GEORGE HARRISON - "MY SWEET LORD"


Dzisiaj i kilka następnych to teksty poświęcone George Harrisonowi. Pretekstem do poświęcenia teraz więcej miejsca „Cichemu Beatlesowi” jest przede wszystkim zbliżająca się rocznica jego urodzin (25 lutego 1943). Ale są też inne powody. W serii HISTORIA PO ROZPADZIE doszedłem już do pierwszego kwartału 1972 roku, a więc warto mieć już za sobą opisanie wielkiego songu Harrisona (niebawem ukaże się także tekst o albumie „All Things Must Pass”). Zabierałem się za opisanie „MSL” od dłuższego czasu (zbierałem „materiały”), ale w przypadku tego utworu, nie chciałem czekać z opisywaniem całego procesu o plagiat w serii PO ROZPADZIE 1970-1982 (wspomniałem wyżej, że doszedłem do 1972), a bez tego opisu, informacja o utworze nie byłaby pełna. Tekst opisujący cały proces sądowy skracałem do minimalnych rozmiarów gdyż dokładniej rzeczywiście – dzień po dniu, miesiąc po miesiącu – ale i tak wyszedł tekst jak na ten blog, sporych rozmiarów.


 

Kompozycja: Harrison 
Album: "All Things Must Pass"
Nagrana: maj-październik 1970 
Producent: George Harrison, Phil Spector 
Inżynier: Ken Scott, Phil McDonald 
Długość: 4:39 
Wytwórnia: Apple

Wydana: 30 listopada 1970 (UK),  23 października 1970 (USA) 

Singiel A: UK strona B  'What Is Life', USA strona A (podwójne strona A) 'Isn't It a Pity'


Obsada: 
GEORGE: wokal, chórki, gitara slide 
Eric Clapton, Pete Ham, Tom Evans, Joey Molland: akustyczne gitary rytmiczne 
Billy Preston: fortepian 
Klaus Voormann: gitara basowa 
Gary Wright: elektryczne pianino 
RINGO: perkusja 
Jim Gordon: bębny 
Mike Gibbins: tamburyna 
Bobby Whitlock: chórki 
Nieznany muzyk: harmonium



Dostępne na :
All Things Must Pass
The Concert For Bangla Desh
Live In Japan 
Best Of George Harrison  


GEORGE: O ile wiem, „My Sweet Lord” stało się hitem ze względu na brzmienie i swoją prostotę. Wspólnie z Philem Spectorem (obaj na zdjęciu) osiągnęliśmy to włączając w utwór aż dwie perkusje, bas, dwa fortepiany i około pięć gitar akustycznych, dodatkowo muzyka z tamburyną. Każdy grał swoje partie na żywo w studiu. Spędziłem wiele godzin z każdym z gitarzystów, ucząc ich melodii, próbując by każdy zsynchronizował z innym dokładnie te same akordy, tempo, rytm. Musiało być idealnie. Sposób w jaki te wszystkie gitary rozdzieliliśmy w przestrzeni, tworząc efekt stereo, dał mu ogromną siłę. Doszły inne rzeczy jak nakładki, nakładałem głosy, które śpiewałem w chórkach w tyle, nałożyłem slide gitarę, wszystko na żywo. No i jest tam Ringo i perkusista Jim Gordon.




Pomysł napisania tego utworu narodził się w czasie europejskiej trasy George'a z Delaney & Bonnie (amerykański duet małżeństwa Delaney i Bonnie Bramlettów, w ramach ich zespołu Delaney & Bonnie and Friends występowali epizodycznie różni muzycy, w tym George Harrison, Duane Allman czy Eric Clapton – RK) w grudniu 1969 roku. Jak opowiada George, zainspirowała go inna piosenka, niż ta, z którą miał później tyle kłopotów czyli „He's So Fine” The Chiffons, ale o tym w dalszej części tekstu.

 George Harrison, Bonnie Bramlett, Eric Clapton & Delaney Bramlett



GEORGE: Pamiętam jak gdzieś w Kopenhadze a może w Goteborgu przeprowadzano wywiad z Ericem (Claptonem) i z Delaney & Bonniea mnie zachwycili The Edwin Hawkins Singers swoim przebojem 'Oh, Happy Day'. Dosłownie mnie zwaliło z nóg i wtedy poczułem wsparcie od Pana no i przyszedł pomysł na taką piosenkę. Pomyślałem sobie:'Napiszę jeszcze jedną 'Oh Happy Day', którą została „My Sweet Lord”
Piosenką „My Sweet Lord” George włączył się w popularny na początku lat 70-tych (epoka miłości, dzieci-kwiatów, ożywienia wiary, powstawania nowych kościołów w USA itd.) nurt tworzenia piosenek stricte religijnych jak np. wielki przebój „Spirit In The Sky” (Norman Greenbaum) czy „ Are You Ready” (Pacific Gas & Electric). Olbrzymie sukcesy odniósł musical Andrew Lloyd Webbera (muzyka) i Tima Rice'a „Jesus Christ Superstar”



W wywiadzie udzielonym magazynowi Goldman (27.11.1992) George odniósł się szerzej co całej afery związanej z posądzeniem go o plagiat. Stwierdził, że można by było o całym tym procesie napisać książkę. Cała historia zaczęła się w 1962 roku, kiedy została nagrana piosenka „He's So Fine”. Nagrała ją dziewczęca grupa The Chiffons a kompozytorem był Ronald Mack, zaś prawa autorskie do utworu posiadała w 1971 roku firma Bright Tunes Music Corp. Nie jest ważne, kto miał wcześniej. Prawa autorskie można zbywać jak każdy inny towar.

The Chiffons z piosenką osiągnęli całkiem niezłe miejsce na angielskiej liście przebojów (nr 12 na liście z dnia 1 czerwca 1963, w tym samym tygodniu, w którym numerem 1 było „From Me To You” The Beatles). George Harrison przyznawał zawsze, że znał „He's So Fine”.

W ciągu następnych lat piosenka ta była niewidoczna, ewentualnie emitowana w ramach audycji na czyjeś życzenie lub w serii „goldies oldies”, natomiast The Beatles zrobili gigantyczną karierę.

GEORGE: Chciałem nawet im oddać „My Sweet Lord”, mieć to za sobą. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Martwiły mnie te wszystkie procesy, prawa autorskie itd. - chciwość i zazdrość, nie więcej. Dajcie im tę piosnkę, nie dbam o to. Ale moi prawnicy mówili:”Oh, nie, nie, nie możesz tego zrobić, to niemożliwe”. Tak więc to ciągnęło się ale nie miałem przez to bezsennych nocy.

"Are You Ready” 
Billy Preston - "MY SWEET LORD"



W grudniu George grał w Kopenhadze koncert razem z  Delaney and Bonnie and Friends (w składzie grupy był także Billy Preston). Przed sądem George zeznał, że opuścił konferencję prasową i zaczął wtedy komponować akordy do „My Sweet Lord”, wpasowując w nie słowa "Hallelujah" oraz  "Hare Krishna”. Później dołączyli do niego członkowie zespołu i cały tekst został skończony. W ciągu następnego tygodnia George pracował nad melodią. Po powrocie do Londynu George skupił się na pracy na albumem Billy'ego Prestona. W czasie przerw dopieszczał „My Sweet Lord”. Choć w powstawaniu utworu pomagało mu wtedy więcej osób, Harrison uznał tylko siebie jako autor utworu. 
 

George nie wyczuł potencjału drzemiącego w songu i zgadza się by nagrał go Preston (razem ze Spectorem produkuje album młodego, czarnoskórego muzyka). To już drugi przypadek takiej samej sytuacji, jaka już miała miejsce w przypadku 'oddania' murowanego hitu (mowa o „Something”) Joe Cockerowi w 1969, zanim nagrano go na album „Abbey Road”. Możliwe, że Harrison po zarejestrowaniu praw autorskich do utworu, dostrzegając wkład Prestona w jego powstanie, dał mu ją do nagrania jako pierwszemu (?). Sąd zwrócił uwagę na to uwagę, zaznaczając: „Traktuję Pana Harrisona jako kompozytora utworu, choć wydaje się, że Billy Preston  może być współautorem jej części” (rzeczywiście, istnieją wczesne nagrane wersje piosenki – z sesji albumowej Billy'ego Prestona, które fragmentami różnią się melodycznie).  Czy wersja Prestona w studiu tak bardzo się spodobała Beatlesowi, że postanowił nagrać ją sam ?
Ale jak wiemy spory finansowe w procesie roszczenia o plagiat dotyczą nie wersji Billego, wydanej w 9 listopada 1970 roku na albumie „Encourage Words”, ale tej nagranej przez George'a Harrisona na jego album „All Things Must Pass”, wydanego w Stanach 28 listopada 1970.


    Koncert ku pamięci George'a Harrisona (więcej tutaj): "My Sweet Lord" - Billy Preston i Friends.
10 lutego 1970 roku , firma Bright Tunes pozwywa obie firmy reprezentujące ex-beatlesa na terenach Stanów i Wielkiej Brytanii (odpowiednio: Harrisongs Music, Inc. oaz Harrisongs Music, Ltd.) oraz firmy Appe Records, BMI oraz Hansen Publications (sprzedaż na całym świecie poza Ameryką). Powód: plagiat piosenki „He's So Fine”.

 _________________________________________________________
Wkrótce po tym jak pozew został złożony w sądzie, Allen Klein, reprezentujący ex-Beatlesa, próbuje w jego imieniu rozwiązać spór i spotyka się w tym celu z panem Seymourem Barashem, prezesem i większościowym akcjonariuszem Bright Tunes. W czasie kilku spotkań Klein zasugerował, że być może Harrison zechce wykupić cały katalog Bright, w rewanżu usłyszał, że Bright Tunes chce mieć prawa własności „My Sweet Lord”, ale proponuje panu Harrisonowi połowę wpływów z tantiem do tej piosenki. Z oczywistych powodów takie rozwiązanie nie pasowały nikomu i negocjacje utknęły w martwym punkcie. Obie strony zaczęły się przygotowywać do długiej batalii sądowej. Klein zatrudnił masę prawników. Pomógł Harrisonowi znaleźć muzykologa, Harolda Barlowa, który miał wyrazić opinię co do „podobieństwa” obu problemowych utworów. Zanim rozprawa przed sądem zdążyła się rozwinąć, została zawieszona, z powodu ogłoszenia przez Bright Tunes swojej upadłości.
W tym samym czasie został rozwiązany kontrakt pomiędzy Kleinem i Harrisonem (pozew The Beatles przeciwko Kleinowi). Negocjacje pomiędzy Bright Tunes i Harrisonem wznowiono, gdy firma uporządkowała swoje sprawy i stanęła na nogach. W bootlegowej wersji utworu „Beware of Darkness” (1998) George zmienia tekst na „beware of ABKCO” (strzeż się ABKCO - Allen B. Klein Company).

Allen Klein, George i Ravi Shankar  - konferencja 'Bangla Desh'
   Po wielu dyskusjach a przed posiedzeniem Sądu (styczeń 1976), w czasie którego miała zapaść decyzja, czy obie piosenki są do siebie podobne, Harrison zaproponował ugodę i wypłatę 148 000 dolarów. Proponowana suma to ok. 40% wpływów jakie George uzyskał na terenie USA z tytułu tantiem z „My Sweet Lord”, ale osiągalna tylko pod warunkiem zatrzymania przez Beatles praw autorskich do utworu. Prawnicy Bright Tunes ocenili ofertę jako „dobrą” ale nie zaakceptowali jej, żądając w zamian 50 % wpływów z USA oraz 75% wpływów na całym świcie plus zrzeczenie się przez Harrisona praw do utworu. Zastanawiano się później dlaczego Bright odrzuciło ofertę, ogólnie uważaną za naprawdę przyzwoitą i dlaczego postawił Harrisonowi tak trudne do przyjęcia warunki. Czy powodem było fakt, że w tym czasie do potajemnych rozmów włączył się ponownie Klein (o czym Harrison nie wiedział), który chciał zakupić cały katalog praw autorskich Bright Music, ale nie dla firmy swego dawnego Klienta lecz dla swojej firmy ABKCO. Seymour Barash, wtedy już ex-szef Bright Tunes, napisał list do zarządzającego Bright Howarda Sheldona, że Klein nie powinien tutaj występować jako Kupujący, gdyż wcześniej jako prawnik Harrisona, wszedł w posiadanie szeregu poufnych przecież informacji handlowych.
Oferta Kleina zresztą zdecydowanie różniła się od tej, oferowanej przez ex-Beatlesa. Klein oferował asekuracyjnie100 000 $ od razu, a po korzystnym orzeczeniu Sądu dodatkowe 160 000 $. Cały zakup oczywiście potraktowany jako opcję w przypadku ‘przegrania w sądzie przez Harrisona”.
 W ramach swojej oferty Klein zaproponował Bright udostępnienie – nieetycznej -  informacji na temat rzeczywistych dochodów Harrisona na całym świecie z tytułu tantiem (wiemy, skąd to wiedział). Barash i inni akcjonariusze firmy zaczęli poważnie się zastanawiać nad obiema ofertami. Biorąc pod uwagę informacje uzyskane wprost od Kleina, biorąc pod uwagę, że skoro Klein zabiega tak o ten biznes, firma Bright zaproponowała Harrisonowi by podał prawdziwe dane dotyczące wpływów za pozwany utwór. Ostatecznie przed sądem nie doszło do żadnego uzgodnienia stanowisk żadnej z stron (Harrison, Bright, ABKCO). Sprawa wciąż była otwarta. Ale całe posunięcie było tylko krokiem wywarcia nacisku na Harrisona. Wydawało się już wtedy, że sąd wskaże, ze przynajmniej w części, utwór „My Sweet Lord” (MSL) jest plagiatem „He’s So Fine” (HSF). Byłoby tylko stratą czasu w tej sytuacji, by Harrison przygotowywał szczegółowy raport na temat dochodów, jakie przyniósł „MSL”.

  W ramach swojej oferty Klein zaproponował Bright Tunes udostępnienie – poufnych przecież -  informacji na temat rzeczywistych dochodów Harrisona na całym świecie z tytułu tantiem (wiemy, skąd to wiedział). Biznes to biznes i Barash i inni akcjonariusze firmy zaczęli poważnie się zastanawiać nad obiema ofertami. Biorąc pod uwagę te informacje uzyskane wprost od Kleina, oraz to, że skoro Klein tak aktywnie zabiega tak o finalizację całej umowy, firma Bright zażądała od Harrisona, by podał prawdziwe dane dotyczące wpływów za pozwany utwór. Ostatecznie przed sądem nie doszło do żadnego uzgodnienia stanowisk żadnej z stron (Harrison, Bright, ABKCO). Sprawa wciąż była otwarta. Ale całe ostatnie posunięcia były tylko krokami wywierania nacisku na Harrisona. Wydawało się już wtedy, że sąd wskaże, że przynajmniej w części utwór „My Sweet Lord” (MSL) jest plagiatem „He’s So Fine” (HSF). Byłoby tylko stratą czasu w tej sytuacji, by Harrison przygotowywał szczegółowy raport na temat dochodów, jakie przyniósł „MSL”(gdy przeciwnicy obmyślali następne kroki).
Rzeczywiście po zasięgnięciu opinii biegłych, Sąd uznał, że MSL narusza prawa autorskie HSF. Sąd sprecyzował dokładnie, że konfliktem są tzw. dwa fragmenty utworu, zwane „motywem A” (akordy, nuty: "G-E-D" lub "sol-mi- re") i „motywem B” ("G-A-C-A-C" lub "sol-la-do-la-do”). Ponadto w drugim wykorzystaniu motywu B, jest skopiowana fraza "sol-la-do-la-re-do", którą eksperci uznali za skomplikowaną i mało prawdopodobną do przypadkowego skomponowania. Ekspert Harrisona bronił tezy, że wykorzystanie kolejne motywów A i B (ekspertyzy dokładnie podawały ilość powtórzeń, kolejność itd.) w piosence Harrisona było unikalne, co zupełnie zmieniało kształt utworu. Pewne podobieństwo ‘MSL” do ‘HSF’ w warstwie budowy było zawarte bardziej w wersji Prestona niż Harrisona (użycie tzw. „grace note” – jej definicje znajdziecie w sieci). Prawnicy i eksperci George’a, nie mogąc zakwestionować podstawowych wniosków, do których doszedł Sąd, zwracali uwagę na znaczne różnice pomiędzy piosenkami lecz nie przekonały one składu sędziowskiego. Sąd stwierdził, że podobieństwo obu piosenek jest oczywiste, choć uznał, że nie było ono zamierzone, że w żadnym wypadku ani Harrison ani Preston nie chcieli przywłaszczyć sobie melodii ‘HSF’. 

Przed sądem Harrison przyznał, że słyszał wcześniej utwór The Chiffons i kombinacja akordów, nut tam użytych mogła tkwić w jego podświadomości. Sędzia uznał, że sprawa powinna zawierać już od teraz tylko kwestie związane z odszkodowaniem. Odrzucono argumenty George’a, że sprawa o plagiat ma sens tylko wtedy, gdy ma się do czynienia ze świadomym wykorzystaniem czyjegoś utworu. Na koniec Sędzia uznał, że by móc zdecydować o wysokości kwoty odszkodowania, musi znać rzeczywistą wysokość wpływów, jakie przyniósł ten utwór Harrisonowi (przeanalizowano cztery źródła dochodów: tzw. 1.„mechaniczne przypisy” – kwota wypłacana przez wytwórnię dla wydawcy muzycznego, w przypadku albumów, każda piosenka jest opłacana tak samo, 2. „performance royalty”  - od tzw. publicznych emisji danego utworu (radio, telewizja, koncerty), 3. Sprzedaży praw autorskich do utworu oraz 4. zyski samej firmy Apple Records). Dwa były łatwe do wyliczenia (rejestry sprzedaży itd) i wynosiły odpowiednio: 359.784 (wpływy bezpośrenie) oraz 67,675 $ (prawa autorskie. Kwotę tzw. „mechanicznych przypisów” sędzia ustalił jako 260.103 $ (wpływy z tytułu singla, albumów "All Things Must Pass" and "The Best Of George Harrison,").
Bright stwierdziło, że ogromny sukces „MSL” wygenerowało większe przychody dla innych kompozycji Harrisona z albumu "All Things Must Pass", niż osiągnęłyby, gdyby tej piosenki na albumie nie było. No i dyskusje w sądzie zaczęły dotyczyć różnych detali, ile singiel był prezentowany w radiu, ile razy jego druga strona itd. Szczerze to koszmar to opisywać (poczekajcie na pełny 'raport' w Historii po rozpadzie). Dodam, że Sędzia się zgodził, że branie pod uwagę wpływów „MSL” jako 1/22 jest nierzetelne (tyle piosenek znalazło się na albumie gdzie zamieszczono piosenkę) i trzeba opracować inny wzór.
W grudniu George grał w Kopenhadze koncert razem z  Delaney and Bonnie and Friends (w składzie grupy był także Billy Preston). Przed sądem George zeznał, że opuścił konferencję prasową i zaczął wtedy komponować akordy do „My Sweet Lord”, wpasowując w nie słowa "Hallelujah" oraz  "Hare Krishna”. Później dołączyli do niego członkowie zespołu i cały tekst został skończony. W ciągu następnego tygodnia George pracował nad melodią. Po powrocie do Londynu George skupił się na pracy na albumem Billy'ego Prestona. W czasie przerw dopieszczał „My Sweet Lord”. Choć w powstawaniu utworu pomagało mu wtedy więcej osób, Harrison uznał tylko siebie jako autor utworu. George nie rozpoznając wtedy „siły” utworu jako potencjalnego przeboju i prawdopodobnie dał go wtedy Prestonowi. Byłby to drugi przypadek takiej samej sytuacji jak w przypadku 'oddania' murowanego hitu (mowa o „Something”) Joe Cockerowi w 1969, zanim nagrano go na album „Abbey Road”. 
Możliwe, że Harrison po zarejestrowaniu praw autorskich do utworu, dostrzegając wkład Prestona (?) w jego powstaniu, dał mu ją do nagrania jako pierwszemu (?) Sąd zwrócił uwagę na to uwagę, zaznaczając: „Traktuję Pana Harrisona jako kompozytora utworu, choć wydaje się, że Billy Preston  może być współautorem jej części” (rzeczywiście, istnieją wczesne nagrane wersje piosenki – z sesji albumowej Billy'ego Prestona, które fragmentami różnią się melodycznie). Ale jak wiemy spory finansowe, roszczenia o plagiat dotyczą nie wersji Billego, wydanej w 9 listopada 1970 roku na albumie „Encourage Words”, ale tej nagranej przez George'a Harrisona na jego album „All Things Must Pass”, wydanego w Stanach 28 listopada 1970.
10 lutego 1970 roku , firma Bright Tunes pozwała obie firmy reprezentujące ex-beatlesa na terenach Stanów i Wielkiej Brytanii (odpowiednio: Harrisongs Music, Inc. oaz Harrisongs Music, Ltd.), firmy Appe Records, BMI oraz Hansen Publications. Powód: plagiat piosenki „He's So Fine”.
Wkrótce po tym jak pozew został złożony w sądzie, Allen Klein próbował w imieniu Harrisona rozwiązać spór i spotkał się w tym celu z Seymourem Barashem, prezesem i większościowym akcjonariuszem Bright Tunes. Klein zasugerował, że być może Harrison zechce wykupić cały katalog Bright, w rewanżu usłyszał, że Bright Tunes chce mieć prawa własności „My Sweet Lord”, ale proponuje się panu Harrisonowi połowę wpływów z tantiem do tej piosenki. W ten sposób negocjacje utknęły w martwym punkcie. Obie strony zaczęły się przygotowywać do batalii sądowej. Klein zatrudnił masę prawników, ponadto  pomógł Harrisonowi znaleźć muzykologa, Harolda Barlowa, który miał wyrazić opinię co do „podobieństwa” obu problemowych utworów.
Sprawa przesunęła się w czasie, gdy Bright Tunes ogłosiło swoją upadłość. W tym samym czasie został rozwiązany kontrakt pomiędzy Kleinem i Harrisonem (pozew The Beatles przeciwko Kleinowi). Negocjacje pomiędzy Bright Tunes i Harrisonem wznowiono, gdy firma uporządkowała swoje sprawy i stanęła na nogach.

 

 
JOHN LENNON: George i „My Sweet Lord”... Musiał to wiedzieć, wiesz... Był bardziej sprytny niż... 
Mógł zmienić kilka akordów w piosence i nikt by się nie doczepił, ale pozostawił to takie same i zapłacił za to. 
Może myślał, że Bóg go od tego ustrzeże?...

 

__________________________________________


__________________________________________________________

Po wielu dyskusjach a przed posiedzeniem Sądu (styczeń 1976), w czasie którego miała zapaść decyzja, czy obie piosenki są do siebie podobne, Harrison zaproponował ugodę i wypłatę 148 000 dolarów. Proponowana suma to ok. 40% wpływów jakie George uzyskał na terenie USA z tytułu tantiem z „My Sweet Lord”, ale osiągalna tylko pod warunkiem zatrzymania przez Beatles praw autorskich do utworu. Prawnik Bright Tunes ocenili ofertę jako dobrą ale nie zaakceptował jej, żądając w zamian 50 % wpływów z USA oraz 75% wpływów na całym świcie plus zrzeczenie się przez Harrisona praw do utworu. Zastanawiano się później dlaczego Bright odrzuciło ofertę, ogólnie uważaną za naprawdę przyzwoitą i dlaczego postawił Harrisonowi tak trudne do przyjęcia warunki. W tym czasie do potajemnych rozmów włączył się ponownie Klein (o czym Harrison nie wiedział), który chciał zakupić cały katalog praw autorskich Bright Music, ale nie dla firmy swego dawnego Klienta ale dla swojej firmy ABKCO (Allen B. Klein Company). Seymour Barash, wtedy już ex-szef Bright Tunes, napisał list do zarządzającego Bright Howarda Sheldona, że Klein nie powinien tutaj występować jako Kupujący, gdyż wcześniej jako prawnik Harrisona, wszedł w posiadanie szeregu poufnych przecież informacji handlowych. 

Oferta Kleina zresztą zdecydowanie różniła się od tej, oferowanej przez ex-Beatlesa. Klein oferował asekuracyjnie100 000 $ od razu, a po korzystnym orzeczeniu Sądu dodatkowe 160 000 $. Cały zakup oczywiście potraktowany jako opcję w przypadku ‘przegrania w sądzie przez Harrisona”. W ramach swojej oferty Klein zaproponował Bright udostępnienie –nieetycznej -  informacji na temat rzeczywistych dochodów Harrisona na całym świecie z tytułu tantiem (wiemy, skąd to wiedział). Barash i inni akcjonariusze firmy zaczęli poważnie się zastanawiać nad obiema ofertami. Biorąc pod uwagę informacje uzyskane wprost od Kleina, biorąc pod uwagę, że skoro Klein zabiega tak o ten biznes, firma Bright zaproponowała Harrisonowi by podał prawdziwe dane dotyczące wpływów za pozwany utwór. Ostatecznie przed sądem nie doszło do żadnego uzgodnienia stanowisk żadnej z stron (Harrison, bright, ABKCO). Sprawa wciąż była otwarta. Ale całe posunięcie było tylko krokiem wywarcia nacisku na Harrisona. Wydawało się już wtedy, że sąd wskaże, ze przynajmniej w części, utwór „My Sweet Lord” (MSL) jest plagiatem „He’s So Fine” (HSF). 
Byłoby tylko stratą czasu w tej sytuacji, by Harrison przygotowywał szczegółowy raport na temat dochodów, jakie przyniósł „MSL”. Rzeczywiście po zasięgnięciu opinii biegłych, Sąd uznał, że MSL narusza prawa autorskie HSF. Sąd sprecyzował dokładnie, że konfliktem są tzw. dwa fragmenty utworu, zwane „motywem A” (akordy, nuty: "G-E-D" lub "sol-mi- re") i „motywem B” ("G-A-C-A-C" lub "sol-la-do-la-do”). Ponadto w drugim wykorzystaniu motywu B, jest skopiowana fraza "sol-la-do-la-re-do", którą eksperci uznali za skomplikowaną i mało prawdopodobną do przypadkowego skomponowania. Ekspert Harrisona bronił tezy, że wykorzystanie kolejne motywów A i B (ekspertyzy dokładnie podawały ilość powtórzeń, kolejność itd.) w piosence Harrisona było unikalne, co zupełnie zmieniało kształt utworu.
 Pewne podobieństwo ‘MSL” do ‘HSF’ w warstwie budowy było zawarte bardziej w wersji Prestona niż Harrisona (użycie tzw. „grace note” – jej definicje znajdziecie w sieci). Prawnicy i eksperci George’a, nie mogąc zakwestionować podstawowych wniosków, do których doszedł Sąd, zwracali uwagę na znaczne różnice pomiędzy piosenkami, ale ostatecznie to nie przekonało składu sędziowskiego. Sąd stwierdził, że podobieństwo obu piosenek jest oczywiste, choć uznał, że nie było ono zamierzone, że w żadnym wypadku ani Harrison ani Preston nie chcieli przywłaszczyć sobie melodii ‘HSF’. Przed sądem Harrison przyznał, że słyszał wcześniej utwór The Chiffons i kombinacja akordów, nut tam użytych mogła tkwić w jego podświadomości. Sędzia uznał, że sprawa powinna zawierać już od teraz kwestie związane z odszkodowaniem. Odrzucono argumenty George’a, że sprawa o plagiat ma sens tylko wtedy, gdy ma się do czynienia ze świadomym wykorzystaniem czyjegoś utworu, ale Sąd odrzucił ten argument. 

____________________________________________________________________________


Na koniec Sędzia uznał, że by móc zdecydować o wysokości kwoty odszkodowania, musi znać rzeczywistą wysokość wpływów, jakie przyniósł ten utwór Harrisonowi (przeanalizowano cztery źródła dochodów: tzw. 1.„mechaniczne przypisy” – kwota wypłacana przez wytwórnię dla wydawcy muzycznego, w przypadku albumów, każda piosenka jest opłacana tak samo, 2. „performance royalty”  - od tzw. publicznych emisji danego utworu (radio, telewizja, koncerty), 3. Sprzedaży praw autorskich do utworu oraz 4. zyski samej firmy Apple Records). Dwa były łatwe do wyliczenia (rejestry sprzedaży itd) i wynosiły odpowiednio: 359.784 (wpływy bezpośrenie) oraz 67,675 $ (prawa autorskie. Kwotę tzw. „mechanicznych przypisów” sędzia ustalił jako 260.103 $ (wpływy z tytułu singla, albumów "All Things Must Pass" and "The Best Of George Harrison,").


RINGO: Nie ma wątpliwości, że melodie są podobne ale ileż piosenek zostało napisanych, z inną melodią w głowie ? Wersja George'a jest cięższa niż ta The Chiffons. Mógł mieć to głęboko gdzieś w głowie ale miał pecha, ze to trafiło do sądu.


 Bright stwierdziło, że ogromny sukces „MSL” wygenerowało większe przychody dla innych kompozycji Harrisona z albumu "All Things Must Pass", niż osiągnęłyby, gdyby tej piosenki na albumie nie było. No i dyskusje w sądzie zaczęły dotyczyć różnych detali, ile singiel był prezentowany w radiu, ile razy jego druga strona. Szczerze to koszmar to opisywać. Dodam, że Sędzia się zgodził, że branie pod uwagę wpływów „MSL” jako 1/22 jest nierzetelne (tyle piosenkę na albumie gdzie zamieszczono piosenkę) i trzeba opracować inny wzór.

Po dokładnych badaniach, ustaleniach i wysłuchaniu biegłych Sąd orzekł, że wpływy z tzw. przychodów mechanicznych singla to ok. 70% a z albumu "All Things Must Pass" to ok. 50% - należnych dla „My Sweet Lord”. By nie wchodzić w dalsze szczegółowe opisy wyliczania wpływów jakie mógł przynieść utworowi „My Sweet Lord” zamieszczenie go choćby na składance "Best of George Harrison", ostateczne wyliczenia wyglądały wg Sądu następująco: 54.526 dolarów z tytułu singla, 588.188 dolarów z tytułu zamieszczenia utworu na albumie "All Things Must Pass" oraz tylko 6.887 dolarów z tytułu znalezienia się na składance "Best of George Harrison - czyli razem 646.601 $ (odnośnie oczywiście wpływów tylko w Ameryce: USA i Kanada). Sprawdzenie wpływów dla Appe Records z tytułu sprzedaży utworu „MSL” na całym świecie (podobny rozkład jak w Ameryce czyli singiel plus dwa solowe albumy George'a) pozwoliły oszacować końcową kwotę na 1.077.958 dolarów. Ostateczna kwota wg Sądu zamknęła się liczbą 2.133.316 dolarów. Na końcu Sąd jednak skonstatował: George Harrison był znany na całym świecie co także wpływało na sprzedaż jego utworu, ponadto zmienił całkowicie tekst piosenki, dlatego Sąd uznał, że trzy czwarte sukcesu „MSL” zawdzięczało plagiatowi melodii 'HSF' a pozostała część zawdzięczała zmianie tekstu jak i samej popularności nazwiska Harrisona. Dlatego wg sądu sprawiedliwym wyrokiem będzie odstąpienie kwoty 1.599.987 właścicielom prawd o utworu „He's So Fine”. Czy to już był koniec sprawy ? Niestety nie.

GEORGE: Chciałem nawet im oddać „My Sweet Lord”, mieć to za sobą. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Martwiły mnie te wszystkie procesy, prawa autorskie itd. - chciwość i zazdrość, nie więcej. Dajcie im tę piosnkę, nie dbam o to. Ale moi prawnicy mówili:”Oh, nie, nie, nie możesz tego zrobić, to niemożliwe”. Tak więc to ciągnie się ale nie mam przez to bezsennych nocy.

Wypłatę odszkodowania – w ratach – zaplanowano na październik 1976 roku ale odroczono ten termin aż do lutego 1981. Powodem był fakt, że Bright Tunes sprzedał swoje prawa firmie Kleina ABKCO. Wtedy do ataku ruszyli znowu prawnicy Harrisona, podkreślając nieuczciwy i nieetyczny udział firmy Kleina w całej procedurze prawnej, który na początku był prawnikiem swego późniejszego przeciwnika w sądzie. Sąd utrzymał wyrok, że Klein nie był uprawniony do zakupu Bright Tunes ani tym bardziej do udziału w wycenie wartości utworu, gdyż wcześniej wszedł w posiadanie wielu poufnych informacji jak i zaufania swego klienta. Sąd podkreślił, że Klein działał niezgodnie z prawem udostępniając firmie Bright Tunes zdobyte wcześniej informacje i uznał, że nie będzie go jeszcze nagradzać za zdradzenie powierniczego układu klient-prawnik (wobec George'a). Ostatecznie orzeczono decyzję (podtrzymaną w postępowaniu odwoławczym) przekazania przez firmę Harrisona dla firmy Kleina kwoty ok. 587 000 dolarów, co pozwoliło temu ostatniemu wyjść „na zero” w interesie zakupu firmy Bright Tunes.


GEORGE: Nie mam jakichś specjalnych wyrzutów sumienia czy posępnych myśli w związku z „My Sweet Lord”. Wiem, że tym utworem uratowałem wiele uzależnionych od heroiny dusz. Wiem, że motywem napisania utworu na pierwszym miejscu był tekst i jego wpływ wykracza daleko poza te wszystjkie kłopoty prawne.


Sprawa trafiła po raz kolejny do Sądu w … 1991 roku (chodziło o rozliczenia administracyjne i szereg innych spraw po stronie samej firmy Kleina, także wróciły ponownie aspekty prawidłowości rozliczeń). Czasem aktywni byli prawnicy Kleina, czasem atakowali prawnicy George'a Harrisona. 



GEORGE: Po 20 latach sąd przyznał prawa do piosenki mnie... i pieniądze jakie zostały zabrane. Więc nagle skończyło się to wszystko z „He's So Fine!”

George Harrison nagrał jeszcze raz swój wielki przebój. Pretekstem było wydanie remasterowanej wersji albumu „All Things Must Pass”. Do wokalu w nowej wersji swego przeboju George zaprosił Sam Brown (znana z singlowego przeboju „Stop”, córka przyjaciela George'a, Sama Browna) oraz swego syna Dhaniego do gry na gitarze. 
     __________________________________________________________


"MY SWEET LORD 2000"





My sweet Lord
Hm, my Lord
Hm, my Lord

I really want to see you
Really want to be with you
Really want to see you Lord
But it takes so long, my Lord

My sweet Lord
Hm, my Lord
Hm, my Lord

I really want to know you
Really want to go with you
Really want to show you Lord
That it won't take long, my Lord (hallelujah)

My sweet Lord (hallelujah)
Hm, my Lord (hallelujah)
My sweet Lord (hallelujah)

I really want to see you
Really want to see you
Really want to see you, Lord
Really want to see you, Lord
But it takes so long, my Lord (hallelujah)

My sweet Lord (hallelujah)
Hm, my Lord (hallelujah)
My, my, my Lord (hallelujah)

I really want to know you (hallelujah)
Really want to go with you (hallelujah)
Really want to show you Lord (aaah)
That it won't take long, my Lord (hallelujah)

Hmm (hallelujah)
My sweet Lord (hallelujah)
My, my, Lord (hallelujah)

Hm, my Lord (hare krishna)
My, my, my Lord (hare krishna)
Oh hm, my sweet Lord (krishna, krishna)
Oh-uuh-uh (hare hare)

Now, I really want to see you (hare rama)
Really want to be with you (hare rama)
Really want to see you Lord (aaah)
But it takes so long, my Lord (hallelujah)

Hm, my Lord (hallelujah)
My, my, my Lord (hare krishna)
My sweet Lord (hare krishna)
My sweet Lord (krishna krishna)
My Lord (hare hare)
Hm, hm (Gurur Brahma)
Hm, hm (Gurur Vishnu)
Hm, hm (Gurur Devo)
Hm, hm (Maheshwara)
My sweet Lord (Gurur Sakshaat)
My sweet Lord (Parabrahma)
My, my, my Lord (Tasmayi Shree)
My, my, my, my Lord (Guruve Namah)
My sweet Lord (Hare Rama)

(hare krishna)
My sweet Lord (hare krishna)
My sweet Lord (krishna krishna)
My Lord (hare hare)




Muzyczny blog * Historia The Beatles * Music Blog 
Polski blog o najwspanialszym zespole w historii muzyki.

1 komentarz:

  1. Kapitalny blog, choć powtarzasz o Beatlesach newsy, ale rozumiem to, nie każdy wpada tam lub tutaj. Renia

    OdpowiedzUsuń