WIMBLEDON, MUNDIAL



Przez Mistrzostwa Świata zaniedbywałem trochę turniej na trawiastych kortach Wimbledonu. Ale nadrobiłem swój głód Wielkiego Tenisa wczoraj. Niestety nie będzie finału marzeń pomiędzy Rogerem i Rafą. We wczorajszym ćwierć-finałowym meczu Szwajcar uległ niespodziewanie Afrykanerowi Kevinovi Andersonowi, graczowi z czołówki, ale ogólnie średniakowi. Federer prowadził 2:0 w setach i miał nawet piłkę meczową, ale sprawdziła się tenisowa zasada, tutaj odnośnie trzech nie dwóch setów. "Jeśli nie wygrywasz w trzech setach, przegrywasz w pięciu". Ale pewnie nie pisałbym tego posta  - sorry Roger, tak bywa, - gdyby nie inny ćwierćfinał. Po prostu jeden z lepszych meczów tenisowych, które oglądałem. Od końca czwartego seta odpuściłem całkowicie półfinał Anglii z Chorwacją (no, nie całkiem, bo przełączałem między zmianami stron tenisistów, więc byłem ogólnie na bieżąco z footballem) i śledziłem epicki,  galaktyczny mecz Rafy Nadala z Juanem Martinem Del Potro. Mecz po prostu genialny. Genialny!!! Było w nim wszystko! Wspaniały tenis, dramaturgia, scenariusz z genialnymi odtwórcami dwóch głównych ról. Ambicja, klasa, waleczność, na końcu ogromny szacunek a nawet przyjaźń. Hiszpan pokonał przesympatycznego Argentyńczyka także po 5-ciu setach (jak Anderson Federera), choć mecz w każdej sekundzie mógł skończyć się inaczej. Zwyciężyła mentalność i pewnie niesamowita siła fizyczna Hiszpana. Del Potro to gracz pechowy, w swojej karierze borykający się z kontuzjami, naprawdę takimi poważnymi, bo operacje nadgarstków, kciuków i tak dalej. Wyjątkowo ciekawie komentujący mecz David Olejniczak (cieszyłem się, że nie komentuje meczu Tomasz Lorek, odbierający przyjemność oglądania swoim bzdurnymi i irytującymi wstawkami w stylu: "uderzenia nie powstydziłby się ...." [ wymieniamy tutaj kogo chcemy], "smecz identyczny jak w finale...." [znowu Lorek wstawia wydarzenie, które mu wpadnie w danej chwili na myśl, np.  - mecz Lendla z Agassim w maju xxx roku, przy stanie x:x w trzecim secie - koszmar!!!]) ładnie opisał to, że po prostu graczom brakuje już paliwa, ale Del Potro ma dalej do następnej stacji z paliwem. Pan Olejniczka, kiedyś czynny tenisista, dołączył do grona moich ulubionych komentatorów tenisa jak panowie Stopa, Domański, Sidor a nawet Tomaszewski.

 W półfinałach więc Rafa z Djokovicem - przy nieobecności Federera - to przedwczesny finał oraz walka na asy serwisowe Andersona z kolejnym średniakiem, Johnem Isnerem z USA. Świat czeka na mecz Rafy z Nole, finał i drugi półfinał to już będzie nie to, bez względu kto wyjdzie zwycięsko z meczu pomiędzy Hiszpanem i Serbem. Finał Rafa - Anderson, Rafa - Isner, Djoko - Anderson, Djoko - Isner. Nie, dziękuję. Obejrzę finał Mundialu. Szkoda, że bez Belgii, najlepszej dla mnie drużyny tego turnieju (gra w niej najlepszy piłkarz Mistrzostw, Eden Hazard). Czy wczorajszy wygrany mecz malutkiej Chorwacji, sąsiada Serbii doda skrzydeł Novakowi? Zobaczymy. 
A kto wygra "Rosję"? Może wreszcie Francuzi pokażą football jak z pierwszych meczów mistrzostw. Czy znowu Modric, Rakitic czy Perisic pokażą serce. Po pokonaniu Rosji przez Chorwację, Ivan Ljubicic, jeden z trenerów Federera, Chorwat, umieścił gdzieś na swoim profilu w sieci rysunek Europy z zaznaczonymi obszarami obu krajów, z podpisem: "Rozmiar nie ma znaczenia". Może to być znowu aktualne w niedzielę. No i życzę brązowego medalu wymienionej wcześniej Belgii. 
Wczorajszy dzień na fotkach. Dla przypomnienia sobie kiedyś, jak sądzę. 

 






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz