Od czasów Bjoerna Borga, Johna McEnroe
w świecie męskiego tenisa zaświeciły wielkim blaskiem tylko
cztery nazwiska. Szwajcara Rogera Federera, Hiszpana Rafaela Nadal,
Serba Novaka Djokovica oraz Szkota (choć Anglicy wolą go nazywać
Brytyjczykiem) Andy'ego Murray'a. Ani wcześniej Lleyton Hewitt, Ivan
Lendl czy nawet Pete Sampras nigdy nie zdobyli tak gigantycznej,
medialnej, porównywalnej do popularności jaką cieszą się gwiazdy
rocka, sławy na całym świecie. Tylko ta czwórka i to w podanej
przeze mnie kolejności. I z tej czwórki pierwsza dwójka bije
pozostałą o lata świetlne. Pamiętajmy, że i Hiszpan i Roger
cieszyli się tytułami najbardziej seksownych sportowców na
świecie, to w tym roku Roger trafił wg magazynu Time do setki
najbardziej … WPŁYWOWYCH ludzi na świecie. I jeszcze na chwilę
wrócę do popularności sportowej Rogera i Rafy, prywatnie bliskich
przyjaciół.
Obaj znaleźli się na liście sportowców
rozpoznawalnych globalnie na wzór Pespi czy Coca Coli. Fani
footbalu, zapatrzeni w dwóch megagwiazdorów dyscypliny czy Ronaldo
i Messiego, koszykówki w Kobe Bryanta czy LeBrona Jamesa, golfa w
Tigera Woodsa jednym tchem obwieszczą zapytani o najlepszych
tenisistów świata obu aktualnych liderów rankingu ATP. W kobiecym
tenisie takich gwiazd nie było i raczej nie będzie. Owszem, ogromną
popularnością swego czasu (dzisiaj także) cieszyły się siostry
Williams, fenomen Marii Szarapowej wykracza daleko poza dyscyplinę,
wcześniej, o romansie Kim Clisters i Lleytona Hewitta pisała cała
światowa prasa... tenisowa, ale z racji, że sam tenis kobiecy nie
przyciąga takiej uwagi na całym świecie. Wspominały o tym
niedawno gwiazdy z czołówki WTA, przede wszystkim Serena Williams,
że to niesprawiedliwe, że kobiety w turniejach nie zarabiają tyle
co mężczyźni. Dyrektor turnieju US Open w Nowym Jorku odpowiedział
– fakt, niezgrabnie, za co poniósł konsekwencje – że
zawodniczki kobiecego tenisa powinny być i za to wdzięczne, bo nikt
nie zrobił dla popularności tenisa na świecie tyle co Nadal i
Federer.
Andy, Nole, Roger i Rafa |
Wracam do głównego wątku postu,
choć wprowadzenie wyżej musiało nastąpić. O ile świat tenisowy
pogodził się z zaskakującym faktem spektakularnych powrotów do
czołówki tenisa – i to w jakim stylu – skazywanych wcześniej
na sportową emeryturę Rogera i Rafaela, tak w tym roku wszystkich
ciekawi fakt, czy Nole Djokovic powróci do do elity tenisa męskiego.
O wciąż niegrającym Szkocie pisze w zasadzie już tylko brytyjska
prasa, zastanawiając się czy Szkot zdąży chociaż w tym roku na
Wimbledon, tak Serab ocenia się po tegorocznych występach. I gdyby
nie Rzym wypadałoby pisać w minorowych nastrojach. Serb w tym roku
przegrywał bardzo wcześnie, z zawodnikami, z którymi kiedyś nie
miałby żadnego problemu. Madrycki turniej (seria 1000 ATP)
pokazała, że Novaka stać w turnieju na jeden, dwa dobre mecze.
Sama sylwetka Serba zmieniła się znacznie. Do niej wrócę.Tu od
razu wspomnę, że będąc nadal fanem Rogera i Rafy, wkurzającym
się kiedyś za narodowościowe gestykulacje na korcie (bicie się
pięścią w serce, wskazywanie flag serbskich itd.), tak ogromnie z
sympatią obserwuję jego trudny powrót. I za jego upór, ambicję,
i mnóstwo wcześniej obecnych także cech, zwyczajnie polubiłem go
i bardzo mu kibicuję. Także z powodu, że tenis go potrzebuje.
Choćby dla takich meczów, jaki wczoraj stoczył w półfinale
turnieju w Wiecznym Mieście z Rafą. Rafa jest w tym sezonie na
ziemi absolutnie niepokonany, mimo zaskakującej porażki w Madrycie
z Austriakiem Thiemem, któremu wyszedł mecz życia. Zaskoczył mnie
Nole wygrywając trudny mecz z Japończykiem Kei Nishikorim (także
wracającym w tym roku po kontuzjach), zwłaszcza po pierwszym, łatwo
wygranym przez Kei'ego secie. W półdinale z Nadalem nie dawałem mu
większych szans. Grając wczoraj sam o tej porze w tenisa (wcześniej
byłem umówiony, amatorska liga, nie można odpuszczać), byłem
przekonany, że wrócę do domu, gdy będzie już po meczu. Tym
bardziej, że sprawdziłem na telefonie wynik meczu, kiedy było 5:2
dla Hiszpana. Wróciłem do domu gdy było 6:6 i rozpoczynał się
tie-break.
Znakomita gra obu, ogromna ambicja obu graczy. Novak
wcześniej wyglądał na tak samo szczupłego, ale miał bardziej
atletyczną budowę. Tym razem nie zauważałem na jego rękach
zarysów dawnych bicepsów. Serb wyraźnie zeszczuplał, ale myślę, że to
jego świadomy wybór. Nie znam się na tym. Gracz ma sztab
żywieniowców, trenerów od kondycji itd. itp. Wracając do meczu.
Hiszpan wygrał, choć nie był to mecz, w którym dominował
całkowicie na korcie. Jak to zwykle bywa na tym poziomie,
najważniejsze piłki wygrywał Hiszpan, kilka w stronę Serba (np.
milimetry obok linii) i mogłoby być różnie, tym bardziej, że o
ile Serb zdawał się z góry pogodzony z porażką i grał chyba z
mniejszym obciążeniem niż Rafa. Ten z kolei pamiętał, że z
ostatnich 15 meczów wygrał tylko trzy i porażki na ziemi, swojej
ulubionej nawierzchni, zwłaszcza z Serbem, nie brał pod uwagę. Tym
bardziej, że pamiętał o meczu z Thiemem. Sumując, wydaje się, że
Novak Djokovic wrócił! Na ziemi, za którą niespecjalnie przepada
zagrał dwa świetne mecze, z Nadalem, Nishikorim. Pewnie zapomniał
już, ze przegrywał niedawno z takimi graczami jak Klizan czy
Edmund. Świat męskiego tenisa, ja sam, potrzebuje takiego gracza. Z
charyzmą, osobowością, swoim kolorytem. Najpiękniejsze mecze
Zvereva (młodszego, dzisiejszego przeciwnika Nadala w finale),
Cilica, wspomnianego Nishikoriego to nie tej klasy spektakle, kiedy
na kortach naprzeciwko siebie stają gracze z pierwszej czwórki.
Nawet gdy ich mecze są średniej jakości. To tak jak filmy z De
Niro czy Pacino. Słaby scenariusz, reżyseria nie przesłania nam
delektowaniem się grą aktorską tych obu panów.
I na koniec. Ostatni z wielkich graczy,
który już wrócił na kort, ale bez sukcesu to Stan Wawrinka. Piąty
gracz, którego bardzo brak na kortach. A gdy jest w formie jego
tenis urodą przebija tylko gra Rogera Federera. Przy całym szacunku
i sympatii do gry Rafaela Nadal, Novak Djokovica czy Andy'ego
Murray'a. Ich gra to siermiężna gra z polotem, ale bez wirtuozerii.
Rafa nadrabia to wielką osobowością. Na kortach, poza nimi, stąd
jest tam gdzie jest. Bajowy tenis grają: zawsze Roger i będący w
formie Wawrinka. Obaj Szwajcarzy. Hm... A wczoraj na mistrzostwach
świata Szwajcaria wygrała w hokeja z Kanadą!!! Hokej w Szwajcarii
jest leciutko, leciuteńko popularny, w Kanadzie to sport narodowy.
Nawet coś więcej niż sport. Eh, ci Szwajcarzy...
Piszesz równie fascynująco o tenisie co o muzyce. Podobają mi sie i krótkie celne zdania jak i tkwiaca w nich fachowa wiedza o tym o czym piszesz. Wraz z przyjaciółmi nie wiemy czy jesteśmy fanami Twoich blogów czy Twojej osoby. A A i U.
OdpowiedzUsuń