Taaa... GITARA - czyni różnicę...

Obejrzałem jakiś czas temu, odkładany ciągle na później film 'Begin Again' (Zaczać od nowa), romantyczną historyjkę bo ani to dramat ani romans, w sumie romantyzmu też nie za dużo. Określa się go w prasie jako dramat, muzyczny i komedię w jednym. Lekki film obyczajowy ? Zdjęcie promujące film może sugerować romansidło głównych bohaterów ale na szczęście nic takiego się tam nie dzieje. W rolach głównych świetny jak zawsze Mark Ruffalo, 'twiggowata' Brytyjka o przepięknej twarzy Keira Knightly i - to ważne w tym poście - Hailee Steinfeld. Na temat filmu nie będę pisał, w sumie obejrzenie go to żadna strata czasu ale pojawia się w filmie piosenka pod tytułem 'Tell Me If You Wanna Go Home'. Na albumie jest ona w dwóch wersjach, filmowej (w wykonaniu Keiry z udziałem Hailee) i już tylko w wykonaniu Keiry. 
 W tej filmowej (najlepsza scena filmu oprócz tej gdy Mark 'bawi' się w wirtualnego producenta muzycznego, 'upiększając' akustyczny występ Keiry) jest tytuł zawarty w tytule postu. Prosta pioseneczka popowa zaskakująco dobrze zaśpiewana przez brytyjską aktorkę dostaje niesamowitego czasu (także gdy słucha się piosenki z płyty, bez obrazu -  może nawet bardziej) za sprawą gry Hailee na gitarze. Wymienia się tą aktorkę (znaną np. ze znakomitej roli w westernie 'Prawdziwe męstwo', gdzie partnerowało Jeffowi Bridgesowi i Mattowi Damonowi) jako wpół-wykonawczynię utworu, a więc to na pewno ona sama gra na gitarze, tak jak na filmie jako córka Ruffalo. 
Hailee, teraz Ty .....
I tak w filmowej scenie, tak samo robi to znakomicie w samym utworze, który dzięki końcowej gitarowej wstawce po prostu zaczyna być zauważalny, podobać się. Więc Hailee znakomicie gra na gitarze. Czy to jej aranżacja, wkład w piosenkę ? Nie wiem. 

Taaa, gitara robi różnice w utworze, słuchając tej piosenki, gdzieś od półtorej minuty jego trwania warto włączyć nasz sound na maxa i rozkoszować się grą na gitarze, wcale nie wirtuozerską, po prostu... Taką grę na gitarze uwielbiam! 
To nie solówka Page'a, Slasha czy Carlosa Santany, to rockowy akompaniament, po prostu swoista elektryczna ściana dźwięku, która piosence daje kopa. W filmie nawet dość ciekawie zagrał wokalista i lider Maroon 5, Adam Levine. Nawet śpiewa ale nic powalającego. Polecam Keirę i Hailee.



Filmowa scena na dachu z piosenką








_______________________________________________________________
Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***  
 *** TOP Best Songs - EVER  *** 

 
BEST ALBUMS - EVER,  BEST SONG - EVER


BLOG MIX
_____________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz