Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

1966. NA SCENIE POJAWIA SIĘ YOKO - 7 listopada 1966

 Post z blogu HISTORIA THE BEATLES





JOHN: Żadne z nas nie wiedziało, kim do diabła, jest to drugie. Ona nie wiedziała, kim jestem, słyszała tylko o Ringo - wydaje mi się, że to znaczy po japońsku "jabłko"...
Galeria Indica

W wywiadzie-rzeka z Jann S. Wennerem, zatytułowanym: "Lennon Remembers" ('1970) pada pytanie:
 - Dlaczego nie możesz wytrzymać bez Yoko ?
JOHN: Mogę ale nie chcę. Nie ma takiej rzeczy na ziemi, dla której mógłbym z niej zrezygnować. Nic nie jest ważniejsze od naszego związku, NIC. Lubimy być ze sobą przez cały czas. każde z nas potrafiłoby żyć osobno, tylko po co ? Nie poświęcę miłości, prawdziwej miłości dla żadnej pieprzonej dziwki, żadnego kumpla czy interesów, bo zawsze kończy się to tak, że w nocy jesteś sam. A tego nie chce żadne z nas i żadne  groupies nie wypełnią ci tej pustki, to niczego nie załatwia. Nie chcę skakać z kwiatka na kwiatek. Z tym jest tak, jak to powiedziałem w piosence. Poznałem to już wszystko i wiem, że nie ma nic lepszego ponad to, jak ukryć się w ramionach kogoś kogo kochasz.

Pewien  znany filozof z Dalekiego Wschodu, mieszkający na stałe w Ameryce powiedział kiedyś, anonimowo: Każda kultura ma jakieś słynne pary, ale tylko kultura zachodnia miała kogoś takiego jak John i Yoko. Przesadnie czy nie ? Dzisiaj opisuję już ten okres, czas, kiedy John poznaje Yoko, kiedy w życiu The Beatles, bo nie tylko Johna - choć nie od razu w 1966 - pojawia się ta intrygująca, fascynująca, przez większość znienawidzona, Japonka.




Najnowszą z niewielkich galerii na West Endzie była Indica  przy Mason’s Yard, którą prowadził John Dunbar, były mąż Marianne Faithfull. W listopadzie 1966 roku zorganizował tam wystawę zatytułowaną „Niedokończone obrazy i przedmioty” amerykańskiej artystki japońskiego pochodzenia, Yoko Ono. Ono zyskała pewien rozgłos w Londynie za sprawa niedawno prezentowanego filmu składającego się z ujęć nagich ludzkich pośladków.
  John zjawił się w Indice w wieczór poprzedzający oficjalne otwarcie wystawy. Spędził sporo czasu na jej oglądaniu, zwłaszcza malowidła zainstalowanego pod sufitem, do którego wchodziło się po drabinie, oraz jabłka ozdobionego wyłącznie metką z ceną: „200 funtów”. Nieco później John Dunbar przysłał samą Yoko, by porozmawiała z nim jako potencjalnym sponsorem. Okazała się filigranową kobietą ubraną na czarno, o drobnej, nieco zaciętej twarzy, niemal zupełnie zasłoniętej bujnymi puklami włosów. W ogóle się nie odezwała do Johna i tylko wręczyła mu kartę z wypisanym jednym słowem: ODDYCHAJ.
   Następnego ranka Lennon znów leżał w niedużym narożnym salonie w swojej rezydencji, urządzanej przez 9 miesięcy, zwinięty na niewielkiej sofie, którą przedkładał nad wszystkie inne meble, pokryte hektarami pastelowej tapicerki. Wylegiwał się tam godzinami, oglądając albo na wpół oglądając telewizję bądź wertując pobieżnie gazety i książki, rzucane potem gdzie popadnie. Mógł tak spędzić cały dzień, nie odzywając się do Cynthii, pozornie nie zauważając Juliana, wyrywany z tego transu tylko przez jakieś bzdurne pytanie w teleturnieju, akapit w „Daily Express”, który z jakichś powodów przyciągnął jego uwagę, lub jakąś kosztowną i bezsensowną zabawkę w rodzaju „pudełko do niczego”, jak nazywał kostkę z czarnego plastiku, w której zapalały się i gasły czerwone lampki. Potrafił całymi godzinami zgadywać, która z nich zaświeci się następna. Późnym wieczorem, jeśli spędzał czas w domu, wstawał z sofy i zamykał się w swoim studiu z gitarami, organami Vox i dziesięcioma spiętymi ze sobą magnetofonami Brunel. Cynthia wiedziała, że już nie zobaczy go tej  nocy. Nazajutrz musiała pilnować, by w całym domu panowała cisza aż do wczesnych godzin popołudniowych, kiedy zanosiła mu na górę tacę ze śniadaniem. Tak wtedy żył John i wtedy poznał Yoko.
JOHN: No tak mówią, ale w rzeczywistości napisałem wtedy mnóstwo piosenek i nagrałem trochę taśm, które pewnie określiłbyś jako alternatywne, a które nadal mam. Poza tym nakręciłem wtedy masę filmów na 8-milimetrowej taśmie. Wtedy jednak nie uważałem,żebym cokolwiek robił. Myślałem, że jeśli nie robię nic, co miałoby jakikolwiek  związek z Beatlesami, to, to nie jest praca.


 W biografii Johna pióra Normana czytamy:...kiedy John Dunbar przyprowadził gościa.
YOKO: Pomyślałam: „Co on robi? Przecież mówiłam mu, że nie chcę, żeby ktokolwiek oglądał to przed jutrzejszym otwarciem”. Zezłościłam się trochę na niego, ale byłam zbyt zajęta by narzekać czy robić dalsze wymówki. Bez względu na to co mówili później inni ludzie, nie miałam pojęcia kim jest John. Był bardzo atrakcyjny... Tylko to do mnie dotarło. Do tej pory wszyscy Anglicy byli dla mnie jacyś tacy chuderlawi. Ten był pierwszym seksownym Anglikiem, jakiego widziałam.
  W ogóle nie przypomina sobie, żeby  był nieogolony, naćpany, wymięty, z podkrążonymi oczami, jak zawsze John opisywał siebie wspominając tamten wieczór.
- Był ogolony i był w garniturze. Właśnie wrócił z Hiszpanii, więc był opalony.. Wydawało się, że to jakiś strojniś. Użyłam określenia „schludny”, jak mówiłyśmy w Sarah Lawrence College. John nienawidził tego słowa. Kiedy później mu powiedziałam, jak go postrzegałam tego wieczoru, wykrzyknął: Schludny?! Nigdy nie byłem schludny! Ale w końcu jechał do londyńskiej galerii, więc zadbał nieco o siebie. Potrafił się wystroić, kiedy tylko chciał.

JOHN: Yoko została zaproszona do Londynu przez grupę artystów zwanych „Destruction in Art.”. Oni stali się w Londynie bardzo modni.... Czasem chodziłem do Indica Gallery...by zobaczyć różne rzeczy jak wystawę Takisa, który robił na wystawie migające światła, a potem sprzedawał je za ogromne pieniądze. To były śmiecie. Przysłali mi liścik – czy może John Dubnar mi przysłał – nie wiem jak to było, że pewna Japonka wystąpi w worku, robiąc jakieś wydarzenie czy happening. Pomyślałem: „Hm... no wiesz,...sex” i poszedłem.
  Byłem nieogolony i nieźle wymemłany. Nie spałem przez trzy noce, w tamtych czasach cały czas nie spałem, bo odlatywałem, byłem wciąż naćpany.
  Wszedłem ale nikogo nie było.Okazało się, że byłem o jeden wieczór przed otwarciem. Galeria była nieczynna ale John Dunbar była strasznie zdenerwowany, bo wiesz... „milioner przyszedł coś kupić”. Skakał po całej sali jak wariat. Zacząłem się przyglądać tej całej wystawie i zobaczyłem kilka  paznokci na plastikowym pudełku. Dalej spostrzegłem  jabłko na podstawce z napisem „jabłko”. Pomyślałem , że to jest jakiś żart, ale, że to jest zabawne. Zacząłem dostrzegać w tym zawarte poczucie humoru. Zapytałem: Ile kosztuje jabłko ? Dwieście funtów! Rozumiem, a ile za wygięte paznokcie ? Nie bardzo wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi. Wiedziałem, że gdzieś tutaj odchodzi jakieś naciąganie. Ona mówi, że jest konceptualistką ale jak się zmieni kilka liter, wychodzi,  że jest naciągalistka. Zauważyłem ten szczegół i to było interesujące.
  Chodziłem po galerii zadowolony i gdy zszedłem schodami w dół zobaczyłem tam kilku obdartusów w dżinsach. Poczułem się trochę bezbronny, myśląc, że to muszą być "ci odlotowcy". Okazało się, że to jej asystenci, którzy przygotowywali tą wystawę, ale ja zachowałem się tak: "Jestem słynnym, bogatym gwiazdorem pop, a to muszą być ludzie, którzy wiedzą o co chodzi z tym jabłkiem i paznokciami". Podszedłem do tego na wesoło, co okazało się słusznym krokiem. Jednak zareagowałem na jej poczucie humoru tak,jak reaguje wiele osób i mówią Yoko, że ona nie ma wcale poczucia humoru. Tak naprawdę to ona jest prześmieszna.
  Wreszcie Dunbar przyprowadził ją do mnie, bo przecież przyszedł MILIONER. Czekałem na to coś z workiem. Gdzie są ci ludzie w worku? Przez cały czas zastanawiałem się, czy będę miał odwagę wejść z kimś do worka. Nie wiadomo przecież kto może być w takim worku!.
 Dunbar mnie przedstawił i jako, że miał być ten happening, zapytałem: "No więc? Co to będzie ?".Ona dała mi małą kartkę, na której było napisane :oddychaj!  ja na to: "To znaczy "wdychać?" Ona na to: "Tak, złapałeś o co chodzi". Zastanowiłem się."Złapałem o co chodzi ?". Byłem jednak przygotowany by coś zrobić.Pooddychałem, ale chciałem czegoś więcej niż - patrząc na to z intelektualnego punktu widzenia - skoncentrowania swojej świadomości na oddychaniu. Zobaczyłem paznokcie i złapałem to poczucie humoru. Może nie złapałem zawartej w tym głębi, ale poczułem swoiste ciepło. Pomyślałem: "Kurwa, też to potrafię. Mogę położyć jabłko na podstawce. Chcę czegoś więcej".
Potem zobaczyłem drabinę, która prowadziła do sufitu, gdzie był umieszczony mały teleskop. Przez to zostałem tam dłużej. Wszedłem na drabinę, wziąłem teleskop i zobaczyłem, że tam jest coś napisane małymi literami. Trzeba było stanąć na samym czubku drabiny - czułem się jak głupek, bo w każdej chwili mogłem spaść. Spojrzałem jednak i zobaczyłem słowo "TAK"(YES) .
Wszyscy artyści reprezentujący wtedy tak zwaną awangardę i inne ciekawe kierunki mieli bardzo negatywne nastawienie. To były akcje typu: rozwal pianino młotkiem lub zniszcz jakąś rzeźbę - naprawdę nudne i destrukcyjne bzdury.
 Wszystko było anty, anty, anty. Przeciw sztuce, przeciwko establishmentowi. To "TAK" sprawiło, że zamiast wyjść, mówiąc: "Nie kupię nic z tego świństwa", zostałem w galerii pełnej paznokci i jabłek.
 Potem podszedłem do czegoś, gdzie było napisane : "Wbij tu paznokieć". Zapytałem czy mogę to zrobić a ona, że nie, że jeszcze wystawa nie została otwarta. Jednak właściciel galerii, John Dunbar, powiedział: "Pozwól wbić mu paznokieć", takim tonem : "Pozwól mu, przecież to milioner, może to kupi". Ona jednak bardziej była zainteresowana tym, by wszystko ładnie wyglądało na samo otwarcie. Dlatego Yoko nigdy nie zarobiła nigdy na swojej sztuce - za bardzo ją chroni. Po krótkiej wymianie zdań zgodziła się jednak wtedy, mówiąc: "Ok, możesz wbić paznokieć za 5 szylingów". Więc ja, ten mądraliński powiedziałem:"Dam ci te 5 szylingów w przenośni i w przenośni wbiję tutaj paznokieć". No i wtedy naprawdę się "spotkaliśmy". Spotkaliśmy się wzrokiem. Dotarło to do niej i do mnie. TO BYŁ TEN MOMENT.
  Zabrało nam to wiele czasu. Oboje byliśmy bardzo nieśmiali. Następny raz spotkaliśmy się na wystawie Claesa Oldenburga, jej otwarciu.On pokazywał różne rzeczy z gumy, takie jak cheesburgery i takie tam bzdury. Spotkaliśmy się znowu wzrokiem. Jednak minęło 18 miesięcy czy nawet 2 lata, zanim to naprawdę ruszyło z miejsca.
  Reszta, jak to się mówi we wszystkich naszych wywiadach, to już historia.

JOHN:  Yoko jest najbardziej znaną artystką o zupełnie nieznanej twórczości... Nie lubi się pozbywać tego co stworzyła... Jej prace do dzisiaj mnie inspirują.


Praca PLAY IT BY TRUST (znana też pod nazwą WHITE CHESS SET)  z 1966 to jedna z ważniejszych i popularniejszych prac Yoko z okresu „poznania Johna”.  Grasz w szachy tak długo jak pamiętasz, które figury są twoje, a które przeciwnika.. Yoko stworzyła ten projekt pod wpływem pomysłu, idei Marcela Duchampa – „Pejzaż dusz”, znanego francuksiego malarza a jednocześnie szachisty. Gra Ono polega jednak na tym by większość ruchów  wykonywać w umyśle. Dzięki minimalistycznemu i konceptualnemu znaczeniu – typowemu dla jej sztuki – wszystko co stworzyła prowokowało zawsze do głębokiego namysłu.

YOKO: Kiedy stworzyłam „Play It By Trust” wcale nie myślałam o Duchampie. Wielu artystów wykorzystywało w swoich pracach szachy, ale traktowali je zawsze jako element dekoracyjny. Ja chciałam  stworzyć nową grę, z fundamentalnymi zmianami jej zasad, (znanymi z szachów). Białe Szachy to jakby rodzaj sytuacji życiowej. Życie nie jest ani czarne ani białe, nie wiesz co jest twoje, a co jest ich. Do tego co twoje, musisz przekonywać ludzi.W szachach wszystko jest proste, jeśli jesteś czarny, to czarne figury są twoje. Ale tutaj jest jak w życiu, gdzie musisz grać, przekonując innych ludzi. Ludzie myślą, że robiąc coś, chce ich szokować i pytają mnie o to, czy właśnie tego próbuję. Najbardziej szokującymi rzeczami na świecie – dla mnie – jest to, że człowiek walczy z drugim człowiekiem, że są wojny. I przyjmują, że to jest normalne. Rzeczy, które ja robię są zbyt proste. Nie jestem zainteresowana być unikatową lub diametralnie różną od innych. Każdy jest i tak inny. Nie ma dwóch osób, które np. mają taki sam kształt ust, i to bez żadnego wysiłku z ich strony, by się od innych różnić. Problemem nie jest to jak się stać innym od wszystkich, unikalnym ale jak podzielić się swoim doświadczeniem, przeżyciami, jak się z innymi komunikować. Taki jest koncept moich prac. W świecie sztuki, dzieła, prace są pokazywane w muzeum i wielu ludzi może je obejrzeć, ale już gdy ktoś je kupi to koniec z dostępem do nich, możesz je oglądać tylko przy specjalnych okazjach. Tak więc podoba mi się idea „Play It By Trust” (Zagraj Ufając), że jest ona pokazywana w różnych miejscach, ponieważ środowisko robi duża różnicę w sztuce. I znowu, to jest koncepcja, która jest dziełem.
Play It by Trust - Yoko Ono. 1966
 
  Tego listopadowego dnia John poznał Yoko, która niebawem miała wkroczyć w jego życie i tak już miało zostać do końca życia Beatlesa. Yoko wkraczając w świat Beatlesów, zakręcając światem wciąż - lub jeszcze, lub byłego -  lidera największego zespołu świata, nie zamierzała być tylko widzem lub pionkiem np. z jej pracy "Białe Szachy" u boku Sławnego Beatlesa. I wiedziała z pewnością, że będzie bardzo ciężko ją zaakceptować trójce Przyjaciół Johna z zespołu. Kończąc ten post, wybiegam trochę w przyszłość, bo w 1968 roku, zacytuję fragment z książki Petera Amesa Carlina - "Paul McCartney - Życie":
Sesje nagraniowe nowego albumu (White Album - RK) rozpoczęły się pod koniec maja, od nieco dziwnej sytuacji, gdy John pojawił się z Yoko na obcasach i oznajmił, że będzie ona podczas całej sesji w zasięgu jego ręki. To prawda, że sesje Beatlesów przypominały ostatnio happeningi, pojawiali się na nich przyjaciele i znajomi, którzy obserwowali artystów ze składanych krzeseł w studiu, a jeśli była wymagana cisza, z reżyserki na górze. Ale zrozumiałe było, że goście zachowywali wszystkie uwagi dla siebie. Tymczasem John zachęcał Yoko do komentarzy, a nawet krytyki. Kiedy zdarzyło się to po raz pierwszy, podczas nagrywania wokalu Johna w 'Revolution', było to dla nich takim szokiem, że Paul, George i Ringo mogli tylko patrzeć na siebie w ciszy i osłupieniu. Aż do momentu, kiedy, jak wspomina Tony Barrow, Paul odzyskał głos w najostrzejszej i sarkastycznej wersji.
 - Do kurwy nędzy! -  wybuchnął. -  Czy ktoś się odezwał. Kto to, do kurwy, był ?
Oczywiście wiedział, kto to mówił, siedziała tam przecież przed nimi wszystkimi. Inni przyłączyli się do niego i pytali siedzącego w reżyserce George'a Martina tonem idiotów, czy ktoś tam się odezwał. "Nie ruszałeś ustami! Czy mamy nowego producenta?"
  Nie całkiem. Mieli natomiast duchowo odmienionego Johna Lennona, u którego związek z Yoko, obudził pewność siebie i zachęcił, zastosować jej anarchistyczną estetykę w świecie Beatlesów. Nie chciał już być deprymowany przez nieskazitelny profesjonalizm Paula, miał też ochotę poprowadzić grupę w stronę rock'n'rollowego nihilizmu, który raz na zawsze miał zmienić ich popowy image. Chcecie rewolucji ? Chcecie pogadać o destrukcji ? Możecie liczyć na Johna i na Yoko.


_________________

Ale to już inna historia - i by o niej tutaj przeczytać - musicie wszyscy poczekać, aż przejdziemy dalej w historii Fantastycznej Czwórki. Jak John poznał Yoko - słowami Johna - w poniższym filmie.
A to tylko na blogu: http://fab4-thebeatles.blogspot.com/





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz