem niektórych także Police a nawet The Clash. Zdaniem
piszącego ten tekst, Autora bloga, dwa pierwsze miejsca na podium to
zdecydowanie moi dwaj faworyci, niżej na pewno kapela Micka Jaggera
(często opisywana jako zdecydowanie najlepsza czysto rock and rollowa)
no i grupa Page'a i Planta. Kilka albumów Fab Four i Pink Floydów trudno
zaliczyć do czystej postaci albumów rockowych i tutaj dobrym
określeniem ich jest nazwa "albumy muzyczne" i mam z głowy pretensje
konserwatywnych analityków i krytyków muzycznych. Wracając do
przewodniego tematu.
Fascynuje
mnie fakt, że gdy spojrzeć na kulę ziemską zawieszoną w Kosmosie to
możemy wyobrazić sobie malutki, mikroskopijny, wirtualny punkcik, który
oznacza Londyn i miejsce na tej wielkiej planecie, w którym dwa wielkie
muzyczne zespoły nagrywały swoją ponadczasową, pełną geniuszu,
nieśmiertelną i wciąż dla mnie najpiękniejszą, i najważniejszą muzykę. I
kiedyś członkowie tych obu zespołów spotkali się, choć nie było to
jakieś typowe spotkanie koleżeńskie muzyków. Bardziej fakt, cała ósemka
(jeszcze z Sydem Barrettem i bez Davida Gilmoure'a) była w tym samym
studiu, choć... Wydarzenie te opisywałem już na obu blogach, dzisiaj
jeszcze raz. I na samym końcu opiszę pewną plotkę, swego czasu bardzo
popularną i mającą po dziś dzień swoich orędowników, o wspólnym nagraniu
Pink Floyd i The Beatles. Dokładnie jednego Pink Floyda, Syda Barretta.
O tym na samym końcu tekstu. Więc po kolei...
The
Beatles swoje pierwsze kroki w muzyce stawiali jako grupa skiffle'owa,
bardzo popularnym w owym czasie w Wielkiej Brytanii gatunku muzycznym,
nazwijmy go brytyjskim folkiem. Pamiętacie, że kiedyś przed laty nasz
polski zespół No-to-co, w którym wokalistą i liderem był Piotr
Janczerski, gitarzystami zaś Andrzej Rybiński i Jezry Grunwald,
określała się sama jako "grupa skiffle'owa". Pink Floyd kierowani wtedy
przez studenta sztuki Syda Barreta (czytaj także)
pojawili się na rynku muzycznym pod koniec dekady. Nawet wtedy wpływ na
nich The Beatles był odczuwalny w bardzo imponujący sposób. Gdy Fab
Four podbili Amerykę pojawiając się tam po raz pierwszy w lutym 1964
roku w "The Ed Sullivan Show" każdy muzyk, który oglądał ten występ, był
poruszony tak głęboko, a to zapoczątkowało niezliczone ilości większych
lub mniejszych muzycznych karier. O tym legendarnym występie Beatlesów w
show Sullivana długo mówiono, że jego oglądalność telewizyjna w całych
Stanach zmniejszyła drastycznie prawie o 90% ilość przestępstw
popełnianych w trakcie emisji.
The Beatles i Pink Floyd są (byli) oczywiście całkowicie innymi zespołami, choć korzenie ich były podobne, jak to miało miejsce w przypadku wielu zespołów z tamtego okresu, ponieważ styl rock n' roll był wciąż bardzo młody. Roger Waters,
basista kapeli, ważny i drugi obok Davida lider zespołu Pink Floyd
opowiadał o wpływie na nich The Beatles, w dużej mierze powołując się na
te same lub podobne muzyczne inspiracje. "Czułem, że dużo lekcji
muzycznych odrabiałem czerpiąc z wczesnych dokonań legend bluesa Huddie
Ledbette, Bessie Smith. Słuchałem także dużo jazzu, również Woddy'ego
Guthriego. Kiedy byłem jeszcze nastolatkiem dużo nauczyła mnie muzyka
protest-songów".
Wiemy, że dość podobnie było w przypadku Johna
Lennona i Paula McCartnye'a. Ich wczesna twórczość (jeszcze przed
albumem "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band") inspirowana była
podobnymi korzeniami. Jednakże to co The Beatles robili inaczej i jak
tym wpływali na swoich rówieśników oraz następców, to sposób śpiewania o
wszystkim o czym chcieli. Nie uznawali tutaj żadnych granic, choć z
pewnością w latach późniejszych można im wypominać milczenie na temat
wojny w Wietnamie, choć i wtedy przemycali w swojej twórczości pewne
sygnały. Roger Waters kontynuuje: "Nauczyłem się od ich całej
trójki, Johna, Paula i Geoprge'a, że my również możemy pisać o
wszystkim, o naszym życiu, o tym, co czuliśmy - jak wyrażać siebie...
Że możemy być wolnym artystami, że w tej wolności jest wartość. To
wszystko było w ich muzyce".
Przypadkowe
spotkanie obu zespołów miało miejsce 21 marca 1967 roku. Oba zespoły
pracowały nad swoimi albumami w studiach na Abbey Road w Londynie.
Beatlesi pracowali nad słynnym "Sierżantem Pepperem", uważanym dzisiaj
jeśli nie za najlepszy album w muzyce rozrywkowej, to na pewno za jeden z
najważniejszych; Pink Floyd nad swoim debiutem, albumem, "Piper At The
Gates Of Down". Tak się złożyło, że w tym samym czasie nagrywali w dwóch
sąsiadujących ze sobą studiach, The Beatles w Studio 2 (od 19:00 do
2:45), Pink Floyd w Studio 3. Pink Floyd miało zarezerwowane studio w
godzinach 14:30 do 19:30, The Beatles mieli się pojawić w swoim studiu
wtedy, gdy Syd Barret, Roger Waters, Rick Wright i Nick Mason kończyli
swoją pierwszą zmianę. Ich druga miała się zacząc o 20:30 i trwać do 1 w
nocy. W tym dniu nagrywali utwór "“Pow R Toc H”. Beatlesi w tym dniu pracowali nad "Getting Better i "Lovely Rita".
- Dalsza część tekstu na blogu o The Beatles : tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz