Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

WHAM ! - "LAST CHRISTMAS". Świąteczny klasyk.


Singiel, 1984
Last Christmas / Everything She Wants
Album: Music from the Edge of Heaven / The Final (1986, tylko w USA i Japonii)
Kompozycja: George Michael
Producent: George Michael
Wytwórnia: Epic/ Columbia
Długość: 4:27
Obsada: George Michael: wokale, wszystkie instrument

 
Przypominam ten post z 2019 roku, trochę rozszerzany co roku. Powód oczywisty. Według wszystkich kanałów
streamingowych w okresie świątecznym Bożego Narodzenia to najczęściej odtwarzana piosenka. Co ciekawe, nigdy nie była wcześniej numerem 1 w ojczyźnie jej twórcy (za jego życia), dopiero udało się niedawno (pierwszy raz w 2021, kolejno 2022, 23, 24 oraz oczywiście w bieżącym tj. 2025; przypuszczalnie będzie tak w Wielkiej Brytanii co roku - tym razem decyduje już nie liczba fizycznie kupionych singli, jak to było przed epoką serwisów muzycznych, ale ilość pobrań oraz wyświetleń/wysłuchań).

 
 



GEORGE MICHAEL:
To klasyczna piosenka pop. Klasyczna piosenka na święto Bożego Narodzenia. Usiadłem po prostu i ją napisałem. To był wspaniały czas. Chciałem ją napisać. Mieliśmy już"Go-Go", wiedziałem, że ukaże się "Careless Whisper". Pomyślałem, że to jest ten czas, że to będzie wielki rok, chociaż nie spodziewałem się, że będzie tak wielki. To był luty. Pomyślałem, oh mój Boże,  że wspaniale byłoby mieć przebój na Gwiazdkę (Christmas), jakoś zakończyć ten rok. I jakieś dwa dni później siedzieliśmy w moim domu oglądając mecz piłki nożnej i w pewnym momencie przyszła mi do głowy ta melodia i pomyślałem, mój Boże, to może być świetne na Christmas, więc poszedłem na górę, a Andrew skończył oglądać mecz i poszedł do domu. Haha. Choć może przyszedł do mnie , pograł trochę ze mną, zanim poszedł do domu. Nie spałem całą noc. Rano spotkaliśmy się, zmusiłem go, żeby posłuchał . Wtedy chyba odłożyłem nagranie na półkę, przypomniałem sobie o nim cztery miesiące później... "Last Christmas" ma dla mnie bardzo wzruszający tekst, bardziej nawet niż "Careless Whisper"...  Myślę, że jest wiele nagrań popowych mających w sobie stare klisze, które brzmią znajomo, a mimo to mają coś w sobie, jeśli zrobione są z odpowiednim zaangażowaniem i wywołują ten rodzaj mrowienia na plecach. Uważam, że "Last Christmas" są oryginalnym pomysłem, mam na myśli słowa. Niektóre same w sobie może i mogą być banałami...



George w czasie sesji "Band Aid" wspomina, że ma  już nową piosenkę...


Piosenka w tym roku (2019)powróciła znowu na brytyjskie listy przebojów (pewnie także za sprawą filmu, którego nie widziałem i nie zamierzam obejrzeć). W wersji kolekcjonerskiej singiel został wydany na białym winylu (okładka obok). Na youtube ukazał się odrestaurowany do pięknej jakości obrazu (i dźwięku) 4K słynny clip z piosenki (niżej jego okrojona możliwościami bloggera jakościowo wersja). No i postanowiłem w wolnej chwili - pamiętajcie, że to jeden z ostatnich wpisów na tym blogu - napisać oddzielny post o tej, moim zdaniem, najpiękniejszej świątecznej popowej piosence. Podkreślam - popowej. W okresie Bożo-Narodzeniowym od prawie 35 lat to najczęściej emitowana na świecie piosenka, szczególnie w Wielkiej Brytanii.  Od wielu lat, dla mnie to przede wszystkim ta piosenka wprowadzała mnie w cudowny, wyjątkowy nastrój. Pamiętam jeden powrotny wypad z nart, gdzie puszczaliśmy w aucie ją non-stop przez kilka godzin. 
 

 17 grudnia 2006 - 
Nagranie (clip) pochodzi z trasy koncertowej George’a Michaela „25 Live”. W tym konkretnym fragmencie (okolice 2:59–3:00) na trybunach Wembley Arena widać uśmiechniętego Paula McCartneya. Osoba siedząca obok niego to najprawdopodobniej jego córka, Mary McCartney (choć fani czasem debatują, czy to Mary, czy Stella, Mary jest częściej wskazywana w relacjach z tego wydarzenia). George Michael grał wtedy serię koncertów bożonarodzeniowych w Londynie, które przyciągnęły mnóstwo gwiazd. Fakt, że Paul McCartney siedział na zwykłej widowni (choć w sektorze VIP), a nie ukrywał się w loży, był wtedy szeroko komentowany przez fanów.
 
 

Sama piosenka, prócz dzwoneczków, typowych dla okresu Gwiazdki, w samym tekście odnosi się do Świąt tylko w zdaniu "W czasie ostatnich Świąt Bożego Narodzenia..." (Last Christmas...) Poza tym to piosenka o złamanym sercu, ale to już mniej ważne. Magiczne brzmienie angielskiego języka w tytule piosenki robi magię.  Zresztą bardzo ładnie opowiada o tym Andrew. Od dwóch lat tło tej piosenki trochę spochmurniało, ale o tym przeczytacie jeszcze niżej w tekście.

GEORGE MICHAEL
[2008]: Nigdy nie sądziłem pisząc tą piosenkę, że będzie takim hitem świątecznym. Gdy jej słucham teraz to słyszę swój głos jako bardzo wysoki, wprost dziewczęcy.  Zresztą trochę tak wtedy wyglądałem, te włosy... hahaha.
 
 Poniżej 8 minut z piosenką - najdłuższa chyba wersja piosenki. I nie nudzi...




W 2017 roku partner George'a z duetu Wham, Andrew Ridgeley wspomina, że piosenkę George napisał w jedną z niedziel 1984 roku, gdy obaj odwiedzili jego rodziców. Jedliśmy coś, oglądaliśmy grający w tle telewizor, podczas gdy George znikał co chwila na górze w swoim pokoju. Kiedy wrócił, był taki podniecony, jakby odkrył złoto, co w sumie faktycznie było prawdą. Poszliśmy do jego starego pokoju, pokoju, w którym spędziliśmy setki godzin jako dzieci, nagrywając pastisze, przeróbki z audycji radiowych, gdzie trzymał jakiś keyboard i urządzenie do nagrywania. Zagrał mi wstęp, urzekającą melodię refrenu do "Last Christmas". To była cudowna chwila. George dokonał alchemii muzycznej, destylując esencję tego co jest w Świętach Bożego Narodzenia w muzykę. Mistrzowskim pociągnięciem było do tekstu dodanie historii o zdradzonej miłości. I jak zawsze to robił, dotknął nią serc.
GEORGE MICHAEL: Zszedłem na dół i powiedziałem Andrew: "Skończyłem!" Dodałem: „W tym roku będziemy mieć cztery numery jeden w tym i numer jeden na Boże Narodzenie, ten który właśnie to napisałem”. Puściłem mu to, a on powiedział: „Kurwa, o tak”. 
Te cztery przeboje Wham "Wake Me Up Before You Go-Go", "Careless Whisper", "Freedom" oraz "Last Chrstmas". Ostatni singiel Wham! nie osiągnął 1 miejsca i George Michael był tym trochę załamany. W tym samym czasie wziął udział w sesji nagraniowej do nagrania Band Aid i chociaż był dumny, z udziału w tym przedsięwzięciu to obawiał się - i to się sprawdziło - że "Do They Know It's Christmas" będą większym świątecznym hitem niż jego piosenka. 
GEORGE MICHAEL:
To właśnie w tej całej sytuacji było ironiczne. 
Wszyscy wokół po prostu ciągle mówili  jakie to fantastyczne nagranie - Band Aid „Do They Know it’s Christmas”,że będzie wspaniałe, to będzie numer jeden.  Miałem te same uczucia co do tego, ale miałem po prostu to małe, cholerne ego, które musiałem ciągle tłumić, i które mówiło: szlag, szlag, szlag!  Ponieważ to małe ego we mnie miało ogólny plan na cztery single numer jeden w tym roku i wszystko zadziałało, wszystko było gotowe.
"Last Christmas" zgodnie z przewidywaniami wylądowało na miejscu nr 2 za piosenką Band Aid. Cały dochód ze swej piosenki George przeznaczył na pomoc dla mieszkańców Etiopii, beneficjentów akcji Sir Boba Geldofa. 
 
 

Song, który George Michael napisał w młodości, z którego wydaniem się bardzo długo wahał (słusznie, o czym za chwilę), ukazał się na 11 singlu duetu, po trzech poprzednich, które były numerami 1 prawie na całym świecie (to "Wake Me Up Before You Go Go", "Careless Whisper" oraz "Freedom"). Gdy producenci spytali młodego gwiazdora czy ma coś w zanadrzu, ten zaproponował im gotowe już w całości wyprodukowane przez siebie nagranie, w którym zagrał na WSZYSTKICH  instrumentach oraz podłożył (co oczywiste, Andrew Ridgeley, druga połowa duetu nie śpiewała) wszystkie wokale. George w czasie pracy nad nagraniem w sierpniu 1984 ozdobił studio świątecznymi dekoracjami chcąc "wejść" w odpowiedni nastrój świąteczny. Instrumenty, które wykorzystał w nagraniu to syntezator Roland Juno-60 , automat perkusyjny LinnDrum oraz prawdziwe dzwoneczki do sań. Chris Porter, inżynier nagrań wspominał, że proces nagrywania nagrania był bardzo żmudny. "George nie był muzykiem, nie miał żadnego wykształcenia muzycznego czy szkolenia gry na tych instrumentach ale uparł się, że wszystkie partie nagra sam. Trwało to bardzo długo, grał na klawiszach dosłownie dwoma, może trzema palcami".
 
 
 
Ponieważ wcześniej ustalono, że na singlu zostanie wydane "Everything She Wants" (ponownie zremiksowana, inna wersja niż albumowa) wydawało się, że "Last Christmas" będzie musiało czekać na swoją premierą cały rok (specyfika piosenki dedykowała ją do wypuszczenia tylko w okresie świątecznym). Ostatecznie firma wiedząc, że los takim duetom może nie sprzyjać zbyt długo, dodano piosenkę do singla także jako A. 
Tak więc 3 grudnia 1984 duet Wham! wydali singla z dwoma piosenkami na stronach A (w 2019 nazwano je: A - Last Christmas, AA - Everything She Wants). Singiel ten niestety nie dotarł do 1-go miejsca list przebojów w rodzimym kraju artysty (tylko numer 2).  Ale dwa następne już tak: "The Edge of Heaven" oraz "I'm Your Man".  Ale wiadomym już było, że to pożegnalne single duetu. Nikt nie wątpił, że George'owi niepotrzebny jest już kolega w duecie, który tylko mimował w clipach i ewentualnie tańczył na scenie.

powstawanie clipu


W wielu częściach świata singiel, podobnie jak "Careless Whisper" wydano jako solowe nagranie George'a (rodowe nazwisko to: 
Geórgios Kyriákos Panagiótoy). 
Piosenkę "Last Christmas" z odlotowo melodyjnym, ciepłym refrenem, do tego z romantycznym tekstem pokochały miliony fanów (fanek) na całym świecie. Pomogło na pewno video zrealizowane do tego clipu. Modelka Kathy Hill, topowa modelka lat 80-tych na rynku brytyjskim, która w clipie gra dziewczynę, która rok wcześniej odrzuciła zaloty George'a opowiadała po latach, że to było wyjątkowe uczucie być tą, której zazdrościły miliony dziewczyn na całym świecie za złamanie serca pięknemu muzykowi. Gdy George umarł w 2016 nie mogła słuchać tego nagrania, ani tym bardziej oglądać clipu. W tym roku wznowiony singiel  (także w wersji rozszerzonej, tzw. "pudding mix" - moim zdaniem warto słuchać tylko tej wersji) na nowo pozwolił jej pogodzić się ze smutnym faktem śmierci muzyka i cieszyć się nieustającym pięknem piosenki, która doczekała się  mnóstwo coverów, choćby w wersjach jazzowych czy symfonicznych.  No i powracać do owych pięciu dni z Michaelem i Wham! Ekipa filmowa przyjechała do szwajcarskiej miejscowości Saas-Fee, gdzie w malowniczym domku w górach miała się rozegrać fabuła clipu.  reżyser wspominał, że wszyscy grający w clipie byli cały czas ... pijani.
ANDREW RIDGELEY: Nastroje w czasie kręcenia clipu były ... wysokie. Zastępca reżysera, w swej mądrości, napełnił nasze kielichy prawdziwym alkoholem. Potem było coraz gorzej... To był chaos. Jeśli mam być szczery, to cud, że udało się to nakręcić.
Kathy Hill: Były z nami Pepsi i Shirlie, także Martin Kemp ze Spandau Ballet. Było wtedy mnóstwo zabawy. Wszystko było takie naturalne, nieudawane. Jak prawdziwe spotkanie grupy przyjaciół, bez inscenizowania. W czasie kręcenia sceny przy stole byliśmy trochę speszeni, choć nie sądzę, że George także. Piłam wtedy dużo czerwonego wina. W filmie jest scena, w której spoglądam na George'a i mam wypić łyk wina. Widać, że tak naprawdę go nie piję, gdyż już miałam dość...  W filmie niesiemy narty, ale ani razu na nich nie jeździliśmy. Dom, w którym kręciliśmy sceną z kolacją i choinką, nie miał ogrzewania, więc było bardzo zimno... Wszyscy się dobrze bawiliśmy, było dużo biegania po hotelu. George ze wszystkich był najbardziej poważny. Mogę powiedzieć, że był bardzo wrażliwym facetem i był od nas nieco poważniejszy. Myślami był przy swoim następnym hicie. 
                                                Kathy Hill - obecnie

Ale oczywiście był też bardzo zabawny. Bardzo mnie rozśmieszał. I był szalenie miły. Nikt nie czuł się tam ignorowany. Andrew był taki sam. Obaj byli bardzo zabawni, mieli podobne poczucie humoru. Mogę powiedzieć, że byli naprawdę ze sobą blisko... Wiele z tego, co nakręciliśmy w tym filmie, zostało wycięte, ponieważ George nie lubił być filmowanym pod jednym kątem. Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego, bo był przecież taki przystojny. Nie wiem, czy to był jego profil, coś innego. Andrew był szczęściarzem. George był perfekcjonistą. Miał swoje prywatne oblicze, była też w nim ta część przeznaczona dla fanów. Był bardziej wyciszony niż Andrew. Miał naturę introwertyka... Pamiętam moją ulubioną scenę, gdy taplamy się w śniegu. On nie mógł ze śmiechu wstać. To było takie naturalne, uwielbiam tą scenę...To był ogromny szok, kiedy umarł. Zadzwonił do mnie mój przyjaciel i pomyślałem, że to jakiś chory żart. Byłam w Lancashire, ponieważ zawsze spędzam tam Święta Bożego Narodzenia z całą rodziną. Wydawało się to niewiarygodne. To było takie smutne. Przez pierwsze dwa lata piosenka i wideo były dla mnie smutne. Ale teraz przywraca wszystkie szczęśliwe wspomnienia.












Wyżej wspomniałem, że singiel nie dotarł w Stanach do czołówek list. Stało się tak za sprawą faktu, że został wydany jako promocyjny a nie komercyjny, a sprzedaż kopii płytek określa pozycję piosenki w zestawieniu. W samej Wielkiej Brytanii sprzedawany był obok singla "Do They Know It's Christmas" jako charytatywny (pomoc dla Eiopii). Do dzisiaj do najlepiej sprzedające się małe płytki w UK. Ponadto "Last Christmas" to najlepiej sprzedający się singiel w UK, który nie dotarł do miejsca 1 (chodzi oczywiście o okres premiery) . Pojawił się w także we wspomnianej już wersji nazwanej "Pudding mix", dłuższej o ponad 3 minuty od oryginału. Dla mnie ta wersja jest lepsza. 
 
 

Wersja live 

     Barry Manilow i George...
 

No i głośna, jak zawsze w takich przypadkach  sprawa plagiatu. W 1978 roku Barry Manilow święcił tryumfy na listach przebojów z utworem "Can't Smile Without You". Jego autorzy, Christian Arnold, David Martin i Geoff Morrow  oskarżyli twórcę "Last Christmas" o plagiat. Sprawę załatwiono polubownie. George na rozprawie przedstawił kilkadziesiąt utworów, które miały podobne sekwencje akordów, zaś poza sądem miał trójce twórców wspomnianej piosenki zapłacić milion dolarów, poza tym całość tantiemów ze sprzedaży singla z piosenką przeznaczył na pomoc dla organizacji Band Aid. Możecie posłuchać Manilowa na Youtube i rzeczywiście w pierwszych taktach refrenu "Can't smile without you" można odnaleźć podobieństwo w refrenie "Last Christmas".
 
Inne ciekawostki odnośnie piosenki i clipu? W clipie "Last Christmas" po raz ostatni możemy zobaczyć Michaela bez brody. 


Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away (you gave it away)
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special (special)

Once bitten and twice shy
I keep my distance
But you still catch my eye
Tell me baby
Do you recognize me?
Well
It's been a year
It doesn't surprise me

(Merry Christmas)

I wrapped it up and sent it
With a note saying "I love you"
I meant it
Now I know what a fool I've been
But if you kissed me now
I know you'd fool me again

Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away (you gave it away)
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special (special)

Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special (special)

A crowded room
Friends with tired eyes
I'm hiding from you
And your soul of ice
My God I thought you were
Someone to rely on
Me?
I guess I was a shoulder to cry on

A face on a lover with a fire in his heart
A man undercover but you tore me apart

Now I've found a real love you'll never fool me again

Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away (you gave it away)
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special (special)

Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
You gave it away
This year
To save me from tears
I'll give it to someone special

A face on a lover with a fire in his heart
A man under cover but you tore him apart
Maybe next year I'll give it to someone
I'll give it to someone special.
(Special. Someone. Someone.)
I'll give it to someone...

Yeeaaa 




George Michael został pochowany w nieoznakowanym grobie rodzinnym koło swojej matki.

I kilka ciekawszych, moim zdaniem, coverów tego świątecznego klasyka. Zaczyna coverowy band First To Eleven, nieodkrywczo, ale ta wersja studyjna bardzo mi się podoba. Zwłaszcza rockowy sound, gitary i nawet beztroska maniera atrakcyjnej wokalistki.

Kolejny cover to także całkiem niezła kopia piosenki, którą moim zdaniem trudno zepsuć, tym razem megagwiazdy, Taylor Swift. Także cover bardziej rockowy niż pop czy country, a tam zaczynała Taylor.


Czasem się zastanawiam, czy gdyby któryś z tych coverów był wersją oryginalną, to czy stałby się takim klasykiem jak wersja George'a. Warto pamiętać, że mimo wspaniałej melodii pierwsza wersja piosenki wykonana solo przez jego twórcę wpasowywał się w ówczesny trend muzyki syntezatorowej. W clipie na dole wersja  amerykańskiego zespołu z Arizony grający alternatywnego rocka Jimmy Eat The World wydana na singlu i również "nie zepsuta" - no bo jak.

 I ostatni, ze stepowaniem, lekko jazzowo, swingowo? Why not? Sister Andrews i miłe video.


nie tylko Wham i jego klasyk: tutaj


Last Christmas live - George Michael, na widowni Paul McCartney

 

 



 
 
Last Christmas.  
17 grudnia 2006 - Nagranie (clip) pochodzi z trasy koncertowej George’a Michaela „25 Live”. W tym konkretnym fragmencie (okolice 2:59–3:00) na trybunach Wembley Arena widać uśmiechniętego Paula McCartneya. Osoba siedząca obok niego to najprawdopodobniej jego córka, Mary McCartney (choć fani czasem debatują, czy to Mary, czy Stella, Mary jest częściej wskazywana w relacjach z tego wydarzenia). George Michael grał wtedy serię koncertów bożonarodzeniowych w Londynie, które przyciągnęły mnóstwo gwiazd. Fakt, że Paul McCartney siedział na zwykłej widowni (choć w sektorze VIP), a nie ukrywał się w loży, był wtedy szeroko komentowany przez fanów. Ot taka mała dygresja. Oglądałem dzisiaj clip i przypadkiem zwróciłem uwagę na Paula. Upewniłem się dzięki AI, która przeanalizowała clip i potwierdziła, że to nikt inny tylko sławny Macca ogląda koncert George'a. 

 

ANTHOLOGY THE BEATLES '2025. Przyjaźń, Legenda, Płyty, Dziedzictwo, Magia!

 




Odkąd kilkanaście dni temu zakupiłem najnowszą, rozszerzoną wersję Anthology – ten majestatyczny box z czterema dwupłytowymi zestawami CD – słucham go niemal bez przerwy. Jest to stała ścieżka dźwiękowa mojego życia od momentu, gdy paczka do mnie dotarła. Tak na szybko refleksja z odsłuchania tej wersji Anthology, choć miałem ją już w 1995 przy pierwszej. Na dysku 2 jako pozycję numer 2 umieszczona  piosenka "Yes It Is (takes 2 i 14)" - dwa podejścia do numeru. Drugie i czternaste, finalne. Pięknie tutaj możemy dostrzec ewolucję piosnki, i - moim zdaniem - warto by kiedyś ukazały się na płytach podobne rozwiązania piosenek zespołu, mix wczesnej, niedoskonałej, nazwę to "w powijakach" wersji piosenki zespołu i jej wersji ostatecznej, jak to ma miejsce w opisanym przypadku. Nie wykluczam, że może sam się pobawię kiedyś w coś takiego. Ale odszedłem od tematu posta. Przymierzałem się do opisania moich wrażeń na blogu z całości wydawnictwa, choć jestem pewien, że dla Was, drodzy Czytelnicy, było oczywiste, że moje odczucia i wrażenia będą wyłącznie pozytywne. 
W końcu to The Beatles! Jednak nie mogłem całkowicie pominąć refleksji, jakie to wydawnictwo we mnie wywołało.  Z pomocą przychodzą mistrzowie słowa a konkretnie genialny magazyn Rolling Stone i artykuł Roba Sheffielda, amerykańskiego krytyka i dziennikarza muzycznego. Opisał on to wszystko – i samo wydawnictwo, i dziedzictwo zespołu, i ich niesamowitą, choć skomplikowaną przyjaźń – lepiej, niż kiedykolwiek mógłbym to zrobić. Sheffield ujął kwintesencję tego, dlaczego ta muzyka i ta historia wciąż rezonują.Ale zanim przejdziemy do Roba Sheffielda, mam dla Was jeszcze jedną literacką wstawkę, która idealnie dopełni ten post.Od dnia zakupu czytam (zawsze kilka naraz, teraz jednocześnie książkę o Yoko Davida Sheffa oraz "Elvis" Beaty Pawlikowskiej -  zaskakująco solidna pozycja o Kingu naszej polskiej podróżniczki) książkę Iana Leslie, którą już kiedyś na blogu reklamowałem. 
 
Piszę tutaj o dziedzictwie i znaczeniu dla świata zespołu The Beatles (a to wcale nie jest przesadne stwierdzenie) nie raz,
ale początkowy fragment ze wspomnianej książki jest tak fantastycznie napisany, że myślę, iż będzie on wspaniałym wstępem do całego postu.Fragment ten kładzie oczywiście, zgodnie z tytułem, główny akcent na parę Johna Lennona i Paula McCartneya, ale jego przesłanie naturalnie przenosi się na całą Fab Four.

Autor tego bloga wciąż nie może uwierzyć, że odwiedził wszystkie rodzinne domy czterech Beatlesów w Liverpoolu, zwiedzając pokoje młodego Johna i Paula, gdzie pisali swoje pierwsze hity.

Tak więc najpierw Ian Leslie, później Rob Sheffield!
   Dopiero teraz zaczynamy dostrzegać, jak niesłychanym osiągnięciem było to czego dokonali. W 1962 nikt nie spodziewał się, że dominacja kulturowa Ameryki zostanie tak gwałtownie zakwestionowana - ani że hegemonia podda sie nowemu porządkowi z takim zachwytem. Ten wielki przewrót miał źródło na szarej wyspie na obrzeżach Starego Świata, której chwała należała już do przeszłości. Wielka Brytania sprawiała wrażenie kraju pozbawionego energii, uwięzionego w dawno minionej epoce cylindrów i zakopconych kominów. A jednak  to właśnie z jej wilgotnej ziemi wyrosła siła życiowa tak potężna, że zapoczątkowała nową epokę. I co ciekawe, nie narodziła się w samej stolicy, lecz na przedmieściach prowincjonalnego miasta pogrążonego w przemysłowym upadku, na ulicach zniszczonych w czasie wojny. To tam dwóch nastolatków wymyśliło własną przyszłość - a także przy okazji także naszą teraźniejszość. Ani John Lennon, ani Paul McCartney nie uczyli się muzyki, nie potrafili nawet czytać nut. Uczyli się nawzajem -  potem zaś zaczęli uczyć świat. 
 

 
Gdy w 2021 ukazał się dokument Get Back w reżyserii Petera Jacksona, wielu widzów zauważyło, jak zaskakująco współcześni wydają się Beatlesi. Na nagraniach było widać londyńskie  ulice pełne dżentelmenów w garniturach w prążki i hipisów w długich kożuchach - każdy z nich osadzony w swojej epoce. A jednak, gdy w kadrze pojawiali się John, Paul, George i Ringo, odnosiło się wrażenie, że bez problemów mogliby wyjść z ekranu prosto do naszego salonu. I chodziło nie tyle o ich ubiór, co o sposób bycia - o to, jak ze sobą rozmawiali, jak siedzieli, jakie żarty opowiadali. To nie był przypadek. Krytyk Harold Bloom twierdził, że odnajdujemy siebie w Szekspirze nie tylko, że uchwycił coś uniwersalnego w naturze człowieka, lecz także dlatego, że stworzył samą ideę człowieka jako jednostki introspektywnej i samokształcącej się. Podobnie The Beatles przyczynili się do ukształtowania osobowości po latach 60: ciekawej tolerancyjnej, autoironicznej, naturalnej, łączącej cechy kobiece i męskie. Timothy Lear powiedział: "The Beatles to mutanci. Prototypy agentów ewolucji zesłanych przez Boga, obdarzonych tajemniczą mocą stworzenia nowego ludzkiego gatunku". Mikrokultura The Beatles, która wywarła tak ogromny wpływ na naszą kulturę, narodziła się podczas wielu godzin, które John i Paul spędzali razem - w salonie Paula lub w sypialni Johna -  z gitarami na kolanach tworząc piosenki, poezję i żartując...
 


Jak „Anthology” zdefiniowała na nowo historię The Beatles - Rob Sheffield

To jest miłość, która trwa wiecznie: Jak „Anthology” zdefiniowała na nowo historię The Beatles. Definitywny dokument o The Beatles, dostępny od 26 listopada na Disney+, został odrestaurowany i rozszerzony o nowy, intensywny emocjonalnie odcinek.

Jest jeden niezwykle silnie oddziaływający moment pod koniec nowo odrestaurowanej serii dokumentalnej The Beatles Anthology, kiedy George Harrison zastanawia się nad przyszłością zespołu. The Beatles będą trwać i trwać – przewiduje. W tych płytach i filmach, i wideo, i książkach, i we wspomnieniach oraz umysłach ludzi. The Beatles stało się teraz własną, niezależną rzeczą. I The Beatles, myślę, istnieje bez nas. Następnie George uśmiecha się szelmowsko i cytuje piosenkę, którą jego stary kumpel John Lennon kiedyś zaśpiewał, jeszcze w 1966 roku. „Graj w grę istnienia do końca początku” – mówi. „Jutro nigdy nie wie” (Tomorrow never knows). George nie kłamał. Wypowiedział te słowa na początku lat dziewięćdziesiątych, a jednak był to proroczy sposób na podsumowanie The Beatles.

Nikt w latach sześćdziesiątych nie mógł sobie wyobrazić, jak wielcy będą Fabs w latach dziewięćdziesiątych, tak samo jak nikt w latach dziewięćdziesiątych nie mógł przewidzieć, jak ogromni są teraz. [Znakomicie to pokazuje wizualne intro każdego odcinaka, Beatlesi w kadrze wyciętym z filmu "Help!" i śpiewający tytułową piosenkę oddalają się, kurczą, a logo zespołu rośnie, rośnie i rośnie].
Kiedy oryginalna Anthology zadebiutowała jako miniserial telewizyjny w listopadzie 1995 roku, przerodziła się w globalne święto, z trzema najlepiej sprzedającymi się towarzyszącymi albumami i książką. [Książka to historia zespołu opowiedziana przez samych muzyków i kilka osób z jego najbliższego otoczenia]. W 2025 roku jesteśmy równie daleko od oryginalnej 8-częściowej Anthology, jak Anthology była od Rubber Soul czy Revolver – a jednak, chłopcy wciąż stają się coraz bardziej żywotni i wpływowi. Jutra rzeczywiście nikt nie zna
Anthology wreszcie powraca po długim oczekiwaniu, debiutując na platformie Disney+ 26 listopada.
Została cyfrowo odrestaurowana i rozszerzona przez zespół WingNut Films Petera Jacksona, używając tej samej technologii, której użyli do Get Back, co olśniło fanów cztery Święta Dziękczynienia temu, w 2021 roku. Giles Martin zremasterował muzykę i wyprodukował nowy album Anthology 4. Jest też intensywny emocjonalnie, nowy Odcinek Dziewiąty, skupiający się na trzech żyjących członkach zespołu, którzy spotykają się na początku lat dziewięćdziesiątych, aby wspólnie pracować nad tym projektem.
Anthology określa się jako definitywny dokument o The Beatles, opowiedziany przez całą czwórkę ich własnymi słowami. Częścią tego, co uczyniło go tak innowacyjnym – i co sprawia, że jest tak świeży dzisiaj – jest to, że to tylko oni. Bez narratora, bez gadających głów, bez świadectw celebrytów. Tylko Paul McCartney, Ringo Starr, Harrison, plus archiwalne wywiady ze zmarłym Johnem Lennonem, wspominający ludzi i rzeczy, które były wcześniej. Ukazuje szalone wariactwo ich życia jako zespołu, młodych chłopców zmieniających świat w zaledwie dekadę bycia razem. Jak mówi reżyser Odcinka Dziewiątego, Oliver Murray, dla "Rolling Stone": Nie mieści mi się w głowie, że George ma 24 lata, kiedy kończą Sgt. Pepper. Kiedy ja miałem 24 lata, prawdopodobnie próbowałem zrobić bongo z ziemniaka.
Ale potrzeba było trochę czasa, by byli Beatlesi zeszli się razem dla Anthology, 25 lat po frustrującym rozpadzie zespołu, by opowiedzieć historię swojej długiej i krętej przyjaźni. To było w pewnym sensie odważne – mówi teraz Giles Martin. To była niespodzianka dla wszystkich, łącznie z nimi samymi. Ale to był dla nich wszystkich proces oczyszczający. Myślę, że zapomnieli, jak to jest, ponieważ od ich rozpadu spadało tak wiele błota z różnych kierunków. To jest trochę jak znalezienie starego albumu ze zdjęciami, patrzenie na fotografie, a następnie uświadomienie sobie, że właściwie miałeś niesamowitą relację z tą osobą.

Kiedy dokument Anthology zadebiutował w 1995 roku, był szokiem kulturowym. Zdefiniował The Beatles, jakich znamy od tamtej pory – nie jako wydarzenie, które miało miejsce w latach sześćdziesiątych, ale jako ciągłe zjawisko, które stale rośnie i ewoluuje. W Odcinku Dziewiątym, żyjący członkowie zespołu wyznają, że nawet oni nie potrafią wyjaśnić zdumiewającego życia pozagrobowego zespołu – są szczerze zdziwieni, jak bardzo świat ich kocha. Ponieważ minęło 30 lat, wszystko staje się 
dość legendarne – mówi Paul. Trochę ZA BARDZO legendarne jak na nasz gust, ponieważ wciąż tym żyjemy.

 Anthology w końcu uratowała The Beatles przed latami sześćdziesiątymi. Przez zbyt długi czas historia Fabsów była przedstawiana z mdłym poczuciem nostalgii – bajką ze starych dobrych czasów. Ale kiedy Anthology pojawiła się w latach dziewięćdziesiątych, istniała już nowa generacja fanów The Beatles, zbyt młoda, by odnosić się do tej nostalgii, lub by myśleć o tej muzyce jako o czymś z przeszłości – ponieważ The Beatles byli bardziej żywi, wpływowi i ambitni niż kiedykolwiek, w każdym zakątku świata muzyki. Jak powiedział Raekwon z Wu-Tang Clan: The Beatles to ponadczasowi goście robiący ponadczasowe rzeczy.
   W tamtym czasie ludzie byli oszołomieni, jak bardzo pokochali Anthology – pewnie, wszyscy spodziewali się, że im się spodoba, ale nie aż tak. Jest (i była) to radość, z którą można spędzać czas, niezależnie od tego, czy włączysz ją w losowym miejscu, czy obejrzysz całe dziesięć godzin. Tyle historii. Tyle śmiechu. Okazjonalni fani w jedną noc zamieniali się w obsesyjnych geeków. Wszystkie trzy albumy – odrzuty, dema, surowe nagrania live, rozmowy studyjne – stały się megahitami sprzedażowymi, w czasach, gdy ludzie płacili pieniądze za muzykę. Do licha, to nie przypadek, że rok 1997 był jednym z najlepszych w historii dla rockowych albumów – każdy zespół stworzył swoją kolejną płytę pod wpływem magii Anthology.
   Ale program pilnie potrzebował technicznego ulepszenia. Większość fanów prawdopodobnie nie oglądała go od lat, ponieważ był dostępny tylko na starych kasetach VHS i płytach DVD, gdzie archiwalne nagrania z biegiem lat wyglądały coraz gorzej. Nowa wersja wyrosła z projektu Get Back, kiedy Jackson i jego zespół Wingnut wzięli godziny wcześniej nieużywanego materiału i oczyścili go, czyniąc The Beatles głośnymi, wyraźnymi, śmiejącymi się i kłócącymi razem. Martin mówi: Anthology była organicznym procesem robienia Get Back, a Peter Jackson i zespół powiedzieli: 'Może powinniśmy rozważyć ponowne zrobienie Anthology 30 lat później. Martin użył technologii de-mixingu dla muzyki. Słynny koncert na Shea Stadium, zagłuszony przez 56 000 krzyczących fanów, brzmi teraz zaskakująco czysto. Chciałbym powiedzieć: Brzmi tak, jakbyś tam był', ale oczywiście, gdybyś tam był, nie słyszałbyś nic.   
Dla Martina to moment zatoczenia koła. Był nastoletnim uczniem swojego ojca przy Anthology za pierwszym razem, lata po tym, jak George Martin produkował zespół.  
Pierwszy raz, kiedy przyjechałem na Abbey Road z tatą, był z powodu Anthology – mówi Giles. To był pierwszy raz, kiedy usłyszałem taśmy i byłem zahipnotyzowany. Po prostu nie mogłem uwierzyć, jak dobrze brzmiały – pamiętam, jak grali mi ‘A Day in the Life’ na taśmie czterościeżkowej w tamtym pokoju. To jest dla mnie prawdopodobnie dość przejmujące, ponieważ od tamtej pory moją ambicją we wszystkim, co robiłem z The Beatles, jest próba osiągnięcia tego uczucia.


    Prawa ręka zespołu, Neil Aspinall (na zdjęciu z Beatlesami), rozpoczął projekt Anthology w 1970 roku, zbierając nagrania w dokument, który planował nazwać The Long and Winding Road. Ale w tamtych czasach ostatnią rzeczą, jaką chcieli byli Beatlesi, było powracanie do przeszłości. Byliśmy wtedy w stanie wojny – mówi Paul w Odcinku Dziewiątym. George, siedzący tuż obok niego, dodaje: Niewiele rozmawialiśmy. (Z wyjątkiem piosenek takich jak „Sue Me Sue You Blues,” „How Do You Sleep?,” „Dear Friend,” „Early 1970,” „God,” i wielu innych solowych piosenek, które kierowali do siebie nawzajem). 
 
Ich rany zaczęły się goić przez lata – kiedy John i Yoko na jakiś czas się rozstali, to Paul był tym, którego wysłała do L.A., aby doradził mu, jak ją odzyskać. George, Paul i Ringo jammowali na weselu Erica Claptona w 1979 roku. (John był wściekły, że nie został zaproszony.)
Ale, jakkolwiek wydaje się to teraz dziwne, nigdy po 1969 roku nie było ani jednej chwili, w której cała czwórka Beatlesów postawiłaby stopę w tym samym pokoju. Myśleli, że mają czas. Nie mieli.
Wszelkie marzenia o zjednoczeniu, osobistym czy twórczym, umarły w grudniu 1980 roku, kiedy John został zamordowany przez anonimowego zabójcę w Nowym Jorku. Dekadę później, w 1991 roku, brytyjscy reżyserzy Bob Smeaton i Geoff Wonfor zaczęli rozszerzać odłożony na półkę film Neila Aspinalla w coś nowego, a żyjący Beatlesi wreszcie byli gotowi, by opowiedzieć swoją wersję historii.
   George i Paul od czasu do czasu jadali ze sobą obiady – mówi Martin. Na pewno utrzymywali ze sobą kontakt. I to jest to, czego ludzie nie rozumieją – myślą, że byli na wygnaniu przez te wszystkie lata. Ale zrobienie Anthology to inna sprawa – to bycie na równym gruncie, jeśli wolisz. Widać, że jest to dla nich odświeżające, ponieważ, jak zawsze mówili, tylko cztery osoby wiedziały, jak to jest być w The Beatles. 
  Oczywiście, wciąż mieli swoje konflikty – było to zaledwie kilka lat po tym, jak Paul zbojkotował ceremonię wprowadzenia ich do Rock & Roll Hall of Fame z powodu sporów finansowych. Dokument stał się Anthology zamiast The Long and Winding Road – George nie mógł znieść nazwania go tytułem piosenki Paula. Yoko ostatecznie oglądała go ze stoperem, aby zmierzyć, ile czasu ekranowego dostał Paul w porównaniu do Johna. Mimo to, grupa nadal dzieliła swoją nierozerwalną więź. Kiedy uporaliśmy się z naszymi problemami biznesowymi, postanowiliśmy spróbować zrobić definitywną historię The Beatles - wyjaśnia Ringo w filmie. Ponieważ inni próbowali, pomyśleliśmy, że może lepiej będzie, jeśli zrobimy to od środka, a nie z zewnątrz. Słyszeliśmy to od wszystkich innych – teraz możecie usłyszeć to od nas.  
 
   Nowy Odcinek Dziewiąty pokazuje żyjących członków zespołu (Threatles - gra słów) w latach dziewięćdziesiątych, jak zbierają się, by pracować nad Anthology i grać niektóre niedokończone piosenki, które pozostawił John. „Free As A Bird,” „Real Love” i „Now And Then” były domowymi demami nagranymi w Dakocie pod koniec lat siedemdziesiątych, z kasety dostarczonej przez Yoko. „To było emocjonalne, słuchając taśmy po raz pierwszy” – mówi Paul. „Powiedziałem Ringo, ostrzegłem go: 'Lepiej miej przygotowaną chusteczkę, kiedy będziesz tego słuchał.' Ponieważ to jest dość emocjonalne – słyszenie naszego starego kumpla śpiewającego tę małą piosenkę.”  
 

 
Nagrał „Free As a Bird” i „Real Love”, oba hity singlowe, ale zrezygnowali z „Now and Then” w ciągu jednego popołudnia. Pozostała dwójka nie podzielała entuzjazmu Paula do tej melodii, podobnie jak producent Jeff Lynne. Nikt nawet nie potrafił powiedzieć, co Paul w niej słyszał – ale z typową dla Macca upartą wytrwałością, odmówił porzucenia jej. „Z kimkolwiek innym, to byłby zdecydowanie koniec” – przyznaje. „Ale z The Beatles, musisz uważać – oni mogą to zrobić. Zawsze jest jakaś niespodzianka w dalszej perspektywie. Może to nie odejść, to jedno.” Paul miał rację. Dekady później, zamienił ten szkic demo w piosenkę The Beatles, na jaką zawsze zasługiwała – uduchowiony hołd dla jego starego kumpla. „Now And Then” stało się ostatnią piosenką zespołu, światowym hitem w 2023 roku.
 
 

Odcinek Dziewiąty kończy się tą samą chwytającą za serce sceną, co oryginalna Anthology: George, Paul i Ringo, siedzący na trawiastym polu, brzdąkający na gitarach i śpiewający leniwe piosenki pod słońcem. To był naprawdę miły dzień dla mnie, chłopaki – mówi Ringo. Pozostała dwójka odpowiada dowcipnymi ripostami, ale Ringo jest całkowicie szczery, nawet się nie uśmiecha. To było naprawdę piękne i wzruszające dla mnie. Lubię spędzać czas z wami dwoma.
Teraz to jest bardziej przejmujące niż kiedykolwiek, widząc ich grających na gitarze w słoneczny dzień, wylegujących się na trawniku w posiadłości George’a Friar Park. Prawdopodobnie myśleli, że będą to robić co dziesięć lat przez resztę życia. Nie mogli wiedzieć, że zaledwie kilka lat później George zostanie brutalnie zaatakowany i niemal zabity przez intruza w swoim domu, niedaleko miejsca, w którym siedzą. A zaledwie dwa lata później, Harrison odszedł, zmarł na raka w 2001 roku, w tragicznym, młodym wieku 58 lat. 
 

 

Odcinek Dziewiąty musiał oferować nową warstwę autorefleksji – mówi Oliver Murray. Ma inny rytm niż pozostałe, po prostu dlatego, że został zrobiony później. To jest ‘odcinek coda’. Moim przewodnim celem było przyjrzenie się temu, jak się czuli, będąc Beatlem. Ile kosztowało bycie Beatlem? Myślę, że momentami jest dość melancholijny. Ich wspólna historia wciąż wydaje się bolesna na ekranie. To jest jak żywa rozmowa między nimi – mówi Murray. To nie była jakaś pogawędka przy kominku, podczas której myślą o przeszłości i tej odległej rzeczy, w której byli. To jest coś, co noszą, a czasami jest to ciężkie. Więc Odcinek Dziewiąty, mam nadzieję, daje przestrzeń, aby obserwować ich zaglądających do wnętrza, zamiast tylko mówiących na zewnątrz.”
 
 
 Bardziej niż cokolwiek, Anthology jest historią przyjaźni – John, Paul, George i Ringo to najsłynniejsza przyjaźń w naszej kulturze, czwórka, która symbolizuje wzloty i upadki bycia w grupie. Dlatego Paul wychodzi na scenę przez całą jesień, podczas swojej niesamowitej obecnej trasy, i śpiewa wyznanie Johna z 1965 roku „Help!” po raz pierwszy od rozpadu The Beatles. To jest wrażliwy moment: Paul, po osiemdziesiątce, wraca do piosenki, którą jego najlepszy przyjaciel śpiewał w wieku dwudziestu kilku lat, wciąż próbując zrozumieć ból Johna, wciąż próbując uleczyć ich zerwaną więź. Ma tak wiele własnych hitów, które mógłby wykonać zamiast tego. Ale w głębi serca, wciąż śpiewa dla Johna. 
 

Oczywiście, śmierć Lennona prześladuje wszystkich w Anthology. Brakuje mi Johna – mówi George w nowym odcinku. Ponieważ The Beatles przeszli przez wiele dobrych czasów, ale także przez burzliwe czasy, i jak wszyscy wiedzą, kiedy się rozstaliśmy, wszyscy byli sobą trochę zmęczeni. Ale dla Ringo, Paula i mnie, mieliśmy okazję, aby to wszystko spłynęło rzeką i pod mostem, i abyśmy znów się spotkali w nowym świetle. I trochę mi przykro, że John nie mógł tego zrobić. Myślę, że naprawdę cieszyłby się tą okazją, by znów być z nami.
Śmiech i koleżeństwo Fabs jest tak zaraźliwe przez wszystkie dziewięć odcinków, jak słynny moment, kiedy Paul broni Białego Albumu. (Był świetny! Sprzedał się! To jest cholerny Biały Album The Beatles! Zamknij się!) Ale jest też pełen bólu serca, jak wtedy, gdy Ringo wspomina, jak zrezygnował i powiedział kolegom z zespołu: Czuję się niekochany i poza tym, a wy trzej jesteście naprawdę blisko. Każdy z nich odpowiedział: Myślałem, że to wy trzej. George jest mistrzem złośliwych, krótkich tekstów. Ale w nowym odcinku, kiedy oskarżają McCartneya o ciągłe zrzędzenie na innych, by pracowali ciężej, Paul odpiera: Ja lubię The Beatles. Lubię pracować z The Beatles. Nie wstydzę się tego. To jest to, co kocham w życiu – to całe robienie muzyki. 
 
 
Odcinek Dziewiąty może kończyć serię, ale to nie jest koniec
– mówi Murray. Mam nadzieję, że to jest przekaz i rozmowa między jednym pokoleniem a następnym, ponieważ chciałem zostawić tyle samo pytań, co odpowiedzi. Kiedy patrzysz na The Beatles, mówi to nam tyle samo o tym, gdzie my jesteśmy kulturowo, jak o samych The Beatles. Fakt, że to dziedzictwo wciąż żyje i ma się dobrze, jest zdumiewający. Oni są swego rodzaju językiem kulturowym, który jest przenoszony z jednego pokolenia na drugie, a teraz jest w wodzie gruntowej. I wszyscy pijemy wodę Beatle, czy o tym wiemy, czy nie. 

Giles Martin zremasterował muzykę, w tym występy na żywo. Audio z koncertów było naprawdę wyzwaniem
– mówi. Próbowałem tego trochę, kiedy robiliśmy Eight Days a Week z Ronem Howardem [w 2016], potem Beatles ’64 [w 2024], z Shea Stadium, koncertem w Waszyngtonie, Budokanem. Następnie użyłem technologii de-mixingu, którą opracowaliśmy z Peterem. Oczywiście, nic nie zostało zmienione w muzyce – po prostu słyszymy więcej tego, co chłopcy faktycznie zagrali w pokoju tamtego dnia. „Wyzwanie polega na gradacji, jak dobry chcesz to zrobić w porównaniu do jak rzeczywisty. A ja zawsze wybieram to, co jest najbardziej rzeczywiste, jak to tylko możliwe. Dzięki tej niesamowitej technologii mogę wyizolować głos Johna na koncercie w Waszyngtonie – mogę słyszeć tylko Johna. Nikt wcześniej tego nie słyszał.
 

W rezultacie, materiał na żywo naprawdę oddaje surową, pierwotną energię chłopaków. „Właśnie tak brzmieli” – mówi Martin. „Ja niczego do tego nie dodaję. Z pewnością nie ma jakiejś wtyczki wydajności, którą mogę włączyć, która sprawia, że są lepsi. Oni są po prostu naprawdę dobrzy – jedyna różnica polega na tym, że teraz możesz usłyszeć, jak są naprawdę dobrzy. To jest jak wtedy, gdy wyczyszczono Kaplicę Sykstyńską, odkryto, że Michał Anioł nie był tak mroczny i ponury, jak sądzono. To samo dzieje się z The Beatles – oczyszczasz ich, a zdajesz sobie sprawę, że są w zasadzie jak punkowy zespół grający na żywo.”
Martin zremiksował wszystkie trzy albumy Anthology, pierwotnie wyprodukowane przez jego tatę, plus nowy Anthology 4. Martin mówi: To miało sens, skoro robiliśmy na nowo serial TV, aby pomyśleć też o dodatkowej płycie dla ludzi. Ma ona 13 wcześniej niesłyszanych utworów (lub 16, w zależności od tego, jak liczysz) z archiwów, głównie z lat 1964-1965, ze świetnymi wersjami „Tell Me Why,” „If I Fell” i „I’ve Just Seen a Face.” Pozostałe 20 utworów zostało zaczerpniętych ze specjalnych edycji, które Giles produkował przez ostatnią dekadę, w serii, która rozpoczęła się od boksów Sgt. Pepper i Białego Albumu. Opiera się to wyłącznie na zasadzie: 'Hej, sprawdź to – fajnie się tego słucha – mówi. W ten sposób generuje się samo, w przeciwieństwie do sił rynkowych czy czegoś w tym stylu. Wszystkie cztery tomy są zebrane w 191-utworowej Anthology Collection. 

 

Za pierwszym razem, fenomen Anthology zaszokował całą branżę muzyczną – ale nikt nie był bardziej zszokowany niż żyjący Beatlesi. To musiał być ostateczny kres, prawda? Dlaczego miliony konsumentów tak chętnie kupowały ich odrzuty? Co było nie tak z tymi ludźmi? Paul zażartował: George Martin uważa, że jeśli wydamy coś po tym, będzie musiało być opatrzone rządowym ostrzeżeniem zdrowotnym. Mało wiedzieli. Nawet Martin nie mógł sobie wyobrazić, jak jego chłopcy staną się znacznie sławniejsi i bardziej kochani w XXI wieku. Zaledwie kilka lat po tym, jak wszyscy zakładali, że Anthology to koniec drogi, ich kompilacja 1 stała się najlepiej sprzedającym się albumem lat 2000., sprzedając się w liczbie około 30 milionów kopii. Wciąż idzie łeb w łeb z 21 Adele jako najlepiej sprzedający się album tego stulecia do tej pory – mimo że wszystkie piosenki były hitami, zanim Adele się urodziła. 


Na tym polega dziwny paradoks Anthology: The Beatles nigdy nie należeli do wczoraj. Ci faceci i ich piosenki zawsze należą do jutra. A jeśli chodzi o ich przyszłość, jutro nie wie ani jednej cholernej rzeczy. Są tylko dwie rzeczy, które można bezpiecznie o nich przewidzieć: pierwsza to szalone, jak bardzo ludzie uwielbiają The Beatles, a jednak - druga - zbiorowe pragnienie świata ich posiadania i słuchania wciąż rośnie. Nie mógłbym ująć tego lepiej niż George w tym odcinku – mówi Murray. The Beatles będą trwać bez całej czwórki, ponieważ należą teraz do nas. 
Ale Anthology sprowadza tę historię do tych chłopaków z Liverpoolu i unikalnej chemii czterech osób, która ich połączyła. Stali się najbliższymi przyjaciółmi, jakich kiedykolwiek miałem – powiedział Ringo. Byłem jedynakiem, a nagle poczułem się, jakbym dostał trzech braci. Naprawdę dbaliśmy o siebie nawzajem. Oglądanie Anthology oznacza nie tylko celebrowanie tej więzi, ale stawanie się jej częścią, ponieważ muzyka ożywia The Beatles.

 




                                                                         _______________




Historia The Beatles
History of  THE BEATLES