Na blogu o The Beatles wywiad z zespołem przeprowadzony 28 sierpnia 1965 roku na Balboa Stadium dzień po spotkaniu Beatlesów z Elvisem w jego rezydencji w Perugia Way, Beverly Hills (link tutaj).
GEORGE:
Słuchacze, to tylko moja opinia. Możecie oczywiście sobie uważać , że film jest wspaniały. Według mnie uważam go za knota. 
GEORGE:
Um...
P: Potrafisz wyjść z roli Beatlesa i być krytykiem filmowym? 
GEORGE:
Nie możesz, to niemożliwe. 
Ale w rzeczywistości, gdybyśmy mogli wydostać się z samych siebie, 
zobaczylibyśmy jak dobrzy jesteśmy. Wiesz co mam na myśli, prawda? 
P: Tak.
P:
Ciężko być obiektywnym tkwiąc w samym środku. 
GEORGE:
Cóż,
 ja sam nie wiem nawet jak naprawdę brzmimy. Słucham tylko nas z płyt, 
bo wiesz, ze sceny... nie jesteś w stanie w czasie występu nic 
usłyszeć... poza wrzaskiem widowni.
P:
Przede wszystkim to jak twoje gardło, John?
JOHN:
Um, wydaje się, że mój głos wraca ...
P:
Czyli wykonacie dzisiaj "Twist And Shout"?
JOHN: No tak, zapomniałem o tym.
P:
Więc dzisiaj ona wraca?
JOHN:
Tak, no bo, to tylko -  robimy jej tylko fragment, coś w rodzaju wprowadzenie... Nikt tak naprawdę jej nie słyszy.
P:
Może to moja pamięć, ale nie zauważyłem zeszłego tygodnia takich baczków u ciebie.
JOHN: No
 tak, zaczęły rosnąć, trochę je przycinam, ale czasem zapominam, bo 
zawsze mam coś do zrobienia. Wiesz, rosną, golę ję, ale czasem 
zostawiam, no wiesz, dla urozmaicenia. 
P:
To nie ma nic wspólnego z filmami westernami czy coś w tym stylu?
JOHN:
Nie, choć o tym także pomyślałem. Chciałem zobaczyć jak wyglądają, jeśli dobrze, zostawię je dla jakiegoś kowbojskiego filmu.
P:
Twoje baki wydają mi się rude w porównaniu do reszty twoich włosów.
JOHN:
Tak, takie są. Kiedyś zapuściłem brodę w szkole artystycznej i także wyglądała tak trochę rudawo, więc szybko ją ściąłem! 
P: Dobrze. Skoro mówimy o szkole artystycznej - um, w którym kierunku zmierza twoja sztuka, to twoje powołanie?
JOHN:
To idzie w złym kierunku. 
Byłem - rysowałem wtedy, kiedy naprawdę potrzebowałem do tego projektu. 
Ale ja - malowanie w szkole było różnego rodzaju, także sporo zabawy. 
Poszedłem do szkoły artystycznej, ale byłem kiepski. Powinienem był 
pozostać tylko przy ilustracjach. 
P:
Nigdy nie ukończyłeś malowania aktów i tych różnych brzydkich rzeczy, prawda?
JOHN:
Oh, nie ma nic złego w 
aktach. To jest trudne, najtrudniejsze lekcje. Dla mnie odpowiednik 
matematyki w szkole. Wiesz, to było trudne, gdyż zmuszali cię, żebyś 
wszystko rysował poprawnie. Najdrobniejszą część, każdą kość a ja nigdy 
tego nie potrafiłem.Zawsze wolałem różne, dziwne postacie. 
P:
Masz także kilka takich w swojej książce. .
JOHN:
Taa, może dlatego to się zaczęło.
P:
Rozmawiamy o książce, -  uh, "Spaniard In The Works", jak ona się miewa?
JOHN:
Miewa się, chociaż nie 
wiem jak radzi sobie tutaj w Stanach, w Wielkiej Brytanii radzi sobie 
wyśmienicie. Nie sądzę, żeby sprzedała się tak samo dobrze jak pierwsza,
 ponieważ wielu ludzi sądziło, że to będzie coś w stylu biografii Johna 
Lennona. A wielu fanów kupowało ją z tego powodu. Wielu też ją 
odrzuciło, nie kupią drugi raz.
JOHN:
Nie, ja - nie pamiętam nigdy co się wydarzyło w zeszłym tygodniu, nie mówiąc o życiu. Nie mógłbym sobie wszystkiego przypomnieć.
P:
A tak przy okazji, co się wydarzyło w ciągu ostatniego weekendu  w Los 
Angeles? Wiem, że sporo się rozluźniliście, opowiesz nam o tym? 
JOHN: Uh, 
 po prostu wstaliśmy około południa, może pierwszej, popływaliśmy, 
zjedliśmy śniadanie. Różni dziwni ludzie przyszli nas oglądać, takie 
rzeczy...
P:
Poznaliście zdaje się The Byrds, kogo jeszcze?
JOHN:
The Byrds byli tam 
praktycznie przez cały czas. Kiedy nie pracowali. Uhm...No i spotkaliśmy
 się ostatniego wieczoru z Elvisem, co było wspaniałe...Więcej tutaj.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz