6. MTW: EAGLES - "Hotel California"

Singiel, 22 luty 1977
Strona B: "Pretty Maids All in a Row"
Album: 'Hotel California'

Kompozycja: Don Felder, Don Henley, Glenn Frey
Producent: Bill Szymczyk
Wytwórnia: Asylum
Długość: 6:30








Obsada:
Don Henley: główny wokal, chórki, perkusja, instrumenty perkusyjne
Don Felder: 12- i 6-strunowa elektryczna gitara, chórki
Glenn Frey: 12- strunowa gitara akustyczna, chórki
Joe Walsh: gitara elektryczna, chórki
Randy Meisner: gitara basowa, chórki


DON HENLEY:  Cóż, to ważny numer. Stał się czymś w rodzaju "Stairway To Heaven". Pisząc go wiedzieliśmy, mieliśmy świadomość, że posunęliśmy się do przodu jako twórcy i zespół. Ten utwór był bardzo ważnym krokiem w naszej ewolucji jako Eagles. 
Ta piosenka jest o podróży od niewinności do doświadczania.

Walsh, Meisner, Henley, Frey i Felder. Orły w składzie z Hotelu California.


Najsłynniejszy utwór Eagles, przepiękna ballada z tajemniczym tekstem ozdobiona długą codą dwóch solowych gitar, uznawaną często za najpiękniejszą solówkę gitarową w muzyce rockowej (grają Don Felder i Joe Walsh). Tekst opowiada o tajemniczym hotelu na pustyni, alegorycznym miejscu, z którego już nie ma wyjścia. Autorzy piosenki podkreślali, że tekst to krytyka hedonistycznego stylu życia w Ameryce lat 70-tych.  Kalifornia jest tylko tutaj miejscem, nazwą, symbolem. To najprostsza interpretacja tekstu, choć do dzisiaj opublikowano ich dużo, dużo więcej.  W niektórych opisywano, że jest obraz uzależnienia od narkotyków, kanibalizmu a nawet kultu diabła (They stab it with their steely knives / But they just can't kill the beast). Okładka albumu ma rzekomo przedstawiać Antona LaVey'a, przywódcę Kościoła Szatana. Hotel na pierwszej stronie okładki to Beverly Hills Hotel w LA.
DON HENLEY: Interpretacje tego numeru czasami  były niesamowite. Nam chodziło raczej o ekscesy amerykańskiej kultury oraz niektórych znanych nam dziewcząt. Ale chodziło też także o niełatwą równowagę pomiędzy sztuką a komercją.

Cytowany wcześniej zwrot (...steely knive...) miał być jednak zabawnym odniesieniem do zespołu Steely Dan. Oba zespoły prowadził ten sam menadżer, Irvin Azoff i muzycy obu zespołów często ze sobą rywalizowali. Zawsze jednak w przyjaznej atmosferze. Rok wcześniej w piosence "Everything You Did" zespół Donalda Fagena użył zwrotu, ""Turn up the Eagles, the neighbors are listening"(wyłącz (wycisz) Eaglesów, sąsiedzi słuchają).
Album "Hotel California" z tytułowym nagraniem ukazał się 8 grudnia 1976 roku, dwa tygodnie po wydaniu punkowego klasyka, "Anarchy In The UK" grupy Sex Pistols. To pokazuje jak w dobie narodzin punku i agresywnej nowej fali  Eagles nagrali całkowicie inną muzykę. W tym samym czasie kiedy Johnny Rotten z Sex Pistols nosił koszulkę z napisem "I hate Pink Floyd" (nienawidzę Pink Floyd). Ale warto tutaj nadmienić, że w warstwie tekstowej album, łącznie z numerem tytułowym był wyrazem krytyki zespołu wobec nadmiernych komercji i nadmiaru w chęci posiadania dóbr. Kontrowersyjne, prawda? Zdaniem niektórych krytyków tytułowy utwór po prostu opisywał koniec hippisowskiego snu o wolnej miłości i pełnej szczęśliwości wszem i wokół. Tytułowy Hotel mógł obrazować ówczesne Los Angeles jako miasto utopii.
DON HENLEY: Glenn cały czas chciał byśmy byli miłym country rockowym zespołem, a my za każdym razem chcieliśmy grać rock and rolla. Wskazywał nam wtedy nazwy tysięcy brytyjskich zespołów, które to robiły lepiej od nas. Był "klejem" naszego zespołu, spajał go i zarządzał nim jak firmą.
GLENN FREY: Każdy chce wiedzieć o czym jest ta piosenka, ale nawet my tego nie wiemy... Kiedyś, gdy pisaliśmy tą piosenkę z Donem, chcieliśmy napisać coś w stylu 'Twilight Zone' [popularny serial grozy]. Próbowaliśmy to napisać w postaci filmu, kolejne ujęcia. Pierwszy strzał: facet jedzie, sam w samochodzie. To nasz bohater. Potem autostrada. Kadr hotelu w tle. Facet tam wchodzi, zmienia się cała rzeczywistość. Zdecydowaliśmy się napisać coś dziwnego, po to by przekonać się, czy potrafimy to zrobić. Potem wiele rzeczy zostało do tego dodawanych, prawdopodobnie więcej niż potrzeba... Myślę, że osiągnęliśmy doskonałą dwuznaczność. 


Pytany np. o 'dziwny'  fragment tekstu - i czy go nie żałuje: 'So I called up the captain / 'Please bring me my wine' / He said, 'We haven't had that spirit here since 1969' (więc zadzwoniłem na kapitana(kelnera) / przynieś proszę mi wina / a on odpowiada, 'Cóż, nie mamy tutaj spirytusu [spirit - wysokoprocentowy napój alkoholowy, nasz spirytus? - RK] od 1969 roku, DON HENLEY pouczony od pytającego, że wina jako fermentowane napoje nie są destylowane jak te inne (spirytus) odpowiada: Cóż, dzięki za wskazówkę odnośnie produkcji alkoholi ale przyznam, że nie jesteś pierwszy, który zupełnie błędnie zinterpretował ten tekst. Uwierz mi, że w swoim czasie spożyłem sporo wszelakich alkoholi by wiedzieć jak się je produkuje, jak ich jest skład. Ale ten fragment w piosence nie ma nic wspólnego z alkoholami. To stwierdzenie socjopolityczne i żałuję tylko, że muszę to szczegółowo wyjaśniać, co całkowicie dyskredytuje wybór i swobodę używania zwrotów literackich w piosenkach i sprowadza tą dyskusję do tłumaczenia istoty jakiegoś głupiego i nieistotnego argumentu na temat procesów chemicznych.

Większość ścieżki muzycznej skomponował Don Felder, członek zespołu w latach 1974–1980 oraz 1994–2001. Procesujący się do dzisiaj z dawnymi kolegami o prawa do piosenek i nazwy zespołu.
Kiedy pierwszy raz zagrał kolegom zespołu melodię, wydała się im ona mieszanką dziwacznych rytmów, określonych przez nich wtedy meksykańskim reggae.Taki był zresztą roboczy tytuł piosenki. Nagrywanie rozpoczęło się w Los Angeles w 1976, początkowo w tonacji, która była za wysoko dla chrapliwego głosu Henley'a. 

DON FELDER: Z tym swoim wysokim głosem brzmiał jak Barry Gibb. Zmieniłem w tym tonacje z E-moll na B-moll, która nie jest szczególnie przyjazna gitarze, ale była idealna dla jego głosu.
 
Pierwsza wersja utworu okazała się zbyt szybka. Zespół pojechał do Miami by kontynuować nad nią prace. Cały czas wszyscy muzycy dopracowywali i muzykę wraz z tekstem. Piosenka cały czas ewoluowała. 

DON FELDER: Wynająłem domek na plaży w Malibu i zaczęliśmy pisać piosenki na to, co potem stało się albumem "Hotel California"."One Of These Nights" sprzedawała się dobrze, ale byliśmy pod presją by nagrać coś jeszcze lepszego. Przygotowałem szkice 16 czy siedemnastu piosenek, 4-śladowy magnetofon marki TEAC. Siedziałem sobie w swoim domku, w krótkich spodenkach i kombinowałem z muzyką. Spoglądałem na kalifornijskie słońce odbijające się w oceanie a moja dwójka małych dzieci bawiła się na huśtawce na piasku a ja wtedy zacząłem grać te pierwsze akordy, wstępny progres utworu. Grałem to w kółko i pamiętam, jak wtedy pomyślałem: 'Muszę to koniecznie nagrać, bo zapomnę'. Wbiegłem więc do mojej sypialni, włączyłem TEAC i nagrałem to z pięć razy. Potem poszedłem się bawić z moimi dziećmi.
Pracowałem nad "Hotelem California" prawie rok. Zrobiłem szybkie miksy napisanych piosenek i dałem zespołowi, mówiąc, że mogą z tym zrobić co chcą. Po kilku dniach zadzwonił do mnie Don Henley i powiedział, że mogą coś zrobić z tym co jest jakby w klimacie meksykańskim. 
Wiedziałem od razu  o który chodzi.  Zaczęliśmy o tym rozmawiać i Glenn z Donem wpadli na pomysł... Tytuł... Rozmawialiśmy kiedyś o tym, że nikt z nas nie pochodzi z Kalifornii.
 Pojechaliśmy tam kiedyś nocą, na horyzoncie z odległości ok. 100 mil widać było światła Los Angeles. 
Gdy tam się zbliżasz, zawsze masz przed oczyma te wszystkie obrazy, palmy, gwiazdy filmowe, dziewczyny w skąpych bikini, imprezy nad basenami, Hollywood Boulevard, śmietanki towarzyskie, high life. Henley powiedział, że to świetny pomysł, by napisać coś w koncepcie o Kalifornii, ekscesach i tym wszystkim. Więc z Glennem wzięli się za pisanie od razu i uważam, że powstał wspaniały tekst.


  Don Felder, twórca muzyki do piosenki.

Utwór nagrano w kilku różnych zatwierdzonych fragmentach, z których powycinano najlepsze części i z nich stworzono całość, którą znamy do dzisiaj.

BILL SZYMCZYK (producent, na górnym zdjęciu z prawej): Gdy nagrywaliśmy go za trzecim razem, piosenka miała już ten swój urok.  Na tym etapie swojej kariery Eagles dążyli do doskonałości. Na tym etapie edycji nagrania ciągle słyszałem: no, trenerze, spróbujmy czy możemy to zrobić tak i tak. Wtedy 'trener' było moim pseudonimem. Uwagi te mogły dotyczyć różnych rzeczy. 
Wypełnienia bębna jednym czy drugim bębnem, uderzeniami, próby co brzmiałoby lepiej. To był ten rodzaj doskonałości, który próbowaliśmy osiągnąć.

DON HENLEY: Pisanie piosenek i ich nagrywanie to sztuka ale i rzemiosło. Don i Joe usiedli razem i długo pracowali nad swoimi solówkami. Potem ja i Bill Szymczyk zrobiliśmy edycję tych solówek. Potem oni znowu zagrali tak jak my im wcześniej przygotowaliśmy kolejność poszczególnych partii. Będą wkurzeni za to co powiem, ale to nie było tak, że oni tam usiedli i spontanicznie zagrali wszystko w jednym ujęciu. Żeby osiągnąć końcowy fragment potrzeba było wiele dni pracy. Oczywiście niczego im nie odbieram. Oddaję im to ich. Napisali te solówki, przez wiele dni pracowali nad tymi częściami harmonii, a potem wielokrotnie je doskonalili. 


Po ukończeniu prac nad główną, wokalną częścią utworu Don Felder i Joe Walsh zajęli się opracowywaniem części instrumentalnej. Gitarowego zakończenia piosenki. W pokoju sąsiadującym z kontrolką studia siedzieli we dwójkę i dopracowywali swoje riffy. 

DON FELDER: To był nasz pierwszy album z Joe, w którym chcieliśmy zrobić trochę harmonii na gitarach. Chciałem napisać jakieś bardziej interesujące rzeczy na gitarę... Jammowaliśmy z Joe i chcieliśmy nawet by była to pełna improwizacja, ale nie zgadzał się z tym Glenn. 'Nie, nie, przestańcie, to nie w porządku' - powiedział. Spytałem go: 'Co masz na myśli mówiąc, że to nie w porządku? A on odparł: 'Nie, musisz po prostu zagrać dokładnie tak samo jak w wersji demo'. Ale był jeden problem. Demo zrobiłem dokładnie rok temu i nie bardzo pamiętałem jak wtedy grałem. Musieliśmy więc zadzwonić do mojej gospodyni w Malibu, która znalazła kasetę i puściła ją z magnetofonu do słuchawki telefonu. Nagraliśmy to. Więc siedziałem w Miami i uczyłem się dokładnie zagrać tak jak wtedy na demo. 

DON FELDER:  Gdy Henely powiedział mi, że "Hotel California" będzie naszym pierwszym singlem z tego albumu, to przeraziłem się. To nie była zbyt dobra piosenka do puszczania jej w radiu. Powiedziałem, że jest za długa, nie można przy niej tańczyć oraz ma zatrzymanie tempa w środku. A on an to: Nie, to musi być to! Nigdy mi w tak cudowny sposób nie udowodniono, że nie miałem racji.  On miał wtedy z tym absolutną rację!



Muzykę Eagles i to nie tylko za sprawą albumu i piosenki "Hotel California" często określa się jako rock kalifornijski. Wcześniej Don Felder wspominał, że żaden z członków w okresie pracy na opisywanym dzisiaj numerem nie pochodził z najbogatszego stanu w Ameryce. Jedynym członkiem zespołu Eagles, który pochodził z tego stanu był Bernie Leadon, który opuścił zespół w 1975; Don Henley pochodził z Teksasu, Joe Walsh z New Jersey, Glenn Frey z Detroit, Don Felder z Florydy, Randy Meisner z Nebraski; w 1977 do zespołu dołączył Timothy B. Schmit, tym razem rodowity Kalifornijczyk.
DON HENLEY: Wszyscy byliśmy dzieciakami ze średniej klasy ze środkowego zachodu. "Hotel California" był naszą interpretacją high-life'u w Los Angeles.
DON FREY: To nagranie to podbrzusze sukcesu, ciemna strona raju. To było to, czego wtedy doświadczaliśmy w Los Angeles. Więc piosenka stała się metaforą całego sukcesu i wszystkiego z tym związanego. Postanowiliśmy to nazwać Hotelem Kalifornia.





Unplugged

Eagles 1977: od lewej Frey, Henley, Schmit, Felder i Walsh.
W 1977 roku piosenka otrzymała nagrodę Grammy. Z udziału w uroczystości jej wręczania zespół zrezygnował. Timothy B. Schmit, od niedawna członek zespołu, wspomina, że zespół oglądał transmisję ceremoni w czasie próby w telewizji.
W 1994 roku Eagles nagrali nową wersję utworu, aksutyczną w ramach serii programów "Bez prądu" - "Unplugged" dla MTV, która znalazła się na albumie Hell Freezes Over. Don Felder wymyślił dla tej wersji nowe intro. Nie została ona wydana na singlu ale właśnie niej album tak dobrze się sprzedawał. Ale pojawiły się już wtedy pierwsze niesnaski, które w przyszłości spowodowały odejście z zespołu (wyrzucenie przez Frey'a i Henley'a) Dona Feldera. Na oryginalnym singlu jako autorów wymieniono kolejno (decyduje to o wartości tantiemów ze sprzedaży) „Don Felder, Don Henley i Glenn Frey”, co oczywiście wszystkim sugerowało, że największy wkład w powstanie piosenki miał Felder. 
Nowa wersja piosenki podpisana już została jako „Don Henley, Glenn Frey i Don Felder”, co nie bardzo spodobało się Felderowi. Twierdził on, że nowa wersja niczym specjalnie nie różniła się od oryginalnej i taki zapis miał być demonstracją siły w zespole. Urazy zostały na zawsze. Nawet w ostatnich latach kiedy Frey i Henley w ramach kolejnych tras zespołu zaczęli zapraszać dawnych członków zespołu, Felder bywał zawsze pomijany. A warto zaznaczyc tutaj, że dzięki Felderowi (z Joe Walshem) Eagles uwolnili się od kontrowersyjnego brzmienia zespołu definiowanego przez duet Leadon-Meisner, właśnie w stronę bardziej melodyjnego i rockowego. Trzeba jednak podkreślić, że pomijając utwór "Hotel California", Felder nie ma swoim koncie innych większych przebojów napisanych w Eagles, w którym wszystkie największe pisali Frey i Henley. Wracając do tematu to w Don Felder nie był zadowolony z nowego podziału tantiem, zbyt dużej roli w zespole pary Frey-Henley. W wyniku tego sporu w 2001 roku został usunięty z zespołu i jak to bywa w takich przypadkach kolejne kłótnie w zespole zamieniły się w batalie sądowe (ostatecznie zadecydowało porozumienie pozasądowe, którego szczegóły znają tylko zainteresowani muzycy). W swojej biografii zatytułowanej "Heaven and Hell: My Life in the Eagles", Felder nazywa parę liderów zespołu ironicznym zwrotem "The Gods" (Bogowie). Felder przez lata, do samej śmierci Frey'a, czuł się głęboko zraniony sposobem, jak potraktowali do dawni koledzy. Szczególnie zaskoczony był nienawiścią do siebie ze strony Frey'a. "Mam setki przyjaciół, moja żona od 29 lat jest moim najbliższym przyjacielem, mam dzieci, wnuki, wszyscy się spotykamy razem w czasie Święta Dziękczynienia. Nigdy nie ma powodu by zatrzaskiwać na zawsze drzwi, chować urazy. Jestem typem osoby, która lubi utrzymywać przyjaźnie przez całe zycie. Próbowałem tak samo z Eagles ale jedyny kontakt z ich strony to prawnicy".

Glenn Frey i Don Felder
Kończąc jeszcze ten wątek zacytuję niektóre, jakże piękne słowa Feldera po śmierci Glenna Frey'a w 2016 roku: Odejście Glenna zostawiło ogromną pustkę i smutek w moim sercu. Był taki młody i pełen nadzwyczajnego w sobie geniuszu. Był niezwykle utalentowanym twórcą piosenek, aranżerem, liderem, piosenkarzem, gitarzystą. Był magiczny! ... Był tym, który zaprosił mnie do Eagles i to był dar zycia, bo spędziłem w zespole wiele lat. Był silny i hojny. Kochaliśmy się jak bracia, jak bracia różniliśmy się czasami. Pomimo naszych zmagań i trudnych chwil razem udało nam się stworzyć magiczne piosenki, nagrania i występy na żywo. Jego charyzma na scenie była odczuwana i kochana przez miliony ludzi na całym świecie. Mam wiele wspaniałych wspomnień z tych lat i wielu mil, które podróżowałem razem z Glennem, wypełnionych śmiechem, piosenką, imprezami, uściskami i braterskimi więzami. Był Jamesem Deanem zespołu. był liderem, który wskazywał na kierunek, w jakim mamy się poruszać. Zdecydowanie najfajniejszym facetem w zespole. Bardzo mnie zasmuca fakt, że  nie potrafiliśmy  poradzić sobie z naszymi problemami, i porozmawiać o nich. Niestety,  nie będziemy mieli okazji. Planeta straciła dziś wspaniałego człowieka i wspaniałego muzyka. Nikt nigdy nie będzie w stanie zająć jego miejsca. Odpocznij w pokoju Glenn Frey i niech Bóg błogosławi ciebie i twoją cudowną rodzinę. 

Powyżej clip z piosenką zespołu Jethro Tull z 1969 roku zatytułowana "We Used To Know". Lider zespołu i autor piosenki Ian Anderson nigdy nie oskarżył zespół o plagiat, ale w wielu wywiadach ze śmiechem przyznawał, że wciąż czeka na tantiemy od Eagles. Podobieństwo zaskakujące. Ale Anderson też powiedział: Nie uważam, że w "Hotelu California" pożyczono coś z mojej piosenki. Trudno znaleźć sekwencję akordów, która kiedyś gdzieś tam nie była użyta w muzyce....

 
Czytaj także na blogu:



On a dark desert highway, cool wind in my hair 
Warm smell of colitas, rising up through the air
Up ahead in the distance, I saw a shimmering light
My head grew heavy and my sight grew dim
I had to stop for the night
There she stood in the doorway
I heard the mission bell
And I was thinking to myself
This could be heaven or this could be hell
Then she lit up a candle and she showed me the way
There were voices down the corridor
I thought I heard them say



Welcome to the Hotel California
Such a lovely place
Such a lovely face
Plenty of room at the Hotel California
Any time of year
You can find it here


Her mind is Tiffany-twisted, she got the Mercedes Bends
She got a lot of pretty, pretty boys she calls friends
How they dance in the courtyard, sweet summer sweat
Some dance to remember, some dance to forget
So I called up the Captain
Please bring me my wine
He said, we haven't had that spirit here since 1969
And still those voices are calling from far away
Wake you up in the middle of the night
Just to hear them say


  Welcome to the Hotel California
Such a lovely place (Such a lovely place)
Such a lovely face
They living it up at the Hotel California
What a nice surprise (what a nice surprise)
Bring your alibis


Mirrors on the ceiling
The pink champagne on ice
And she said: "We are all just prisoners here of our own device"
And in the master's chambers
They gathered for the feast
They stab it with their steely knives
But they just can't kill the beast
Last thing I remember, I was
Running for the door
I had to find the passage back
To the place I was before
"Relax" said the night man
"We are programmed to receive
You can check-out any time you like
But you can never leave!"





3 komentarze: