3. MÓJ TOP 40 - BEE GEES (20-11)

 

 

 


 
 
 
Trzeci raz mój TOP. Sporo naprawdę genialnych piosenek.

 20. MASSACHUSSETTS

 

 

 


Singiel:
1967
Album: Horizontal
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 2:23" 

 

 Pierwszy numer 1 w Wielkiej Brytanii i tuż za pierwszą dziesiątką w Ameryce. Barry opowiadał o tym utworze, że napisali go w przekonaniu, że era hippisów, filozofia tego ruchu ruchu nie sprawdzi się, niebawem skończy stąd ta piosenka. Oczywiście nikt z braci Gibb nie był nigdy w Massachussetts, a piosenka, choć odradzająca fanom wyprawę do San Francisco a zostanie w rodzinnym mieście wpasowywała się idealnie w epokę flower-power. Bardzo melodyjna, głosy Robina i Barry'ego idealnie współgrają. Na koncertach zespołu obowiązkowy numer, nawet na tych w okresie disco.

 19. TO LOVE SOMEBODY 

 

 

Singiel: 1967
Album: Horizontal
Kompozycja: Barry & Robin Gibb, 2:23"



Prócz klasyków disco z filmu "Saturday Night Fever" ta piosenka, napisana przez Barry'ego i nastolatka wówczas Robina jest uważana za jedną z najbardziej popularnych zespołu, nagrywaną przez dziesiątki wykonawców, w tym tak wielkich jak Janis Joplin, Nina Simone, Rod Stewart czy Roberta Flack, ale co ciekawe także przez piosenkarkę Lulu, pierwszą żonę Maurice'a Gibba. Stała się prawie od razu standardem i obok "Massachussetts" to kolejny obowiązkowy numer koncertowy wszystkich koncertów zespołu. Drugi singiel z ich debiutanckiego na światowych rynkach albumu. Na liście Billboardu US Adult Contemporary nr 1 - to lista najczęściej puszczanych w radiu i najchętniej proszonych przez słuchaczy piosenek, poza tym średni sukces na innych listach. Prawie niezauważona w rodzimej Brytanii. W 2017 roku Barry pytany o wybór jednej piosenki z twórczości Bee Gees wybrał własnie ten utwór  ze względu na jego "prosty, emocjonalny przekaz". Wielkie dzieło Wielkiego zespołu. 

18. EMOTIONS

 




Album: Their Greatest Hits, 2001
Kompozycja: Barry & Robin Gibb, 1978, 3:38"
 



Piosenkę napisali Barry i Robin dla Australijki Samanthy Sang, która w 1978 osiąnęła z nią aż 3 miejsce list Billboardu i stała się wielkim przebojem na całym świecie. Piosenka Sang bardzo w stylu disco-Bee Gees, którzy w niej zresztą zaśpiewali, zaś w zwrotkach Samantha śpiewa jakby ona była częścią zespołu. Bardzo lubiłem tą piosenkę. Jeszcze bardziej, gdy piosenka ta ukazała się w wersji braci na albumie składankowym "Their Greatest Hits" w 2001 oraz na "Love Songs", wydanym w 2005. Bracia nagrali ją w 1994 roku z myślą o albumie "Love Songs", który jednak został wydany dużo później niż planowali stąd wcześniej ich wersja "Emotions" ukazała się na innej składance, podwójnym CD.  Nagrali zresztą własne wersje wielu swoich przebojów, a podarowanych innym wykonawcom jak choćby "Heartbreaker" darowany dla Dionne Warwick, "Islands on the Streets" Kenny Rogersa i Dolly Parton. Szczerze, to trudno mi wybrać, która wersja jest lepsza, Samanthy czy Bee Gees. O ile w przypadku piosenki "If I Can't Have You" nie miałem wątpliwości, że wersja braci jest lepsza od singlowej Yvonne Elliman z "Saturday night Fever", tutaj skłaniam się ku remisowi, stąd dwa clipy.
 

  17. TRAGEDY


Singiel: 1978
Album: Spirits Having Flown
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:55"
 


Wielki światowy przebój, numer 1 wszedzie na świecie, w tym USA i UK. BeeGees-mania. Miał także znaleźć się w ścieżce dźwiękowej filmu z Travoltą. Pamiętam, że gdy pierwszy raz usłyszałem go w radiu (oczywiście Trójka, szkoda, że jej już nie ma), to nie znając tytułu wydawało mi się, że Barry śpiewa "traaakiiiliiii", coś w tym stylu, żadne fonetyczne "Tradżedy". :) Eh, angielski średnio kulał wtedy, choć z reszty refrenu powinienem się był domyśleć faktycznego słowa. Kompozycja trójki braci, choć wiemy, że tak jak między sobą uzgodnili, największy wpływ na kształ utworu mieli Barry i Robin, stąd Maurice, mimo kolejności literek alfabetu jest na trzeciej pozycji. Niesnaski z pierwszej połowy lat 70-tych z powodu konfliktu Barry'ego oraz Robina o pozycję frontmana grupy minęły i należy się z tego cieszyć. Robin wrócił w 1975 roku, w studiu producent (pisałem o tym) namówił braci do śpiewania falsetem i dzięki temu Bee Gees przetransformowali się zmieniając całkowicie swój styl. Bo nie ma co ukrywać, większość piosenek Bee Gees sprzed ich okresu disco brzmiała identycznie, podobne aranżacje orkiestrowe, chórki. Bee Gees w zasadzie byli grupą wokalną, w ktorej śpiewali wszyscy, grał Maurice, czasem, Barry i dobierany skład muzyków potrzebnych w studiu, ale przede wszystkim na koncerty. Nie będę porównywał ich twórczości z The Beatles, u których różnorodność była wpisana w ich DNA dzięki trzem różnym wielkim osobowościom muzycznym, Paulowi, Johnowi, także George'owi. Bee Gees skupili się na twórczości wspólnej i koniec. "Tragedy" jest takikm efektem ich wspólnej pracy, jeśli jakieś piosenki dyskotekowe można nazwać dziełami, to takz pewnością jest "Tragedy" i jeszcze większość piosenek z tego topu do miejsca nr 1. 1975-1979 to okres niesamowitej wprost weny twórczej braci. "Tragedy", "More Than A Woman" oraz "Shadow Dancing" (numer 1 Andy'ego) - te trzy niesamowite piosenki powstały tego samego dnia, kiedy bracia mieli wolne popołudnie w trakcie pracy na planie filmu "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band". Muszę tutaj wyrazić słowa pochwały dla Robina, że w tym okresie schował dumę, przekonał swoje ego i pozwolił, by we wszystkich największych dyskotekowych przebojach Bee Gees śpiewał tylko Barry, obaj bliźniacy wspomagali go w chórkach falsetowych, nie domagał się oddzielnych partii wokalnych dla siebie. Fani na całym świecie czekali na typowe dla tego okresu nagrania zespołu, w których numerem 1 był Barry. Zarabiali miliony, po co to zmieniać? Jedna piosenka, najsłabsza na albumie "Spirits Having Flown", z którego pochodzi "Tragedy" to numer Robina. "Z irytującym vibratto" jako określał głos Robina Elton John. 


 

Barry, Maurice, Peter Frampton i Robin w filmie "Sgt. Pepper's..."

16. MORE THAN A WOMAN

 



Singiel: 1978
Album: Saturday Night Fever
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 3:15"


Kiedy powstała wspomniałem przy piosence "Tragedy". Urocza ballada zespołu, która co ciekawe, pomimo ogromnej popularności filmu "Saturday Night Fever", w którym się znalazała (dwa razy, w wersji braci Gibb oraz soulowej grupy Tavares, na listach UK, w ojczyźnie muzyków nr 7, w USA poza listą) nie zawojowała list przebojów. Mogło być tak, że fani mieli już w domu album zespołu, ale to tłumaczenie nie działa, gdyż dwa następne single zespołu z filmu, znajdujące się przecież na wspomnianym soundtracku, "Staying Alive" oraz "Night Fever" były numerami 1. Może publiczność wciąż chodziła na film i "dojrzewała"? Piosenka ta to ciekawy przypadek ze  względu na te wspomniane dwa wykonania. Dlaczego ta a nie inna? Nie ma co ukrywać, z pięciu "wielkich" hitów z tego filmu jest najsłabsza (lepsza jednak od "Jive Talking"). Ale ilu wykonawców chciałoby mieć wtedy takie słabe numery. Numer, przy którym John tańczy romantyczny taniec, w którym dostrzegamy początek przemiany jego bohatera, kontynuowanej w dalszej części filmu, do której ilustracją jest druga ballada z tego filmu, "How Deep Is Your Love".  Pisałem już kiedyś tutaj na blogu, także w tym topie, o moje fascynacji filmem, Travoltą, piosenką "You Should Be Dancing", zespołem. To mój okres matury, studiów, przepiękny okres, stąd taki a nie inny sentyment do tanecznych piosenek zespołu. Musicie to Autorowi tego bloga wybaczyć. Nie przypominam sobie, bym wtedy specjalnie interesował się Beatlesami, choć wiedziałem, że grupa z Liverpoolu to najwyższa muzyczna półka, do której Bee Geesom jednak daleko.

 

Królowie disco - BARRY, ROBIN i MAURICE

 Night Fever i More Than A Woman - One Night Only, Las Vegas

15. FUNNY (BE TENDER WITH MY LOVE)


Singiel: 1976
Album: Main Curse
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:06"

Pierwszy album z nowym logo, umownie nazywanym dyskotekowym, choć dzisiaj jest już związany z zespołem na stałe. Kto pamięta ich logo z lat 60?  "Fanny" to trzeci singiel z albumu z miejscem nr 12 w Ameryce, po "Jive Talking" (w USA nr 1) oraz "Nights on Broadway" (7). Krótko, przepiękna miłosna ballada z takimi harmoniami falsetowymi muzycznymi - jakżeby inaczej - które uniemożliwiały zaśpiewanie jej na koncertach. Bee Gees sporo mieli takich utworów, ale w końcu musieli przecież śpiewać jakieś swoje falsetowe przeboje, na ten nie odważyli się. Na "Fanny" (podobno tak miała na imię sprzątaczka i gospodyni braci) i jeszcze kilka innych nie było szans. Podobno Quincy Jones, słynny producent Michaela Jacksona określił piosenkę jako jedną ze swoich  ulubionych piosenek R&B wszech-czasów. Imponujące. 

14. IRRESISTIBLE FORCE


Album:
Still Waters, 1997
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:36"

 

Pewnie wielu zaskoczy wysoka pozycja na mojej liście tej pozornie zwykłej piosenki zespołu. Ale ja uwielbiam tą piosenkę. Pochodzi z 21 -go oraz przedostatniego albumu zespołu. Album promował znakomity singiel, "Alone", więc szybko go kupiłem. Po pierwszym przesłuchaniu jako swój drugi ulubiony wybrałem ten numer i takim już pozostał, choć uważam, z perspektywy lat, że "Still Waters" jest chyba moim drugim ulubionym albumem braci po "Spirits Having Flown", nawet przed "Main Course" czy innymi "disco-albumami" Robina, Maurice'a i Barry'ego. Trudno mi coś więcej napisać o tym utworze. Po prostu musicie mi uwierzyć, że na tak wysoką pozycję tutaj zasługuje.

  

13. SUBWAY

 

 



Album:
Children of the World, 1976
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:23"
 
 
 
Piekna linia melodyczna (partia klawiszowa udająca smyczki to smaczek utworu) plus oczywiście harmonia wokalna braci. Ta falsetowa, dyskotekowa. Barry w linii głównej. Miło wspomninam ten utwór z dyskotek. Gdyby niesamowity wysyp innych piosenek dedykowanych jako single, ten utwór mógłby spokojnie być takim bez szkody zapewne dla dorobku zespołu. Ale na albumie były takie utwory jak "You Should Be Dancing", "Love So Right", "You Stepped Into My life" czy "Boogie Child" (singiel, ale nie przepadam za tym utworem).
 
 

  

12. THIS IS WHERE I CAME IN

 


Singiel:
2001
Album: This Is Where I Came In
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:56" 



Ostatni singiel i jedyny z ostatniego  albumu Be Gees. I piękne zakończenie kariery. Wspaniała piosenka ze wspaniałym intro gitarowym, granym przez Maurice'a, na podarowanym mu przez samego Johna Lennona instrumencie. Klasyczne przeplatanie się głosów Barry'ego i Robina, który tutaj zdaje się mieć większą partię wokalną niż Barry. Gdy usłyszałem, że ma być wydany ten singiel oraz, że prawdopodobnie będzie to ich ostatni, po tytule sądziłem, że moze to być song o karierze muzycznej zespołu, jak się do niej dostali, tekst jest jednak zupełnie inny, nie związany z "wejściem zespołu do showbiznesu" (polski tytuł może brzmieć, "oto jak się tutaj znalazłem", "tak oto wszedłem do gry" itd. Czasy numerów 1 bezpowrotnie minęły więc i album oraz singiel średnio sobie poradziły na listach, ale zostały tam zauważone, album i singiel kupowano. W Wielkiej Brytanii singiel dostał się na 18 miejsce list przebojów. się ich ostatnim hitem z pierwszej czterdziestki w Wielkiej Brytanii. Dzięki niemu zespół braci stał się pierwszą grupą, która umieszczała swoje single w TOP2 brytyjskich hitów w ciągu pięciu dekad (ich pierwszy to „New York Mining Disaster 1941” z 1967). Kosmos!!! Osiągnął również 25. miejsce w Niemczech i 23. miejsce na liście US Billboard Adult Contemporary. Piosenka bardzo w moim guście, obok "Alone" najlepsza ze wszystkich piosenek zespołu post-disco. I chyba najlepsze video do piosenki w karierze zespołu. Smutno się ogląda i clip jak i muzyków na żywo z tego okresu. Maurice wygląda na nich znakomicie, to chyba najsympatyczniejszy brat i oglądając go trudno uwierzyć, że za dwa lata umrze na zawał serca.


1949-2203

 

11. YOU WIN AGAIN

 


Singiel:
1987
Album: E.S.P.
Kompozycja: Barry, Robin & Maurice Gibb, 4:01" 


Ponownie, po osmiu latach, numer 1 w UK i pod koniec setki za oceanem. Spory hit na całym świecie, ale nie w Ameryce. Doskonale pamiętam jego pierwszą emisję w naszej telewizji. Bodajże w Radiokurierze o 17, czy może to był już wtedy Teleexpres. Niebawem miałem pierwszy magnetowid i to był też jeden z pierwszych nagranych na nim clipów (bodajże emitowany w całości w Videotece Krzyszyofa Szewczyka, na marginesie okropnego przentera). Stąd bardzo duży sentyment do tego utworu, choć coś takiego wiąże mnie z każdym prawie numerem na tym topie. "You Win Again" to bracia w bardzo dobrej formie. Wokalnej, bez falsetów. Dobry popowy numer z mocno zaakcentowaną perkusją (ku zaskoczeniu zespół wykorzystał tutaj automat perkusyjny, który zaprogramował oczywiście Maurice, główny aranżer zespołu), nagraną w garażu, co zdaniem wytwórni zagłuszało całą aranżację nagrania, ale bracia postawili na swoim i zostawili ten "pomysł" w oryginale.



 Poprzednie posty z tym TOP:

TOP 30-21
TOP 40-31

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz