Klasa The Beatles: ELTON JOHN - "I Want Love" (4)

Album: Songs from the West Coast (2001)
 Singiel, kompozycja : Elton John (muzyka) Bernie Taupin (słowa).
Nominacja do Grammy.
Czas: 4:35
Wytwórnia: Rocket Records, Mercury Records
Produkcja: Patrick Leonard


Obsada:
Elton John: wokal, fortepian
Billy Preston: elektryczne pianino
Davey Johnstone: gitara elektryczna
Bruce Gaitsch: gitara akustyczna
Paul Bushnell: gitara basowa
Nigel Olsson: perkusja
Jay Bellerose: instrumenty perkusyjne
Nigel Olsson, Davey Johnstone, Paul Bushnell, Kudisan Kai: chórki


Piosenka wydana na singlu doszła tylko do 1-szej dziesiątki list przebojów w rodzimej Wielkiej Brytanii oraz w USA. Dla mnie, obok oczywiście klasyków Sir Johna z lat 70 tych jak 'Goodbye Yellow Brick Road', 'Your Song' czy 'Rocket Man' jedna z jego najlepszych piosenek, zdecydowanie najbardziej beatlesowska (stąd jej obecność na blogu w serii 'Klasa The Beatles). Najbardziej beatlesowska w 2001 roku! Przede wszystkim za tekst bardzo lennonowski co jest oczywiście zasługą wieloletniego partnera-współtwórcy Eltona, Berniego Taupina (przy okazji, szkoda, że w powszechnej świadomości funkcjonuje jak autor Elton a nie tandem z Bernim) oraz za aranżację (fortepian tutaj brzmi bardziej w stylu Paula McCartney'a niż Eltona) plus chórki w stylu jakże podobnym do tych Wielkiej Czwórki ze schyłkowego okresu działalności Fab 4 ('Happiness Is A Warm Gun', 'Because', album 'Abbey Road' a nawet chórki z wcześniejszych albumów Wielkiej Czwórki) czyli bosko. Ha, pewnie przesadzę, ale w solówce gitarowej Davey'a Johnstone słyszę styl George'a Harrisona. Ale są tutaj już bardziej konkretne związki z The Beatles. W utworze na elektrycznych organach gra Billy Preston, jakby nie było 'piąty Beatles' w okresie sesji 'Let It Be'.


Dla mnie jest oczywiście jeszcze inny powód, dla którego uwielbiam tą piosenkę. O nim za chwilę. Wspomniałem o tekście. Na dole postu przetłumaczyłem go i musicie już sami osądzić czy nie jest to tekst w stylu Johna Lennona. 

  Jedna jeszcze istotna uwaga. Elton to obok Paula McCartney'a, Davida Bowie, Stonesów to jedna z największych, wciąż działających aktywnie zawodowo gwiazd 'minionej' epoki (70's). Piosenek, które oczywiście mieszczą się w tzw. mojej 'klasie The Beatles', czyli najwyższej z możliwych w muzyce, artysta ma zdecydowanie więcej. Prócz wymienionych wcześniej z pewnością należą do nich takie hity jak 'Sorry Seems To Be A Hardest Word'. Guess What They Called It Blues' czy nawet kapitalny 'I'm Still Standing' i pewnie mółbym je tutaj umieścić (możliwe, że dokładne opisy ich umieszczę na blogu MÓJ TOP WSZECH-CZASÓW)

Ba, taki tekst mógłby John napisać wciąż czekając na Yoko 30 lat wcześniej. Niewykluczone, że Taupin opisał w piosence trudną wtedy sytuację uczuciową Eltona (dzisiaj artysta jest żonaty z Davidem Furnishem, obaj panowie wychowują szczęśliwie adoptowane dzieci), ale do końca nie jestem pewien. To znakomity tekst, bardzo mądry, dojrzały i jakże pasujący do... Roberta Downey'a Jr. Dzisiaj, dzięki rolom w komiksowych filmach typu 'Iron Man' czy jakieś tam 'Avengery', aktor jest jednym z najlepiej zarabiających aktorów na świecie (filmy z serii 'Iron Mana' zarobiły ponad miliard dolarów, w kolejnych seriach aktor angażował się już nie za gażę a za procent z zysków). Wcześniej zawsze to był aktor znany, znakomity, doceniany jak chociażby nagroda Oscara za rolę tytułową w filmie "Chaplin" (ty o komiku, gwieździe kina niemego, Charlie Chaplinie oczywiście). Ale lata oczywiście Ameryka śledziła borykanie się aktora z własnym nałogiem, uzależnieniem od narkotyków. Był to okres gdy wydawało się, że aktor idzie na samo dno. Przyłapywany na posiadaniu narkotyków skazywany był przez wyrozumiałe dla niego kolejne sądy na serie wykładów na uczelniach z aktorstwa, prace społeczne. 

Co jakiś czas role filmowe odciągały go od nałogu (jak chociażby rola w czwartej bodajże serii serialu 'Ally McBeal', któremu to jego postać na nowo dodała popularności), ale aktor wracał do zgubnego nałogu. Na samym dole wstawiłem fragment z tego serialu, gdzie Robert śpiewa z... Sami zobaczcie. Wracając do problemów aktora to doszło do pewnego paradoksu, że gdy aktora przyłapano w odludnej, opustoszałej willi kompletnie zaćpanego, odezwały się głosy, by zmienić prawo (chciano to nazwać 'casusem Roberta Downey'a), na takie, w którym nie ścigano by ludzi posiadających środki finansowe by zażywać narkotyki, bez których nie mogą się obyć. 
 
Pewna znana sędzina opublikowała apel by po prostu zaprzestać nagonki na aktora, który i tak już przeżywa wielki dramat życiowy i znajduje się na równi pochyłej w dół. Niektórzy aktorzy ze smutkiem opowiadali, że z obawą oczekują newsów o Robercie z kategorii tych najbardziej tragicznych. Więcej znajdziecie informacji na ten temat w sieci, także filmik-clip z piosenką o Downey'u jeszcze wielce wymowny. Sumując, tak jak napisałem, dzisiaj Robert zarabia setki (nie dziesiątki) milionów dolarów i wyszedł na prostą. Oby na zawsze bo bardzo lubię tego aktora...


Cały tekst: tutaj



1 komentarz: