THE ROLLING STONES NR 11

  „LADY JANE”
Album: „Aftermatch” '1966


Znowu dobrzy, starszy Rolling Stonesi, z Jonesem w składzie. Piosenka, która mimo, że nie zrobiła w swoim czasie specjalnej kariery na brytyjskich oraz amerykańskich listach przebojów, dla mnie jest pewną esencją dawnych Stonesów. Aczkolwiek wciąż uważam, że Stonesi uważnie skupiali się na obserwowaniu poczynań swoich sławniejszych i … zdolniejszych kolegów z Liverpoolu i mniej lub bardziej wyraźnym kopiowaniu ich pomysłów, to trzeba powiedzieć, że w zjawisku samej inspiracji muzycznej nie ma nic złego, dopóki nie ociera się to o jawne plagiatowanie kogoś. Stonesom udawało się tego uniknąć, twórczość spółki Lennon i McCartney była wyzwaniem dla pary kompozytorskiej Jagger i Richards, by pisać lepsze numery i to ,jak widać, po wciąż trwającej karierze, wychodziło im na dobre. Dla mnie „Lady Jane” jest udaną próbą napisania miłosnej piosenki w stylu „Yesterday”, „Girl” czy nawet „Michelle”. Aranżacje stosowane przez Beatlesów skłoniły Londyńczyków to podobnego poszerzania swego instrumentarium i staranniejszych aranżacjach. Tutaj mamy tzw. aranżację „elżbietańską” z Charliem Wattsem i ...któż by inny (napiszę to kolejny raz) - Brianem Jonesem grającymi na cymbałkach klasycznych i perkusyjnych. Brak zupełnie bębnów, Richard z akustyczną gitarą, Wyman na basie i bardzo ale to bardzo interesujący Mick przy mikrofonie.
„Lady Jane” wydane zostało na singlu razem „Mother's Little Helper” i obie piosenki stały się – przeciętnymi co prawda - przebojami w USA, w rodzimym UK singiel przepadł ( tam na stronie B było nagranie dzisiaj omawiane). Od śmierci Jonesa w 1969 zespół zrezygnował z grania tej piosenki na koncertach a szkoda.
„lady Jane” to także dla mnie odległe wspomnienia.

*** Music blog *** Muzyczny blog *** Mój Top Wszechczasów ***  
TOP Best Songs - ever ***
BEST ALBUMS - EVER,  BEST SONG - EVER
__________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz