Ponieważ chciałbym powoli zakończyć prace na tym blogu (skupić się tylko na moim drugim, flagowym, o The Beatles), to dzisiaj tylko krótko (tak będzie zawsze). Blogowy mix. X muza. Film. Aktualnie mój ulubiony serial. Jeden z najlepszych jakie widziałem. Może ustępuje on znacznie "Breaking Bad" (na marginesie, bardzo rozczarował mnie kinowy spinoff do wspomnianego serialu: "El Camino. A Breaking Bad Movie") czy "Grze o tron", ale u mnie "Yellowstone" to moja absolutnie ścisła czołówka. Kończę oglądać drugi sezon i nie mogę się doczekać trzeciego. Wciąga jak diabli. Gra w nim gra wielka, hollywoodzka gwiazda, mój ulubiony Kevin Costner i rzeczywiście to jeden z głównych, ale nie jedynych atutów serialu. Pozostała obsada jest znakomita, zwłaszcza podobają mi się Luke Grimes i Cole Hauser. Kelly Reilly i Wes Bentley ustępują im tylko o ułamki sekund, używając sportowego porównania. Znakomity Dan Huston jak czarny charakter. Stop. Brak jednoznacznie czarno-białych charakterów, skomplikowane relacje między bohaterami. Fajna, rodzinna saga osadzona w realiach dzisiejszego Texasu i na swój sposób to XXI-wieczny western z Indianami, kowbojami, nawet nie w tle a na pierwszym planie. W skali 1-10, mocne 8.
Odrzucany film The Beatles "Let It Be" po 54 latach powraca w nowej jakości.
-
Na początku zaznaczę, że znam doskonale film, ale ten oryginalny,
najnowszej wersji, zremasterowanej cyfrowo jeszcze nie, choć już jest ona w
moim posi...
1 dzień temu
Tez sie zachwycam serialem.Na Pana blog trafilam sledzac wersje Comfortably numb.Wersja David Bowie z Eddy Vedder mnie powala na kolana.Jestem pod ogromnym wrazeniem Pana bloga,wiedzy,rzetelnosci,uporzwdkowania.Chyle czola i Bede nadal czytac z przyjemnoscia.Dziekuje serdecznie.
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa. Choć nie wiem od kogo. Bardziej przykładam się na blogu o The Beatles ;)
OdpowiedzUsuń