Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

FILOOZOFICZNA PRZYGODA FAB4




11 sierpnia - słynna  sesja zespołu z amerykańskim fotografem Richardem Avedonem (londyńskie studio Thompson House, 200 Gray's Inn Road) - na zdjęciu wyżej po prawej. Słynna ze względu na ogromnie popularne do dzisiaj 'psychodeliczne' zdjęcia muzyków. Amerykanin przetworzył je dodając kolorowe efekty wizualne. 

Zdjęcia czterech twarzy czterech Beatlesów sprzedawane były później jako plakaty a po raz pierwszy zostały opublikowane w magazynie "Look' 9 stycznia 1968. Brytyjczycy obejrzeli te zdjęcia dopiero w lutym 1968 roku w 'Daily Express'. Zdjęcia Richarda Avedona użyto jeszcze na okładkę albumu 'Love Songs' w 1977 oraz w 2000 na 'One'(1)





14 sierpnia - do londyńskiego mieszkania Briana przy Chapel Street przyjeżdża Queenie, jego matka by spędzić trochę czasu z synem. Do Liverpoolu dotarły już sygnały. Sierpień to ostatni miesiąc w życiu menadżera. Po śmierci syna będzie wspominała, że jej serce czuło zbliżające się nieszczęście. Ale nic jeszcze nie zapowiada tragedii. 

16 sierpnia Brian spotyka się na kontroli u dr. Cowana. W dniu następnym pisze list do Dereka Taylora, który przebywa wciąż w Stanach, żeby ten spodziewał się go w następnym miesiącu. 

18 sierpniaBrian Epstein opowiada swojej matce oraz Peterowi Brownowi, że w swojej następnej podróży do USA (oraz Kanady) zamierza wystąpić w kilki programach telewizyjnych. Tego samego dnia w UK wychodzi singiel  `We Love You' the Rolling Stones (w chórkach John i Paul). 

19 sierpnia - rodzi się drugie dziecko  Ringo i Maureen, syn Jason Starkey. Maureen opuszcza szpital z synkiem 26 czerwca.

22 sierpnia - Chappell Recording Studios. The Beatles nagrywają: `Your Mother Should Know' (takes 1-8). Producent: George Martin; inżynierowie: John Timperley, John Iles.  Tą wspaniałą piosenkę, o której więcej oczywiście pojawi się w serii: SONGS/PIOSENKI The Beatles nie wykonali nigdy na żywo. W 2013 roku Paul McCartney włączył ją do swej setlisty w czasie trasy 'OUT THERE".
Ringo w szpitalu z teściową.
23 sierpnia - ostatnia sesja nagraniowa za życia Briana Epsteina. Dodatkowo w czasie tej sesji Brian pojawił się w studiu ale był w złym nastroju. Jak podaje Marc Lewisohn, z wypowiedzi Johna Timperley'a wynika, że Briana prawie się wcale nie odzywał, był duchem nieobecny w czasie sesji, jakichkolwiek pogawędek i bardzo szybko zniknął. Nikt z Beatlesów nie zauważył tego. W tym dniu dalsze prace nad 'Your Mother Should Know'. Następnie piosenka ta zostanie odłożona na półkę aż do dnia 16 września 1967.

 
Epstein. Marzec '1967
Ironią losu było to,że gdy Beatlesi udawali się do Bangor, w Walii by szukać odnowy psychicznej,  wewnętrznego uzdrowienia, nauk filozoficznych, także by pozbyć się "uzależnienia" od narkotyków, ich menadżer, dzięki używkom w tym samym czasie spędzał zagubiony swe ostatnie dni i żegnał  się z życiem.
Paul i Mick  w pociągu do Bangor.
24 sierpnia - Queenie, matka Briana opuszcza Londyn i wraca do Liverpoolu. Fab4 spotykają Maharishiegi roku w Londynie w Hotelu Hilton. Ściąga ich tam żona George’a Harrisona, Patti. To ona jako pierwsza usłyszała o charyzmatycznym mistrzu duchowym. Czyta o nim w angielskiej gazecie ale przebywając wtedy razem z mężem na szalonym weekendzie w San Francisco. Dowiaduje się, że o urokowi Maharishiego w Ameryce ulegli  takie sławy jak m.in. Mia Farrow, Donovan, Mike Love z The Beach Boys czy nawet zyskujący wtedy coraz większą popularność  - Clint Eastwood. 

GEORGE: Bycie Beatlesem przyśpieszyło proces uświadomienia sobie Boga, ale także przeszkodziło w tym, ze względu na więcej pokus i pułapek, z których trzeba było się wydostać. Każde doświadczenie, każda myśl zostały nagrane na twardym dysku. Medytacja ma sens jeśli się chce coś skończyć. Medytujesz, by wyrzucić z systemu śmieci -po niej jest się tym kim się jest. To taki żart - jesteśmy i tak kimś, kim chcielibyśmy być. Chcielibyśmy się tylko rozplątać.



Beatlesi ze swoimi kobietami w hotelu Hilton na spotkaniu z Maharishim.
PAUL: Dostaliśmy wszyscy bilety na spotkanie z nim i usiedliśmy w pierwszym rzędzie, tuż na wprost niego. Było sporo kwiatów na podeście, na którym on pojawił się i na którym usiadł ze skrzyżowanymi nogami. Wyglądał świetnie. Zaczął mówić a ja zorientowałem się, że wszystko to o czym mówi, jego idee podobają mi się.
MAHARISHI MAHESH: Miłość jest słodkim wyrazem życia. To jest najwyższy stan życia. Miłość jest siłą życia - potężna i nieznaną. Kwiat życia rozkwita w miłości i dookoła emanuje miłością.


  W tym samym dniu Beatlesi przeprowadzają długą rozmowę z Brianem (ostatnią?) na temat ich przyszłego filmu 'Magical Mystery Tour'.

25 sierpnia - Brian Epstein otrzymuje informację z BBC, że zaoferowano jego podopiecznej, Cilli Black nową serię programów. Tego dnia menadżer zespołu wyjeżdza do swego domku w Kingsley Hill, koło Uckfield w hrabstwie Sussex. Wieczorem dołączają do niego Peter Brown (odprowadza Beatlesów na stację), jego asystent oraz przyjaciel, szef NEMS E. Geoffrey Ellis. Niebawem Brian ogłasza, że jedzie na samochodową przejażdżkę. W nocy wraca do swego mieszkania na Chapel Street.


The Beatles udają się do walijskiego Bangor.

Kingsley Hill, near Uckfield, Sussex in July 1967.

Hunter Davies (Biografia zespołu): Decyzja o wyjeździe zapadła szybko. Wiedział o niej Brian Epstein, choć nie miał na nią żadnego wpływu. W pociągu nie było nawet Mala i Neila, którzy towarzyszyli Beatlesom zawsze i wszędzie.
GEORGE: Znowu widziałem się z Davidem Wynnem i rozmawiałem z nim o joginach. Powiedział, że narysował jednego z nich, który był bardzo niezwykły, bo jego linia życia na dłoniach nie miała końca. Pokazał mi zdjęcie ręki tego gościa i powiedział: 'On będzie w przyszłym tygodniu miał swój wykład, tutaj w Londynie.' Pomyślałem sobie, że to dobrze, że chciałbym go zobaczyć.  24 sierpnia, wszyscy z wyjątkiem Ringa byliśmy w hotelu Hilton na wykładzie Maharishiegio. Załatwiłem bilety. Byłem po mantrze. Doszedłem do takiego stanu, że pomyślałem, że chciałbym pomedytować. Czytałem o tym i wiedziałem, że potrzebuję mantry, takiego hasła, by dostać się do innego świata. Ponieważ wydawało się, że wszystko robimy razem, John i Paul poszli ze mną.

Hunter Davies (Biografia zespołu): Dla chłopaków był to pierwszy wyjazd bez Briana lub kogoś, kto się nimi opiekował. 'To było jakby wyjście z domu bez spodni' - wspominał John. Przez kilka godzin siedzieli nieruchomo w przedziale, nie wychodząc nawet do toalety, w obawie przez napaścią. Nie mieli też pojęcia, gdzie są ich bagaże. Nie mieli przy sobie żadnych pieniędzy i zastanawiali się, co też ma im do powiedzenia Maharishi. John stwierdził, że pewnie wszystko okaże się kolejną kopią tego co już znają,"No wiecie, jedni z EMI, a inni z Dekki" (choć póżniej wspominali to różnie, przeważnie pozytywnie - RK). Tylko George nie podzielał tego zdania i był naprawdę przekonany, że czeka ich coś wielkiego. Mick Jagger siedział skupiony i milczący.  John wyraził nadzieję, że Maharishi powie mu, by zaszuł się w jakiejś indyjskiej jaskini i pozostał tam do końca życia, co pozwoliłoby mu odciąć się od kultury muzycznej i jej konsekwencji. 'Założę się, że tego nie zrobi. Pewnie powie mi, żebym zabrał się do pisania "Lucy in the Sky with Diamonds"'.
  ... Obsługa pociągu wydzieliła dla nich część wagonu restauracyjnego, ale i tak kilku osobom udało się do nich przecisnąć i poprosić o autografy. "Po co jedziecie do Bangor ? - pytało dwóch nastolatków, nie dowierzając, że ktokolwiek mógłby chcieć tam jechać, a już na pewno nie Beatlesi. -  Gracie tam?". "Tak - odparł Ringo - O ósmej trzydzieści na molo. Do zobaczenia".

PAUL: To wyjście było pomysłem George'a. Podczas nagrywania 'Sgt. Peppera' był najbardziej z nas zainteresowany kulturą indyjską. Wszyscy się nią interesowaliśmy ale dla George'a była ona drogowskazem. Miło było posłuchać muzyki Raviego Shankara. Było to bardzo interesujące, piękne i głębokie. Głębokie od strony technicznej. 

Pamiętam, że był tam Peregrine Worsthorne i następnego dnia przeczytałem jego artykuł, by się przekonać, co o tym sądzi. Był nieco sceptyczny. My jednak czegoś szukaliśmy i byliśmy lekko naćpani i następnym krokiem była próba znalezienia tego wszystkiego. Widzieliśmy Maharishiego w telewizji gdy byliśmy dziećmi.  Co kilka lat bywał w programie 'People and Places', nadawanym przez telewizję Granada, który zajmował się lokalnymi aktualnościami. Pytaliśmy się wtedy nawzajem: 'Hej. Widziałeś  tego szaleńca wczoraj wieczorem?' Stąd wiedzieliśmy  o nim wszystko -  był tym małym facecikiem, który zamierzał siedmiokrotnie przemierzyć nasz glob, by uzdrowić świat (był to teraz jego trzeci kurs).
  Uważałem, że  to co mówi, ma sens. Wszyscy tak uważaliśmy. Mówił o prostym systemie medytacyjnym - 20 minut rano, 20 minut wieczorem. W ten sposób można poprawić jakość swojego życia i znaleźć w tym jakiś sens.

JOHN: Pomyśleliśmy: 'Co za miły człowiek' i czekaliśmy na spotkanie. Każdy na nie czekał, ale my już czekaliśmy tego dnia. Spotkaliśmy się z nim, podobało nam się i poszliśmy za nim. Miły odlot, bardzo dziękujemy. 
Dzisiejsza młodzież ('68) naprawdę szuka odpowiedzi, właściwych odpowiedzi, których nie może jej dać ani skostniały Kosciół, ani rodzice, ani posiadanie dóbr materialnych.
RINGO: W tym czasie byłem z Maureen w szpitalu, która rodziła Jasona. Gdy wróciłem do domu, odsłuchałem sekretarkę z wiadomością od Johna: 'Stary, widzieliśmy się z tym facetem i wszyscy jedziemy do Walii. Musisz z nami jechać'. Następna była od George'a: 'No stary, widzieliśmy go. Maharishi jest świetny. Wszyscy jedziemy w niedzielę do Walii. Musisz z nami jechać'.
Paul na peronie Euston, 25.08.1967, w drodze do Bangor.Obok Peter Brown.

Symbol ? Cynthia spóźnia się na pociąg, John wyszukuje jej na peronie.

JOHN: Razem z Cyn zastanawiałem się  wcześniej nad wyjazdem do Libii. Libia czy Bangor? Cóż, nie było wyjścia, prawda?'

GEORGE: Maharishi miał seminarium w Bangor, więc powiedział : 'Przyjedźcie jutro, to pokażę wam, jak się medytuje'. następnego dnia wskoczyliśmy do pociągu i pojechaliśmy za nim. Mick Jagger też tam był. Zawsze był gdzieś z boku, aby wyczuć, co się święci. Mick nigdy nie chciał zostać w tyle, dlatego obserwował co robi Wielka Czwórka.
 
NEIL  ASPINALL: Byliśmu wszyscy w Euston. Oni wsiedli do pociągu, a ja miałem jechać samochodem, ponieważ chciałem mieć swobodę, jako dają własne cztery kółka. W tłumie na peronie, po odjeździe pociągu, została żona Johna -  Cyn, więc podwiozłem ją do Bangor. Moi przyjaciele byli wtedy na biwaku w północnej Walii, więc gdy podrzuciłem Cyn , pojechałem do nich. Nie byłem na żadnym z wykładów.
PAUL: Początkowo to było duże wydarzenie. Zadzwoniliśmy do naszych kumpli: "hej, przyjedźcie go zobaczyć". Podeszliśmy do tego jak do dobrej książki: hej, musisz to przeczytać, podeślę ci egzemplarz.
  Pamiętam, że Cyn nie dostała się do pociągu, co było okropne a zarazem symboliczne. Była jedyną osobą z ekipy, której nie udało się wejść. Widać to nawet na filmach (link z (*)). Co gorsza, to był także koniec jej związku z Johnem. Na stacji był tłum ludzi, podobnie w Bangor. Przeszliśmy się w naszych psychodelicznych ciuchach. To przypominało letni obóz. 
Seminarium było w szkole. Siedzieliśmy w kręgu a on tłumaczył jak się medytuje. Potem każdy szedł do swojego pokoju, by samemu spróbować. Rzecz jasna, przez pierwsze pół godziny, nic z tego nikomu nie wychodzi. Siedzisz, masz mantrę, i myślisz: "Cholera, z tym pociągiem, to było przegięcie, no nie ? - o, przepraszam - mantra, du du, du du, du du du du ... - cholera, ciekawe jaka będzie następna płyta -stop, stop, stop".
Przez kilka pierwszych dni, starasz się by twój umysł przestał się zajmować kalendarzem imprez towarzyskich. Było jednak dobrze i wreszcie zaczęło mi to wychodzić. 






JOHN:  Siedzisz i uwalniasz swój umysł. Nieważne o czym myślisz, byle umysł był wolny. Potem wprowadzasz mantrę, wibracje, które zastępują myśli. Nie zmuszasz się do niczego, nie używasz siły woli.


Bangor - The Beatles z Maharishim
Bangor 1967
W drodze do Bangor, Cyn nie wsiada do pociagu (*) 



RINGO: Maureen urodziła dziecko i wszystko było tak ekstra, że pojechaliśmy do Walii, by spotkać się z Maharishim. Wtedy nie wiedział kim jesteśmy, co było dla nas rewelacją. Dopiero gdy wysiadł z pociągu i zobaczył te wszystkie biedne dzieciaki, na pewno pomyślał: 'No, chyba nieźle mi idzie'. Przebiegli obok niego, patrząc tylko na nas. Wtedy być może zdał sobie sprawę, że  ci chłopcy mogą błyskawicznie rozpropagować jego ideę. Po spotkaniu znowu wrócił do pomysłu wspólnej trasy i wspólnego podbijania miast. Do tego jednak nie doszło, bo nastąpiły zmiany.
  Było tam wielu ludzi, między innymi Donovan. Każdy był bardzo otarty - 'co się dzieje ?zróbmy tak i tak'.
  Byłem pod wielkim wrażeniem Maharishiego. Byłem pod wrażeniem, bo on się ciągle śmiał. To mnie w nim ujęło już przy pierwszym spotkaniu. Pomyślałem, że naprawdę jest bardzo szczęśliwy i że świetnie mu się wiedzie. Dlatego wysłuchaliśmy jego wykładów, zaczęliśmy medytować i dostaliśmy swoje mantry. Prezentował inny punkt widzenia. Po raz pierwszy wkroczyliśmy w świat wschodnich filozofii i był to kolejny przełom.








JOGIN MAHARISHI MAHESH:  Przyszli po jednym z moich wykładów i powiedzieli: "Od dawna poszukujemy bardzo uduchowionej egzystencji. Spróbowaliśmy narkotyków, ale to nie było to". Są tak praktycznymi i inteligentnymi chłopcami, że nauka transcendentalnej medytacji zajęła im tylko dwa dni.


 

Hunter Davies (Biografia zespołu): Prawdziwym pandemonium czekało na Beatlesów w Bangor. Beatlesi rozważali nawet podróż do kolejnej stacji i powrót taksówkami, ale Maharishi powiedział, że jeśli będą się trzymali blisko niego, wszystko będzie w porządku. Wśród wrzeszczącej dzieciarni na stacji kręciła się  dość zagubiona i skonsternowana grupa zwolenników Maharishiego, pragnących go powitać na konferencji. Każdy z nich dzierżył w dłoni kwiat z zamiarem podania go Mistrzowi, ale rozwrzeszczany tłum szybko odepchnął ich na boki. 
 Bangr jest małym, nadmorskim miasteczkiem w północnej Walii. Mieści się tam pokaźna uczelnia, na terenie której obywała się ta konferencja. Przebywało tam już ponad trzystu uczestników, niemających pojęcia o przyjeździe Beatlesów. 
... Konferencja prasowa była dziwna i niezadowalająca - dziennikarze, wśród których przeważali  lokalni przedstawiciele większych tytułów, nie mieli pojęcia co się dzieje. Byli przekonani, że obecność The Beatles to jakiś chwyt reklamowy, i nie mogli uwierzyć, że zespół brał na serio słowa Maharishiego, kimkolwiek on był. Zadawali dość agresywne pytania, spodziewając się, że Beatlesi zaraz przyznają, że wszystko jest jednym wielkim żartem. Paul, Ringo, George i John otrzymali jednak spore owacje, gdy wyjaśnili nic nie rozumiejącym dziennikarzom, że całą tą sprawę traktują niezwykle poważnie.

GEORGE : W chwili, kiedy łapiesz się, że o czymś myślisz, wówczas tą myśl zastępujesz mantrą.
JOHN: Nie ma siedzenia w pozycji lotosu...  Jedna z analogii to porównanie  do maczania ubrania w złocie. Moczysz i wyjmujesz. Jeśli zostawiłbyś, by nasiąkło, to przypomina to spędzenie całego życia w jaskini. Jeśli wyciągniesz to potem płowieje. Medytacje polegają na wchodzeniu i wychodzeniu z tego stanu. Wtedy nawet po wielu latach, kiedy się wyjmie, jest takie samo...
   Nie trzeba jechać po to do Walii ani odrywać się  przez to od społeczeństwa ani rzeczywistości. Nie trzeba się też tak wciągać, by chodzić  jak w transie. Nie mogę zrozumieć, czemu ludzie są tak uparci i nie starają się być bardziej otwarci.





NEIL ASPINALL: Ten pęd do Maharishiego był bardzo podobny do powszechnego noszenia wąsów w okresie nagrywania albumu 'Sgt.Pepper'. Polegało to na naśladowaniu lidera (kimkolwiek on był). Jeden miał wąsy to wszyscy mieli. Jeśli któryś zaczął nosić sprane spodnie, za kilka tygodni nosili je wszyscy. Myślę, że dla wielu z nas Maharishi był kimś takim, ale George traktował go bardzo poważnie.


GEORGE:  Nie mogłem mówić za innych i ich doświadczenia, ale ponieważ wszyscy byliśmy z Liverpoolu i przez wszystko przeszliśmy razem, Beatlesi mieli coś takiego jak wspólna świadomość. Dlatego Johnowi, Paulowi i Ringowi dałem wszystkie swoje książki o joginach. To ja załatwiłem im bilety na Maharishiego, ale nie pytałem co czuli ani czego doświadczyli.


  W Bangor zorganizowaliśmy konferencję prasową, podczas której oświadczyliśmy, że skończyliśmy z narkotykami. To nie stało się za sprawą Maharishiego. Powodem było moje pragnienie pogłębienia medytacji. Ćwiczyłem yogę już wcześniej by nauczyć się grać na sitarze. Nieco się w to wciągnąłem i gdy chciałem spróbować medytacji, pojawił się Maharishi.

The Beatles in Bangor: 1967 BBC Wales archive footage

JOHN: Gdybyśmy spotkali Maharishiego, zanim wzięliśmy LSD, to nie musielibyśmy tego brać. Rzuciliśmy narkotyki przed medytacjami. George wspomniał, że je rzuca, a ja na to: 'Ponieważ mi nie szkodzą, będę nadal je brał'. Nagle jednak pomyślałem: 'Widziałem tych co biorą. To nie ma sensu. Ponadto, co się stanie, jeśli to wpływa na mój organizm i mój mózg?' Potem dowiedziałem się, że niezależnie od tego czy się je lubi, czy nie i czy są skutki uboczne, to jednak coś się z człowiekiem dzieje. Wtedy postanowiłem, że jeśli spotkam kogoś, kto da mi odpowiedź , jak żyć, to skończę z narkotykami.
  Nie żałujemy zażywania LSD. To był kolejny krok w naszym rozwoju. Teraz chcemy doświadczać z pierwszej ręki zamiast czegoś sztucznego, ze złym pośrednictwem w postaci narkotyków.
PAUL: Odbyła się konferencja prasowa. Zaproponowano, że skoro jesteśmy z Maharishim, to może zaprosić dziennikarzy, by nie czekali pod naszymi oknami. Nie pamiętam, żebyśmy wtedy wprost powiedzieli, że rzucamy narkotyki, ale wtedy już je rzuciliśmy.



JOHN: Bangor był niesamowity. Maharishi wierzy, że jego przesłanie trafi do ludzi, jeśli my je rozpropagujemy. Mówi o życiu i wszechświecie to samo co co Jezus, Budda i Kryszna i ci wszyscy inni wielcy chłopcy. Przyjechał Mick, przewąchał sprawę i zaraz zaczął dzwonić: przyślijcie Keitha, przyślijcie Briana, przyślijcie innych chłopców. To było jak narkotyk – wystarczyło powąchać i już byłeś uzależniony. Nikt nie siedział tam w pozycji lotosu ani nie stał na głowie. Każdy robi to jak chciał. (John zmienia akcent): Dwadzeszcza mynut dzennie jest normom dla pracownikóf. Dwadzeszcza mynut rano i dwadzeszcza mynut weczorem. I jesteś szczęśliwszy, inteligentniejszy i masz więcej energii. Pomyśl jak to się zaczęło: on chyba wylądował na Hawajach w nocnej koszuli, sam, bez nikogo, w 1958. Najważniejsze jest by nie myśleć o przyszłości ani o przeszłości ale trwać w 'teraz'.. Chcemy pomóc ludziom i dlatego zakładamy te akademie. Przeznaczymy na nie część naszych pieniędzy i będziemy prosić o pieniądze wszystkich, którzy je mają, wszystkich których to interesuje, każdego kto należy do tak zwanego establishmentu i kto przejmuje się losem tych wszystkich szalonych dzieciaków, narkotykami i tak dalej. Kolejna wspaniała rzecz: każdy oddaje tygodniowe zarobki, gdy się przyłącza. To najuczciwsza rzecz o jakiej słyszałem. To wszystko co płacisz, ten jeden jedyny raz.
Bangor, koniec sierpnia 1967, Beatlesi u Maharishiego.


Nawet jeśli rozpoczynasz medytację z czystej ciekawości i jesteś nastawiony cynicznie, po jakimś czasie zaczynasz otwierać oczy. My nie byliśmy aż tak bardzo sceptyczni, bo przechodziliśmy ten ciężki okres w połowie Beatlemanii i w zasadzie byliśmy do wszystkiego nastawieni sceptycznie. Zawsze rozpoczynaliśmy coś nowego z tym pytającym nastawieniem. Ale tutaj chodzi o to byś polegał na własnym osądzie. Maharishi był kimś w rodzaju ojca, Elvis Presley też mógł być kimś takim. Nie wiem kto jeszcze... Robert Mitchum. Każde uosobienie męskości może być symbolem ojca. I nie ma w tym nic złego, dopóki nie pozwala się im dawać recepty na życie. Wtedy każdy przychodzi do Ciebie ze swoją sprawą. I zamiast się koncentrować na tych prawdach, interesujesz się ich głosicielami. Zamiast idei czci się człowieka. Chrześcijaństwo, Mahometanizm, Buddyzm, Konfucjonizm, Marksizm, Maoizm – wszystko to dotyczy osoby, a nie tego co ona głosi.
Kobiety "The Beatles" w Bangor:  od lewej Jenny Boyd, Jane Asher, Cynthia Lennon, Marianne Fatihfull, Patti Harrison 
GEORGE: LSD nie daje prawdziwej odpowiedzi. Nic ci nie daje. Pozwala zobaczyć wiele rożnych możliwości, których wcześniej nie zauważyłeś, ale nie daje odpowiedzi. Nie wystarczy wziąć LSD, by się czuć dobrze przez całe życie. Żeby odlecieć trzeba być przytomnym. Chcę odlecieć ale nie da się tego na LSD. Możesz to brać wiele razy, aż dochodzisz do punktu, kiedy nie da się pójść dalej. Chyba, że przestaniesz to brać.

JOHN: Podczas każdego odlotu - po środku chemicznym czy innym - odkrywa się samego siebie, te rzeczy, które już znałeś. Nikt ni mówi ci nic nowego. Naukowiec nie odkrywa nic nowego. Mówi ci tylko o tym co już jest. Nikt nic nowego ci nie powie. nawet tacy ludzie jak Dylan czy Sartre. Mówią ci coś, co wydaje się objawieniem, ale to jest coś, co i tak jest w Tobie. Oni ci to tylko uświadamiają.

GEORGE: Poczucie spełnienia się bardzo w życiu pomaga. W życiu pomaga pełnia życia. Młodzi ludzie szukają odrobiny pokoju w sobie samych.

PAUL: Nie można brać narkotyków w nieskończoność. Dochodzi się do stanu, w którym ból głowy mija dopiero po wzięciu 15 aspiryn. Szukaliśmy czegoś naturalnego. O to nam szło. Przeszliśmy przez to doświadczenie. Już jest po wszystkim i więcej tego nie potrzebujemy. Uważamy, że znajdujemy inne sposoby na szczęście.

JOHN: Nie wierzę w to całe gadanie, że nie da się nic zrobić, że trzeba tylko 'wziąć i odlecieć'. Trzeba się wziąć i ruszyć, bo inaczej cie osaczą.
GEORGE:  Nie wiemy, jak to wyjdzie w muzyce. Nie oczekuję ciągłych transcendentalnych medytacji. Nie chcemy , żeby to było coś w stylu  Cliffa i Billy'ego Grahama.
JOGIN MAHARISHI MAHESH: Mogę zrobić z nich praktycznych filozofów naszego wieku. Zrobić wielkich ludzi użytecznych dla świata. Widzę przed nimi  możliwość wielkiej przyszłości.
26 sierpnia 1967, Bangor.
a w tym samym czasie... 26 czerwca - Maureen pokazuje dziennikarzom małego Jasona.
27 sierpnia - śmierć Briana Epsteina - więcej: czytaj w następnym poście na Najlepszym polskim blogu o The Beatles.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz