4. MÓJ TOP 40 - BEE GEES (10-1)

 

 


Czwarty i ostatni post z serii widniejącej w tytule. Słuchając, "przeglądając" całą dyskografię zespołu braci (wpadła mi w ucho bardzo piosenka solowa Robina, "Kathy's Gone") zorientowałem się, że spokojnie mógłbym ułożyć TOP50 czy nawet TOP60 bez obawy, że znalazłyby się na nim utwory mierne, mało godne uwagi, wypełniacze zestawienia. Polecam zapoznać się z pełną dyskografią zespołu. Jedna uwaga. Od dwóch lat w internecie pojawiała i pojawia się (filmiki para-dokumentalne) informacja, że po długiej chorobie odszedł ostatni z braci, Barry. Mnóstwo na ten temat artykułów potwierdzających tą tezę, więcej jednak solidnych, prawdziwych źródeł (w tym od samej rodziny muzyka) i one są prawdziwe, że muzyk wciąż żyje, ma się dobrze czy jest bezpieczny na łamach swojej choroby. W jednym z ostatnich wywiadów, z 2021 bodajże, tym jedynym od wielu lat (link tutaj) Barry nie wygląda najlepiej. Smutny, ale bardzo szczery wywiad. Mnie najbardziej poruszyły słowa Barry'ego, że bardzo żałuje, że w tym czasie kiedy odchodzili Maurice, potem Robin, nie był z nimi w najlepszych relacjach i musi z tym żyć. Tak, ostatnia refleksja. W opisie jednej z piosenek wspomniałem, że Robin odszedł z Bee Gees w 1971, powrócił w 1975. Z powodu niesnasek między nim a Barry'm o rolę frontmana grupy. Niezależnie od faktu, że się pogodzili z korzyścią dla nas, gdyż od tamtego comebacku Robina rozpoczął się etap największej popularności, co zaowocowało pod koniec ich kariery orderami MBE dla Robina i Barry'ego, oraz dla tego ostatniego tytułu szlacheckiego Wielkiej Brytanii, to oglądając koncerty Bee Gees, te z drugiej połowy lat 70-tych i późniejsze, nigdy nie zauważyłem jakiegoś specjalnego "ciepła" pomiędzy Barry'm i Robinem. Unikają spoglądania na siebie,  jakiegoś kontaktu, choćby poklepania się, przytulenia itd (poza finalnymi ukłonami czy śpiewem a capella przy jednym mikrofonie). Inaczej widać te relacje na scenie tej dwójki z Maurice'm. Może mi się tylko wydaje...

Pomnik braci Gibb na Isle of Man, gdzie się urodzili.

10. TOO MUCH HEAVEN


Singiel:
1978
Album: Spirits Having Flown
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:58" 

 

 

 

Pamiętam dokładnie pierwsze odsłuchanie tej piosenki. Na łamach swojej audycji w Trójce puścił ją pan Piotr Kaczkowski. Było to o tyle zaskakujące, że p. Piotr raczej w swoich playlistach nie umieszczał zbyt często piosenek popowych, choć także u dzięki niemu usłyszałem w "Mini-Maxie" Human League i "Don't You Want Me" a nawet "Last Film" Kissing The Pink. "Too Much Heaven" określił, o ile dobrze pamiętam, mianem majstersztyku wokalnego i trudno się z nim nie zgodzić prawda. Obowiązkowy numer "wolnych tańców" na dyskotekach. Numer 1 w Ameryce, numer 3 w Wielkiej Bryatnii. Era disco i Bee Gees! Piosenkę bracia napisali dla organizacji UNICEF i wykonali ją w styczniu 1979 na specjalnym koncercie, clip niżej, niestety z palybacku. Zdaniem Robina to jego ulubiona piosenka zespołu.

 


 9. LOVE SO RIGHT


Singiel:
1976
Album: Children of the World
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 3:34" 

 

 

 

Krótko, piękna miłosna piosenka braci, kojarzona zawsze przeze mnie z drugą, bardzo podobną, pochodzącą z poprzedniego roku, "Fanny (Be Tender with my Love).  Harmonie wokalne! Wysoka pozycja nr 3 w Ameryce, tylko 41 w Wielkiej Brytanii.

8. HOW DEEP IS YOUR LOVE



Singiel:
1977
Album:
Saturday Night Fever
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:02" 

 

 

Pierwszy singiel i numer 1 z filmowego albumu "Gorączka Sobotniej Nocy", wydany kilka miesięcy przed premierą filmu.  Obok dwóch przebojów filmowych, "Stayin' Alive" oraz "Night Fever" piosenka ta znalazła się na TOP100 Wszech-czasów amerykańskiego Billboardu.  Ulubiona piosenka zespołu Barry'ego. Klasyk! Któż nie zna tej piosenki. Prawdopodobnie obok "Staying' Alive" najbardziej rozpoznawalny numer braci. Scena samotnego Johna jadącego metrem przy taktach tej piosenki oraz jego słynny taniec solowy  przy "You Should Be Dancing"  to dwie najbardziej ulubione sceny z tego filmu zdaniem fanów na całym świecie. Wspomniałem wcześniej, że miałem okazję zobaczyć na żywo klawiszowca Bee Gees Blue Weavera, razem z włoskim zespołem Tribute to Bee Gees. Choć przy "How Deep Is Your Love" jako twórców wspomina się tylko trójkę braci, to Weaver miał spory wkład w powstanie tej piosenki. Ale taka jest rola muzyków sesyjnych bądź drugoplanowych członków zespołów, że często ich wkłady muzyczne są pomijane przy określaniu twórców piosenki a więc tantiemów. Inna sprawa, że proces powstawania piosenki jest skomplikowany i twórcy, tak było podobno w przypadku tej piosenki, na gorąco komponują korzystając z fragmentów czy pojedynczych akordów granych im na życzenie przez instrumentalistów.  Piosenka miała być przeznaczona dla Yvonne Elliman, na szczęście tak się nie stało, Yvonne otrzymała "If I Can't Have You". 



7. IF I CAN'T HAVE YOU  /    DOGS




Singiel:
2001
Album: Their Greatest Hits: The Record
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 3:22" 
 

 

Piosenkę pierwszą odkryłem na drugiej stronie singla "Staying Alive". Znałem już wtedy cały album "Saturday Night Fever"  i obie piosenki z filmu napisane przez braci Gibb dla Tavares,  "More Than A Woman" oraz Yvonne Elliman, "If I Can't Have You" specjalnie nie przypadły mi do gustu. Tak na marginesie, to z soundtracku prócz przebojów Bee Gees podobały mi się "A Fifth of Beethoven" Waltera Murphy oraz "Boogie Shoes" K.C. & The Sunshne Band.  Z "If I Can't Have You" jest podobnie jak z "Emotions". Własne wersje swoich piosenek podarowanych innym bracia Gibb nagrali lata później. "Emotions" Samanthy Sang jest wcale nie gorsza niż wersja autorska, "If I Can't Have You" Elliman zupełnie mnie nie porywa choć na fali popularności filmu i Bee Gees osiągnęła w Ameryce numer 1 (dwa lata wcześniej również dzięki piosence Bee Gees, "Love Me" ta amerykańska piosenkarka odniosła spory sukces, bo miejsce nr 14 na listach Billboardu).  To był okres, w którym wszystko czego dotknęła zdolna trójka braci zamieniało się w złoto. W miliony dolarów. Dla porównania posłuchajcie także wersji Yvonne.

 
DOGS
 

Album:
Mr. Natural, 1974
Kompozycja: Barry & Robin, 3:43"

Piosenka dodana do topu już po jego finalnym zakończeniu.  Obiecuję, że ostatnia. "Dogs" po prostu nie znałem, ale po pierwszym przypadkowym jej przesłuchaniu wiedziałem, że to na pewno piosenka z top10 nagrań tego zespołu.  Pochodzi z 1974 roku, kiedy Bee Gees byli tuż tuż przed swoją muzyczną "transformacją" . Kompozycja tylko dwójki braci w niczym się nie różni od tych największych przebojów całego zespołu (tria) sprzed epoki disco, choć jeśli wsłuchacie się w chórki Barry'ego w piosence, to już gdzieś tam usłyszycie wyższe tony, próbki możliwości wokalnych najstarszego z braci. Jeszcze nie falset, ale blisko, blisko...
 Może to na tym albumie "Mr. Natural" Arif Mardin usłyszał to co ja i dlatego na następnym kazał spróbować braciom śpiewać falsetami. Piosenka nie jest żadnym hołdem dla naszych czworonożnych psiaków, opisuje trudniejsze problemy podmiotu lirycznego piosenki, zdawkowo nawiązując do wierności czy cech naszych mniejszych przyjaciół. Utwór przede wszystkim jest piękny melodyjnie a śpiew Barry'ego swoją zwyczajną barwą głosu urzeka. Każda część piosenki jest bardzo chwytliwa, choć oczywiście czeka się na końcowy refren. Zabrakło mi tutaj ładnego sola gitarowego, choć wiem, że takich w dyskografii braci jak na lekarstwo.






6. ALONE

 


Singiel:
1997
Album: Still Waters
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:49"  
 
 

 

Ostatni wielki przebój braci. Robin i Barry w rolach głównych jak zawsze. Numer 5 w Wielkiej Brytanii. Znakomity.

 


5. I'M SATISFIED



Album:
Spirits Having Flown, 1978
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 3:55" 

 

 

Muzyka braci to prócz pięknych harmonii, nigdy banalnych tekstów przede wszystkim ich śpiew. Harmonie, które w ich okresie tzw. ery disco, falsetowe, śpiewane w większości przez wielokrotnie nagrywanego Barry'ego uwodzą. W tym utworze osiągają poziom mistrzowski. Skala wokalna najstarszego z braci imponuje. Piękna miłosna, bardzo radosna ballada, najbliższa soulowi, jak to tylko możliwe. Soulowi a la Gibb Brothers.  Utwór wydany na najlepszym ich albumie nie mógł się znaleźć na singlu, ale zawsze mnie zastanawiało, że nie znalazło się dla niego miejsce na żadnej składance zespołu z ich największymi hitami. Na koniec dodam, że z utworem tym mam tak, że gdy przychodzi okazja, że mogę go wysłuchać (radio, internet, składanka aktualnie słuchana itd), zazwyczaj słucham kilka razy, bo trudno mi po porzucić tylko po jednym przesłuchaniu. Raz nie wystarczy. Nie tylko ja tak mam, gdyż na youtube znalazłem clip audio, w którym ktoś połączył ze sobą piosenkę chyba 5, może więcej razy. Rozumiem to. 

 

4. NIGHTS ON BROADWAY



Singiel:
1975
Album: Main Curse
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 3:20" 

 

 

 Drugi singiel z ich pierwszego albumu po tej ich niesamowitej transformacji. Na poprzednim wciąż przynudzali w swoim starym stylu, choć piosenka "Dogs" czaruje. W tej piosence po raz kolejny zrozumiałem, żę Barry ma naprawdę piękny głos, nie tylko gdy śpiewa falsetem. W "Pieskach" w refrenie... Miodzio.  Na kolejnym rozpoczęli marsz ku sławie. Pierwszy singiel "Jive Talking" stał się ich pierwszym od 4 lat numerem 1 w Ameryce, także wielkim przebojem na całym świecie.  Zdecydowanie lepszy "Nights on Broadway" już tylko 7, ale na nim ludzie na całym świecie po raz pierwszy usłyszeli falset Barry'ego. Jego partie wysokim głosem na koncertach w tym utworze śpiewał Maurice, gdyż w oryginale głos Barry'ego nałożono kilka razy, czasem towarzyszące chórki. Nie pierwszy, nie ostatni raz. "Czy możesz śpiewać wysoko, krzyczeć tak, ale utrzymać melodię?" - miał Barry'ego spytać producent albumu ARif Mardin. No i Barry mógł! Bardzo, bardzo lubię tą piosenkę, myślę, że to była pierwsza moja ulubiona piosenka zespołu, zanim nie usłyszałem "You Should be Dancing". Pamiętam singla z nią i ... kłopoty z prawidłowym czytaniem nazwy zespołu (liczba mnoga od inicjałów Brothers Gibb). Obowiązkowy numer na wszystkich koncertach zespołu. Jeszcze nie disco, ale bardzo taneczne funky. Arif Mardin!

 

 


 3. STAYING ALIVE



Singiel:
1977
Album:
Saturday Night Fever
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:45"  



Zdaniem wielu największy przebój grupy, choć to samo można powiedzieć o dwóch następnych numerach na moim topie. Niesamowity riff gitarowy otwierający piosenkę. Słyszałem opinie, że rytm, beat tego utworu to tempo w jakim trzeba naciskać na przeponę w czasie ratowania człowieka. Klasyk muzyki rozrywkowej, absolutny numer 1 na całym świecie, cóż więcej można napisać. Miałem tego singla, tak poznałem "If I Can't Have You", schowane na stronie B.
Mój nr 144 mego prywatnego topu wszech-czasów. Dwa razy w życiu wychodziłem z kina niesamowicie wstrząśnięty muzyką, obrazem, tym co zobaczyłem na ekranie. Raz jako dzieciak, drugi raz już jako debiutujący student. Dzieciak, który gdzieś między 1966- max 1970 (nie sądzę, żeby premiera tego filmu była w tym samym czasie co na Zachodzie stąd taka rozbieżność). "Help!" i tytułowa piosenka w filmowym intro.  Zakochałem się wtedy w tym utworze, we wszystkich piosenkach z tego filmu, w Lennonie, w The Beatles, choć  ta dojrzała miłość do czterech facetów z Liverpoolu miła nadejść kilka lat później. Drugi raz to taki przypadkowy wypad w sobotnie popołudnie do kina na Dworcu Świebodzkim we Wrocławiu, w bodajże 1979. No i także początkowe intro. John Travolta, jego baśniowy chód, spacer uliczką Manhattanu i niespodziewanie pojawiające się "Staying Alive". Takie momenty zostają w sercu na zawsze. Poniżej właśnie ten początek filmu.
 

 

2. NIGHT FEVER



Singiel:
1932
Album: Saturday Night Fever
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 3:32" 

 

 


Kolejne arcydzieło braci Gibb. W zasadzie mógłbym tutaj powtórzyć tekst napisany wcześniej. Ta sama fascynacja scenami z filmu. John wkraczający do dyskoteki i ten słynny grupowy taniec na podświetlonym parkiecie. Napisałem w opisie "Staying Alive" o ogromny wrażeniu, jakie zrobił na mnie film. Na mnie, młodym dzieciaku z zapyziałego kraju z komuny. Ale skoro tak samo wspomina o swojej ogromnej fascynacji i zauroczeniu filmem Brad Pitt, to mówi samo za siebie prawda? Sławny aktor wspominał, że będąc dzieciakiem z Ozark nie miał pojęcia o życiu jakie toczyło się na Manhattanie i jakie przedstawiono w filmie. Ciężka praca, "pozostawanie żywym" (staying alive) w dosłownym słowa tego znaczeniu skłaniała do odreagowywania, nie przy "New York Times", ale w soboty, przy plemiennych rytuałach (dyskotekach), jak to opisał pewien dziennikarz, którego artykuł był podstawą powstania filmu.
 Film robił wrażenie na wszystkich. Travolta stał się z dnia na dzień idolem, opisywano go jako połączenie  Freda Astaira, legendarnego tancerza Hollywood z Robertem Redfordem, wtedy obiektem westchnień wszystkich kobiet. W Hiszpanii ukuto zwrot "travoltyzm" czyli imprezowanie na dyskotekach.  Quentin Tarantino przywracając Johnowi popularność i pozycję w Hollywood filmem "Pulp Fiction" powiedział, że aktorzy jak Tom Cruise i inni mogą tylko marzyć o tym, by zasmakować choć części sławy, jakiej zaznał w swoim życiu Travolta.
"Night Fever" ma narkotyczną strukturę, syntezatory, specyficzne akordy beatowe, charakterystyczne dla przebojów disco tamtego okresu, absolutnie konieczne smyczki w głównej linii melodyjnej. Trochę niezrozumiały tekst wokalu w wersach, ale refren to już mantra dyskotekowa, pasująca do Bee Gees wtedy jak ulał: "nocna gorączka, wiemy jak ją robić, wiemy jak ją pokazywać..."

 


1. YOU SHOULD BE DANCING

 

 


Singiel:
1976
Album: Children Of The World
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:16"  

 

 


Mój największy hit Bee Gees. Pierwszy hit Bee Gees z falsetem Barry'ego, na pełny "etat", nie fragmentarycznie. What you doin' on your back? Rety, ileż mi lat zajęło zorientować się, że to śpiewa Barry tuż przed refrenem. Pamiętam, że pytałem się wtedy pewną osobę, która znakomicie znała angielski, by mi spróbowała przetłumaczyć ten fragment. Możliwe, że na kiepskim nagraniu. No i usłyszałem, że to taki wokalny bełkot nic nie znaczący. Więcej o tym nagraniu znajdziecie w Moim Topie Wszech-czasów (tutaj). Piosenka dopiero w drugiej setce, co w pewien sposób definiuje mnie, że choć jestem wielkim fanem zespołu, to wiem, że jest od niej piosenek dużo lepszych. 
 
 


 
Z perspektywy czasu myślę, że 127 to i tak niezła pozycja. To piosenka, której zdobycie (nagranie itd) zajęło mi naprawdę sporo czasu (drugą taką piosenką była "Howzat" Sherbet. Przypomnę, audycji muzycznych na falach Trójki, z których można było nagrywać, w których prezentowano nowości nie było zbyt dużo. W owym czasie nie miałem radia z UKF no i nie miałem skąd zdobyć numeru. Może moi koledzy mieli ją gdzieś nagraną, ale żadne z nich nie wiedział co ma nagrane, jakich wykonawców, jakie tytuły. Pierwsza dobrej jakości kopia piosenki zdobyłem przegrywając ją z albumu koncertowego, na którym Bee Gees śpiewali przede wszystkim swój materiał z lat sprzed disco, bo o ile dobrze pamiętam z "nowszych" było właśnie tylko "You Should Be Dancing", "Nights On Broadway" i "Jive Talking". Przeglądając dyskografię Bee Gees nie znalazłem tego albumu, może więc to był jakiś z innego kraju, wydany poza oficjalną dyskografią. Na pewno nie było na tym koncercie nowych utworów z "Saturday Night Fever".  
 
 
 
 
 
 
Wspominałem  już przy opisach #2 i #3 o ogromnym wrażeniu jakie wywarł na mnie film "Saturday Night Fever". Początek, muzyka, klimat, no i przede wszystkim John. Pamiętam, że byłem ogromnie zaskoczony, gdy przy jego słynnym tańcu solo usłyszałem takty mego ukochanego utworu. Ciekawostką j
est fakt, że w czasie realizacji tej sceny Travolta tańczył w rytm podkładu, którym była piosenka "Lowdown" Boz Scaggsa. W czasie końcowego montażu zorientowano się, że może lepiej będzie pasowała tu jakaś piosenka Bee Gees. Ale nie było już dostepnej nowej innej, nie wykorzystanej wcześniej, więc sięgnięto po numer sprzed roku,z poprzedniego albumu, sprawdzony, numer, który był wielkim hitem w USA i prawdziwym przebojem dyskotek. Partię trąb skomponował Maurice i ten fragment jest także  sporym atutem przeboju. 


 

I to koniec topu, słuchajcie Bee Gees.


3 komentarze:

  1. Wielu piosenek z Pana topu nie było mi znanych. Piękna muzyka, choć trochę monotonna. Przeboje disco prawie identyczne, te wcześniejsze także w tym samym stylu. Beatlesi byli bardziej wszechstronni czy też mieli muzę bardziej urozmaiconą. Niemniej to piękne zestawienie piosenek. Dzięki. Przemek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ułożony ten top, Album lub singiel, obrazek, zdjęcie ilustrujące zespół w tym okresie, clip co piosenki, Twój opis. Fajnie się obcuje z Twoimi Ryszardzie blogami. H

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Edge of the Universe. Na pewno tuż za 40.

    OdpowiedzUsuń